Kto stawia na młodzież, przegra
Odkąd pamięcią sięgnę na rynku była tak zwana prasa młodzieżowa. Za komuny tytułów młodzieżowych było kilkanaście, przypomnijmy kilka z nich: Radar, Na przełaj, Razem, Zarzewie, Świat Młodych, Sztandar Młodych, Student. Wszystkie te pisma miały jasno postawiony cel – zająć myśli młodych ludzi i skierować je na pożądane dla partii tory oraz odciągnąć te myśli od spraw związanych z realną niepodległością kraju, przyszłością tegoż, bądź jego niezakłamaną przeszłością.
Strategia ta była ze wszech miar słuszna. Na słuszność tę zaś składały się następujące elementy: młodzież wcześnie rozpoczynała życie dorosłe, wcześnie podejmowała pracę i zarabiała pieniądze. Zanim jednak młodzież męska pracę podjęła służyła wojskowo. W koszarach kształtowano jej charakter i światopogląd. Armia liczyła ponad pół miliona żołnierzy, a przeszkolonych rezerwistów było w kraju kilka milionów. Większość z nich to byli ludzie młodzi, lub w wieku, który dziś uchodzi jeszcze za młodość. Po wojsku rzesze całe młodzieży pracowały. I wszyscy ci ludzie byli potrzebni partii, która rządziła krajem. Stąd głęboka indoktrynacja środowisk młodzieżowych i wielka uwaga, jaką towarzysze ze stosownych służb i komórek młodzieży poświęcali. Komuna stawiała na młodość, ponieważ życie ludzkie w tamtych czasach nie trwało tyle co dziś, ludzie pili więcej alkoholu, palili więcej śmierdzących papierosów i częściej popadali w różne patologie. Brakowało wentyla bezpieczeństwa jakim jest dziś emigracja. Trzeba było więc zająć się przede wszystkim ludźmi młodymi, starsi bowiem oddawali się zwykle swoim ulubionym nałogom i nie byli dla systemu groźni.
Młodzi mężczyźni musieli być ponadto gotowi na oddanie życia za ojczyznę. Tego od nich oczekiwano i do tego wielu z nich było przygotowywanych. To nie jest rzecz zwyczajna i wielu zdawało sobie z tego sprawę. Partia także sobie zdawała sprawę dlatego młodzi oficerowie i żołnierze, byli otoczeni szczególną jej opieką.
Wszystko to nie podobało się oczywiście młodym, którzy mieli inne marzenia. Chcieli wyjeżdżać za granicę, „normalnie żyć”, obojętnie co by to nie oznaczało, chcieli zarabiać i wylegiwać się na plaży. Tego wszystkiego rządząca partia nie oferowała. No, może poza funduszem wczasów pracowniczych. Przez to właśnie rozminięcie się oczekiwań młodzieży i partii ta pierwsza czuła się oszukana, a ta druga wydrwiona. Miało to swoje konsekwencje w postaci strajków i tak zwanych „zajść”.
Komuna się jednak skończyła i dziś sytuacja jest inna. Partii-matki nie ma, ale jest młodzież, oraz metoda postępowania z nią wypracowana za komuny. Toyah nazywa to systemem i my tutaj także będziemy używać tego określenia. System zajmuje się młodzież tak samo jak komuna. No, prawie. System nie płaci teraz pensji, chorobowego, nie wysyła młodzieży na urlopy do Spały. W zasadzie to nawet jej nie zatrudnia. System teraz pozostawił sobie samo najlepsze – on już tylko młodzież oszukuje nie dając nic w zamian. Komuna kłamała, zmuszała do nędznej pracy, nie puszczała za granicę, wsadzała do więzień. To prawda, ale widać było, że komuna szczerze, po bandycku, ale w jakimś celu młodzieżą się interesuje.
System obecny interesuje się młodzieżą tylko dlatego, że może ją oszukać. Żadne inne motywy nie wchodzą w grę. Jeśli młodzież zaczyna marudzić, bo o buncie nie ma już od dawna mowy, wyrzuca się ją za pomocą jakichś propagandowych narzędzi za granicę. Tam „zdobywa odpowiednie kwalifikacje” i doświadczenie. Nie tylko na zmywaku, jak mnie ostatnio ktoś pouczył, ale także w zawodach wymagających wiedzy specjalistycznej. To dobrze i ja w to wszystko wierzę.
Młodzi pozostający w kraju muszą szukać sobie także jakiegoś zajęcia, bo nie ma już komuny i nikt ich za psie grosze i urlop nie zatrudni przy taśmie produkcyjnej. Młodzież musi kombinować i radzić sobie sama. Wydana jest przy tym na pastwę nieuczciwych pracodawców, którzy płacą tym dzieciakom jakieś grosiki nie odprowadzając za nich składek do ZUS.
