Way Back
Way back w podwójnym sensie, bo, po pierwsze wracam do Europy. Siedzę w samolocie , cały dzień, z Singapuru do Londynu, nic lepszego do roboty, jak tylko oglądać filmy jeden po drugim.
13 godzin, nie znosze tych lotów, ale po pierwsze, chcącemu nie dzieje się krzywda, jak już słusznie zauważyli starożytni Rzymianie, a po drugie, mogło być gorzej, bo najgorsze sa przesiadki i koczowania na kilku lotniskach po drodze.
No, ale do rzeczy- czyli to po drugie, trafiłem na znakomity film, The Way Back, prawdziwie wybitny film o ucieczce z Gułagu Polaków, Amerykanina, Jugosłowian, sowieckiego urka, polskiej dziewczyny. Nie wiem, czy leci w kraju, ale jeśli tak, to obejrzyjcie koniecznie. Niestety, dwa ostatnie superfilmy wojenne , które jakoś ostatnio zaistniały, to kompletne idiotyzmy, wytwory chorej politpoprawnej propagandy, jeden to film Tarantino o dzielnych żydowskich mścicielach rozganiających Niemców, wycinających im swastyki na czołach itp., ba, co tam jakichś tam zwykłych gestapowców, samego Hitlera dorwali, zastrzelili i jeszcze dla większej pewności spalili w kinie. Ot, takie odreagowanie głębokiego kompleksu i wstydu zarzynanej bezradnie ofiary. No i druga superprodukcja, opowieśc o dzielnych braciach Bielskich, co to równie bohatersko się kulom nie kłaniali w lasach Nalibockich, a w istocie byli bandą zwykłych rzezimieszków mordujących okoliczną polska ludność, wymuszająca haracze wśród Polaków i swoich, gwałcący dziewczyny, za to Niemców unikających , jak ognia. Taka panuje w świecie narracja. Bohaterscy Żydzi, wroga, ciemna okoliczna ludność, która nie marzy o niczym innym, jak o obrabowaniu owych Żydów na oczach bezradnych Niemców, nie mylić z nazistami, tajemniczym narodem wymarłym w okolicach 1945, niczym Hetyci, albo Mohendżo daro. Nie bardzo już dziś wiadomo, skąd pochodzili naziści, w każdym razie na pewno obozy były na ziemiach polskich, z pewnością nie bez powodu, a kto wie, czy nie na prośbę miejscowej, ciemnej, antysemickiej endeckiej tłuszczy.
Jak ktoś myśli, że to taki sobie mój bełkot, żeby było śmieszniej, to muszę powiedzieć, że to prawie dosłowne powtórzenie mojej rozmowy z francuskim kolegą, Chiefem Inżynierem, wykształconym oficerem. Jakoś tak gawędziliśmy sobie leniwie na skrzydle mostku, oglądając sobie Cape Town i zeszło nam na historię, wojnę, zaczęło się, od naszej tradycyjnej przyjaźni z Niemcami i Rosją, przy czym on nie zajarzył ironii i potwierdził, aha, tak, byliście pierwsi, którzy współpracowali z Niemcami? Co? No, ten pakt był taki. Jaki? Ten miedzy Rosja i Niemcami? No, Ribbentrop- Mołotow. No, ten. Polska dołączyła , nie? Dlatego obozy były w Polsce. Co?????? Jak to???? Przecież ten pakt był przeciwko Polsce!!!! No, tak, ale po cichu dołączyła, ja nie wiem, nie znam się, ale czytałem, ponoc jakieś archiwa ujawniono, taki jeden historyk we Francji napisał, w Wikipedii można przeczytać. Henri, co ty q… gadasz, co to za brednie???? Pozdrów ode mnie tego historyka i powiedz mu , zeby wrócił do szkoły i poprosił o zwrot pieniędzy!!!
W tym momencie któregoś z nas gdzieś tam zawołano i rozmowa się skończyła, więc, najprawdopodobniej nierostrzygnięty z umyśle francuskiego oficera pozostał problem, czy pakt Ribbetntrop- Mołotow był sojuszem z Polską przeciwko Żydom i Francji, czy jak to tam w sumie było, nie zna się właściwie, ale gdzieś przeczytał. Jakiś historyk napisał czy cóś.
Przy innej okazji przekomarzałem się z norweskim kolegą (co robiliśmy rutynowo, raz mało nie przywaliliśmy w czasie manewrów w keję w Portland, w stanie Maine, tak się zagadaliśmy) i w pewnym momencie powiedział : „a czy ktokolwiek słyszał o jakimś polskim bohaterze, hahaha!” W tym momencie zrozumiałem, ze on tak naprawdę myśli. Nigdy o żadnym nie słyszał.
