Biblia pauperum nie dla idiotów
Spośród wielu wyprodukowanych w XVIII i XIX wieku wytrychów do rozumienia historii komuniści upodobali sobie szczególnie ten mówiący o ciemnocie i zabobonach szerzonych przez Kościół. Najjaskrawszym zaś przykładem tej ciemnoty były dekoracja świątyń, zwane – niech ktoś mądrzejszy podpowie kiedy pojęcie to zostało wymyślone i przez kogo – biblia pauperum. Ponieważ tak się składa, że ja na studiach miałem zajęcia z ikonografii średniowiecznej i o dziwo zdałem z tego egzamin w pierwszym terminie, wiem że nie jest łatwo człowiekowi piśmiennemu, zaznajomionemu do tego przecież na lekcjach religii z Biblią, zorientować się w tej gęstwinie postaci i motywów widocznych na portalach katedr i na średniowiecznych malowidłach. Opisany tu przeze mnie sposób rozumienia sztuki średniowiecznej jest dziś uważany za przestarzały. Pytanie tylko gdzie? Na pewno na wyższych uczelniach, ale nie sądzę by był on przestarzały w głowach ludzi znajdujących się poza strukturami uniwersyteckimi. Tam bowiem schemat ten funkcjonuje w najlepsze i ja to uważam za prawdziwy dramat. Z tego miejsca bowiem, z głów zaczadzonych wizją ciemnych biedaków oglądających rzeźby zachodniego portalu w Chartres ruszył niegdyś pochód ku tak zwanemu oświeceniu, czyli ku skatalogowaniu dostępnej i skrajnie uproszczonej wiedzy w kompendia służące właściwie tylko do rozwiązywania krzyżówek. Stworzenie takich katalogów zwanych encyklopediami załatwiło raz na zawsze dwie rzeczy: po pierwsze wiarę w autorytet wykładowcy, po drugie żywy z nim kontakt. Pojawił się bowiem czynnik trzeci, czyli zatwierdzona ministerialnie ogłupiarka o nazwie encyklopedia, w której mamy cały szereg ułożonych alfabetycznie haseł i rankingów. I my dziś nie potrafimy sobie wyobrazić bez tego życia. Pojawiło się coś jeszcze, czego na pewno nie było w średniowieczu: tendencja do upraszczania i redukowania. W praktyce oznacza to po prostu odbieranie sensu wielu czynnościom, zjawiskom i myślom.
Po co ja to wszystko piszę? Otóż właśnie po to, by poradzić sobie ze zjawiskiem, które zaznaczyłem w swoim niedzielnym tekście, z kokieterią ludzi Kościoła wobec tradycji świeckiej. Jestem bowiem głęboko przekonany, że nie ma żadnej tradycji świeckiej, są jedynie ciągle ponawiane próby zaprzeczenia tradycji Kościoła. A pewnie nie tylko Kościoła, ale także innych organizacji religijnych.
Ja tej kokieterii wcześniej nie dostrzegałem, bo jak wiecie od dawna nie chodzę do kościoła, a kiedy chodziłem komunię przyjmowało się jeszcze na klęczkach, a o jedzeniu mięsa w wigilię nie było nawet mowy. No, ale czasy się zmieniają. Mamy więc w katolickiej prasie i w katolickich wydawnictwa wyraźne próby nawiązania korespondencji z tym co zwie się tradycją świecką, a co nie jest nią w istocie. Dziś zaś chodzi po prostu o to, by format periodyków mających słowo „katolicki” w tytule, był podobny, w zamyśle konkurencyjny, do formatów innych pism kolorowych. Myśl, która za tym stoi jest niestety fałszywa. Kościół nie może konkurować z tygodnikiem „Pani domu”. A to właśnie czynią dziś wydawnictwa katolickie. Niebawem zaś, o czym jestem głęboko przekonany, wydawnictwa te zaczną konkurować ze „Zwierciadłem” i miesięcznikiem „Twój styl”. Będziemy mieli katolickie tołsytyje żurnały zatytułowane tak, że zatęsknimy wszyscy do włosiennicy i biczowników.
Dlaczego katolickie periodyki nie mogą być konkurencyjne wobec kolorowych pism świeckich? Bo mają inną misję. Jeśli ktoś tego nie rozumie to znaczy, że zwariował i działa na szkodę. Misją pism takich jak „Pani domu” czy „Tina” jest stymulacja rynku podpasek, galaretek spożywczych, filmów z Bollywood i innego badziewia. Misja Kościoła zaś jest chyba inna, tak to zapamiętałem z dawnych czasów, choć mogę się oczywiście mylić, bo wiele się zmieniło.
Jeśli ktoś chce mi teraz „zapodać” tutaj argument o konkurencyjności Kościoła wobec zalewającego świat badziewia, niech się lepiej powstrzyma. Nie można bowiem z nikim konkurować robiąc to samo co on tylko w mniejszych nakładach i gorzej, a do tego jeszcze zaprzeczając misji. Ta bowiem jak już powiedziałem jest inna w pismach świeckich i w pismach wydawanych przez Kościół, a metody jej realizacji zawsze muszą ściśle korespondować z jej celem. Jeśli więc stosuje się sposoby na zwiększenie sprzedaży podpasek przy ewangelizacji lub tylko zwykłym lansie sympatycznych treści, nie osiągnie się nic poza zwiększeniem sprzedaży podpasek. Chlebak jak sama nazwa wskazuje nie służy do noszenia granatów, że sparafrazuję klasyka.
