Dwie ściany zgniotu

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Idee

 

Geopolityka ma to do siebie, że jest nauką poważną i mściwą. Pomaga ludziom mądrym,  niszczy dyletantów; każe za niedostrzeganie rzeczy, które wcześniej zostały odkryte i wyśmiewa ludzi, którzy traktują ją w sposób polityczny. W Polsce rozumie ją każdy na swój sposób. Zamiast jednej, mamy geopolityk tysiące.

Podam tylko jeden przykład: Polska nie może walczyć na dwa fronty. Przy czym już Szymon Askenazy ( 1965-1935) wybitny znawca uwarunkowań międzynarodowych Polski napisał: Tylko zupełnie naiwni mogą sobie wyobrażać, że Polska może tyczyć wojnę inaczej niż na dwa fronty. Stwierdzenie to dotyczyło wprawdzie XVIII i XIX w., ale dziś nic nie straciło na aktualności. Można dodać, że nie jakieś nasze zacofanie, niższa cywilizacja, czy katolicyzm były przyczyną naszych kilkuwiekowych klęsk, lecz konieczność walki na dwa fronty, z którym nie moglismy sobie poradzić. Od upadku naszej państwowości zawsze mieliśmy przeciwko sobie kilku połączonych ze sobą wrogów. W czasie zaborów – trzech zespolonych Świętym Przymierzem z 1815 r. Przez ponad 100 lat nasze elity – szlachta i inteligencja robiły wszystko co mogły. Szły z Napoleonem na Moskwę, potem z Niemcami przeciwko Rosji, ostatecznie pozostały Powstania, jako etapy upustu złej krwi dla przetrwania i w końcu modlitwa do Boga o wojnę powszechną. W 1918 r. odzyskaliśmy upragnioną niepodległość. Ale już 1939 r. ponownie dwaj wrogowie naszego państwa podpisali pakt przeciwko nam: Ribbentrop i Mołotow. I znów przegraliśmy z dwoma frontami. Mimo to, świadomość tego faktu  nie dociera do nas. Nadal nasza myśl biegnie od ściany do ściany. A to, że podczas II wojny szliśmy z Ruskimi na zachód, albo źle, bo powinniśmy iść z Niemcami na Ruskich… Nie dosyć już tej paranoi?

W długim okresie pokoju, jakim cieszymy się od 1945 r., świadomość naszego zagrożenia znów balansuje pomiędzy ZSRS/Rosją a Niemcami, jakby cały świat ograniczał się do tych dwóch państw. I ponownie nie ma świadomości, że stary Askenazy miał rację i nadal ją ma. Nadal nie możemy wyjść z zakutego kręgu naszej niemożności. Przez jakiś czas ratunkiem byli Amerykanie. Po przegranej Donalda Trumpa, okazało się, że jest jak zawsze, że jak zawsze nie mamy sojuszników i jesteśmy sierotami.

Po zakończeniu Nort Stream 2, geopolityczne uwarunkowania Polski wypłynęły na wierzch, jak przysłowiowa oliwa. Mamy hybrydowy atak na naszą granicę wschodnią i gospodarczy od strony zachodniej. Ponownie znaleźliśmy się odsłonięci w samym środku i ponownie doświadczamy uderzenia przynajmniej dwóch różnych frontów, z dwóch stron. Ataki zewnętrzne zawsze w przeszłości były skoordynowane z wewnętrznymi. Tak jest i teraz. Mamy dwa słowa, które określają taki stan: jurgielt i zdrada.

Zadziwiające jest to, że pomimo zmian granic, składu etnicznego naszego politycznego narodu i czasów, nie zmieniła się nasza zasadnicza sytuacja geopolityczna: nieustająca walka na dwa fronty. Nie zauważyli tego powojenni historycy i nie zauważają politycy i publicyści. Wymienia się tysiące faktów-przyczyn naszych klęsk, a milczy o głównej, która przez ostatnie dwa wieki zaciskała wszystkie nasze możliwości. Brak świadomości potrzeby walki na dwa fronty nie tylko zawęża nam pole percepcji i odbiera nam szanse na renesansowe myślenie, ale również interpretuje nas na poziomie ofiar dwóch ścian zgniotu.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)

Komentarze

Szkoda, że nie napisał Pan nic na temat przyczyny braku świadomości potrzeby walki na dwa fronty.

