Dobra zmiana - kiedy Polacy zrozumieją czym jest podłość i głupota.

Jeden z moich znajomych zaskoczył mnie ostatnio, relacjonując swój udział w jakimś przyjęciu imieninowym. Był wzburzony, kiedy opowiadał, jak to niektórzy z obecnych dosłownie pomstowali na „pisiorów”, wzdychając zarazem do… Właśnie do czego? Zapytani o to, odpowiadali krótko: żeby było, jak kiedyś . A dlaczego? W zasadzie odpowiedzi spójnej nie było. Może tylko jedna: żeby nie trzeba było się bać. A obecnie? Jest niepokój, bo we wszystko wtykają nos. To mówili ludzie po studiach, wolne zawody. Ich obchodziło wyłącznie to, czy koniecznie trzeba zaraz taszczyć kasę fiskalną? A więc w końcu wychodziło na to, że ta dyktatura zarzucana Jarosławowi Kaczyńskiego, to nic innego, jak porządkowanie spraw państwa. Zadbanie o to, by nie oszuści, złodzieje i różnego rodzaju męty na wysokich często stołkach pasły się na polskim chlebie, ale by miało go pod dostatkiem polskie dziecko. Porządek, uczciwość, zwłaszcza w wymiarze sprawiedliwości, to dla tych ludzi horror. Nazywają siebie samych inteligencją i na papierze może nią są. W istocie, to ciemnogród w najgorszym wydaniu.

Ta konwersacja imieninowa pokazała jakimi kategoriami myśli ta tzw. inteligencja, w PRL trzeba by dodać: pracująca, oczywiście dla własnego profitu. To jest tragiczne, ale tych ludzi nic więcej nie obchodzi. Tylko ich egoistycznie pojmowane dobro. Nic dziwnego, że z tych środowisk, dodajmy do nich jeszcze popłuczki PRLu składa się ta tzw. „totalna opozycja”. Wespół z tą skamlącą i wymyślającą coraz to nowe gangsterskie zagrywki mające na celu: przeszkadzać Państwu w pracy nad dobrem wspólnym, gromadą byłych pachciarzy władających Polską i wpychających ją coraz bardziej w status kolonii ta, przeważnie rodem z PRLu, inteligencja daje nieustanny popis stanu swych umysłów odpowiadającemu ich postawie aspołecznej i skrajnie egoistycznej, a zarazem przeczącej znaczeniu jakie ma samo pojęcie inteligencja.

Najbardziej zabawne, choć zarazem smutne jest to, że stanowisko surowych sędziów i mędrców przyjmują tacy ludzie jak Leszek Balcerowicz, który zubożył naród, a nagarnął dobra do kieszeni swych pezetpeerowskich kolesiów. Ma mu naród za co dziękować, podobnie jak za ekonomistę wszechczasów, a ostatnio także polityka, pana Petru, którego szkolił.

Otóż cóż to takiego ten pan Balcerowicz powiedział . Cytuję za Onet. pl ; Niezależna. pl z 25 IV 2017.

„Leszek Balcerowicz skrytykował premier Beatę Szydło za "wprowadzanie opinii publicznej w błąd w sprawach gospodarczych". - Premier Szydło szczyci się nieodpowiedzialnością - stwierdził w TVN24. Na początku maja Beata Szydło powiedziała w Sejmie, że dzięki polityce PiS pieniądze na program 500 plus są i będą. Dodała, że "zdaniem niektórych wystarczy nie kraść". - Słowa pani Szydło to powtórka z Łukaszenki, brutalnego dyktatora, który, zanim został dyktatorem, wygrał wolne wybory na Białorusi, twierdząc, że reformatorzy kradną. I to jest bezczelne, brutalne naśladownictwo. Ona się powinna wstydzić.”

Dziwna rzecz, że nie porównał Beaty Szydło do Hitlera. Jak szaleć to szaleć. Ale porównania mu darujmy. Ciekawe, jakim sposobem wprowadziła pani premier opinię publiczną w błąd w sprawach gospodarczych? Czy może nie ma pieniędzy na 500+? A to, że wystarczy nie kraść, czyż tak nie jest? Przecież pan Balcerowicz mimo, że nie jest profesorem, to jednak potrafi zapewne kontrolować funkcjonowanie budżetu? A stan gospodarki? Czemu nie wspomniał o wystawie w Hanowerze, czy podobnie jak TVN, mniema, że w ogóle nie ma takiego miasta?

A więc, kto się tu powinien wstydzić, panie B? Chyba jednak ktoś, kto bez żenady wygaduje publicznie głupstwa, w dodatku oplecione insynuacjami. Czyż nie tak?

Chodzi zatem o to, by za wszelką cenę, nawet narażając się na śmieszność, dowieść, że PiS niszczy Polskę. Widać gołym okiem jak ją niszczy!