I to usłyszałem od przedstawicieli narodu Petaina, Lavala, Quislinga…
Dlatego, jak słyszę o polskich obozach koncentracyjnych, o polskich nazistach , endekach i antysemitach, o Powstaniu, które wywołano, by skuteczniej wystrzelać niedobitki Żydów, jak słyszę, że Blumsztajn z Michnikiem wysyłają przed pochód polskich „nazistów” ogłupione kretynki poprzebierane w oswiecimskie pasiaki, żeby można było sfotografować, jak je polscy naziści glanują, to mnie trzęsie z wściekłości. Bezsilnej, niestety, bo ilu takich niedouków mogę przekonać, zwłaszcza, jak maja oni świeże dostawy tekstów- donosów lewactwa i dorobek Antysemity Dwudziestolecia ( tytuł za za zasługi w mnożeniu antysemitów), czyli Grossa ? Piszę to, jako zwolennik Izraela, żeby była jasność. Izraela, ale nie bandy cwaniaków z Nowego Yorku, którzy wywołują niechęć między Polakami i Żydami dla łatwiejszego wyszarpania 65 miliardów, do których nie maja żadnego tytułu, w każdym razie nie większe, niż ja do mienia zmarłych bezpotomnie Polonusów z Chcago i Kurytyby.
Przy okazji hucpy Blumsztaina, pamiętam, jak jeden z organizatorów w przystepie rozbrajajacej szczerości przyznał, że mieli nadzieję, że zostaną zglanowani, ale nie wyszło, policja ich rozdzieliła, kurde, dwa wagony gwizdków kupili i nic, no zobaczymy w tym roku, może tym razem rozdadzą wagon antyfaszystowskich maczet. Albo antynazistowskie nunczaka.
No, ale zacząłem o tym filmie, trochę długi, ale w końcu opowiada o pieszej ucieczce z Gułagu na Syberii, przez Mongolię, Chiny, Tybet do Indii, która trwa miesiącami i przy której połowa uciekinierów umiera. To oczywiście musi być długi. To chyba naprawdę pierwszy hollywoodzki film, w którym straszne, upadlające życie w Gułagu jest pokazane tak prawdziwie, bez politpoprawnych upiększeń, bez niedomowień, bez wykropkowań, bez dodanych obowiązkowych szlachetnych czerwonoarmistów przypadkiem zaplątanych w pewne nieprawidłowości i wypaczenia, na szczęście naprawione w obecnym etapie. Genialna rola sowieckiego urka, w którym, po namyśle rozpoznałem Colina Farella, naprawdę genialna rola, podobnie, jak Eda Harrisa. Chyba też po raz pierwszy tak jasno pokazano, kto w tej wojnie był agrersorem i mordercą, a kto ofiarą. Podejrzewam, że wielu pożytecznych idiotów będzie miało pewien dysonans poznawczy, no bo jak, to, kto to są ci bandyci i mordercy, bo chyba nie towarzysze radzieccy, to niemożliwe?
Ale właściwie przesłanie filmu jest nieco bardziej skomplikowane, bohaterowie nie walczą z sowietami,walczą z głodem, zimnem, palącym słońcem, pragnieniem, egoizmem, własną rozpaczą i załamaniem, słabością, strachem przed ludźmi z zewnątrz, którzy maja obiecaną nagrodę za ich głowy. Nawet wewnątrz obozu najgorsi sa nie strażnicy, ale system, który zmusza do podłości, egoizmu, walki o kawałek chleba, do obojętnego przyglądania się, jak inni umierają z głodu, jak padają , jak kłody w burzy śnieżnej, jak wreszcie giną od noża urków, za sweter, zamieniony następnie na kiełbasę.
Jedynie pod koniec miałem problem, bo z jednej strony piękne zakończenie, hołd oddany Polsce, wzruszający powrót bohatera do domu, z którego wyszedł, jako młody porucznik w pięknym mundurze, a którym marzył przez cały ten czas, o tym, jak wraca, jak widzi kromkę chleba na parapecie, która cały ten czas miał wprzed oczyma, na wpół oszalały z głodu..
Nie można patrzec na to piękne zakończenie bez łez wzruszenia i wierzę, że każdy, kto to ogląda, czuje tak samo i z taka samą głęboką sympatią do Polski.
No, a drugiej strony, jako symbol zwycięstwa jest pokazany Wałęsa i Okrągły Stół. Przypomniała mi się tamta radość, a zaraz wróciła świadomość, że już wiemy, kim był Wałęsa i czym był Okrągły Stół i że już tak radośnie nie jest. Znowu mamy ten sam dylemat, na zewnątrz udajemy, że Wałęsa to bohater, żeby nie mieszać biednym ludziom, którzy zwyczajnie ledwo kojarzą, gdzie leży Polska. Wiedzę o tym, kim był naprawdę, musimy chowac wstydliwie wewnątrz kraju. No, właśnie dlaczego niby musimy? Wcale nie musimy, to Wałęsa cynicznie szantażuje nas tym wizerunkiem za granicą. Mam tego dosyć. Trzeba nazywać łajdaka łajdakiem. Tym bardziej, ze nie poprzestaje na łajdactwach starych i dodaje codziennie nowe. Codziennie przekracza kolejne granice podłości. Wyznacza nowe i znowu przekracza.
