„Solidarność” wreszcie Wałęsę zdradziła …
Po ogłoszeniu, że Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" poparła w ubiegły czwartek kandydaturę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta, odezwał się ten, co własnymi „ręcamy” obalił komunizm w Magdalence: „Ja bym nigdy sobie, gdybym był w Solidarności na to nie pozwolił”…
O ile mi wiadomo, Lech Wałęsa z „Solidarności” się wypisał, a gdy ongiś sam kandydował na stanowisko Prezydenta – jako jej przewodniczący, uruchomił wszystkie struktury „Solidarności” dla poparcia swojej kandydatury. Z zażenowaniem wspominam, że także włączyłem się w te działania sądząc, że Wałęsa jako Prezydent, zrealizuje program „Solidarności”. Pamiętamy te czerwone pająki i jego siekierkę. Pamiętamy obiecane 100 milionów z prywatyzacji. Pamiętamy także falandyzację prawa, wsparcie lewej nóżki, oparcie się na służbach specjalnych i kapciowym Wachowskim, oraz wyrywanie kartek z dostarczonych mu oryginalnych akt agenta Bolka. I puszczenie złodziei w samych w skarpetkach. Wałęsa – owszem - puścił takiego ptaszka pod pseudonimem „Słowik” - ale z więzienia…
Poparcie „Solidarności” dla kandydatury Jarosława Kaczyńskiego musi więc dziś budzić wściekłość Lecha Wałęsy, któremu Opatrzność dała złoty róg i czapkę z piór, a jeszcze wczoraj wspierany był przez Tuska i salon III RP, którzy kreowali go na opatrznościowego mędrca Europy. Nic dziwnego, że Wałęsa uznał poparcie, jakiego władze "S" udzieliły kandydatowi PiS na prezydenta, Jarosławowi Kaczyńskiemu, jako "zdradę jego koncepcji Solidarności".
Według tej koncepcji, „Solidarność” nadal powinna składać wiernopoddańcze hołdy Wałęsie i tak jak za czasów, gdy Wałęsa był przewodniczącym „Solidarności” – „Solidarność” powinna chronić rządy liberałów – roztaczając nad nimi parasol. Zdrada koncepcji Wałęsy jest widoczna gołym okiem, gdyż „Solidarność” jeszcze nie podziękowała Tuskowi za likwidację stoczni – a co gorsza - „Solidarność” nie wspiera kandydatury Komorowskiego, który jako tymczasowy Prezydent postanowił zniszczyć IPN za to, że ś.p. prof. Kurtyka nie dokończył aktu zniszczenia wszystkich akt agenta Bolka.
„Solidarność” powinna przecież zapytać się Wałęsę o to, kogo ma wesprzeć w wyborach. Bo być może, sam Wałęsa zgodziłby się powtórnie kandydować na Prezydenta, gdyby musiał, choćby nawet nie chciał??? Do tego jednak potrzebne byłoby jakieś poparcie udzielone Wałęsie, który jeszcze nie tak dawno stwierdził, że gdy Ojczyzna będzie w potrzebie – on znowu ruszy jej na ratunek….
A tu masz babo placek: koncepcja Wałęsy została zdradzona.. Nawet watażka Lepper zarejestrował się na kandydata, a o Wałęsie nagle wszyscy zapomnieli, włącznie z Tuskiem, który chciał z Wałęsy zrobić mędrca na miarę naszych możliwości. Zdrada koncepcji Wałęsy jest tym dotkliwsza, że taki Lepper - nawet z wyrokiem sądowym rusza na ratunek Polski, a czysty jak łza bohater naszych czasów, pogromca Kiszczaka i Zyzaka, został sam, pozbawiony możliwości ratowania Polski! To cios dla Wałęsy, który chociaż nie chce - dzisiaj już nawet nie może Polski ratować, nawet gdyby dokonał swojego, słynnego zwrotu o 360 stopni.
Wałęsa może więc czuć się zdradzony, skoro nawet „Solidarność” nie zapytała go, na kogo ma głosować w wyborach prezydenckich. Ta zdrada nie jest przecież jedyną w ostatnich dniach, gdyż przewodniczący Śniadek nazwał ś.p. Annę Walentynowicz „matką „Solidarności” – nie wspominając ani słowem o Wałęsie, który przecież wszystko robił, aby Walentynowicz wymazać z historii nie tylko Polski ale i z historii „Solidarności”. I to pomimo tego, że bez ś.p. Walentynowicz, „Solidarności” w ogóle by nie było, a długopis Wałęsy nie trafiłby na Jasną Górę.