Myślę że u jej podstaw leży edukacja szkolna. W książkach do historii jakby nic nie wspomina się o wsparciu ( już pominę temat sprawczości ) Berlina, czy Wiednia dla Rosji tłumiącej polskie powstania.

Na lekcjach historii i w książkach uczniowie słyszą i czytają o neutralności Berlina i Wiednia.

 

Jeśli chodzi o obecną sytuację... hmm. Mamy szansę na załatwienie sprawy z jednym przeciwnikiem, przy pewnej, wymuszonej bierności drugiego.

Niemcy powiązane z nami gospodarczo, uzależnione od importu chińskiego przez Polskę, nie mogłyby dość mocno zareagować, w wypadku krótkiej wojny z Rosją.

Mając prawdziwie polski rząd poszedłbym obecnie na umocnienie gospodarczej koalicji - Polska, Czechy ( z pewnym brakiem zaufania do nich ), Węgry, Rumunia, Francja, Dania i Włochy ( może jeszcze UK ) w celu przyblokowania niemieckiej ekspansji kapitałowej i utrzymania jej w klinczu.

W ten sposób Niemcy nie mogłyby uderzyć w naszą gospodarkę na tyle mocno, by dotkliwie nam zaszkodzić.

To jest plan na około 5 lat.

Obecnie jesteśmy jednak bezbronni i bez szans w razie konfliktu z jednym, lub drugim przeciwnikiem. A zresztą, obecnie przecież jesteśmy w stanie konfliktu z Niemcami. Można by powiedzieć, że toczymy od pięciu lat wojnę o niepodległość.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1638949

@ junak

Oczywiście, obecne podręczniki do historii nie nadają się do niczego. Ktoś tym kręci, bo samo nic nie powstaje. Edukacja, to podstawa. W II RP to właśnie ona tak wysoko wyniosła świadomość tamtejszych Polaków.

Co do współpracy gospodarczej, obawiam się, że prezentuje Pan opcję trochę życzeniową. Podchody do Francji robiliśmy kilka razy i niewiele z tego wyszło. Teraz chcemy problem załagodzić plastrem 16 mln zł. rekompensaty. Czyli mamy się przyznać do błędu, którego nie popełniliśmy.

Polska jeżeli chce cokolwiek znaczyć w UE, na polu międzynarodowym, musi wzmocnić swój potencjał negocjacyjny poprzez współpracę z Turcją, Chinami, Wietnamem, Indiami. Niemcy i Rosja, poprzez wzajemną współpracę, już to zrobiły. Teraz czas na nas. Tylko czy starczy nam odwagi? Państwa europejskie, a szczególnie te, które brały udział w II wojnie po stronie niemieckiej, są hołubione przez Niemcy i nie zaryzykują żadnych koneksji z Polską. Co więcej, nie zaakceptują polskiego przewodnictwa w Europie Środkowej, zaakceptują natomiast niemieckie. Jesteśmy jeszcze za mali.

Irytujące jest to, że od 200 lat błąkamy się wciąż wokół obszaru, który nie przynosi nam żadnego rozwiązania, a tylko klęski. Mentalnie nie możemy wyjść poza strefę zgniotu. W okresie zaborów było to wręcz niemożliwe, ale dzisiaj, gdy Święte Przymierze z 1815 r. zaczyna rozluźniać swoje pęta, gdy świat zaczyna układać się na nowo, musimy zacząć myśleć już innymi kategoriami. Mając geopolityczne położenie piastowskie jesteśmy w kleszczach niemieckich, ale mamy też wyjście na świat wschodni i musimy zacząć korzystać z legendy jagiellońskiej. No ale do tego trzeba przygotowania naukowego, jakie dawała II RP.

Tak, dziś, jak na razie jesteśmy bezbronni. Dotąd budowaliśmy zamki na piasku, teraz musi sie to zmienić. Geopolityka pokazuje jak.   

