O Michnikoludkach

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Czasami się zastanawiam, jaką trzeba mieć konstrukcję umysłu, by trafić do szacownego grona Michnikoludków, ale na to pytanie odpowiadają sami jego reprezentanci, którzy, terminując w przedsionkach „Salonu”, muszą się wykazać odpowiednią dozą ideowości oraz wygimnastykowania.

To ostatnie zwykle sprowadza się do padania na kolana przed odpowiednimi osobami lub najlepiej całymi instytucjami, następnie zaś wyrazistego bicia czołem o podłogę. Po takim wstępie dany terminator może zacząć wyrażać swoje zdanie, które z reguły sprowadza się do jakiejś nieśmiałej glossy do tego, co wcześniej wyraził w szczerozłotych słowach Michnik czy jemu podobni. Widzieliśmy to już swego czasu w legendarnym liście R. Kalukina, teraz zaś możemy dostrzec w tekście niejakiego Jakuba Halcewicza-Pleskaczewskiego, o którym to autorze dotąd nie wiedziałem kompletnie nic, lecz na szczęście on sam zadbał, by się przedstawić, jak Pan Bóg przykazał:

„Jeszcze jako student z uwagą śledziłem głosy w debacie o inteligencji. Na kolejne numery "Świątecznej" z tekstami Adama Michnika, prof. Jerzego Jedlickiego i innych autorów czekałem jak na gwiazdkowe prezenty. To w weekendy. A w ciągu tygodnia spotkania na uniwersytecie, w PAN-ie, "Polityce", KIK-u, Ośrodku Karta, Domu Literatury, Klubie "Goście Gazety", a także - czemu nie - u konserwatywnych liberałów z Kolibra. W międzyczasie praca w jezuickim "Przeglądzie Powszechnym", staż w "Tygodniku Powszechnym" - pod okiem Krzysztofa Kozłowskiego - w końcu "Wyborcza". Zwyczajna droga ćwierćinteligenta, by uprzedzić żachnięcie się wiadomego publicysty.”

Ja rozumiem, że są ludzie, którzy kiedyś dzień w dzień czytali „Trybunę Ludu”, a teraz czytują „GW”, no ale to jest to starsze pokolenie, któremu robi się cieplej na sercu na hasło „nie ma jak za komuny”. Natomiast nie zdawałem sobie sprawy, jaką pasję czytelniczą może wywoływać „GW” u młodego pokolenia, wszak Halcewicz-Pleskaczewski to rocznik 1984. Czekanie na weekendowe wydania „Gazety”, jak na świąteczne prezenty… - mój Boże, chciałoby się z troską i szczerym zrozumieniem zapytać, na jakie jeszcze inne objawy się uskarżasz, młody człowieku, ale przecież to zaledwie cień wspomnienia był. Sam autor obecnie nie musi już czekać na koniec tygodnia, bo sam pracuje w jako redaktor serwisu „Wyborcza.pl”, wobec tego ma zapewne wgląd w teksty przed ich opublikowaniem, a tym samym może czerpać ze skarbnicy mądrości całymi garściami. Nie powinniśmy się zatem rozczulać, ponieważ autor jest w znakomitej intelektualnej kondycji, o czym świadczy ta, mimochodem zgoła wydobyta, nuta autoironii: „zwyczajna droga ćwierćinteligenta”.