Kiedy byłem na Tragach Wydawców Katolickich i patrzyłem na tych wszystkich zaangażowanych księży i zakonników, na tych ludzi Kościoła, którzy momentami wyglądali jak ludzie reklamy przyszła mi do głowy myśl następująca: oni bardzo wolno, stanowczo za wolno reagują na to co dzieje się na świecie. Im się jedynie zdaje, że są szybcy i skuteczni, bo poprzebierali się w nie swoje ciuchy i chodzą trochę energiczniej niż dawniej. Mamy jednak do czynienia z wyraźnym spowolnieniem reakcji. Co ja rozumiem przez reakcję właściwą, przez reakcję w czasie rzeczywistym, na rzeczywiste wyzwania. Był kiedyś taki papież, Innocenty III się nazywał. Myślę, że to był właściwy człowiek na właściwym miejscu, a do tego miał niesłychany wprost refleks i dzięki temu refleksowi papieża Innocentego III Kościół przetrwał. Opiszę to kiedyś po swojemu w tomie „Baśń jak niedźwiedź. Kredyt i wojna”. Póki co zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można nabyć III tom Baśni jak niedźwiedź. Bardzo też wszystkich przepraszam za opóźnienia w wysyłce książek, ale mamy ogromną ilość zamówień i są one po prostu realizowane chronologicznie. Nie przeskoczymy tego, każdą książkę trzeba zapakować do koperty, opisać, wpisać do książki nadawczej, potem zaś zawieźć cały ten ogromny transport na pocztę. To trwa. Jest tego naprawdę dużo. Dlatego proszę o cierpliwość i przepraszam.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2055 odsłon
Komentarze
Cywilizacja obrazkowo-figurkowa
16 Kwietnia, 2013 - 12:11
Co się dziwić malowidłom na kościelnych sufitach, pucowatym cherubinkom przy ambonie i figurkom świętych porozstawianych w nawie bocznej kościoła.
Lud prosty i zabobonny umie czytać jedynie pismo obrazkowe i figurkowe.
Tak było 15 tyś lat temu, tak było w średniowieczu, jest dzisiaj i tak będzie jutro.
Zmieni się tylko wówczas, gdy wszystkim wydłubiemy oczy.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tańczący z widłami
16 Kwietnia, 2013 - 12:37
Nie zrozumiałeś tekstu
coryllus
coryllus
16 Kwietnia, 2013 - 12:57
Zrozumiałem, że wolałbyś na targach zobaczyć zdziczałego, zakapturzonego, zawstydzonego mnicha, który pierwszy raz od 20 lat wyszedł ze swojej celi i zobaczył ludzi, sprzedającego swój biblijny rękopis, niż obrotnych księży "biznesmenów".
Ale jak widzisz świat (w tym i Kościół) się zmienia i coraz trudniej zachować tradycyjny chrześcijański model.
To sprawa wyboru. Ten kto chce, niech sobie kupi figurkę Matki Boskiej i się do niej modli, inny może kupić kolorowego "Rycerzyka niepokalanego" a jeszcze innemu wystarczy modlitwa w eter bez bohomazów i komiksów.
Zostawmy ludziom wybór.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tańczący z widłami
17 Kwietnia, 2013 - 10:15
Powtarzam: nie zrozumiałeś tekstu. Idź tańczyć z widłami, bo ci to lepiej wychodzi.
coryllus
Nie gryź coryllusie :)
17 Kwietnia, 2013 - 10:42
Zrozumiałem po swojemu i tak już zostanie. Nie będziesz narzucał mi drogi coryllusie co i jak mam rozumieć.
A swoją drogą, to trochę dziwne, że jedynej, no może prawie jedynej osobie, która na tym portalu daje Ci zawsze 10 za tekst prawisz morały.
Przypomina to trochę gryzienie ręki, która karmi :)))
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
O tym sie nie mowi
16 Kwietnia, 2013 - 17:06
"pochód ku tak zwanemu oświeceniu, czyli ku skatalogowaniu dostępnej i skrajnie uproszczonej wiedzy (...) Stworzenie takich katalogów zwanych encyklopediami załatwiło raz na zawsze dwie rzeczy: po pierwsze wiarę w autorytet wykładowcy, po drugie żywy z nim kontakt. Pojawił się bowiem czynnik trzeci, czyli zatwierdzona ministerialnie ogłupiarka o nazwie encyklopedia, w której mamy cały szereg ułożonych alfabetycznie haseł i rankingów. (...) Pojawiło się coś jeszcze, czego na pewno nie było w średniowieczu: tendencja do upraszczania i redukowania. W praktyce oznacza to po prostu odbieranie sensu wielu czynnościom, zjawiskom i myślom."
"Oswiecenie" to takze zapoczatkowanie nowomowy, przeinaczajacej znaczenia wyrazow, bo przeciez od kierunku padania swiatla zalezy co bedzie dane nam ogladac. Co widac teraz stad, gdzie jestesmy, to slepa wiara w hierarchie, nieokreslone autorytety i instytucje, przylepianie gotowych na kazda okazje hasel, kategoryzowanie i teorie uwazane za pewniki, ktorych nikt nie odwaza sie kwestionowac, aby samemu nie wdostac sie w tryby tej samonapedzajacej sie maszyny.
Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!
Lotna