Z innej beczki.

Idąc za wymienionymi wyżej mediami przytaczam wypowiedź konsula honorowego w Meksyku pana Alberto Stebelskiego-Orłowskiego:

„Stebelski-Orlowski napisał, że ze smutkiem śledzi, jak w ciągu ostatnich lat maleje prestiż Polski na arenie międzynarodowej. Jego zdaniem dzieje się to "skutkiem posunięć obecnego rządu polskiego". Dyplomata wymienił "naruszanie niezawisłości sądów", "osłabianie niezależności mediów". Dodał, że "podważanie tymi sposobami nie tylko praworządności w Polsce, ale i budzenie w obywatelach strachu przed »narażaniem się władzy« jak za czasów PRL". Jako ostatni powód konsul honorowy wymienił "osłabianie reputacji Polski jako odpowiedzialnego partnera europejskiego i światowego".

Kim jest pan Stebelski-Orłowski? Oto odpowiedź:

„Alberto Stebelski-Orlowski jest konsulem honorowym RP w stanach Hidalgo, Mexico, Morelos, Puebla i Tlaxcala. Urodził się w Meksyku pod koniec II wojny światowej. Jest przedsiębiorcą i synem polskiego dyplomaty Henryka Stebelskiego, który z ramienia rządu w Londynie opiekował się grupą uchodźców. Za wspieranie "Solidarności" w latach 80. otrzymał w 1998 roku Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi RP. Odznaczenie przyznał mu prezydent Aleksander Kwaśniewski, a wręczył premier Jerzy Buzek w czasie wizyty w Meksyku”.

Pan Stebelski-Orłowski może by ć Bogu ducha winny. O Polsce wie on zapewne tyle co z gazet meksykańskich. Spotkałem za granicą

Pan Stebelski-Orłowski może być Bogu ducha winny. O Polsce wie on może z dwóch źródeł: z gazet meksykańskich i ze źródeł propagandowych „opozycji totalnej”. Na to drugie wskazują argumenty, jakie przytacza, uzasadniając odmowę przyjęcia odznaczenia. To, że ma zasługi dla „Solidarności” w latach 80 o niczym nie świadczy. Bo do „Solidarności” należeli wówczas tacy ludzie, jak: Wałęsa, Frasyniuk, Rulewski i cała plejada tych, którzy już w Magdalence i przy Okrągłym Stole „Solidarność” wymienili na dobra, jakie zyskali z transakcji z komunistami i na przyzwolenie, jakiego udzielili dla kolonizacji Polski przez ponad ćwierćwiecze, w czym walny mieli swój własny udział wymienieni. Pan Stebelski-Orłowski dostał odznaczenie od Aleksandra Kwaśniewskiego i chyba obecnie czuł zobowiązanie odmowy przyjęcia orderu z rąk prezydenta Dudy. Wskazuje to być może na jego orientację polityczną, o ile takową w ogóle posiada. Wątpliwość w tej materii budzi cytowane wyżej jego uzasadnienie, które jest niczym innym jak kalką haseł propagandowych „totalnej opozycji”.

Nieważne zresztą, to że odmówił. Pytanie zasadne dotyczy tego, co robią nasze służby dyplomatyczne, że do takiej sytuacji dopuściły? Czyżby ambasadzie polskiej w Meksyku kandydat do odznaczenia nie był znany? Tu trzeba więc zrobić porządek.

Zupełnie inna rzecz, to kolosalne kłamstwo propagandowe osnute na tym wydarzeniu. Otóż słyszałem wypowiedzi w mediach, jak to fiaskiem okazała się wizyta prezydenta Dudy w Meksyku. A potem oglądałem transmisję na żywo. Wprost coś przeciwnego. Chyba nigdzie nie był on tak uroczyście i ciepło przyjmowany, jak w Meksyku. I po cóż takie głupie, bo łatwe do zdementowania kłamstwa? Ale, trzeba to jasno powiedzieć, nie mniej podłe. Podłość i głupota, to żaden szczebel do kariery. Nie inaczej ma się rzecz, gdy w grę wchodzi ignorowanie lub wręcz podważanie osiągnięć ekonomicznych rządu, kraju i jego obywateli. Jest to metoda godna przekupek, które starają się umniejszyć każdy sukces konkurencji. Czy to nie jest i głupie i podłe? Na własne uszy słyszałem jak pan Schetyna z lekceważeniem mówił o dronach i autobusach elektrycznych wystawionych w Hanowerze, nazywając to nonsensem. Czy ktoś, kto uważa się za polityka i ma ambicję rządzenia krajem winien zarazem manifestować postawę zacofanego kmiotka. To coś nawet poniżej miary Dyzmy. On był przynajmniej cwaniakiem, a wy nie zasługujecie nawet na takie miano. Polityczna chałtura i tyle.