Najbezpieczniejsze miejsce na świecie
PLO, Polskie Linie Oceaniczne. Skarb, który rozkradziono. Z typowo bolszewicką zaciekłością i chciwością i w pośpiechu.
Przestałem pracować u tego armatora w 1986 roku i wtedy to była światowa potęga. W sumie, jeśli dobrze pamiętam, 174 statki. W większości młode i nowoczesne. Świetne miejsce pracy.
Gdy wróciłem do kraju ze Stanów Zjednoczonych (cruise liner – Karaiby i Alaska) w roku 1990 zmiażdżyła mnie szokująca wiadomość: - PLO w tamtym momencie to już tylko cztery statki... Jak to możliwe?! Jak można było zniszczyć taką kurę, znoszącą złote jaja? Co się stało?
Transport morski, to 80% obrotu handlowego całego świata.
Dostęp do morza mamy. Trzy wspaniałe i nowoczesne porty – Gdynia, Gdańsk i Szczecin (wraz ze Świnoujściem) to solidne bazy. I jeszcze parę mniejszych też szybko można by zbudować.
Gdy jak już wspomniałem, pod koniec lat 80-tych ub. wieku, PLO posiadał olbrzymią sieć żeglugową z ponad 170 statkami.
Wtedy bliski konkurent, duński Maersk Line posiadał zaledwie kilka, a może nawet kilkanaście statków. Żaden konkurent. dla Polski, nie tylko z linowym PLO, ale także z trampingowym PŻM i armatorem promowym.
Dzisiaj Polskie Linie Oceaniczne to ledwo dyszący karzełek. A Maersk Line?
... Największą jednostką [...] pod względem przychodów i pracowników (ok. 22 000 pracowników) jest Maersk Line. Prowadzący na całym świecie usługi żeglugi liniowej Maersk posiada ponad 550 statków o pojemności 2,2 miliona TEU. Obecnie jest to największy operator żeglugowy na świecie. [1]
Jaki wielki dzisiaj byłby nasz polski, gdyński armator, gdyby szubrawcy, głupcy i złodzieje nie zniszczyli wspaniałej floty marynarki handlowej, którą, wraz z budową Gdyni, nasi dziadowie zaczęli już tworzyć przed II WŚ?
*****
Polskie Linie Oceaniczne to armator liniowy (PŻM to trampowy), gdzie obszary świata, które linie obsługiwały, były zarządzane przez cztery zakłady:
-
Zakład Linii Amerykańskich
-
Zakład Linii Azjatyckich i Australijskich
-
Zakład Linii Afrykańskich i Śródziemnomorskich
-
Zakład Linii Europejskich i Afryki Zachodniej
Dwa pierwsze Zakłady mieściły się w osobnych lokalizacjach w Gdyni. Trzeci w Gdańsku, a Europejski w Szczecinie. Do tego była jeszcze Centrala PLO – wspaniały, przedwojenny budynek, w centrum miasta, przy ul. 10 Lutego.
Dzisiaj te wszystkie nieruchomości (może prawie wszystkie... dokładnie nie wiem) zostały też już sprzedane "przyjaciołom królika".
Czy to była największa kradzież Okrągłego Stołu? No jak tam panowie pułkownicy i generałowie? I reszta cwaniaków.
*****
W końcówce lat 70-tych ub. Wieku zamustrowałem na Południówkę, na wspaniały 10-tysięcznik m/s Paweł Szwydkoj [2]. To był wspaniały nowoczesny drobnicowiec. Według naszego projektu i zbudowany w Stoczni Szczecińskiej. Nie taki standardowy na tamte czasy, tylko jak to nazywano – multiplex. Nie miał zwykłych ładowni i dźwigów, ale także zbiorniki, na przeróżne płyny: oleje jadalne, soki, wina, czy nawet chemię; miał też ładownię chłodnię, a na koniec – też nie pamiętam dokładnie – 8, albo 12 kabin pasażerskich. A to powodowało, że nadbudówka, szczególnie część hotelowa i załogowa były wspaniale wykończone meblarsko, przez też już nieistniejącą Fabrykę Mebli Okrętowych w Malborku.
Oj, bobym zapomniał: - Połudnówka to nasze potoczne określenie linii amerykańskiej, na południe od Kanału Panamskiego "w dół", czyli głównie i regularnie to Kolumbia, Wenezuela, Brazylia, Urugwaj i Argentyna. A często też zachodnie wybrzeże – (Peru i Chile).
