Pułapki euroentuzjazmu / i rusofilstwa /
Z akcesją Polski do UE wiążą się realne trudności ekonomiczne zagłuszane przez propagandę akcentującą albo korzyści związane z mgliście rozumianym bezpieczeństwem / patrz ostatnio zgłaszane obawy Tuska przed Rosją/ albo z poszerzeniem wolności osobistej związanej z możliwością wyjazdów czy pracy za granicą, ale bez dokonywania bilansu.
Taka propagandowa obróbka przypomina machanie kiełbasą przed psim zaprzęgiem, jednych ogłupia , innych zniechęca do poważniejszej analizy.
Wypiera się z powszechnej świadomości fakt,że stosunki międzynarodowe zawsze by związane z czynnikami ekonomicznymi. Wojny toczone przecież były po to by przejąć posiadane przez sąsiada bogactwo a stąd armia i granice potrzebne do obrony stanu posiadania jaki i jego powiększenia kosztem sąsiadów. Ale są przecież i inne środki i sposoby, poza zbrojną przemocą, pozwalające przejmować bogactwo sąsiadów bez uciekania się do wojny, która przecież naraża obie strony na koszty i straty. Można doprowadzić do zlikwidowania granic ale nie należy naiwnie sądzić, ze da to obustronne korzyści bo przecież granice nie były tylko po to by utrudnić życie ludziom, lecz dlatego,że miały na celu ochronę interesów mieszkańców. Po otwarciu granic zosaje otwarta droga do rozmaitych materialnych, propagandowych i ukrytych manipulacji, które trudno kontrolować.
O wywieraniu wpływu na sąsiadów przy pomocy środków innych niż militarne pisali już starożytni Chińczycy. Polacy natomiast zachowują się zupełnie bezrefleksyjnie, co można wyjaśnić jedynie brakiem elit. My tu będziemy wydawać gigantyczne środki, w dużym stopniu marnowane, na wychowanie i edukację dzieci i młodzieży,które nie zostaną potem zwrócone przez pracę dla społeczeństwa i rodziny gdy one wyjadą za granicę by tam pracować. Nie dosyć, że ponosimy koszty wychowania i kształcenia, to sąsiedzi zyskują półdarmową, bo gdzie indziej wychowaną i wykształconą siłę roboczą oraz podatki i efekty z ich pracy zawodowej. A więc zyskują podwójnie podczas gdy my tracimy.Tracimy też politycznie gdyż wyjazdy zagraniczne demotywują zadowoloną ze statusu quo klasę polityczną, ktora ulega degeneracji ze względu na brak nacisku i konkurencji.
A jak na to reaguje opinia publiczna ? Zero uwagi i wiara w cuda.
Mogą też sąsiedzi oferować niższe podatki by zachęcić siłę roboczą i firmy do przenoszenia się za granicę.A u nas budżet będzie malał i zabraknie środków na takie choćby wydatki jak emerytury czy kształcenie przyszłych pokoleń.
A przede wszystkim sąsiedzi mogą eksportować swoje towary, w tym towary, których brak na naszym rynku, korzystając z zakumulowanej przez kilkadziesiąt lat przewagi technologicznej, kapitałowej, naukowej i społecznej co prowadzi do niszczenia i uniemożliwienia tworzenia naszego własnego potencjału wytwórczego, a co za tym idzie zerowania naszego potencjału naukowego,technologicznego i kulturowego.
Mogą też sąsiedzi wciągać ludzi z lokalnych elit w różne formy współpracy i oferować rozmaite bonusy tworząc w ten sposób agenturę wpływu. Można też tak oddziaływać na społeczeństwo by zmniejszać kapitał zaufania we wspólnocie
/ patrz korowody wokół katastrofy smoleńskiej/ co najwyraźniej widać w działalności giewu stosującej wobec narodu polskiego pedagogikę winy i wstydu, co w oczywisty sposób zmniejsza możliwości sprawnej organizacji państwa.
Sam sygnał, że najbardziej entuzjastycznym wobec UE oraz przyjaźni z Rosją ugrupowaniem jest środowisko eseldowsie daje dużo do myślenia. Po prostu szczury są pierwsze w kolejce do porzucenia tonącego okrętu. Ani im w głowie myśl o ratowaniu kogokolwiek czy czegokolwiek poza własną d....
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 574 odsłony
Komentarze
Re: Pułapki euroentuzjazmu / i rusofilstwa /
22 Stycznia, 2011 - 12:15
Nie da się ukryć, że nie sposób oprzeć się takim przemyśleniom. Które rzeczywistość od lat potwierdza. Wniosek też jest poprawny. W czym więc problem ? Czemu wciąż tańczymy "dance makabre" choć wcale nam to nie odpowiada ?
A to jest tylko skutek tego że cały czas liczymy na to, że "ktoś" za nas wszystko załatwi. Jak najbardziej "załatwiają". Nawet nie tylko "dojeżdżają" ale "przyjeżdżają".
Tyle tylko że "załatwiają" to co i jak im jest wygodne. Bo po prostu dbają o swoje interesy. W końcu czemu ma być inaczej skoro dużej części "społeczeństwa" odpowiada ? Czy nie spełnia się Bolkowe powiedzenie o "ręce w nocniku" i wiele podobnych ? Jest dokładnie jak powiedział. Tyle że to nasza ręka jest "w nocniku" i nie tylko "puszczono nas w skarpetkach" co nawet bez nich. Ale w końcu w takich "szczegółach" mógł się mylić. W końcu nie jest prorokiem ;)
W. red
W. red
Re: Pułapki euroentuzjazmu / i rusofilstwa /
22 Stycznia, 2011 - 15:36
Akces do UE i NATO wydawał się nam gwarancją bezpieczeństwa. Z pewnym zaskoczeniem przyjęliśmy działania Leszka Malera i Kwaśniewskiego zmierzające do połączenia z UE. Postaci te traktowaliśmy jako agentów sowieckich, czyżby odezwało się w nich poczucie polskości?
Teraz wiemy, że rozszerzenie Unii na wschód było bardzo dogodne z punktu widzenia rosyjskiego i mieściło się całkowicie w strategii sowieckiej. Osiągnięcie celu, jakim jest zwasalizowanie Europy znacznie się przybliżyło. Polecam wywiad z Ch. Story - brytyjskim sowietologiem
(pięć odcinków Story wywiad1 do 5)
http://www.youtube.com/watch?v=F8EPZsV4nwE
Leopold