Tragedia pod Smoleńskiem, rykoszetem trafiła więc w Wałęsę, który już nie zostanie ojcem „Solidarności”, a nawet jej wujem. Dla większości członków wczorajszej i dzisiejszej „Solidarności” – Wałęsa to po prostu Bolek, który „Solidarność” zdradził…
Na osłodę „mędrca” i wyrywającego kartki z życiorysu Bolka - „bohatera” - salon III RP (przy pomocy „postępowych” mediów) próbuje dziś zbudować mit żyjącego Wałęsy w oparciu o autobus Jelcz, odtworzony warsztat elektryka, długopis i sweterek, który nosił w tamtych czasach… Czy przyda to Wałęsie plusów ujemnych a zwłaszcza dodatnich w tej sytuacji? Wątpliwe, gdyż Wałęsa chciałby, żeby go Naród słuchał - co z pozycji kustosza warsztatu elektryka jest nie do osiągnięcia. Ponadto, mit Wałęsy skutecznie niweluje agent Bolek i jego bełkot, którego nie sposób cytować młodzieży, spędzanej do muzeum elektryka, w ramach nauki historii najnowszej.
A przecież, nawet likwidacja IPN-u nie odbierze nam wiedzy o Bolku chyba, że Platforma zdobędzie władzę totalną i skieruje wszystkich niepoprawnych na obowiązkowe elektrowstrząsy do warsztatu elektryka Wałęsy…Wszak to bohater III RP stwierdził: Atakowanie mnie, myślenie źle o mnie jest zbrodnią!
Po zdradzie „Solidarności”, Wałęsie pozostała już tylko rola kustosza swojego własnego muzeum, gdzie ubrany w sweterek z 1980 roku opowiadać będzie historyjki o tym, jak agent Bolek pięknie oszukał esbecję… A przecież, Wałęsa tak niedawno nie chciał, ale musiał ratować Polskę, stojąc pośrodku odtworzonej przez siebie lewej nóżki i gnębionej nóżki prawej : „powinna być lewa noga i prawa noga. A ja będę pośrodku” – mówił zaskoczonym dziennikarzom… I taką rolę Wałęsa już sobie sam wybrał…
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3393 odsłony
Komentarze
nie pamęta wół jak cielęciem był,
2 Maja, 2010 - 00:29
a nie pamięta jak jemu Solidarnośc kampanie robiła, mój mąż latał z listami poparcia, a on teraz jątrzy.Po plecach robotników do celu, kapuś puścił naród w skarpetkach nie komunistów tak jak obiecał, a te 100 milionów, a ta druga Japonia, jeszcze troche rządów popaprańców i zamiast drugiej Irlandii będzie druga Rumunia........a tak pozdrawiam z Irlandii, gdzie jestem u moich dzieci
Marika
Kapitanie!
2 Maja, 2010 - 00:59
Przewodniczący Śniadek odpowiedział krótko temu zdrajcy:
"Wara od odbierania nam prawa mówienia o Polsce"Czas podziękować różnym Bolkom. Raz na zawsze!!!
Pozdrawiam serdecznie
-------------------------------
Samotny wilk w biegu
Czekałem 20-lat, aż temu zdrajcy „Solidarność” powie NIE!
2 Maja, 2010 - 08:57
Zapraszano go na rocznicowe obchody, choć ten pyszałek chciał, by obchody dotyczyły jego osoby. On się uważał za „Solidarność”, choć wszystkich, którzy go wynieśli – mieszał z błotem. Jego dawny kierowca (przed Wachowskim) zmarł w nędzy i tak miała skończyć ś.p. Walentynowicz.
Wreszcie – po tylu latach, „Solidarność” zdobyła się na powiedzenie WARA Bolkowi… Trzeba było tak wielkiej tragedii, by wszyscy obudzili się z letargu.
Dlatego, trzeba dziś odpowiadać wszystkim zdrajcom: Tak, jako Polak głosuję na Kaczyńskiego, gdyż nie chcę żyć w zakłamanej Polsce, gdzie rządzą agenci i marionetki – niezdolne nawet do poprowadzenia śledztwa w sprawie największej tragedii po II Wojnie Światowej ! Wara wam od mojej decyzji !
To wy wstydźcie się waszych rządów, które wspierały esbeków, aferzystów, złodziei i upadlanie ludzi, którym obiecaliście cudy. Nie chcemy drugiej Japonii czy Irlandii. Chcemy Polski, która troszczyć się będzie o swoich obywateli i przestanie wyzywać ich od moherów, warchołów, palantów, wyjców, zaścianka i ciemnogrodu!