Swoją drogą jest coś niesamowitego w ludziach zakochanych w III RP, co nasuwa analogię z ludźmi zakochanymi w PZPR, ponieważ z lubością mówią oni o sobie za pomocą inwektyw, czym, jak podejrzewam, nadają sobie piętno męczenników w wielkiej sprawie. Pamiętam, jak w pradawnym peerelowskim liceum urządzono nam spotkanie z dwoma kolesiami z ZSMP (ówczesnymi maturzystami), którzy mieli opowiadać coś o swojej organizacji. Oczywiście, goście mieli świadomość, że w gronie słuchaczy nastroje aprobaty dla komuny były nieobecne, toteż nawet się nie wysilali specjalnie z przekonywaniem kogokolwiek do prosowieckiego oportunizmu, lecz jedna rzecz była ciekawa. Otóż młodzi towarzysze zaczęli spotkanie mniej więcej tak: „my wiemy, że świat się dzieli na czerwonych i nie-czerwonych, no i my akurat jesteśmy wśród tych pierwszych, mimo że wiemy zarazem, jaki jest stosunek większości do komunistów”. Była to więc taka sama forma ekspresji środowiskowej więzi, jak w przypadku tych, co z emfazą mówią dziś o sobie per „wykształciuchy”, „ćwierćinteligencja”, „lemingi” itd. Męczennicy, słowo daję. Jeśli kogoś tamta historia chwyta za serce, to dla ukojenia dodam, że przewodniczący ZSMP z mojego liceum, cierpiący intelektualnie za komunizm, gdy po latach nastały czasy „transformacji”, znalazł się na wysokim dyrektorskim stanowisku w sporym przemysłowym zakładzie. No ale chyba dziwne byłoby, gdyby jego losy potoczyły się inaczej, prawda?

Wspomniałem o tej analogii między ćwierćinteligentami a dawnymi PZPR-owcami, ponieważ łączy ich nie tylko przekonanie o męczeństwie (jest to o tyle może zabawne, że przecież ćwierćinteligencji znakomicie się dziś powodzi finansowo, no ale może apetyt rośnie w miarę jedzenia, a przecież życie w Warszawie drogie jak cholera), lecz i wspólna z czerwonymi ocena przeszłości Polski:


„Podobnie jak Michnik nie znam lepszej Polski niż III RP, a gorszej niż IV (z racji wieku Michnik gorszą zna), ale bez przesady.”

Czyżby istniało coś gorszego niż IV RP? Oczywiście, że nie. To młodzieńcze krygowanie się autora jest zupełnie niepotrzebne, skoro – wiemy to doskonale z historii - sowiecka Polska się reformowała, reformowała, reformowała i tak się, zreformowała, że aż komunistyczna „władza” osobiście swoje insygnia Michnikowi przekazała. Natomiast słyszał ktoś o reformowalności IV RP? Na litość boską, przecież na prawo od IV RP już była tylko Rosja Putina i Białoruś Łukaszenki, o czym Michnik przypominać musi po dziś dzień w rocznicowych wystąpieniach, kiedy w programie Lisa (2008 r.!) ostrzega, że „jest Polska Narutowicza i tych, co zamordowali Narutowicza”.

No ale musi się pojawić jakiś ton lekkiej polemiki. I pojawia się. Terminator pisze bowiem:

„Michnik uważa, że dzisiejsze spory polityczne czy ideowe są prostym przedłużeniem tych sprzed ponad 80 lat. Advocatus diaboli mógłby zapytać: czy "pełzający zamach stanu" braci Kaczyńskich da się porównać z zabójstwem pierwszego polskiego prezydenta? Publicystycznie - być może. W obu przypadkach zakwestionowany został pomysł na liberalno-demokratyczny model państwa. Ale przecież wszystkie pojęcia uległy redefinicji, a Polska lat 1918-39 i 1989-2009 to odmienne rzeczywistości. Inni szatani są dzisiaj czynni. Diagnozy sprzed dziesięcioleci nie da się przełożyć na współczesne realia. Nie tylko dlatego, że będzie ona nieścisła i publicystyczna. Jeśli nawet takie ujęcie ma charakter metaforyczny, wydaje się ono dzisiaj mało czytelne.”

Pomijając już tę charakterystyczną dla rasowych salonowców dialektykę, w której walczy się nie tylko z fobiami Michnika, ale i przyjąwszy jego paranoiczną wizję świata, dokonuje się zbiorowej autoterapii, to warto jeszcze raz zwrócić uwagę na to, jak bardzo „transformatorom” sowieckiej Polski zależało na tym, by za żadne skarby nie dopuścić do skonstruowania polskiego państwa nawiązującego do II RP. Jeśli więc czasami zadziwia nas to wyrażane coraz głośniej uwielbienie dla sowietyzmu powojennego w naszym kraju oraz podkreślanie związków III RP z peerelem, to powinniśmy tę perspektywę historiozoficzną brać cały czas pod uwagę. Odcięcie się od II RP było świadomym zabiegiem.