Teraz po długich latach doceniam wartość krajoznawczą i oczywiście turystyczną i możliwość pływania w tamtej części globu. Choć mimo tego, najbardziej cenię pływanie w obszarze Afryki Wschodniej – od Egiptu, z dużymi postojami w Kenii i Tanzanii, a na południu do Mozambiku, oraz na przecudny Madagaskar.
Południówka oszałamiała. Pominę Kolumbię i Wenezuelę, które pół wieku temu były w pełnym rozkwicie. Wrażenie na całe życie, bardzo pozytywne i ekscytujące odczucia, to Brazylia Urugwaj i Argentyna.
Brazylia objawiła się jako coś wspaniałego. Radosny i pogodny kraj turystki i wspaniałych ludzi. Oczywiście również kapitalnego jedzenia. A Rio de Janeiro to na zawsze jedno z najpiękniejszych miast świata.
Urugwaj, ze swoją stolicą Montevideo, to smutne wspomnienie. Z morza, gdy staliśmy na kotwicy czekając na naszą kolej na miejsce w porcie, miasto wyglądało wspaniale i dostojnie. Niemalże jak Nowy Jork. Smukłe wieżowce strzelały w niebo.
Gdy już przy kei w porcie rozpoczęliśmy załadunek, a ja skończyłem pracę, poszedłem się powłóczyć po mieście. Smutne. Wszędzie szaro, smutno i brudno i ponuro. I wyjątkowo pusto, jak by to miasto już wymarło.
Krajobraz który zobaczyłem, to pokazanie mi jak przemija z czasem niegdysiejsza wielkość. Kiedyś przecież Urugwaj był bogatym, szczęśliwym państwem, gdzie aż się gotowało od handlu, finansów i sukcesu. Dlaczego nie dało się tego utrzymać? Czy wszystko zawsze upada? Wtedy jeszcze nie wiedziałem.
******
I wreszcie Argentyna...
Nasza najbardziej na południe wysunięta droga. Dwa porty – Buenos Aires i Mar del Plata.
To zupełnie inny świat niż bliscy sąsiedzi – Urugwaj i Paragwaj. I co ważne – to już nie jest tropikalna patelnia, tylko klimat taki mniej więcej włoski.
Buenos Aires mnie zachwyciło. Szczególnie centrum i w samym środku plac ze słynną "Wykałaczką". Kamiennym obeliskiem, takim jak te, które starożytny Rzym ukradł w Afryce. Stateczne i zadbane budynki. Nie amerykańskie wieżowce, tylko takie do dziesięciu pięter. Mnóstwo pięknych kościołów, muzea i inne obiekty kultury. A do tego wykwintne restauracje, w których na widoku piekło się na otwartym ogniu, rozpostarte na długich, niemalże dwumetrowych, grillowych mieczach narodowe asado ["Asado to technika i wydarzenie towarzyskie polegające na organizowaniu grilla lub uczestniczeniu w nim w różnych krajach Ameryki Południowej: zwłaszcza w Argentynie, Chile, Paragwaju, Peru i Urugwaju, gdzie jest to również wydarzenie tradycyjne" ]
Argentyna to światowy lider wołowiny. Klimat i przyroda tam są takie, że wielkie stada bydła, przez całe dnie i noce pasą się na wielkich, rozległych pampasach. Argentyńska pampa, to największy na świecie bogaty step – około 700 tyś. km. kwadratowych,
Tam w Argentynie czuło się inną kulturę niż w Brazylii, czy Urugwaju. Taka bardziej europejską. Dużo nam bliższą.
*****
Te piękne i sentymentalne wspomnienie przywołał mi program, czy kanał na YT - #Polacy w Ameryce Łacińskiej. A konkretnie wywiad ze świeżo osiedlonym w przepięknej, zielonej Mendozie – mieście niemalże w cieniu Aconcagui, najwyższym szczycie (6961 m.) w Andach, a także na świecie, jeśli wykluczyć Himalaje.
To wtedy właśnie ta rozmowa dwóch polskich emigrantów uświadomiła mi – i jest to nie do podważenia – Argentyna to najbezpieczniejsze miejsce na świecie.
Argentyna to państwo, które nie zna wojen. W okresie 100 lat, jedyny konflikt zbrojny, w którym życie straciło kilkuset młodych żołnierzy, którzy są czczeni jako narodowi bohaterowie, to bitwa z Wielką Brytanią w 1982 roku o wyspy Falklandy, lub jak je Argentyna nazywa – Malwiny.
Nie zna ataków terrorystycznych, nie zna ciągłych strajków i ciągłych ulicznych rozruchów – czyli dnia codziennego Europejczyków.