Oto cały BOLEK, idiota, kompletny bufon
2 Maja, 2010 - 14:17
Oto cały BOLEK, idiota skończony:
Z Lechem Wałęsą rozmawia Jacek Nizinkiewicz:
Jacek Nizinkiewicz: Panie Prezydencie, brał Pan udział w uroczystościach żałobnych poświęconych ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem. Był Pan m.in. na mszy za Annę Walentynowicz. Nie żal Panu, że nie pogodził się Pan z Lechem Kaczyńskim i Anną Walentynowicz przed ich śmiercią?
Lech Wałęsa: Żal, bardzo mi jest żal. Robiłem wszystko, żeby do tego pojednania doszło, ale ich interesy były inaczej ustawione.
- Jak Pan będzie wspominał Lecha Kaczyńskiego? Kiedyś byliście bliskimi współpracownikami. Z czasów współpracy ze mną wspominam go dość dobrze. Wykonywał to, co mu poleciłem. Pilnowałem, żeby to wykonał dobrze i on to wykonywał średnio dobrze, a więc za to dziękuję. Wspaniała walka. Zwycięstwo i demokracja ustawiły nas inaczej. On nie miał szansy iść tą drogą, którą maszerowałem ja, więc wybrał populizm i demagogię. I z niej skorzystał.
- A jak Pan wspomina "Matkę Solidarności" Annę Walentynowicz? Trudno mówić o "Matce Solidarności", skoro ją stoczniowcy - przysięgam w majestacie śmierci – bez mojego w tym udziału wyrzucili z Solidarności. Ona nie była w Solidarności. Śniadek powtarza "Matka Solidarności", ale ona przecież nie była w Solidarności. Ale niech tak będzie. Walentynowicz to była wspaniała kobieta, autentycznie prosta i uczciwa. Był taki moment, kiedy kadra KOR-owska, która mnie nie znała, doszła do wniosku, że musi postawić na kogoś znanego i bardziej znany był Andrzej Gwiazda. Jacek Kuroń "ustawił" Annę Walentynowicz, by osłabiła moją pozycję po to, żeby Gwiazda mógł wygrać. Dostarczono jej różne materiały, by mogła walczyć i ona w to uwierzyła. Nie mam najmniejszej pretensji do Kuronia, bo gdybym ja był na jego miejscu w sytuacji, gdy jakiś nieznany facet przewodzi, a on głowę nadstawia, to chyba też próbowałbym go zmienić. Więc nie mam najmniejszych pretensji do Kuronia i nie mam pretensji do Anny Walentynowicz, bo ona w to uwierzyła i robiła to ze swojej poczciwości. Sprawy zaszły za daleko. Ona się później zacietrzewiła i później już tak szła, walczyła. To spowodowało, że gdy posunęła się za daleko, to już nie mogła się wycofać. Na koniec znów się nią posłużono. Ona by do Katynia nie pojechała, bo przecież już na wózku jeździła, była w złej formie i schorowana. Gdy się dowiedziano u prezydenta, że ja jadę z Tuskiem do Katynia, to przyniesiono ją na noszach i ona poleciała z prezydentem Kaczyńskim. Więc czuję się odpowiedzialny za śmierć Walentynowicz, co jeszcze bardziej pogłębia mój smutek. Ale ja nie miałem na to wpływu. Nie prosiłem Tuska, żeby mnie zaprosił z sobą do Katynia. Mogłem odmówić, ale później wyciągniętoby, że odmawiam premierowi i nie chcę jechać do Katynia. To wpłynęło na zaproszenie Walentynowicz – sprawdźcie daty i bilingi, bo to przecież można udowodnić.
- Czuje się Pan odpowiedzialny za śmierć Anny Walentynowicz? Jestem odpowiedzialny w jakimś sensie, bo gdybym odmówił... Ale nie przewidziałem, że coś takiego się zdarzy. Nie odmówiłem, a oni na złość Tuskowi zmontowali ekipę, która miała równoważyć, a nawet udawać, że jest silniejsza.
- Ale Panie Prezydencie, z tego co mi wiadomo, to Anna Walentynowicz sama z siebie chciała bardzo pojechać na te uroczystości do Katynia, mimo że brakowało jej sił i zdrowia.
Ja mówię Panu i nie opowiadam bajek, bo przecież jest to majestat śmierci. Mówię to, co ustaliłem i to, co wiem. - Powiedział Pan o tych, którzy zginęli, że odeszła elita naszego kraju. Tak, bo to byli ludzie, którzy byli przygotowani do pełnienia swoich funkcji i z tego punktu widzenia - nie wchodząc oczywiście w szczegóły - to była elita.
