Papieżu Franciszku w Nicei zginęli pod kołami ciężarówki a na Teresinie Ci sami od razów siekierami
Papież Franciszek potępił zamach w Nicei i wyraził solidarność ze wszystkimi ofiarami – oświadczył w piątek rano rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi. Franciszek „w najbardziej kategoryczny sposób potępia każdy przejaw zbrodniczego szaleństwa, nienawiści, terroryzmu i każdy atak na pokój” – podkreślił rzecznik w wydanym komunikacie.
– W nocy śledziliśmy z niepokojem straszliwe informacje z Nicei – dodał ks. Lombardi.
– Wyrażamy w imieniu Papieża Franciszka zaniepokojenie i solidarność z cierpieniem ofiar i z całym narodem francuskim w dniu, który miał być dniem wielkiego święta – stwierdził watykański rzecznik
Do ataku doszło w czwartek 14 lipca wieczorem na nadmorskiej promenadzie Nicei, na której zgromadzeni mieszkańcy i turyści oglądali pokaz fajerwerków z okazji Dnia Bastylii, święta narodowego Francji. Ciężarówka przejechała dwa kilometry przez tłum. Co najmniej 84 osoby zginęły, a wiele zostało rannych, wśród ofiar śmiertelnych są dzieci. Minister spraw wewnętrznych Francji Bernard Cazeneuve powiedział, że 18 rannych jest w stanie krytycznym. Wiadomości zaczerpnąłem ze stron Naszego Dziennika.
Islamski bandyta Mohamed Lahouaiej Bouhlel (31 lat), bo przecież nie bohater, zmasakrował haniebnie kołami wielotonowej ciężarówki ponad 100 przypadkowych, niwinnych osób w Nicei. Mieszkał na stałe w Nicei i był pochodzenia francusko – tunezyjskiego. Papież Franciszek jak czytamy powyżej niemal natychmiast, potępił z urzędu, wobec całego świata czyn ten, jako z piekła rodem! Po temu ośmielam się prosić publicznie Jego Świątobliwość, by już dłużej nie czekał na następne akty islamskich radykałów, ale niezwłocznie potępił również jasno i zdecydowanie, wobec całego świata, gloryfikowanie takich właśnie i jeszcze bardziej bestialskich zbrodniarzy na współczesnej Ukrainie. Tam bowiem takim potworom, jak Stepan Bandera, Roman Szuchewycz, Piotr Diaczenko i inni, stawia się setki pomników i zwyrodnialców z największego dna piekła, nazywa się publicznie bohaterami. Tymczasem ci ludobójcy, otaczali najczęściej nocą, całe polskie wsie i kolonie (ok bagatelka 3 tysięcy) i dokonywali takich rzezi, że nigdzie na świecie nie spotkałem się z bardziej zwierzęcym okrucieństwem. Zatem pytam się przed Bogiem Jezusem Chrystusem na co jeszcze czeka Jego namiestnik na ziemi? W dobie mediów jest niemożliwe, by nie wiedział o czynach jego podopiecznych z Cerkwi grecko – katolickiej na Ukrainie!
Proszę zatem gorąco i publicznie, by papież Franciszek jak najszybciej i w stanowczych słowach, odciął się publicznie od gloryfikowania ukraińskich zbrodniarzy na Ukrainie, gdyż mają oni morze niewinnej krwi polskiej, żydowskiej, ormiańskiej i wielu innych narodów na swoich katowskich rękach. W obliczu dzisiejszego stanowiska Watykanu, rzecznika i samego papieża o zamachu w Nicei, wydaje się to być absolutnie logiczne i konsekwentne. Byłby to także wielki akt miłosierdzia wobec Tych wszystkich naszych braci i sióstr Męczenników Wołynia i Kresów, którzy tam za graniczną rzeką Bug, pozostali już na wieczną wartę.