System sprawę tak zorganizował, że oszukując młodzież nie daje jej nic w zamian. Oferta jest po prostu żadna, nie mają nic. Poszczególne firmy mają oczywiście swoje pakiety pracownicze, ale to w dłuższej perspektywie okazuje się czarnym niewolnictwem. Młodzież nie ma żadnych szans na tak zwane normalne życie. Nie może się nawet zadłużyć, bo nie posiada stosownych kwitków z zakładu pracy. Może tylko czekać lub wyemigrować. System ma tego świadomość, a mimo to cała jego czarna, oszukana propaganda nastawiona jest na kokietowanie kolejnych wchodzących w życie roczników. Powstaje pytanie; czy to się kiedyś zawali? Pewnie tak ale nie wiadomo dokładnie kiedy.
Młodzi bowiem nie tak szybko zorientują się, że nie są nikomu, ale to nikomu do niczego potrzebni. Nie mają stosownych dochodów, by zainteresowały się nimi banki, nie mają domów, które ciekawiłyby ubezpieczycieli, nie mają przyszłości, nie mają nic. Poza złudzeniami stwarzanymi przez system. Tego mają w nadmiarze i to generuje się w ich głowach w tempie wykładniczym. Wystarczy porozmawiać z jednym czy drugim młodym nędzarzem bez perspektyw i mieszkania lub z takim co się zadłużył na 50 lat. Jest wniebowzięty i oczekuje od życia samych atrakcji. Oczywiście atrakcje będą, najczęściej w telewizorze, jeśli młody człowiek go sobie kupi na kredyt.
O żadnych innych atrakcjach nie może być mowy.
O czym świadczy ta sytuacja? Otóż, paradoksalnie, o bezradności systemu. Oni nie mają innego wyjścia jak tylko oszukiwać młodych i terminowo wypłacać świadczenia oraz pensje starym. Starzy bowiem żyją dziś dużo dłużej niż dawniej i dużo dłużej żyją ich marzenia. Starzy nie uwierzą w byle co i trudniej jest im zrobić wodę z mózgu. Starzy, albo chociaż tylko ludzie w średnim wieku, nie dadzą się wziąć na byle jakie plewy. System o tym wie. Jeśli więc zabierze się za starych, to trzeba się liczyć z tym, że będzie próbował to zrobić stanowczo i skutecznie. Odpowiedź również powinna być taka – stanowcza i skuteczna. Nie ma innego wyjścia.
Starzy jednak mają pewien kłopot – nie mogą w żaden sposób liczyć na młodzież, bo tę system skutecznie zepsół i psuje nadal. Czyni to za pomocą dawno wymyślonego przez uczonych radzieckich narzędzia pod nazwą „konflikt pokoleń”. Tyle, że dziś nie ma tym młodym nic do zaoferowania, literalnie, zupełnie nic. Dlatego właśnie musi przegrać. Lub doprowadzić do katastrofy. Innego wyjścia nie ma.
Jest w tym wszystkim jednak pewna nadzieja. Oto, ostatnio, kiedy zaproszono mnie na KUL, na spotkanie ze studentami, zauważyłem, że jeśli odpowiednio się do tych dzieciaków przemówi to oni słuchają. Słuchają naprawdę i z sercem. Ja akurat mówiłem o książkach, ale można o czym innym. Próbujcie.
Moje książki, o których opowiadałem tym dzisiejszym, oszukanym studentom, można znaleźć na stronie www.coryllus.pl „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie”, „Dzieci peerelu” oraz „Pitaval prowincjonalny” - ostatnie już egzemplarze. „Dzieci peerelu” to opowieść o dzieciństwie i młodość dzisiejszych czterdziestolatków. Jeśli ktoś nie pamięta jak inne to były czasy, zachęcam do lektury.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4588 odsłon
Komentarze
Witam, nie docenił Pan systemu.
23 Czerwca, 2011 - 16:03
Latwiej mi jest obserwować, gdy przyjęłam, że system od 1945r. jest ten sam i świetnie rozwija się. Ale przejdźmy do młodzieży. Może w trakcie zmian demokracjyjnych nieco zawirowało się, tylko część harcerstwa zmieniła wartości, ale o młodzieży pamiętają. Na przykładzie mojego miasta - utworzono klasy wojskowe, policyjne i straży pożarnej !!! (W innych miastach również). Natomiast w moim mieście dyrektorem szkoły jest wysoko postawiona, wieloletnia działaczka dzisiejszej SLD. Czy w programie jest patriotyzm, nie wiem, czy historia? - sądzę, że zgodnie z nowym nurtem mini-ster Hall. Ale być może, po ukończeniu szkoły znajdą zajęcie w europejskim wojsku, itd.
Czyj to był pomysł utworzenia takich klas? Zdaje się przed 2005 r.
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków