Polityka polska wobec Ukrainy

Obrazek użytkownika zbinie
Kraj

Ostatnia wizyta prezydenta Polski w Kijowie jest dobrą okazją aby zastanowić się nad adekwatnością polskiej polityki wobec Ukrainy i nad niewielkimi wciąż zmianami jakie się w niej dokonują.

Polska jest  nadal bardzo słabym krajem zajętym swoimi wewnętrznymi problemami . Akurat w tym przypadku działało to na korzyść. Dzięki temu po zmianie rządu nic się właściwie nie zmieniło w obszarze wielkiej polityki. Znikło jedynie znane z minionych 8 lat zjawisko rażących gestów i oświadczeń ,których podsumowaniem była wyjątkowo niefortunna milcząca obecność Komorowskiego na posiedzeniu ukraińskiego parlamentu honorującego ukraińskich zbrodniarzy i przywoływane przy każdej okazji 'wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Członkowie polskiego rządu przestali też pełnić rolę antyrosyjskiej szczekaczki w czym wyspecjalizowal się w przeszłości Radek Sikorski.

Obecny status quo na Ukrainie z punktu widzenia polskiej racji stanu jest do pewnego stopnia satysfakcjonujący ponieważ Polska póki co nie powinna być zainteresowana ani istnieniem silnego ukraińskiego państwa należącego do UE i NATO ani szybkim zakończeniem konfliktu w Donbasie. Ale z drugiej strony radykalne pogorszenie stanu ukraińskiej gospodarki czy otwarty dużej skali konflikt z Rosją może nam przynieść tylko kłopoty , z którymi się nie uporamy – napływ uchodżców, konieczność zapewnienia bezpieczeństwa (gwarancji czy ewakuacji ) Polaków na Ukrainie i ryzyko przenikniecia przygranicznego chaosu na teren Polski.

Wielu ludziom w Polsce nie podoba się polskie stanowisko co do Krymu czy Donbasu. Ale to oficjalne stanowisko jest wspólne dla wszystkich państw Europy , również dla Bialorusi. Dlatego,że nienaruszalność granic ukształtowanych po II wojnie światowej jest fundamentem bezpieczeństwa w Europie. Toteż nawet ostatni turecki reset i jak można się domyślać rosyjskotureckie porozumienie co do przyszłości Syrii nie wiązało się z jakąkolwiek zmianą tureckiego poglądu na aneksję Krymu, przynajmniej tego wyrażanego oficjalnie. Może to dobra okazja wspomnieć ,że w jakiejś trudnej do wyobrażenia perpektywie kwestionowanie powojennego ładu może leżeć w interesie Polski bądź co bądź bardzo terytorialnie w tym ładzie poszkodowanej. Ale taka kontestacja możliwa tylko dla silnych ,słabi muszą do czasu udawać zadowolonych.

Deklaracje to jedno a reakcja na poczynania Rosji już nie jest jednolita. Jedni są zwolennikami ostrych narastających sankcji i pogróżek, inni całkowitego oddzielenia kwestii gospodarczych od militariów. Głos Polski w tych tematach jest aktualnie właściwie niesłyszalny. Jeśli ktoś uważnie śledzi niuanse to owszem był krótki okres gdy próbowalismy nawet znaleźć miejsce przys stole rokowań gdzie zapadły porozumienia mińskie. Ale widocznie rozsądek zwyciężył choć raczej przypadek to sprawił. Przecież nawet nie wiemy co jest dla nas korzystne w przyszłości , na dziś dość mgliste i wyrażone w mało elegancki sposób rosyjskie propozycje są kompletnie nie do przyjęcia , niestety fakt ,że dureń Tusk przyjmował je z satysfakcją ,że nie udało się ich utrzymac w tajemnicy skutecznie wyciął wszelkie pole lawirowania. Maksimum tego co możemy to zmniejszyć niemieckie wpływy na Ukrainie i wzmocnić wschodnią flankę NATO na wypadek ostrego kryzysu. Ma to niestety swoją cenę czyli udział choćby symboliczny w każdym amerykańskim okołoukraińskim projekcie pomocy i wsparcia dla „młodej demokracji” . Pomijając koszty wymierne są i znacznie większe niewymierne czyli ryzyko pobudzenia źródła wrogości do wrednych Lachów– Balcerowicza na pewno będą nam pamiętać a przy okazji i to kto się na środkach pomocowych w Ukrainie upasie i jak je wykorzysta do dojenia maluczkich.