Na dodatek dużo się ostatnio zmienia, a co najważniejsze, według opinii narodu, tylko na lepsze. Stało się tak, gdy do władzy doszedł młody gniewny i, co rzadkość w polityce, przyzwoity człowiek, Javier Milei. I chyba najważniejsze, co przekonuje Argentyńczyków do niego, w takim masowym poparciu, że przeciwny prezydentowi kongres, nie odważa sie jego reformom przeciwstawiać, jest to, że on nie gada, nie obiecuje (a'la Tusk) tylko robi. I to natychmiast. Celem głównym jest rozwalenie tego paskudnego peronizmu, premiującego biurokrację, korupcję i oligarchie.
Javier Milei (o którym napisałem felieton niedawno) zafascynował mnie, gdy chyba pierwszy raz na kongresie w Davos, wygarnął brutalnie temu oszalałemu starcowi, Klausowi Schwab i jego sfanatyzowanemu Żydowi, Yuwal Noah Harari ( 48 lat, uważa się za proroka – autentycznie!), co sądzi o ich, niestety już realizowanych, a my boleśnie to odczuwamy, projektach zamiany świata, gdzie katami i kapo będą oczywiście Niemcy.
Przemowa prezydenta Argentyny w Davos, była chyba pierwszą tak ostrą krytyką i sprzeciwem, na publicznym forum gromadzącym najważniejszych i najbogatszych ludzi na świecie, od chyba 100 lat.
Więc teraz widzę, że nie był to klasyczny, polityczny pierdoła pracujący wyłącznie ustami, tylko natychmiast po zaprzysiężeniu zaczął swój kraj naprawiać. I wprowadził panikę wśród biurokratów, cwaniaków, geszefciarzy i kombinatorów. Co jest ewenementem – sądziłem, że takich ludzi już na świecie nie ma.
Młody Polak, jak się domyślam, średnio zamożny finansista pracujący w strefie bitcoina, żona z korzeniami z Ameryki Łacińskiej plus chyba dwójka dzieci, wyjechali z Polski dwa lata temu, gdy wojna na Ukrainie rozgorzała na dobre, a Unia Europejska zaczęła wprowadzać swoje niszczące obywateli idiotyzmy.
Ponad rok żyli w Paragwaju, gdzie przekonali się, że życie w piecu, gdzie tylko nocą daje się egzystować, a na dodatek w brudzie i smrodzie, jest dla Europejczyka nie do wytrzymania.
Więc uciekli do Argentyny. I tak, jakby znaleźli się w raju. [3]
Opowiedział takie rzeczy, że dla nas, Polaków, to jakaś baśń, czy science-fiction.
-
Jak może gdzieś być taki kraj, gdzie służba zdrowia jest dla wszystkich za darmo? (Mały wyjątek, jak masz już inne, swoje prywatne ubezpieczenie, to opieka państwa cię nie obejmuje).
-
Gdzie w centrum dobrej dzielnicy wynajmiesz 100 metrowy apartament za tysiąc złotych. Do tego strzeżony, za bramą parking przy drzwiach.
-
Gdzie usługi są tak tanie. Fryzjer to 12 zł. Tyle samo, jak to mówią kobiety, paznokcie.
-
Gdzie szkoły roztaczają specjalną opiekę nad nowymi uczniami, by nie przeżywały stresu.
-
Gdzie wszyscy dla siebie są mili, uśmiechnięci i usłużni
-
Gdzie chleb w najbliższym sklepiku kosztuje 2 zł (ale już w niemieckim supermarkecie 4 zł). A Butelka taniego, lecz dobrego wina to też 4 zł (a Coca Cola, 1,5 litra, 8 zł)
Mógłbym tak długo wymieniać, jak tam, na końcu świata jest. I jest to dla mnie wiarygodne, bo ja tam byłem i czułem tą atmosferę. Nawet wtedy, gdy była to epoka Perona.
A jak chcecie usłyszeć jeszcze więcej o walorach Argentyny, nie do pojęcia nawet dla Polaka z najbujniejszą wyobraźnią.
Rozrzewnił mnie ten wywiad. Nie tylko, że spowodował nostalgiczne wspomnienia z podróży po świecie. Wzruszył mnie dlatego, że pomyślałem iż na Ziemi jeszcze nie wszystko jest stracone. Że spocone i lepkie łapy komunizmu nie dosięgły wszędzie. Że jest taka Argentyna, gdzie jest normalnie i przyzwoicie. Ile jeszcze jest takich miejsc na świecie? Może jeszcze Australia? Chociaż tam Chiny pracują ze zdwojonym wysiłkiem by opanować, albo tylko zniewolić ten kraj – kontynent.