Z kolei nie ośmielam się prosić, ale może dobrze by było także w swoim czasie, wezwać w tej konkretnej sprawie na watykański dywanik, biskupów ukrainskich, z ich głową abp Światosławem Szewczukiem ze Lwowa, którzy błogosławią nie tylko opisany stan rzeczy, ale nawet same pomniki zwyrodnialców, spod znaku czerwono – czarnej flagi OUN – UPA.
Pan Eugeniusz Świstowski tak zapmiętał ludobójstwo na Ziemi Swojczowskiej. [...] Zaraz po wymordowaniu naszej kolonii Teresin, spotkałem kolejnego świadka tej rzezi. Pani Maria Bojko, była mieszkanka naszej kolonii, jako Polka była córką Jana i Marceliny Świstowskich. Wyszła za mąż za Michała Bojko, który pochodził ze wsi Mikołajpol. Maria opowiadała mi osobiście przebieg tych tragicznych wydarzeń tak: „Ja i moja rodzina od pewnego czasu chodziliśmy na noc do Marii, żony sowieckiego oficera, która również była z domu Świstowska. Tam nocowaliśmy mając nadzieję, że na ten dom nie będzie napadu, skoro Marysia jest żoną Rosjanina. Dlatego także i w ten dzień kiedy nastąpił pogrom w naszej kolonii byliśmy w tym domu. Razem z nami byli jeszcze dwaj rodzeni bracia Marysi: Tadeusz lat około 17 i Zbigniew lat około 10.
Pamiętam, że atak miał miejsce o świcie, ukraińscy bandyci gwałtownie włamali się do tego domu i z miejsca zaczęli mordować wszystkich po kolei. Najpierw zginęli ci którzy byli w kuchni. Ja tym momencie byłam w pokoju obok, zaledwie za jednymi drzwiami, gdy usłyszałam nieludzkie wręcz krzyki i piski brutalnie zabijanych ludzi, dochodzące z kuchni. Razem ze mną była wtedy moja córeczka Regina, która miała wtedy zaledwie 9 miesięcy. Instynktownie chwyciłam niemowlę na ręce i ukryłam się z nim w małej piwniczce pod podłogą, do której wejście było właśnie w tym pokoju. Ledwie zdążyłam się tam schronić do naszego pokoju wpadli Ukraińcy, wyraźnie słyszałam ich kroki. Po chwili zaczęli mordować także tych ludzi, którzy dosłownie przed chwilą byli ze mną w pokoju nad nami. To przeżycie jest nie do opowiedzenia, to się działo tuż nad naszymi głowami. Słyszałam krzyki i jęki konających, a przecież tak bliskich mi osób. Nie zapomnę tego do końca mojego życia, tego nie można wprost wymazać z pamięci. Po chwili wszystko ucichło, a ja posłyszałam jak wyciągają ciała pomordowanych ludzi z domu na podwórze.