To co jako tako wygląda w sferze wielkiej polityki w sferze bardziej codziennej wygląda fatalnie. Tak źle ,że trzeba zaczynać od zera. Dopiero od ostatniej wizyty Poroszenki można mówić o jakimś zarysie zdrowego fundamentu naturalnej współpracy krajów sąsiadujących i mających sporo płaszczyzn wymiany . Niestety te płaszczyzny zostały zagospodarowane przez szemranych typków, którym skala korupcji i bezprawia u naszego sąsiada odpowiadała tak bardzo ,że skłonni byli zamknąć oczy na odradzanie się ohydnego nacjonalizmu a nawet go popierać , w końcu im bardziej mętna woda tym więcej do wyłowienia. Teraz po wizycie prezydenta Dudy możemy wyłuskać z dyplomatycznego pustosłowia dwa konkrety czyli swobodny rozwój mniejszości i budowanie narracji o przeszłości w oparciu o historyczną prawdę. W Polsce to źle przyjęto – właśnie dzięki doświadczeniu ostatnich lat.Można widzieć zagrożenie ale realnie to jest szansa. Obie sprawy dla Polski ważne i to my możemy na tym więcej zyskać. I szkoda aby to pozostało w sferze tylko możliwości. Z mniejszościami polskimi u naszych wszystkich sąsiadów mamy okropne zaszłości ,pokłosie obojętnego ,niemrawego pseudpaństwa polskiego . Jedynie na Ukrainie da się to szybko naprawić bo jedynie tam władzom zależy na wizerunku państwa umożliwiającego zgodną koegzystencję różnych kultur. Wizerunku. Przy zręczności, konsekwencji i szybkiej reakcji da się zadbać aby przynajmniej w tym naszym polskim odcinku to nie był tylko wizerunek. Gorzej jest z prawdą historyczną .Co prawda nasi historycy startują z dobrego punktu ,mają dość materiału i dowodów , są zmiany w IPN , jest jasna polityka historyczna państwa i chęć finansowania . Ale niestety to przyszło o tyle za późno ,że fatalne teraz ukraińskie prawo dopuszcza nazywanie zbrodni zbrodnią ale utrudnia nazywanie zbrodniarza zbrodniarzem.

Czyli czeka nas okres nieco schizofrenicznej narracji. Ale to nic dla nas nowego przecież, na rodzimym podwórku schizofrenia trwa już ćwierć wieku i to żadnym prawnym ograniczeniem nie wspomagana.

Na koniec o czym się zawsze zapomina. Budując normalne zdrowe relacje ryzykuje się totalne niepowodzenie jeśli nie wyrwie się chwastów. Z tym jest w Polsce źle. Chwasty zawsze upodobają sobie miedzę , takie pomiędzy. I między Polską i Ukrainą jest ich mnóstwo. A z drugiej strony to miedza najłatwiejsza do zaorania przez kontrwywiad i prokuraturę. Bo chwasty żydowskie i ruskie przeważnie płytko zakorzenione.

 

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.9 (10 głosów)

Komentarze

spokojny komentarz do naszych niełatwych relacji z Ukrainą.

To, co pozostaje nam obecnie to polityka "małych kroków". I pamięć, na codzień, o rosyjskim przysłowiu - Tisze jediesz, dalsze budiesz. Jeśli potrafimy być wytrwali i cierpliwi - dojedziemy!