A czy my, Polska, kiedyś jeszcze staniemy się Rzeczpospolitą? Nie taką jak to lubią wykrzykiwać ci biedni, co potrafią wyłącznie 'Bóg, honor, ojczyzna', a poza tym, już nic nie potrafią.
Za stary już jestem... Lecz dobrze wiedzieć, ze jest takie miejsce, jak Mendoza. I reszta Argentyny.
[1] https://pl.wikipedia.org/wiki/A.P._Møller-Mærsk
[2] https://www.plo.com.pl/index.php?language=pl§ion=0&subsection=0&item=432&title=Pawel_Szwydkoj&code=ship&page=0 [3] https://youtu.be/kQnsgvGmvC8?si=D3COkTs3OBXs5acM
[You Tube #Polak o epoce Javiera Milei... @Polacy w Ameryce Łacińskiej]
{12 kwi 2024 Szczepan Bentyn wraz z rodziną przeprowadził się do Paragwaju, w którym mieszkał rok, następnie przeniósł się do Argentyny. W wywiadzie dla "Polacy w Ameryce Łacińskiej" opowiada o klimacie w obu krajach, warunkach do życia, cenach usług i produktów i o wynajmie mieszkań. Gdzie jest łatwiej zapisać dziecko do szkoły? W Paragwaju czy w Argentynie? Gdzie łatwiej o wynajem mieszkania? Javier Milei - zbawca czy destruktor? Wolnościowiec czy zwolennik nadzoru? Jak Milei zmienia Argentynę? Czy mu się uda? }
koły? W Paragwaju czy w Argentynie? Gdzie łatwiej o wynajem mieszkania? Javier Milei - zbawca czy destruktor? Wolnościowiec czy zwolennik nadzoru? Jak Milei zmienia Argentynę? Czy mu się uda?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 522 odsłony
Komentarze
Prywatyzacja
12 Maja, 2024 - 18:30
Prywatyzacja" przeprowadzona przez marksistowskiego ekonomistę Balcerowicza była tajfunem niszczącym polską gospodarkę.
Rolnictwo, przemysł, żegluga, kopalnie. A teraz chcą ją dokończyć, żeby "sprywatyzować" lasy państwowe. może też kopaliny, których mamy sporo i to wartościowe złoża. Tragedia.
@Jantar
13 Maja, 2024 - 09:00
Cześć
Zniszczenie Polski, i to ile się da, to dosyć stary projekt. Zanim UE i Szkopy + Rosja otwarcie już to robią, to różne Kluby Rzymskie, Komisje Weneckie planowały powolną likwidację naszego kraju.
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Polacy sami to zrobili,
15 Maja, 2024 - 17:14
Polacy sami to zrobili, niestety. Chociaz Michalkiewicz uwaza, ze to nie Polacy a polskojezyczna holota rozbojnicza. Jak zwal tak zwal ale juz drugi raz sami sie likwidujemy, pierwszy raz bylo w XVIII wieku choc juzXVII wielu wolalo Szweda niz Jana Kazimierza.
Kiedys mialem praktyki w gdanskiej stoczni remontowej, dobre statki budowalismy, ciekawe rzeczy z dalekiego swiata opowiadali na nich plywajacy. Nasluchalem sie i w Swiat wyjechalem.
Mysle, ze prawidlowo zarzadzane PLO/PZM razem moglby dzis byc wieksze niz Maersk ale towarzysz Balcerowicz, Mazowiecki i Walesa postanowili zlikwidowac co sie da.
A co do Australii to tez sie sama likwiduje, wiem bo tu wiekszosc zycia spedzilem i nadal tu zyje. Pecunia non olet.
Vik
@Viktor_Swargo
15 Maja, 2024 - 18:32
Witaj
Nadal w Australii?
Ja tego nie rozumiem. Co jest z Polakami? Albo jak Michalkiewicz to nazywa - z polactwem?
Dzisiejsza Remontowa Holding, to powód do dymy. Trzy razy przerabialiśmy nowiutkie tankowce na shuttle tankowce właśnie w remontówce. Byłem z ramienia norweskiego armatora supervisorem. Koordynowałem sektor elektryczny i elektroniczny. Miałem zaszczyt poznać śp. prezesa Piotra Soykę. Fenomenalny gość. Stocznia robiła to, czego nie potrafili Hiszpanie. Szacun dla ludzi z Remontowej.
Natomiast miałem dobrego kumpla i też w pewnym rodzaju przełożonego - superintendenta Australijczyka. Opowiadał mi, że zawód marynarza, od dołu do góry, to w Australii złota żyła.
Dzisiaj brak jest oficerów żeglugi handlowej. Tyle samo można już zarobić na ladzie.
Serdeczności
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.