Lęk? Owszem, ale przed czym?

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

Dziś, 1 listopada przeczytałem wypowiedź psychologa, Katarzyny Kucewicz zatytułowany: Nie warto bać się na wyrost. Stwierdza ona m. in. „Lęk, podobnie jak inne silne emocje, wypacza coś, co nazywam przejrzystością umysłu, a więc zdolnością do logicznego, analitycznego myślenia. Obraz świata jest zniekształcony, a człowiek nie jest w stanie podejmować racjonalnych decyzji. To, czego się boimy, wyolbrzymia się, inne rzeczy tracą na znaczeniu”. Rozmowę z autorką przeprowadziła Katarzyna Pruszkowska-Sokalla, a opublikowała Interia.

Autorka wypowiedzi kojarzy ów lęk, na który stara się znaleźć jakieś remedium, z ostatnimi wyborami. Lęk ten potęgują podziały często zaznaczające się brutalną retoryką – przy czym jednak nie zaznaczono, gdzie ona kampanię wyborczą zdominowała. Pobieżnie i niejasno zdiagnozowano treść kampanii wszystkich ubiegających się o władzę, ale unikano nazywania rzeczy po imieniu. PiS przyjął raczej odwołanie się do faktów bezspornych, które druga strona powinna dementować, a miast tego ograniczała się do niewybrednych inwektyw i akcentów nienawiści malujących się nawet na niejednej twarzy. Tusk pod tym względem był szczególnie nieopanowany. W ocenach bazujących na psychologii i innych dziedzinach humanistycznych winno się na takie rzeczy zawracać uwagę. Pani psycholog wszakże nieco inne ma spojrzenie. Nie tyle zauważa co te wybory mogą przynieść jako owoc w wymiarze społecznym, ale nacisk kładzie na niepokój jaki wybory, zwłaszcza kampania, budzi i co zrobić, by go wyeliminować z życia społecznego, z rodzin, środowisk zawodowych i osobistego. A w istocie chodzi jej o zasypanie przedziałów i dogadanie się. Jej wywody są dość zatomizowane wątkami przeplatającymi się w głównej narracji. Może więc nie do końca jest ona jednoznacznie zrozumiała.

Ale nie powinno się bynajmniej lekceważyć takich przemyśleń. Zarazem jednak nie można bezkrytycznie budować na nich gotowej receptury jakiejś terapii i naprawy.

To, że w obecnym czasie czuć w społeczeństwie lęk, nie ulega wątpliwości. Pytanie jest, skąd się on bierze? Polaryzacja społeczeństwa jest oczywista, ale nie od dziś, Lęk bierze się stąd, że właściwie nikt nie wygrał w biegu po władzę. Nie jest tajemnicą co zrobiła Zjednoczona Prawica. Nie trzeba być biegłym w polityce, by wiedzieć, że nie tylko cofnięcie wsparcia socjalnego, ale także planowana wyprzedaż majątku narodowego, innymi słowy zabicie kur znoszących złote jaja – choćby Orlen – oznacza cofnięcie się w rozwoju, a przynajmniej jego stagnację, a to równa się bezrobociu i kłopotom budżetowym. Krótko mówiąc zubożenie społeczeństwa. Ludzie to czują przez skórę, ponadto może nie całkiem, ale w pewnym stopniu zdają sobie sprawę co oznacza przekształcenie Unii Europejskiej w superpaństwo, gdzie o kowalskim, będą decydować w Brukseli, Berlinie, a w każdym razie nie w Warszawie. Młodzi ludzie jeszcze mniej sobie z tego zdają sprawę, ale i oni nie widzą przyszłości różowo. Przy tym wszystkim motywacja głosowania za opozycją była w ogromnej większości pozbawiona podstaw merytorycznych. Po prostu nie dla PiSu. Dlaczego? Niekiedy przytaczano kłamstwa Tuska, ale bez sprawdzania ich wiarygodności. Udzielała się także nienawiść pompowana przez część opozycji w mózgi wyborców. Do czasu to działało. Teraz przychodzi refleksja, stąd lęk. Emeryt, emerytka, którym już się im lepiej żyło, którzy bezmyślnie głosowali na któryś segment opozycji nagle uświadomili sobie, że piłowali gałąź, na której siedzieli i to tylko z uzasadnieniem, że pisiorom i Kaczorowi trzeba dowalić. I ci właśnie lękają się najbardziej, bo przeczuwają, że gałąź już się łamie. Najsmutniejsze jest to, że tylko niewielu lęka się o los Polski. A przecież tylko ona daje rękojmię bezpieczeństwa. Nie Bruksela, nie Berlin ani Strasburg. Jeśli dziś trzeba w rzeczywistości się czego lękać, to naszej obecności w tym co na naszych oczach przestaje być Unią Europejską, a staje się imperium. W czyich rękach, to się jeszcze okaże. A co z Polską? To też się okaże, oby tylko nie po szkodzie.

