Disneylandu nie będzie. Ale mamy Laska…

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Informacja o upadłości spółki Adventure World Warsaw - firmy, która miała w Grodzisku Mazowieckim budować największy w Polsce, bajkowy park rozrywki – przeszła bez większego echa. Chociaż za 750 mln euro pod Grodziskiem miał powstać największy w Polsce kryty park wodny, 24 rollercoastery, pięć tematycznych krain rozrywki, karuzele, widowiska, dwa hotele, restauracje oraz tysiąc miejsc pracy – to przecież wiadomo, że przeciętnego Polaka trudno byłoby odciągnąć od telewizora, gdzie ma zapewnioną lepszą rozrywkę niż w Disneylandzie.

Reżimowe stacje telewizyjne prześcigają się bowiem w tym, aby Polakom codziennie zapewnić porcję godziwej rozrywki. Tu się odbywa lans nie tylko kobiety co zgoliła brodę, konia który mówi oraz wujka, który jest ciocią - ale przede wszystkim Laska. Lasek na oczach publiczności wyczarowuje nowe zdjęcia samolotu i opowiada ciągle nowe skecze o radzieckiej, pancernej brzozie, którą wyhodował genialny uczony radziecki Miczurin. Bez Laska i Brzozy nie może się dzisiaj obyć żadna postępowa stacja telewizyjna, gdyż Lasek jest lepszy niż Monty Python i Benny Hill razem wzięci. Bo Laska można nadawać nawet w głównych wiadomościach!

Trzeba też sobie wyraźnie powiedzieć, że Disneyland w Grodzisku Mazowieckim przestał się spinać finansowo z chwilą zbudowania przez rząd największego w Polsce krytego parku wodnego – i to w samym centrum naszej odrodzonej stolicy. Mimo to inwestor jeszcze się łudził na powodzenie planowanego Disneylandu, licząc na niewielką odległość Grodziska Mazowieckiego od stolicy, której mieszkańcy mogliby się wybrać jak nie na basen - to chociaż na przejażdżkę rollercasterem. Po podwyżce cen na komunikację miejską w Warszawie, projekt jednak ostatecznie upadł. Do inwestora wreszcie dotarło, że przejazd na gapę tramwajem dostarcza mieszkańcom Warszawy znacznie więcej adrenaliny niż planowany rollercoaster w Grodzisku. Ponadto, mieszkaniec stolicy ma tę rozrywkę na co dzień i nie potrzebuje wyjeżdżać poza Warszawę, zwłaszcza że nie można się z niej wydostać ze względu na korki komunikacyjne.

Właśnie w najbliższy piątek zostanie otwarta w Warszawie nowa kraina rozrywki pt. przebudowa mostu Grota-Roweckiego i trwać będzie aż dwa lata. Czyli do czasu, gdy rozpocznie się remont lub przebudowa kolejnego mostu. W kolejce czeka nowo-oddany most Północny, którego filary podmywa Wisła, a asfalt odchodzi płatami, co już teraz daje kierowcom niezbędną do życia w Warszawie dawkę adrenaliny. A poza tym mamy Laska...

Dlatego wyjazd poza Warszawę, czy też poza jakiekolwiek inne miasto – pozbawia masy obywatelskie codziennego dostępu do telewizora, w którym akurat swój kolejny występ może mieć Lasek, prezentujący nowe zdjęcie na potwierdzenie geniuszu Miczurina i wyhodowanej przez niego brzozy. Zdając sobie sprawę z tego, że wielu czytelników może nie wiedzieć, kim był ten genialny uczony radziecki, na którego doświadczeniach opiera się Lasek i jego „pancernaja bierioza” (będąca skrzyżowaniem zwyczajnej brzozy z lufą radzieckiego czołgu) – przytaczam garść informacji o Miczurinie z Wikipedii:

„Iwan Władimirowicz Miczurin ur. 15 października /27 października 1855 w obwodzie riazańskim, zm. 7 czerwca 1935 w Miczuryńsku w obwodzie tambowskim – rosyjski, później radziecki hodowca i sadownik. Od 1935 członek Akademii Nauk ZSRR i Wszechzwiązkowej Akademii Nauk Rolniczych w Moskwie. Znany ze swych doświadczeń z zakresu krzyżowania roślin. Miczurin był twórcą i propagatorem poglądów, na gruncie genetyki całkowicie błędnych, przypisujących człowiekowi zdolność do niemal dowolnego przeobrażania przyrody. Miczurin stał się później, wbrew swej woli, narzędziem i bohaterem propagandowej kampanii ideologicznej Trofima Łysenki – tzw. łysenkizmu, wywodzącego się z miczurinizmu – przeciwstawiającej genetyce naukowej osiągnięcia hodowców radzieckich, które rzekomo przeczyć miałyby prawom Mendla (dot. dziedziczenia) i całej tzw. "burżuazyjnej" nauki…”

Tak więc możliwość niemal codziennego oglądania na polskich stacjach telewizyjnych propagandowej kampanii ideologicznej Laska, będącej kontynuacją łysenkizmu, jest samo w sobie wartością większą niż sporadyczna wizyta w Disneylandzie. Laskizm, podobnie jak łysenkizm przeciwstawia się bowiem całej burżuazyjnej nauce – odnoszącej się tym razem do badania katastrof lotniczych w oparciu o złożony w jedną całość wrak samolotu, oraz przeprowadzone badania materiałowe odnalezionych części wraku. Tak, jak np. przebadano wrak samolotu linii Pan American World Airways, który uległ katastrofie nad Lockerbie.