Transformator dorzuca jeszcze jedno ważne spostrzeżenie:

„Oprócz diagnoz istotną rolę w sporze o Polskę i rolę inteligencji odgrywają recepty. Dziś inteligencja liberalno-demokratyczna mówi skromnie: żyj uczciwie, płać podatki, organizuj się; pamiętaj, że obywatelstwo wymaga twojej aktywności i niesie sens moralny. Czy ten rodzaj patriotyzmu małych kroków wystarczy? Trudno wymagać od inteligencji głoszenia haseł o Bogu, Honorze i Ojczyźnie - eksploatowane przez populistów brzmią dziś fałszywie. Niełatwo jednak oprzeć się wrażeniu, że inteligencja oddała język i miejsce w debacie publicznej.”

To fascynujące, jak ludzie ledwie skończą studia już się za inteligencję uważają, zależy to jednak oczywiście od tego, jakie się studia kończy i u kogo terminuje. Sądzę zresztą, że samo regularne czytanie „GW”, komunistycznej „Polityki”, „Przekroju” itp. automatycznie czyni z człowieka inteligenta, więc nie ma co się tu zagłębiać w niuanse mentalnego rozwoju danego osobnika. W tym powyższym fragmencie pada to eleganckie: „Trudno wymagać od inteligencji głoszenia haseł o Bogu, Honorze i Ojczyźnie - eksploatowane przez populistów brzmią dziś fałszywie”. Od inteligencji niewierzącej ale praktykującej, na pewno nie można wymagać „głoszenia haseł o Bogu”, od inteligencji, co wyniosła na piedestał Jaruzela z Kiszczakiem jako ludzi honoru nie można wymagać, by coś o Honorze mówiła. Podobnie też, od inteligencji, dla której ojczyzną jest Unia Europejska nie można wymagać, by coś opowiadała o Ojczyźnie. Co gorsza „hasła o Bogu, Honorze i Ojczyźnie” są eksploatowane przez populistów i „brzmią dziś fałszywie”. Na szczęście jest „GW”, która nam mówi, które hasła nie brzmią fałszywie: „inteligencja liberalno-demokratyczna” czy „nowoczesna centrolewica”.

„Jeśli inteligencja liberalno-demokratyczna chce wpływać na kształt życia społecznego, musi odzyskać wiarygodność. Nie chodzi więc ani o kwestionowanie dotychczasowego dorobku inteligencji liberalno-demokratycznej, ani o to, by jej publicyści porzucili pióra czy sale wykładowe i zaczęli pisać programy polityczne - to zadanie dla nowoczesnej centrolewicy (nieistniejącej). Inteligencja powinna umieć zdiagnozować problemy współczesności i poszukiwać na nie właściwych rozwiązań. Obecnie tak się nie dzieje.”

Nowoczesna centrolewica, niestety, jak się dowiadujemy, nie istnieje. Młodzi szukają swego miejsca, deklarując się z żarliwą ideowością, a tymczasem po dwudziestu latach budowy nowego socjalizmu w Polsce, nie udało się skonstruować porządnej partii matki dla ćwierćinteligencji wszystkich stanów. Kiedyś była Unia Demokratyczna, potem Unia Wolności, teraz niby Partia Demokratyczna, ale wszystko to jakie blade, pokruszone, nieapetyczne, jak stare, poświąteczne ciasto. Pełno więc tych osieroconych ćwierćinteligentów, a jakoby nikogo nie było.

http://wyborcza.pl/1,76498,6245042,Zeromski_z_papieru.html
http://wyborcza.pl/1,76842,6085251,List_do_starszych_kolegow.html

Brak głosów

Komentarze

Konstrukcja umysłu swoją drogą,ale jaką trzeba mieć konstrukcję kolan? aby tak padać przed Adasiem.

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#13766

Moj Boze ! Jak mawial Gomolka " ... wczoraj stalismy nad przepascia, dzisiaj zrobilismy wielki krok....do przodu..."
pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#13792

przeczytałam tekst ( cytowany) od strony warsztatowej.
Wiesz co? Jakbym znała ten język, ten styl...jakbym go znała od dawna.
I dziwnie długie alibi światopoglądowo - dziennikarskie.
Jakiś figurant?

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#13811