Wiele razy miałem dylemat, na przykład w czasie oficjalnych kolacji z pasażerami, bo taki jest służbowy obowiązek, trzy razy na cruise tzw. hosting stolika, jak mnie zagadywali uprzejmie, jak tam pogoda w Polsce, jak tam Mr Waleza. Zawsze było to przykre tłumaczyć im, że to, co oni o nim wiedzą, to zwykła ściema, że rzeczywistość jest inna, że to oszust. I co ciekawe, zawsze z pewną ulga przyznają, że oni też wiedzą, że to przygłup, który znalazł się przez przypadek w dobrym miejscu i czasie, na ten temat wiedza jest ajurat powszechna, sa jedynie zaskoczeni, gdy im mówię, że, niestety, wygląda na to, że wcale to nie był przypadek z tym miejscem i czasem. Mój kolega mieszkający za granicą, który też ma kłopot z wytłumaczeniem tych wszystkich subtelności, co jest Seksot ( sekretnyj sotrudnik) radzi, by to uprościć i mówić po prostu, że Wałesa był szpiegiem KGB, bo to jedyne, co będą mogli zrozumieć i zapamiętać w dobie leadow i pasków w TV. No, w jeśli pominąć szczeble pośrednie, to w ostatecznym rachunku do tego się to sprowadza.
Obejrzyjcie koniecznie The Way Back, ja obejrzałem dwa razy, warto!
http://seawolf.nowyekran.pl/
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/
http://niezalezna.pl/users/seawolf/
http://seawolf.salon24.pl/
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2867 odsłon
Komentarze
Drogi Wilku Morski,
3 Kwietnia, 2011 - 21:20
niech ten film będzie najlepszy na świecie, ale gdzie mam go obejrzeć, skoro u mnie na wsi jedynie agorowe (tfu!)multikina marki Helios, więc mi nie honor ich finansować. Proszę o radę.
Pozdrawiam Niepoprawnie
krisp
Chyba lepiej
3 Kwietnia, 2011 - 22:29
tu: http://www.warez-bd.com/video/the-way-back-2010.html niż w agorowym kinie.
Pozdrawiam
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.
----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*
Hej SaeWolfie, ja mam ten sam problem..
3 Kwietnia, 2011 - 22:48
Bo pracuję w tej samej profesji i też samych bałwanów nie znających prawdy o 2-ej wojnie i dzisiejszej sytuacji w Polsce spotykam.. Najgorsze, że tak samo często są to obywatele naszego kochanego kraju...
Panter74
Panter74
Dlugi marsz
4 Kwietnia, 2011 - 00:26
Film, ktory polecasz Wilku Morski, zostal zrobiony na podstawie wspomnien Slawomira Rawicza [autentycznego uczestnika tego marszu] wydanych na emigracji ponad pol wieku temu. Ksiazka zatytulowana "Dlugi marsz" ukazala sie w Polsce dopiero w roku 1993 (bylo pozniej i drugie wydanie). Ksiazke [nabyta zreszta na przecenie] przeczytalem calkiem niedawno. Historia rzeczywiscie jedyna w swoim rodzaju. Tylko czy w dzisiejszym swiecie kogos to jeszcze obchodzi ... Film chetnie zobacze, mimo calej rezerwy do hollywood'zkiej produkcji.
Martin Antofagasta
4 Kwietnia, 2011 - 06:58
Małe, a może wcale nie takie małe sprostowanie.
Wpadł mi kiedyś w rękę tekst. Na temat.
Otóż pan Rawicz łaskawie był kiedyś w archiwum, gdzie znalazł zdeponowany ten text autentycznego uciekiniera z Gułagu. No i cwaniaczek uznał go za swój i pod swoim nazwiskiem opublikował. Najciekawsze jest to, że obaj w tym samym czasie już po publikacji pomieszkiwali w GB, nie znając się wzajemnie. Na trop wpadł chyba syn autentycznego Bohatera.
No ale sam tekst jest oryginalny i fakty oddaje wiernie. Tylko drobnostka... Nie Rawicz autorem a tylko plagiatorem.
Drogi Smoku
4 Kwietnia, 2011 - 08:09
Dzięki, choć kino to kino. Gdyby jeszcze DVD, albo Blue Ray, ale to pewnie potrwa.
krisp