W czasie tej rzezi zamordowano: mojego tatusia Jana, moją mamę Marcelinę (Kamilę) oraz moją rodzoną siostrę Kazimierę i jej synka i córkę. Zginęli także Tadeusz Świstowski i Zbigniew Świstowski. Pamiętam, że kilka razy patrzyłam czy już zrobiło się ciemno na dworze, czekałam roztropnie do nocy. Wreszcie, gdy zapadał już zmrok, ostrożnie wyszłam z mojej szczęśliwej kryjówki na podwórko. Tu moim oczom ukazał się makabryczny widok, na ziemi leżały ciała bestialsko pomordowanych ludzi, w tym moi najbliżsi. Serce mocno mi zabiło po raz kolejny. Na progu domu spotkałam też Marysię, naszą dobrodziejkę oraz jej zaledwie półroczne niemowlę, z jakiegoś powodu oprawcy, pozostawili ich przy życiu. Marysia płakała bardzo gorzko i rozpaczała nad tym co się dzisiaj wydarzyło. Byłam w tym momencie przytomniejsza, zaproponowałam jej, aby razem ze mną zaraz uciekała do miasta. Niestety nie chciała nigdzie uciekać, upierała się i została w Teresinie. Ja tymczasem wzięłam swoje dziecko i lasami doszłam aż do wsi Włodzimierzówka, gdzie było już blisko do miasta Włodzimierz Wołyński”. [fragment wspomnień Eugeniusza Świstowskiego z kolonii Teresin na Wołyniu, wysłuchał, spisał i opracował S. T. Roch]
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3600 odsłon
Komentarze
Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Kresach - 11 sierpnia
15 Lipca, 2016 - 22:43
W dniu 11 sierpnia 1937 roku Komisarz Ludowy NKWD Nikołaj Jeżow wydał rozkaz nr 00485. Na jego mocy wymordowano strzałem w tył głowy 111 tysięcy ludzi, dodatkowe 100 tysięcy zesłano do łagrów lub deportowano. Większość z zesłańców wkrótce zmarła. Tych 200 tysięcy ofiar miało jedną cechę wspólną: byli to Polacy zamieszkujący terytorium ZSRS. Była to największa liczebnie wykonana przez NKWD akcja ludobójstwa dotycząca jednej narodowości.
Niejako kontynuacją rozkazu 00485 okazały się masowe deportacje z lat 1940-1941, w 4 fazach sowieci zesłali blisko 800 tysięcy Polaków z terenów zajętych w ramach wizyty przyjaźni rozpoczętej 17 września 1939 roku. Blisko połowa z tej liczby zginęła w śniegach i błotach Syberii oraz w piachach Kazachstanu.
Obie te akcje miały podobne powody: pozbycie się przedstawicieli narodowości, która przez swoją wolę wolności i generalnie zupełnie przeciwstawny do oczekiwań budowniczych komunizmu kościec kulturowy uznani zostali za przeszkodę na drodze do komunistycznej nirwany. Było to klasyczne ludobójstwo, jedno z największych w Europie XX wieku.
Dzień 11 lipca stanowi symboliczną datę Rzezi Wołyńskiej. Geograficznie obejmowała ona także czystkę etniczną w Małopolsce Wschodniej. Stepan Bandera w tych krwawych miesiącach siedział wprawdzie w więzieniu i miał ograniczony kontakt w tymi, którzy podjęli decyzję o mordach, jednakże ponosi bez wątpienia moralną odpowiedzialność za morze polskiej krwi. Ideologia agresywnego nacjonalizmu ukraińskiego, którą stworzył, znakomicie tłumaczyła organizatorom mordu konieczność pozbycia się ludności polskiej. Współczesna Ukraina ma problem, bowiem w przeciwieństwie do Polski mającej aż nadmiar wybitnych postaci, które można prezentować jako współtwórców naszej niepodległości, sama ma ich bardzo niewielu. Stąd kult Bandery.
Ukraina w XXI stała się krajem buforowym pomiędzy Zachodem a Rosją. Dążenia Kijowa do bliższej integracji z Zachodem stanowią bardzo poważny problem dla Moskwy z wielu dość oczywistych powodów. Jedną z broni, którą Moskwa od zawsze stosowała jest propaganda i wpływanie na opinię publiczną swoją oraz innych krajów. Ideałem propagandy nie jest wymyślanie fikcyjnej narracji, lecz budowanie jej na realnych a nie zmyślonych faktach. Zbrodnia Wołyńska jest faktem, ofiary oraz ich kaci, ci pierwsi to Polacy, ci drudzy Ukraińcy to byli prawdziwi ludzie. Oddając cześć tej tragedii i jej ofiarom, warto o tym pamiętać.