Zatem: czego powinniśmy się lękać? Powrotu Tuska i jego ekipy do władzy, gdyż ma on zadanie obciosać (opiłować) Polskę tak, by pasowała jako land do IV Rzeszy. Gdy przegra w Polsce, przegra także w Berlinie i Brukseli.

Po wtóre: Wszelkimi siłami bronić Europę przez federalizacją Unii, a kiedy widoków na to nie będzie, w porę odskoczyć. Polskę nie stać na kolejny upadek jej państwowości. Zrozumieć musi to każdy, jeśli jest Polakiem, bez względu na przynależność partyjną.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (12 głosów)

Komentarze

"Wszelkimi siłami bronić Europę przez federalizacją Unii, a kiedy widoków na to nie będzie, w porę odskoczyć. Polskę nie stać na kolejny upadek jej państwowości. Zrozumieć musi to każdy, jeśli jest Polakiem, bez względu na przynależność partyjną."

Dokładnie TAK!!!

Dzięki państwowości trwa i umacnia się język, gospodarka jest dostosowana do możliwości i potrzeb narodu/społeczeństwa, istnieje promocja narodowej, ojczystej kultury, jest edukacja ojczysta. Jest też - przede wszystkim (zastrzeżenie: jeśli to własne niepodległe państwo!!) - ochrona (wojsko policja) przed agresją wewnętrzną i zewnętrzną.

Mam czyste sumienie. Nie głosowałem za akcesją do UE. Ale to nie zmienia faktu, że mój - mówiąc podniośle - los zależy nie tylko ode mnie. 

Czy obudzimy się dopiero po upadku naszego państwowego bytu?...  Młodzi z trudem będą rozumieć, w czym się znaleźli, zahukani i zacukani bezustanną kolorową propagandą. Jak mówił Podkomorzy w przemowie swojej w "Panu Tadeuszu": była to swawola, po której przyszedł post - niewola.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1655838

Dokładnie tak jest i dlatego bezwład intelektualny i moralny dużej części Polaków tak boli. Historia nam przypomina jak rozpaczliwie ta zdrowa część społeczeństwa rzucila się do walki o tę państwowość. Wspomnijmy chocby powstanie kościuszkowskie. Tylko mety jadały wtedy z ręki panów zaborców. Dlaczego tego dziś nie pokazują media polskie?  

Vote up!
5
Vote down!
0
#1655843

Media, Księże Profesorze, zdają się stąpać, jak i politycy, po kruchym lodzie. Nie pokazują radykalnie pewnych spraw, bo boją się, że ktoś odwinie tak, że po, powiedzmy, przegranych wyborach, zaangażowani dziennikarze będą przymierać głodem.

A politycy? Ci jeszcze bardziej ostrożni. Jak Talleyrand. Być za a nawet trochę przeciw. Może nawet tak trzeba, bo w końcu wytrawny dyplomata nigdy nie mówi: nie. I szuka możliwości sensownego na daną chwilę wybrnięcia z trudnej sytuacji.

To Powstanie Kościuszkowskie było tylko żywą reakcją na zabór i tak już okrojonych polskich ziem, bez dobrze skalibrowanych kalkulacji na międzynarodową pomoc. A dwory zachodnie i Turcja też kalkulowały. I dlatego "wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły". 

Teraz też jest sytuacja nader trudna. Niemcy, Rosja, Ukraina, Izrael, USA, Chiny i kto tam jeszcze. A sojusznicy pewni? Kto? Jak zatem bezpiecznie (choćby w miarę) opuścić to eurolewacke bagno? Nie będę się mądrzył, bo są lepsi ode mnie fachowcy, ale sam Ksiądz wcześniej stwierdził: w stosownym momencie. Optymalnym dla okoliczności trzeba (to imperatyw) opuścić UE. Trzeba tylko wskazać warunki tego optymalnego momentu. Co by się nań składało.

Może?:

- dobra sytuacja gospodarki polskiej

- silna armia

- interes sojuszniczy np. USA/ Chin (bo chyba nie Litwy?)

- przed domknięciem formalnym systemu ( traktaty etc.)

- w miarę porządnie uświadomione społeczeństwo

 

Być może i inne rzeczy.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1655847

Vote up!
3
Vote down!
0
#1655849

Oby tak się stało. Ale do tego potrzeba Polaków. "Jest nas, patryjotów, siła..." - śpiewał Jacek Kaczmarski jako polski szlagon. Bo każde polskie serce jest potrzebne, więcej niż na wagę złota, bo ono właśnie - to jeszcze jedno - może przeważyć szalę zła i zamętu.  

Vote up!
2
Vote down!
0
#1655852