Zamiast Wolnego Miasta Gdańska żądamy używania rozumu
Tytuł w pewnym sensie, przynajmniej werbalnym, nawiązuje do artykułu na Niepoprawnych.pl zatytułowanego: Żądamy Wolnego Miasta Gdańsk. Spodziewać się można, że któryś z kolei głos demokratyczny odezwie się w sprawie przywrócenia Generalnego Gubernatorstwa – jak demokracja, to demokracja – wszystkie chwyty dozwolone. Z autorem podpisującym się: jazgdyni zgadzam się w stu procentach i zamiast komentować poruszony przezeń problem po prostu odsyłam do jego tekstu, który warto przeczytać, by nie lekceważyć takich idiotycznych pomysłów, jakie niektórym rodzimym gangsterom chodzą po głowie. Czy aby tylko rodzimym, to pytanie? A następne pytanie, czy pozostawiono by im zagarnięte łupy, gdyby znowu na tablicy przed miastem widniał napis: Freie Stadt Danzig. A gdyby udało się urwać jeszcze kawał Polski, to mogliby nawet napisać Freistaat Danzig. Pamiętać trzeba, że złodziej, jak już raz zacznie kraść, to zamiast resztek zdrowego rozsądku pozostaje mu już tylko pazerność, nawet gdyby miał się tym co pochłania udławić. Wiadomo o kim mowa. Ale wiadomo też, jaką Gdańsk – ów Freie Stadt Danzig – rolę spełnił w naszej historii, dlatego łapy precz od tego tematu. Nie wątpię, że władze nasze zareagują na każdą głupotę w tym względzie.
Jeśli już jesteśmy przy, nazwijmy to mniej precyzyjnie, nazewnictwie, choć to coś znacznie więcej, to zwróćmy uwagę inny nonsens, niegdyś zaplanowany, bo w czasie PRL o Niemcach, jako zbrodniarzach wojennych nie mówiło się. Zbrodniarzami byli naziści, a Niemcy byli wszakże też w NRD, czyż można było ich nazywać zbrodniarzami wojennymi? A więc, kiedy chciałem w czasie PRL dać tytuł książce: Życie religijne w Polsce w czasie okupacji niemieckiej, cenzura zażyczyła sobie, żeby było: w hitlerowskiej. Cóż było robić? Obecnie, kiedy pewne lobbies, jakie nie wspomnę, bo zaraz przykleją mi wizytówką anty…, współpracują nad ukuciem takich pojęć w odniesieniu do holocaustu i wojny, jak bystanders and perpetrators (gapie i sprawcy) w odniesieniu do Polaków, których w czasie wojny zginęło też ponad 3 miliony, w tym ileś tam tysięcy za ratowanie Ż
ydów, niektórzy nasi idioci (jak inaczej ich nazwać?) publicznie domagają się, żeby nie mówić o zbrodniach Niemców, bo rzekomo popełniali je naziści. I taki facet był rzecznikiem jakieś partii, ale w końcu, jaka partia taki rzecznik. Można by te idiotyzmu tylko wykpić, bo prowadzenie w tej materii rzeczowej dyskusji jest zbyt wielkim upokorzeniem dla każdego jako tako rozgarniętego człowieka. Ale ludzie, w dodatku dopuszczani z takimi bredniami do mediów, ba, nawet do sejmu, to w końcu coś bardzo szkodliwego dla wizerunku Polski i Polaków. Nawet Niemcy, ci którzy celowo pracują nad zepchnięciem na Polskę odpowiedzialność za wojnę, w duchu śmieją się z tych „bornierte Polen – ograniczonych, głupich Polaków, którzy sami dostarczają im na siebie amunicji. Nie wiem na ile takie usługi są wynagradzane, czy w ogóle, ale niezależnie od tego, z tymi ludźmi nie prowadzi się dyskusji, ale po prostu robi się, jak kiedyś robiono z durnym uczniakiem, którego sadzano do oślej ławki. To jedno. A więc nie: hitlerowski, nie nazizm, w doniesieniu do zbrodni wojennych. Były po prostu niemieckie. Do 1945 r. w NSDAP było oko. 8.5 miliona członków, to było około 10 % ludności Niemiec. A więc to zwykli Niemcy popierali Hitlera i robili wszystko, co im rozkazał, narodowi socjaliści byli wśród nich.
Jest jeszcze trzeci problem, który coraz bardziej „staje na głowie”, tzn. przedstawiany jest w krzywym zwierciadle. Dlaczego? Trudno dociec, choć można mieć różne przypuszczenia. To coś takiego, jak z tym nazizmem. Chodzi o udział Polaków w siłach zbrojnych III Rzeszy. Było ich chyba coś około 400 tys. Pytanie, jak tam trafili? W rozmaity sposób. Ale ryczałtem sądzić, że jako Polacy zostali zmuszeni do służby wojskowej jest fałszem od początku do końca. Mogło tak być na Śląsku, choć i tu trzeba sprawę traktować indywidualnie. Takich „stockpolen”, albo, jak ich nazywano „nationalpolen” raczej nie brano, gdyż był to element niepewny. Nie chcę wchodzić w szczegóły, gdy chodzi o praktyki tam stosowane. Gdy chodzi o Freie Stadt Danzig, sprawa była jasna. Obywateli Wolnego Miasta bez względu na narodowość, traktowano jako obywateli Rzeszy. Zupełnie inaczej miała się rzecz w przypadku obywateli tzw. Reichsgau Danzig-Westpreussen. Tutaj od 1942 r. na mocy dekretu gauleitera Alberta Forstera zaprowadzono tzw. volkslistę. Ludność polska została wezwana do składania podań o przyjęcie niemieckiej volkslisty, w kategoriach III lub IV w zależności od stwierdzonego stopnia zniemczenia jednostki. Każdy składający podanie musiał stawić się przed landratem i poddać się egzaminowi (Prüfung), gdzie musiał wyprzeć się polskości i prosić o dobrodziejstwo przynależenia do narodu niemieckiego. Niech nikt mi nie wmawia n. p., że był tu stosowany przymus, przeciwnie, dużą część wniosków odrzucono, a przyjmowano zwłaszcza te, gdzie w rodzinach byli dorośli mężczyźni wcielani następnie do wojska. Tzw. eingedeutschte, czyli mający III lub IV grupę stawali się obywatela III Rzeszy. Cala reszta Polaków na tym terenie, należałem też do nich, nie miała żadnego obywatelstwa, ale byli to tzw. Reichsschutzangehörige – podopieczni Rzeszy, czyli ludność przeznaczona do wywózki.
Ostatnio czytałem czyjeś wywody, jak to ci siłą zmuszeni do służenia w armii niemieckiej cierpieli, jak dezerterowali jako polscy patrioci. Nie można temu zaprzeczyć w wielu przypadkach, choć nie we wszystkich. Sam byłem świadkiem, jak żołnierze, właśnie ci eingedeutscht, słabo mówiący po niemiecku, będąc na urlopie z frontu wschodniego chwalili się niekiedy nawet kilkoma panzerzerstörerabzeichen – medalem za zniszczenie czołgu, jak opowiadali o swoich wyczynach frontowych. Jeśli kto nie chce wierzyć, jak bardzo zależało wielu Polakom na zdobyciu obywatelstwa niemieckiego, niech poczyta sobie ich odwołania do landratur przechowywane w archiwum wojewódzkim w Bydgoszczy.
Dajmy więc spokój legendom i nie wypowiadajmy się o czymś, o czym nie mamy pojęcia. Ja tam żyłem. Jako dzieciak widziałem i starałem się już rozumieć zarówno tragedię jak i podłość. Tragedię tych, którzy ze strachu podpisywali wniosek o volkslistę i tych, którzy cieszyli się, że na niemieckie kartki żywnościowe dostaną masło, którego dla Polaków nie przewidziano. Natomiast nie znam żadnego przypadku, żeby z tego terenu kogoś przymusowo zabrano do niemieckiej armii.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 309314 odsłon
Komentarze
pojęcia
24 Stycznia, 2017 - 18:51
Nie należy się dziwić - wszak komuniści jako fundament sweej pokretnej "ideologii" przyjeli - dialektyczne podejście do prawdy - więc i pojecia raz sa tym, innym razem czyms innym - i za każdym razem jest ok...
Yagon 12
@Zygmunt Zieliński
24 Stycznia, 2017 - 19:27
Witam!
Serdecznie dziękuję za świetne wsparcie tematu. Podziwiam dużą znajomość tych spraw.
Mój tekst potraktowałem jako ostrzeżenie; swoiste zaanansowanie zjawiska. Pisałem na podstawie osobistej wiedzy i refleksji, starając się ściśle trzymać się faktów i własnych obserwacji.
Mam identyczne odczucia, a nawet opinię odnośnie dużej grupy Polaków służących w armii Rzeszy. To nie było niewolnictwo. A moje osobiste rozmowy, czasami nawet duma z tej służby, świadczą o czymś zupełnie innym.
Może nadejdzie moment, może jak przeprowadzę kwerendę w archiwach, w tym IPN (mam już legitymację prasową), to tematy, które tak dobrze pan zaznaczył, rozwinę, podając konkretne, udokumentowane przykłady.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
@ jazgdyni
24 Stycznia, 2017 - 20:52
Gratuluję legitymacji i związanej z tym decyzji zajęcia się na poważnie zbieraniem informacji.
@cyborg
24 Stycznia, 2017 - 21:06
Witaj
Uznałem, że jest mi potrzebna, jak mnie spławiła panienka w prokuraturze okręgowej.
Powoli, póki sił starcza, czas przejść do działania.
Serdeczności
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Cieszę się, że Panowie podjęli temat
24 Stycznia, 2017 - 21:34
kawał życia spędziłem w Trójmieście, konkretnie Wrzeszcz a potem blokowisko, Przymorze... mam ogromny sentyment i po prostu widzę jak banda opłaconych cwaniaczków będzie próbowała "przywórcić danzing do niemieckiej macierzy..." czemu szkopy tak się czepili Polski ? bo prusy historycznie zyskały mocarstwową pozycję dzięki rozbiorom... Austria i Rosja jako takie byłyby sobą bez rozbiorów...dla mocarstwowych prus w Europie istnienie Polski jako takiej pomniejsza ich znaczenie... zresztą Napoleon zrozumiał to za pozno, cackając się z prusami... podobno pod Waterloo kiedy zauważył atakujących prusaków, miał powiedzieć "popełniłem błąd, powinienem był spalić berlin..."
No nie łudźmy się że Niemcy pomagają za friko
24 Stycznia, 2017 - 21:43
Jaka część polskiej gospodarki siedzi w kieszeni Niemców, to wie każdy Kazio z ul. Ogórkowej i ilu Polaków jest umoczonych w interesy w Niemczech, to wie każda Zdzicha. No nie łudźmy się czasem, że Niemcy to już tak za friko Polaczkom na to i owo pozwalają! A trzeba sobie jasno odmalować, że te niemieckie apetyty rosną i będą rosnąć, bo to zwykła matematyka po prostu jest i wszystko. Owszem można te sprawy nagłaśniać i nawet koniecznie trzeba, ale młynek się kręci i robota iść musi, bo taka jest natura, która nie znosi próżni. Jak zwykle gdy przyjść musi, to czego uniknąć niepodobna, serca truchleją i zaraz jawi się to stare pytanie: "Do diaska to co robić?!".
Ale przecież to już było! Otóż kiedy po upadku Powstania Styczniowego kiedy wielu wydawało się, że wszystkie światła nad Polską zgasły, zaświeciła Niepokalana w Gietrzwałdzie na starej, polskiej, rozmodlonej Warmii. I podczas stu kilkudziesięciu spotkań na wszystkie pytania dzieci, odpowiadała właściwie zawsze twierdząco: "Tak ale odmawiajcie różaniec", "Stanie się Wam, ale odmawiajcie różaniec", "Nawróci się, ale odmawiajcie różaniec".
Banalne? I owszem, ale wiara taka właśnie jest, jak to banalne, najmniejsze ziarnko.....
Serdecznie pozdrawiam ks. Prof. Zygmunta Zielińskiego.
Sławomir Tomasz Roch
x
25 Stycznia, 2017 - 01:04
Z uwagą przeczytałem oba teksty i z całą stanowczością przypominam, że: Toruń rząda dostępu do morza, or else..
Natomiast zdrajców powiesić, a cudaków-komików niemieckich, do prac społecznych w kamieniołomach przymusić. Niezbędny kamieniołom stworzyć, bądź uruchomić jakiś stary skansen. Wręczyć kilof, wprowadzić przelicznik ryż/urobek i oprowadzać japońskie wycieczki..
Losy Polakow w czasie wojny byly bardzo rozne - i nie zawsze
26 Stycznia, 2017 - 01:43
podobne czy takie same. Faktyczne przezycia jednostki sa niewatpliwie najlepsza (bo namacalna) historia - jednak zdaza sie, ze w takiej samej sytuacji ktos inny otrzymal od losu inne rozwiazania.
Otoz wg danych z Muzeum Stutthof w Sztutowie (ze skrotami):
" W Okregu Gdansk - Prusy Zachodnie wpis na niemiecka liste narodowosciowa byl przymusowy. Wynikalo to z rozporzadzenia (10 luty, 1942) Heinricha Himmlera, ktore uznawalo ludnosc zamieszkujaca ziemie wcielone do Rzeszy za ludnosc niemiecka. Jednoczesnie Albert Foster...zapoczatkowal przyspieszona i przymusowa akcje wpisywania ludnosci na niemiecka liste narodowosciowa. 31 marca 1942 r. uplywal termin zlozenia wnioskow o przyjecie mieszkanca (wraz z rodzina) na liste. Nazwiska osob nie wpisanych (szczegolnie mezczyzn w wieku poborowym) mialy byc przekazane gestapo.
Wielu poborowych odmawiajacych sluzby wojskowej dla Niemcow znalazlo sie w obozie w Stutthof, przywozono tam takze dezerterow z Wehrmahtu (polskiego pochodzenia)oraz ich rodziny) - wiecej informacji na stronie Muzeum: www.stutthof.org ( w tym dokumenty i relacje swiadkow)."
Nie wiem, czy jest to "postawienie sprawy na glowie" czy tez relacje swiadkow i dokumenty w Muzeum w Sztutowie sa sfabrykowane?
Jak podkreslilem: losy Polakow w czasie II wojny byly bardzo zlozone - a niejednokrotnie (mozna powiedziec, ze byly to tysiece mlodych Polakow), zaczynajac wojne w 1939 r. jako zolnierz WP, w 1942 lub 1943 byli wcielani do Wehrmachtu, by po kilku miesiacach czy tez roku znalezc sie (poprzez oboz jeniecki) w Armii Polskiej na Zachodzie. W sumie bylo okolo 90 tys zolnierzy w Armii Polskien na zachodzie, ktorzy przeszli przez Wehrmacht. Przeciez po dostaniu sie do niewoli bylo im znacznie latwiej czekac zakonczenia wojny w obozie jenieckim - niz zglaszac sie na ochotnika do kolejnego wojska.
Troche mniej szczescia mieli ci, ktorzy sluzyli na froncie wschodnim: poddanie sie oznaczalo w wiekszosci wypadkow smierc - a mimo to okolo 3 tys "niemieckich jencow" sluzylo (po wielu przejsciach) w komunistycznym LWP. Przyjmuje sie, ze na froncie wschodnim zginelo okolo 300 tys. zolnierzy Wehrmachtu polskiego pochodzenia.
W zadnym wypadku nie wiazalbym wojennych losow rodakow z dzisiejszymi "roszczeniami" w sprawie Wolnego Miasta Gdanska - bo zeby dzisiaj w Polsce miec takie pomysly trzeba byc potomkiem nie "dziadka z Wehrmachtu" ale ojca z Tworek (Kobierzyna, Kulparkowa, itd.).
mikolaj
używać rozumu
26 Stycznia, 2017 - 00:02
...tylko czy kura ma rozum?
Wolność, godność, honor - tego nic nie zastąpi.
"Równa Babka"...
Ukryty komentarz
Komentarz użytkownika a nie mówiłem (niezweryfikowany) został oceniony przez społeczność negatywnie. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 2. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność. Pamiętaj że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..
26 Stycznia, 2017 - 00:13
Oczywiście , że kura ma rozum, podobnie jak ty, tyle że ty masz o jeden zwój mózgowy więcej, i tylko dlatego nie grzebiesz łapą w ziemi...
śniło się raz kurze w nocy
26 Stycznia, 2017 - 00:17
że ją kogut miał w swej mocy, tak sobie śmiało poczynał az łóżko wpadło w urynał. I tego się trzymaj.
Wolność, godność, honor - tego nic nie zastąpi.
Ktoś, kto twierdzi, że
26 Stycznia, 2017 - 10:42
Ktoś, kto twierdzi, że składanie wniosków o Eindeutschung na podstawie rozprządzenia Forstera z 6 II 1942 r.. było obowiązkowe myli się. To był darowany Polakom, mieszkańcom dawnego Westpresussen przywilej, a władze III Rzeszy decydowały na podstawie przesłuchań w Landraturach, komu ten przywilej przynać i na jaką grupę, a komu odmówić. Bardzo wielu odmawiano. Sam, mając lat kilkanaście, byłem w kategorii uprzywilejowanych (tzn.,moja matka, gdzyż ojciec w '39 został rozstrzelany). Matka nie złożyła wniosku. We wsi chyba tylko 2 rodziny postąpiły podobnie, chociaż sporo wniosków odrzucono. Proszę zajrzeć do wojewódzkiego archiwum w Bydgoszczy i poczytać sobie odwołania Polaków, których na volkslistę nie przyjęto, by się przekonać, że wielu o to wprost skamlało. Jaki zatem był to przymus? Nie warto stale w tej sprawie dezinformować, lepiej wpierw samemu się poinformować.