Pozdrawiam z "piątką" ;) !

Vote up!
6
Vote down!
-2

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1519040

widzisz wiele rzeczy.

cieszę się, że wspomniałeś Balcerowicza- osobiście nie widzę wielkiego zagrożenia w banderyzmie, za to nachalne pchanie się z Balcerowiczami czy UE mogłoby być nam źle zapamiętane. Czeka ich bolesna transformacja, oby uczyli się na doświadczeniach innych.

I faktycznie, wielu na wizytę Dudy patrzy przez pryzmat poprzednich lat. Tak jak trafny niemal żal za wspólnym wyjaśnianiem historii.

Z naszego plt widzenia jednak powoli zmienia się na lepsze. Z normalnym rządem damy radę wykorzystać szansę.

 

Vote up!
3
Vote down!
0

„Od rewolucji światowej dzieli nas tylko Chrystus” J. Stalin

#1519070

Nienaruszalnosc granic w Europie po II wojnie i pokoj to kompletna bzdura. Raz, ze granice te naruszano wielokrotnie i zmieniano wlasnie po 1945. Np ZSRR zmienial granice z PRL w 1951 chyba, rozwalono Jugoslawie i interwniowano w jej wewnetrzne sprawy jak i rozwalono ZSRR jak i zmieniono przynaleznosc Krymu z Federacji Rosyjskiej na przynaleznosc do Ukrainskiej Republiki Radzieckiej w 1954 chyba. Zlikwidowano rowniez NRD oddajac je RFN.  To malo?  Dodam jeszcze jako ciekawostke, ze Polsce przyznano cale Prusy ale Stalin zdecydowal sie polowe zabrac oraz, ze Luzyczanie domagali sie przylaczenia ich kraju do Polski w 1945 ale ich olano. 

 

Poza tym granice Ukrainy nie maja nic do tego. Te granice ustalali Zydzi rzadzacy wowczas Rosja i aby Rosje oslabic wymyslili internacjonalizm i ZSRR pozbawiajac Rosje kilku mln km2 jej terytorium. Przebieg granic mial niewiele wspolnego z granicami etnicznymi i tak wcielono do roznych republik obszary etnicznie rosyjskie. Urkraina dostala czysto rosyjsko-etniczny Donbas i wschodnie pograniczne oraz Noworosje czyli ziemie zdobyte na Turcji zamieszkane wowczas rowniez w wiekszosci przez Rosjan. A potem w 1939 Stalin wlaczyl do niej kawal poludniwo-wschodniej Polski w 1939. Zachodnie skrawki tego co zabral w 1939 zwrocil w 1945. 

Nie nalezy sie wiec dziwic, ze Putin bardziej utozsamiajacy sie z intersem Rosjii i Rosjan postanowil to zmienic co zreszta wybitnie ulatwila mu polityka wladz Ukrainy lamiaca uklad prawny zawarty przy jej odrywaniu sie od ZSRR. Co prawda ZSRR nie istnieje ale zostal zastapiony przez Zwiazek Niezaleznych Narodow do ktorego naleza byle republiki radzieckie z wyjatkiem baltyckich.  Rosja, zgodznie z traktatem ma prawo interweniowac w kazdej z bylych republik gdyby prawa Rosjan byly tam naruszone. No i wladze Ukrainy to zrobily.

Polska polityka wobec Rosji i Ukrainy jest moim zdaniem kretynska. Jesli Trump wygra to bedzie sztama z Putinem i to co mozna bylo ugrac u Putina wczesniej diabli wezma.

pozdrawiam,

PS przypomne, ze Gorbaczow wyrazil chec do negocjacji w sprawie wschodnich granic Polski i uniewaznienia jej rozbioru z Niemcami w 1939. Kto to wiedzial z tutaj obecnych?

 

 

 

Vote up!
3
Vote down!
-1

Vik

#1519074