- Jak Pan będzie wspominał te osoby, które zginęły? Kto był Panu najbliższy?
Nie ma co wspominać, ich już nie ma. Nie będę z nimi walczył, bo ich już nie ma. Chciałbym, żeby w przyszłości takie tragedie się nie zdarzały i będę walczył o to, żeby na takie uroczystości nie można było zbierać wszystkich znakomitości. Trzeba ustalić, kto podejmuje decyzje, czy wszyscy uczestnicy byli powiadomieni, że jadą prywatnie…
- Pan Prezydent ma wiedzę, że to był wyjazd prywatny?
Tak, z tego co widać, był to wyjazd prywatny. Jeździłem tyle jako prezydent i wiem, jak takie decyzje zapadają. Nie podlega dyskusji, że to niemożliwe, aby w przypadku najmniejszych wątpliwości dotyczących lotu nikt nie przyszedł do prezydenta i nie zapytał. A gdyby rzeczywiście nikt nie zapytał, to byłoby to zlekceważenie prezydenta w takim gronie. To jest jeszcze gorsze niż jakby się go pytano.
- Kto zawinił?
Nienawiść, kiepskie plany, brak wyobraźni, walka wszystkim co się da, ze świętościami włącznie.
- Ale ci wszyscy ludzie chcieli tylko oddać hołd pomordowanym.
Gdyby ktoś był mądrzejszy, to by skorzystano z wyjazdu premiera. Było zaproszenie, było zabezpieczenie dyplomatyczne, więc dlaczego ci wszyscy ludzie nie pojechali z premierem?
- Pan napisał na swoim blogu: "Głównym winnym rozbicia się na lotnisku w Smoleńsku polskiego samolotu z Prezydentem i delegacją państwową jest... SAM p. Prezydent Lech Kaczyński !" Jest pierwszym człowiekiem narodu i to on musi być odpowiedzialny. Nie wystarczy, że on jest odpowiedzialny – on musi być odpowiedzialny. To wszystko musiało się dziać za jego zgodą, wiedzą i planami. Kto ten wyjazd organizował, kto go zabezpieczał, kto dobierał ten skład? Ja robiłem? Prezydent robił lub jego współpracownicy, a jak współpracownicy to prezydent.
- Panie Prezydencie, wróćmy do bieżącej polityki. Kto, według Pana, powinien zostać nowym prezydentem?
Demokracja nam wyznaczy nowego prezydenta, tylko trzeba tej demokracji dostarczyć prawdziwych faktów i dowodów.
- Czy Bronisław Komorowski, który mógł liczyć na Pański głos w prawyborach PO, może liczyć na Pańskie poparcie w wyborach prezydenckich?
Jeszcze dzisiaj tak.
- A jak Pan ocenia Bronisława Komorowskiego? Czy sprawdził się zastępując prezydenta jako marszałek Sejmu?
To, że się sprawdził widać po tym, że nie pospadało mu za bardzo w sondażach. Rozsądnie postępuje. On ma charakter porozumiewawczy.
- W tym momencie Pawlak nie może liczyć na mój głos.
- A Andrzej Olechowski, o którym mówił Pan, że jest najlepszym kandydatem z możliwych i dodał Pan, że jednak najlepsi nie zawsze wygrywają?
Bo tak jest i on się najlepiej prezentuje i jest dobrze przygotowany, ale demokracja rządzi się swoimi prawami.
- Jeśli PiS wystawi Jarosława Kaczyńskiego jako swojego kandydata na prezydenta, czy będzie to dobre rozwiązanie?
Najgorsze z możliwych.
- Dlaczego? Dlatego, że będą wyjaśnienia, będą pytania o bilingi i o to, kiedy były te rozmowy telefoniczne z samolotem. Ja nie oskarżam, ale będą wielkie pytania. A nawet jeśli Kaczyński by wygrał, to co? Polacy z litości dadzą mu wygrać, a on będzie się szarpał podobnie jak jego brat i straci wszystko co ma. On powinien wyciągnąć wnioski, kupić różaniec i modlić się.
- To kogo PiS powinno wystawić? Zbigniewa Romaszewskiego?
No nie, daj Pan spokój, bądźmy poważni. Tam jest kilku wartościowych ludzi, ale nie bawię się w podawanie nazwisk.
- SLD zastanawia się nad wystawieniem w wyborach prezydenckich Ryszarda Kalisza…
To ich najlepszy wybór z możliwych.
