CZYTANIE, PISANIE I CZAS

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Blog

Pisanie powinno być teraz krótkie, szybkie, niemęczliwe. Opasłe utwory w rodzaju "Wojna i Pokój", "Czarodziejska Góra",lub "Nędznicy", są dla dzisiejszego czytelnika dziełami za długimi, za nudnymi i z lekka przestarzałymi. I nie ma w tym nic dziwnego, bo świat się spieszy, bo odbiorca literatury ma większy wybór tego, co warto przeczytać. Odbiorca jest zawalony cudzymi tekstami. Książki, gazety, Internet, całe to mrowie możliwości czytania, zaczyna go osaczać, nużyć, i – w rezultacie – irytować. Niecierpliwić ilością słów, zdań, pstrokacizną dzieł godnych wzroku.

Czytamy coraz mniej; obok literatury, mamy kino, teatr, telewizję kolorowe pisma, pseudodziennikarską dulszyznę w różnobarwnym opakowaniu, mamy też pisma poważne, fachowe, wyspecjalizowane w jakiejś branży, wyspecjalizowane w poruszaniu zagadnień interesujących grono profesjonalistów i tak zwany OGÓŁ. Media nas atakują, kuszą ofertami, reklamami, popularnymi programami. Wszystkie publikatory namawiają nas do uczestnictwa w swoich przedsięwzięciach. Gazety zwiększają zawartość, mnożą artykuły. Wszystko to trzeba przeczytać, obejrzeć, choćby na chybcika, by z grubsza wiedzieć, o co chodzi.

I na tym polega problem: czasu mamy ograniczoną ilość, a tekstów do przeczytania - wiele. Dlatego, by zapoznać się z jak największą ich liczbą, wybieramy krótkie, zwarte, zrozumiałe od razu. Długie, zawiłe, mało klarowne, wymagające namysłu, a niekiedy powtórnego przeczytania i zastanowienia się, słowem, wymagające od nas wysiłku, odrzucamy. Odrzucamy, bo wymusza to na nas pojemność naszej psychiki. Odrzucamy, wypieramy z siebie i jest to nasz ratunkowy sposób na przetrwanie w tym coraz to bardziej rozpędzonym świecie. W świecie atakujących nas, lawinowo powstających i niegraniczonych [u]możliwości[/u] dokonywania wyboru.

A gdy do faktów tych dodamy następujące, a mianowicie, że oprócz kultury musimy zajmować się skrzeczącą rzeczywistością, czyli prozą życia, zarabianiem na chleb, uczeniem się do egzaminów, że oprócz lektur i pisania w Internecie, musimy znaleźć czas na życie towarzyskie, na miłość i przyjaźń, rodzinę i znajomych, lub na wędrówki w nieznane, łatwiej przyjdzie nam zrozumieć, dlaczego wolimy teksty mini.

PS.

S.Lem o czytaniu

„W pierwszym wydaniu Summy ostatni rozdział dotyczył losów sztuki w wieku technologicznej eksplozji. Pisałem tam wówczas, w co głęboko wierzyłem, że sama proliferacja utworów we wszystkich dziedzinach literatury, muzyki i plastyki jest czynnikiem niszczącym, gdyż jeśli mamy tysiące Szekspirów, to nikt nie jest Szekspirem. Twierdzenie to spotkało się z surową oceną Leszka Kołakowskiego. Polemizowałem z nim po niemiecku, ale to było już po czternastu latach, gdy w wielu partiach książka ta przestawała być fantastyczna, zwłaszcza we fragmentach dotyczących inżynierii genowej. Niestety jednak swoją kategoryczną negacją zniechęcił mnie tak bardzo, że ostatni rozdział wyrzuciłem z następnych wydań. Dzisiaj jednak widzę, że miałem sporo racji. Kiedy ostatnio we Frankfurcie odbywały się targi książki i sześćdziesiąt cztery tysiące wydawców przedstawiło dwieście osiemdziesiąt osiem tysięcy nowych tytułów, ktoś obliczył, że gdyby przez cały czas trwania wielodniowej wystawy chcieć zajrzeć do każdej książki, to wystarczyłoby na każdą książkę tylko cztery dziesiąte sekundy. O przeczytaniu tego w trakcie jednego życia ludzkiego nie ma nawet co marzyć. Jest tutaj jakaś samozagrażalność, bo nie trzeba już żadnych cenzur i politycznych interwencji, gdyż sztuka, która ukazuje się w takich ilościach, podlega nieuchronnie samozgubnej inflacji. (o "SUMMA TECHNOLOGIAE")”
Za : http://www.lem.pl/polish/dziela/dziela.htm

