W MAJESTACIE LEGALNEGO BEZPRAWIA
Wyrok sądowy nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością, mówię po kolejnym uniewinnieniu wydanym na człowieka lewego honoru i postanawiam, że chlapnę sobie nerwinkę na uspokojenie rozklekotanego samopoczucia.
Ale, jak zwykle, skończyło się na okolicznościowym postanowieniu poprawy, bo oto przemogłem niechęć do intelektualnego onanizmu i wlazłem w salonowe teksty. A tam zobaczyłem, że nie tylko ja jestem tym werdyktem wkurzony: na SG dostrzegłem, że w temacie „Kiszczak" zaroiło się od pokrewnych postów.
We wszystkich tekstach dominowało wzburzenie, gromki jazgot zbulwersowanych głosów. Wściekłych, zdenerwowanych, bezradnych i bezsilnych; niestety, na własne życzenie.
Jak cały ten zmarnowany, kunktatorski czas pseudoreform, ten żałosny wysyp niekumatych politykierów, sejmowych grandziarzy i populistów, antysemitów i oszołomów gadających od rzeczy, immunitetowych ludzi wyszarpanych z nicości, odrąbanych od realiów zwyczajnego bytu.
Pomyślałem sobie wówczas ze smutkiem, że to ci sami, którzy teraz, pokrętnie i obłudnie strzępią języki, którzy dzisiaj najgłośniej protestują, argumentują, dowodzą i perswadują; ci, co najhałaśliwiej narzekają na istniejące, rozpaczliwe normy, kryteria, reguły stosowane nie wobec wszystkich, lecz według uznania; ci, co uchwalali lub zgadzali się na ten jurystyczny bełkot, na istnienie ton martwych, makulaturowych ustaw, ustaw tak sprytnie zmajstrowanych, by można je było dowolnie interpretować, by każdy niedouczony jurysta mógł mieć niepodważalną rację; ci sami ludzie - piszą, komentują, wyjaśniają, wypuszczają ze swojego wnętrza wyświechtane powiedzonka, kunsztowne mantry i frazesy (np. ekwilibrystyczne banały o tym, że PRAWO JEST PRAWEM, a SPRAWIEDLIWOŚĆ NIE MA NIC WSPÓLNEGO ze społecznymi oczekiwaniami).
Piszą i mówią, że można być przez całe życie winnym, być zbrodniarzem, pierwszorzędnym agentem pełnym buty i agresywnego cynizmu, człowiekiem niereformowalnym, bo wyposażonym w brak sumienia, że można być nim naprawdę i bezkarnie, a w świetle sądu i jego faktów - uchodzić za zacną kanalię.
Bo takie mamy prawo. Takie ustawodawstwo. Surowe, bezwzględne, ale - obowiązujące. I że tego prawa należy przestrzegać.
Ale czy prawo to obowiązuje wszystkich? Nie. Jak w zwierzęcym folwarku Orwella, istnieje podział na równych i krzywych. Równy, to ja, szara masa, idący do wyborów i stale wybierający źle, to ja, naiwny tłumok wypełniony obowiązkami.
Moje zadanie polega na wykonywaniu postanowień wykombinowanych przez ludzi równiejszych. Równiejszy, to decydent, urzędnik wysokiego szczebla, mój pan i dobrodziej udzielający mi instrukcji, jak mam przebierać nogami i o czym powinienem myśleć.
Przysłowiowa babina podwędzająca w supermarkecie - batonik, wędruje do pudła, podczas gdy morderca czy gwałciciel wychodzi na przepustkę i szlachtuje kolejną ofiarę, facet, który ukradł miliony i był edukowany w szkółce parafialnej nazywanej SB, hasa na wolności. Dzieje się to w majestacie prawa, za moim przyzwoleniem, za dymną zasłoną powiedzenia: TAKIE SĄ PRZEPISY...
b
Skoncentrujmy się na tym, czym żyjemy na co dzień. Odejdźmy od niemądrych plebiscytów na temat tego, który poseł do jakiego ugrupowania należy i czy pomysłowiej sepleni, lepiej powłóczy rozumem, chowa w zanadrzu więcej teczek, jest lepszym od pozostałych - kanciarzem.
Dajmy sobie spokój z partyjnym laniem wody. Nie podniecajmy się bezkrytyczną, kompetencyjną rywalizacją Premiera z Prezydentem!
Mówmy o tym, czym żyje kraj i jakie są jego problemy. Nierozwiązane, jak, np. Służba Zdrowia, jak zwielokrotnienie nakładów na naukę, jak autentyczna odbudowa naszych politycznych elit, jak korupcyjne zatrudnianie durniów leżakujących na kierowniczych stanowiskach.
Przecież o to tu chodzi.
Przynajmniej nielicznym: tym, którzy podeszli do transformacji poważnie.
PS.
Gdyby chodziło o kradzież słoika musztardy, a nie o śmierć, to z uwagi na wiek przyszłego denata wyrok byłby uzasadniony.
PS.2
Wcześniejszymi tekstami opowiedziałem się ZA lustracją. Ale nie za obecną. Nie za dowolną, nie za karykaturą powszechnie oczekiwanej, nie za rozgrywającą się na naszych oczach, podobną głupiutkim przekomarzankom, gdzie zamiast merytorycznych argumentów, słyszymy: jest tak, jak mówię i to ja mam rację, bo to ja jestem z właściwej partii, no i jestem uczciwy.
Jestem ZA lustracją dokończoną. A to oznacza, że za gruntownym i dotkliwym prześwietleniem GRUBYCH RYB, nie zaś za teraźniejszą masakrą PLANKTONU.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3337 odsłon
Komentarze
Każdy się zgodzi.
15 Lipca, 2008 - 11:17
Pytanie. Kiedy poczujemy się tak zdeterminowani, że skrzykniemy się w grupę, która objawi się na zewnątrz, pod nazwą, sztandarem, hasłem. Grupę, która będzie siłą.
Bez marudzenia, że nie ma pieniędzy na kampanię, mamy przecież skrzynki meilowe i Słowo.
Kiedy?
Skoro pokłóciliśmy się na BMPL przy najbliższej okazji, bo egoizmy i nieufność zagrały.
Kiedy krzykniemy;-Bóg, solidarność, suwerenność?
Potem trzeba by wziąć władzę i zastrzelić 500-set, a może tylko 50-ciu wrogów.
Dlatego nie żal mi Geremka, ani,ani.
Jego śmierć to zysk.
Sprawiedliwość..
15 Lipca, 2008 - 11:43
Najaśniejszym sędziom wśród blogerów nie śniło się w zwykłych snach o wyrokach Sędziów SN czy TK..
Kim bowiem jest sędzia bloger? Jakim prawem się posługuje? Prawem moralności? Śmieszne! Jaka moralność? Nie po to zastępy prawników i różne szkoły prawnicze na przestrzeni wieków wymyślały swoje teorie by teraz prawo miało służyć tylko i wyłącznie sprawiedliwości..
Najsmutniejsza jest obłuda tego calego towarzystwa czerwono-europejsko-humanistycznie sprawiedliwego. Obłuda i fałsz. Z frazesami humanizmu, tolerancji na ustach..Z poszanowaniem i uwielbieniem jednostki wydaje się nędzne wyroki oparte na czystym, suchym, niesprawiedliwym formaliźmie prawniczym..Nie na darmo sądownicza jest WŁADZĄ! Władzą, która trzyma w ręku bat sprawiedliwości...Nawet niczym jest prawo - władzą jest wykładnia.
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.