- …lub Marka Siwca. To ich najgorsza decyzja z możliwych.
- Pytając hipotetycznie - czy Pan byłby w stanie wystąpić jako ponadpartyjny kandydat na prezydenta? W niemieckim tygodniku "Focus" powiedział Pan, że jest Pan w stanie wrócić do polityki.
Jestem do dyspozycji narodu od zawsze i teraz też, ale już byłem prezydentem i wcale tego nie chcę. Jestem patriotą do dyspozycji, ale w innej koncepcji. Mam program i mam pomysły. Nie chcę takiej prezydentury, żebym miał tylko otwierać szampany i pokazywać obrazy – nie chcę tego.
- Panie Prezydencie, Pan nie chce być pochowany na Wawelu?
Nie, ja chcę być spalony, a popiół proszę rozrzucić. Jak ktoś sobie życzy, to może wziąć wcześniej moje organy, ale one się już do niczego nie nadają. Na moim pogrzebie nie ma być wystąpień, że byłem dobry czy zły. Tylko śpiewy, psalmy i modlitwy. Niech ludzie nie opowiadają głupot na moim pogrzebie, a cała uroczystość nie ma trwać więcej niż 1,3 godziny. Taka jest moja ostatnia wola.
Rozmawiał: Jacek Nizinkiewicz
Jerzy Zerbe
Nie chce się wierzyć
2 Maja, 2010 - 14:28
że ktoś taki był prezydentem Polski.I ja również przyczyniłem się do tego,poprzez głosowanie.
Oto cały BOLEK, idiota, kompletny bufon
2 Maja, 2010 - 18:07
Popierd..... kapucha
juz tej mordy zdierżyć nie można
O ile przy Kapitanie jeszcze się opierałem
2 Maja, 2010 - 20:57
by dodać to i tamto, o tyle Jerzy mnie rozbroił.
Przed kilkoma dniami w innym miejscu pozwoliłem sobie poszarżować mojej nieposkromionej duszy,
chociaż w zasadzie nie lubię tego tematu,
gdyż wzbudza u mnie jedynie obrzydzenie.
Niemniej jednak Jerzy sprowokował mnie do kilku zdań.
A mmianowicie napisał za Jackiem Nizinkiewiczem:
Wywiad z Wałęsą
- Panie Prezydencie, Pan nie chce być pochowany na Wawelu?
Nie, ja chcę być spalony, a popiół proszę rozrzucić.
Jak ktoś sobie życzy,
to może wziąć wcześniej moje organy,
ale one się już do niczego nie nadają.
Więc, gdy już będzie tak daleko...,
to będę oponował, by ten popiół rozrzucać.
W żadnym razie!
Popioł jak wiadomo również dobrze nawozi.
Lecz nie ten.
Ten to nam jedynie zapaskudzi glebę i wody.
A i symbolicznie byłoby to szkodliwe,
by się nadal wałęsał po kraju,
starczy,
że za życia krwi nam napsuł.
Z tymi organam, to też wyskoczył
jak filip z konopii.
A kto by tam chciał jakis SB-ecki organ w sobie nosić.
To są właśnie te jego prostackie dowcipy....
On to z tych szczodrych,
rozdających to czego nie mają,
albo mają do "bańki"
Nawet po śmierci chciałby kogoś przekręcić,
proponując te swoje ORGANA.
Nawet po śmierci chciałby kogoś szykanować...,
co to za zaraza.
chris
Re: „Solidarność” wreszcie Wałęsę zdradziła …
2 Maja, 2010 - 10:42
L.Wałęsa zawsze grał rolę pożytecznego idioty.
markiza
Bolek był zawsze tym co
2 Maja, 2010 - 12:17
Bolek był zawsze tym co wisi pomiędzy lewą a prawą nogą. Naszą tragedią jest to że nie zawsze to widzieliśmy. Nie liczyłem że spełni się nasze hasło "A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści" ale bardzo wierzyłem w to że razem z jesiennymi liśćmi zmieciemy ich na śmietnik historii. żal że agenci zrobili z nas nędzarzy
Co tu duzo gadac
2 Maja, 2010 - 22:28
Walesa od zawsze uwaza sie upadek komuny i wszystko co za tym poszlo to tylko i wylacznie jego dzielo. Tylko on wlasnorecznie obalil komune. On i tylko on. Uwaza ze ma patent na madrosc w czym dzielnie utwierdza go Tusk. Moze w koncu zrozumie, ze nie moze zawlaszczac sukcesu "S" a na glupote nie ma lekarstwa.
OlO
OlO