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1638955

Francja powoli rozumie, ze ją Niemcy wydymały bez wazeliny i zaczyna się ferment na którym my możemy skorzystać.

Kraje pod Polską zaakceptują nasze przewodnictwo, gdy im się będzie to opłacało. Trzeba o to zadbać. Sama via carpatia to za mało, choć już coś na początek.

Chiny jedwabny szlak muszą zakończyć w Polsce i pod ten mus prowadziłbym politykę.

Turcja, którą ostatnio tak wszyscy przywołują jest dla nas marnym sojusznikiem - co najwyżej chwilowym, do konkretnych zadań. Nie liczyłbym na nic więcej i nie marnował czasu na podlizywanie się Ankarze. Tylko konkretne interesy.

Żadna Jagiellońska mitologia. Z Białorusią i Ukrainą - owszem wspieramy was, ale nie za darmo, lecz z interesem dla Polaków w tych krajach. Jak się nie podoba, to proszę bardzo , Moskwa czeka.

Uzależnienie gospodarcze Ukrainy od Polski w jak największym stopniu, oraz penetracja ich elit politycznych.

To samo z Białorusią.

Docelowo wyrwanie z łap Moskwy i podporządkowanie jako terytoria całkowicie pod wpływem polskiego kapitału, przemysłu i kultury.

Wtedy wspaniałomyślna unia będąca wspólnym obszarem gospodarczym i celnym ? - Najpierw z Białorusią. Ukraina później, gdy kapitał będzie odpowiednio gotowy.

Żadnych sentymentów.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1638956

@ junak

Pięknie to brzmi, ale brak pokrycia w faktach. Jak dotąd Niemcy nas przebijają we wszystkim. Do tego wzmocniły się Rosją, a Rosja Niemcami.

Francuzi od początku UE chcieli rozegrać Niemców, ale wyszli na tym źle. Być może mają już dosyć panoszenia się Niemiec, ale czy to prawda, pokażą następne wybory. Mogą się okazać gorsi niż Niemcy. Przed wojną ich kapitał w Polsce był najbardziej drapieżny.  

Pisząc o tradycjach jagiellońskich nie napisałem, ze nie miałem na myśli LBU, lecz dalszy wschód, gdzie, ku mojemu zdziwieniu wciąż istnieje jej mit: Turcja, Kazachstan, kraje kaukaskie, Chiny (II RP bardzo dobre kontakty), dodać można też kraje arabskie, w PRL zrobiliśmy tam dobre wrażenie (np. wujek trenował piłkarzy irańskich i jakichś innych i opowiadał).

Nie lekceważyłbym krajów LBU, bo to byłoby bardzo silne wzmocnienie Rosji, silniejsze, niż przez Niemcy. 

Każde kontakty gospodarcze muszą być racjonalne, a nie sentymentalne. Z Turcja mamy wiele wspólnego, chce z nami współpracować, mamy też w niej szacunek, a to już dużo. Ich interesy z Rosja są pozorne i krótkotrwałe. To jest państwo, które nie kalkuluje, jak tchórz, nie boją się. Turcja ma jeden poważny atut: dużą emigrację w Niemczech, która się nie asymiluje.

Ogólnie jest Pan  nazbyt wielkim optymistą. W łapach to my jesteśmy i to jeszcze otoczeni jak dawniej. A w Europie nie mamy żadnych sojuszników - żadnych. Wszyscy chcą współpracować z Rosją albo z Niemcami i korzystać z jej  zasobów surowcowych lub technologii i rynku. Na terenie Rosji przegrał Napoleon i Hitler, trzeba się układać, a Polska... A Polacy muszą się najpierw opanować swój ferment wewnętrzny, żeby nie zrobiono z nas Ukrainy.

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1638983

To teoria w której Polską rządzą Polacy.

Wiem, że obecnie nasz kraj to kolonia zarządzana przez obcych i najpierw musimy odzyskać niepodległość - na co nie pozwolą nam nasi sąsiedzi ( ci zza płotu i ci zza Odry i Buga ).

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#1639027