Nasz genialny badacz a zarazem ekspert lotniczy Maciej Lasek doszedł bowiem do wniosku (wykorzystując osiągnięcia naukowców z komisji generałowej Anodiny), że niepotrzebne jest badanie wraku i składanie go ze znalezionych części. Wystarczy tylko przejrzeć parę fotosów, by szybko znaleźć przyczynę katastrofy, tj. znacznie szybciej niż na zgniłym Zachodzie, gdzie powszechnie stosowana jest wsteczna, burżuazyjna nauka przy badaniu przyczyn katastrof samolotów. Dlatego 16 ekspertów z komisji Millera i uczonego Laska w ogóle nie musiało oglądać wraku TU-154M, oraz badać znalezionych elementów wraku – by wydać jednoznaczną diagnozę w sprawie przyczyn katastrofy....

W ten właśnie sposób powstał nowy, rewolucyjny nurt naukowy, czyli laskizm, stanowiący kontynuację łysenkizmu i doświadczeń Miczurina przy krzyżowaniu zwyczajnej brzozy z lufą radzieckiego czołgu…

Dziś zatem laskizm – wykorzystując osiągnięcia nauki radzieckiej - potrafi z odnalezionego w biurku min. Jerzego Millera zdjęcia, postawić trafną diagnozę - bez konieczności badania skrzydła wraku samolotu. To rewolucyjne osiągnięcie naszego genialnego uczonego Laska już wkrótce zostanie wykorzystane dla cywilnych potrzeb mas obywatelskich III RP. Zwłaszcza w naszej rewolucyjnej służbie zdrowia, gdzie jak wiadomo – na wizytę u lekarza trzeba czekać tak długo, jak długo trwa zwrot wraku Tu-154M i czarnych skrzynek przez Rosję. Teraz wystarczy, by lekarz specjalista zobaczył zdjęcie pacjenta, by na jego podstawie wydać trafną diagnozę. Będzie to niewątpliwy przełom w światowej służbie zdrowia - co zapewne znajdzie swoje odzwierciedlenie w istniejących już na całym świecie Disneylandach. Tematyczna kraina rozrywki pt. „Osiągnięcia III RP w dziedzinie stawiania diagnoz” przebije powielane jeszcze w świecie tzw. polish jokes…

Zatem pytanie: „Po co nam Disneyland, skoro go mamy w całym kraju?” – jest pytaniem retorycznym. W kontekście tego pytania, jako proroctwo zza grobu trzeba uznać zapowiedź Michaela Jacksona na jego spotkaniu z prezydentem Kwaśniewskim, że w Polsce kiedyś powstanie Disneyland. Niewielu wtedy wierzyło, że stanie się to niebawem, bo już za Tuska, który z Polski zrobi jeden wielki Disneyland, wykorzystując radzieckie zdobycze naukowe. Nikt w to nie wierzył mimo tego, że strój Jacksona na spotkaniu z prezydentem Kwaśniewskim wyraźnie na to wskazywał….

Brak głosów

Komentarze

Mam nadzieję że już niedługo będziemy oglądać pychol niejakiego-laska..Już widać że ten facet nie wytrzymuje nerwowo-a z takim piętnem długo nie da się żyć..Te kłamstwa o smoleńskim zamachu i tak ujrzą światło dzienne a-lasek- wyląduje w Tworkach..

Vote up!
0
Vote down!
0

Marika

#385663

Przepraszam, iż bez Twojej wiedzy zacytowałem fragment Twojego wpisu. Ale był on tak genialny, że nie mogłem się powstrzymać. Cytat pojawił się w portalu "wpolityce" oczywiście z dopiskiem pochodzenia źródła. Mam nadzieję, ze mi wybaczysz. A chodziło o: "Reżimowe stacje telewizyjne prześcigają się bowiem w tym, aby Polakom codziennie zapewnić porcję godziwej rozrywki. Tu się odbywa lans nie tylko kobiety co zgoliła brodę, konia który mówi oraz wujka, który jest ciocią - ale przede wszystkim Laska. Lasek na oczach publiczności wyczarowuje nowe zdjęcia samolotu i opowiada ciągle nowe skecze o radzieckiej, pancernej brzozie, którą wyhodował genialny uczony radziecki Miczurin. Bez Laska i Brzozy nie może się dzisiaj obyć żadna postępowa stacja telewizyjna, gdyż Lasek jest lepszy niż Monty Python i Benny Hill razem wzięci. Bo Laska można nadawać nawet w głównych wiadomościach! "

Vote up!
0
Vote down!
0
#385668

dzieci natychmiast. Np. taka nabotoksowana Monisia albo "poprawiona" chirurgicznie Bakuła uśmiechając się z fotoszopowej okładki kolorowego szmatławca wprawi w konfuzję niejednego doświadczonego lekarza. Konieczne zatem będzie zwoływanie konsyliów, a tym samym kolejki będą się wydłużać, a nie skracać. Postęp jest zatem wstecznictwem co niezbicie udowodnił taki Związek Radziecki, a co zupełnie nie dociera do lewackiego badziewia. O ile w przypadku katastrof lotniczych zwanych dla jaj "zdarzeniami w ruchu lotniczym" badanie na podstawie zdjęć jest do przyjęcia jak najbardziej, o tyle w medycynie to się na pewno nie sprawdzi.

Pozdrawiam

 

HdeS

Vote up!
0
Vote down!
0

HdeS

#385684