Brak głosów

Komentarze

   Równolegle czytam kilka pozycji. Przeglądam parę tytułów prasowych w wersji internetowej. Jestem wybredny w doborze tytułów do czytania i zawsze będę popierał czytanie kanonu klasyków (tylko nie mów mi, że coś takiego nie istnieje). "Czarodziejską górę" trzeba czytać, natomiast "Nędzników" można sobie odpuścić. W rzeczywistości rzeczy naprawdę ważnych nie ma tak wiele.
   Problemem jest istnienie "klasy piszącej", której członkowie MUSZĄ produkować codziennie*, co tydzień*, co miesiąc*, co kwartał*, co rok* (* - niepotrzebne skreśl), a żyją z tego. Z reguły mają mało do powiedzenia. Rzeczy istotne występują w wersji poważnej i nie ma ich tak wiele na świecie i w wersji light zawierającej cały chłam, czasami nazywany kulturą masową. Zasadą jest tu wypalanie się zawodowe piszących, członków tej klasy.
    Skoro jesteśmy przy Lemie to warto przypomnieć jego słowa, że gdyby nie Internet, to nie wiedzielibyśmy, że tylu idiotów jest na świecie.
pzdr
Milton
Vote up!
0
Vote down!
0
#27254

Kanony są i nie tak mało jest lektur wartych OBOWIĄZKOWEGO czytania. Choćby dla orientacji. Dla odróżnienia tego, co w literaturze dobre, a co powielaczowe. By po raz milionowy nie odkrywać Ameryki.

PS.

Od „Nędzników” wolę jego utwór - „Pracownicy morza”.
Problem w tym, że kanon ROŚNIE, a czasu coraz mniej.

pozdrawiam

--------------------------------------------
Żeby zrozumieć postępowanie TROGLODYTY trzeba samemu nim być. Problem jednak polega na tym, że jak już się jest TROGLODYTĄ, to się NICZEGO nie rozumie.

Vote up!
0
Vote down!
0

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

#27263

Kanony są i nie tak mało jest lektur wartych OBOWIĄZKOWEGO czytania. Choćby dla orientacji. Dla odróżnienia tego, co w literaturze dobre, a co powielaczowe. By po raz milionowy nie odkrywać Ameryki.

PS.

Od „Nędzników” wolę jego utwór - „Pracownicy morza”.
Problem w tym, że kanon ROŚNIE, a czasu coraz mniej.

pozdrawiam

--------------------------------------------
Żeby zrozumieć postępowanie TROGLODYTY trzeba samemu nim być. Problem jednak polega na tym, że jak już się jest TROGLODYTĄ, to się NICZEGO nie rozumie.

Vote up!
0
Vote down!
0

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

#27264

Napisanie tekstu zwięzłego i "niemęczliwego" jest mozliwe i się zdarza, ale jest również szalenie czaso-praco-chłonne. Trzeba się natyrać, aby tekst był klarowny, prosty i zawierał to, co trzeba.
Niegdy nie sprawiało mi trudności znalezienie ważnych dla mnie lektur, a pomijanie takich sobie. Nie wiem jak to robiłem, ale pewnie pomógło mi w tym przeczytanie owej klasyki polskiej łącznie z klasyką awangardy (Witkacy, Gombrowicz, Genet, Dramaty Różewicza itp) do 18 roku życia. Tak więc w tzw życiu dorosłym mogłem już pohulać z literaturą iberoamerykańską, z awangardzistami francuskimi (Boris Vian) itepe. Klasykę obcą poznałemźniej i w zasadzie dla relaksu. Po Brunonie Schulzu i Iberoamerykanach taki Balzac czy Stendahl lub Zola to była bułka z masłem.
Relaks relaksem, ale "Wojny i Pokoju" nie zmogłem - wysiadłem po 3/4 pierwszego tomu. Specjalnie wziąłem dzieło Tołstoja do szpitala, aby w chorobie skorzystać i przeczytać łatwą książkę, ale okazała się za łatwa i nader infantylna (powinienem ją przeczytać w szkole podstawowej - wtedy by mi się podobała).

Piotr W.

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr W.

]]>Długa Rozmowa]]>

]]>Foto-NETART]]>

#27297

Polecam książkę o poruszonej powyżej tematyce T.H. Eriksen-a „Tyrania chwili”. Tylko 237 stron ;).

"prawda przeciw wszystkim"

Vote up!
0
Vote down!
0

"prawda przeciw wszystkim"

#27339

To jest rzeczywiście bardzo ciekawy problem. Wychodzi coraz więcej rzeczy, a jednocześnie obniża się poziom w ogólności.
Już Nietzsche stwierdził : "Że każdemu wolno nauczyć się czytać, to psuje z czasem nie tylko pisanie, lecz i myśli".

Vote up!
0
Vote down!
0
#27352