Dziś istnienie niepodległej Ukrainy zwiększa bezpieczeństwo Polski. Nie wolno zapominać o zbrodniczej przeszłości, ale musimy wiedzieć, że nie jest możliwie uniemożliwienie Ukraińcom stawiania pomników Bandery. To do czego polska strategia dyplomatyczna powinna dążyć, to przekonanie ukraińskich polityków, że czczenie Bandery to nie opłacalny i niemądry pomysł, a jednocześnie uniknąć tak oczekiwanego przez Kreml pogorszenia się stosunków międzypaństwowych. Niestety logika geopolityki wymaga dużej dawki cynizmu, tak jest zbudowany ten niedoskonały świat, w którym żyjemy.
Nie jest prawdą twierdzenie, że zbrodnia zamordowania przez bandytów 9 osób jest mniejszą od innej podobnej, gdzie śmierć poniosło 10. Obie takie zbrodnie są ohydne, bandyci zasługują na karę, a ofiary na pamięć. Zaskakujące jednak jest to, że przeszło pół miliona ofiar sowieckiego ludobójstwa na Polakach z lat 1937-1941 nie doczekało się właściwego upamiętnienia, zaś ofiarom okrutnych mordów ukraińskich nacjonalistów wreszcie i zasłużenia przywracana jest pamięć. Dziś prezydent, premier i inni politycy składają kwiaty na pomnikach okrutnie zamordowanych na Wołyniu, wkrótce będzie premiera filmu Smarzowskiego. Nic takiego nie ma miejsca w sprawie ofiar sowieckich. Uderzająca dysproporcja.
Polska potrzebuje Dnia Pamięci nad polskimi ofiarami ludobójstwa na wschodzie. Skala zbrodni jest olbrzymia, w XX-wiecznej Europie porównywalna z Zagładą Żydów i Rzezią Ormian. Od lat czcimy ofiary niemieckiej machiny zbrodni czasów II Wojny Światowej, zarówno Polaków, jak i polskich Żydów. Zamiast przywracać pamięci: wczoraj Zbrodnię Katyńską, dziś Rzeź na Wołyniu, potem może ofiary deportacji, a jeszcze później zbrodni z lat 1937/38, warto oddać cześć im wszystkim podczas jednego Dnia Pamięci.
Historycznie pierwszą z tego ciągu zbrodni, była czystka rozpoczęta 11 sierpnia 1937 roku, i to właśnie 11 sierpnia powinien być Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Kresach. Nie po to, aby umniejszyć mordy na Wołyniu, lecz aby logicznie objąć szacunkiem i pamięcią wszystkie ofiary. Każdy Polak zamordowany na wschodzie tak samo zasługuje na pamięć, niezależnie od tego kto wystrzelił śmiertelną kulę lub podciął mu gardło, albo spalił żywcem.
http://masz99.salon24.pl/720305,dzien-pamieci-ofiar-ludobojstwa-na-kresach-11-sierpnia
Ponadczasowe owoce pracy organicznej....
16 Lipca, 2016 - 09:15
.....czyli pracy u podstaw. Wielkiego zmagania Narodu Polskiego, aby przetrwać po ogromnej klęsce Powstania Styczniowego 1863 r. . Tysiące zabitych, dziesiątki tysięcy zesłanych na Syberię, dotkliwe konfisakty majątków ziemskich i jeszcze bardziej agresywna postawa zaborców. W zaborze pruskim bezwzględna germanizacja, a w rosyjskim wszechobecna ochranka i rusyfikacja. Tak zrodziła się w polskim społeczeństwie potrzeba zmiany z myśli romantycznej, ku pozytywistycznej, po prostu czego nie mogliśmy wywalczyć szablą, temu chcieliśmy podołać uczciwą, ciężką, wytrwałą pracą.
Ponadczasowe owoce pracy pozytywistów, przyniosły nam na wieki chwałę, dumę i zasłużoną cześć. W roku 1918 niepodległa Rzeczpospolita Polska, powróciła na mapy świata. Polska armia odparła zwycięski marsz czerwonych bolszewików na Warszawę w roku 1920 i w XVIII najważniejszej bitwie świata, raz jeszcze obroniła wiarę i przyszłość Narodu i Europy. W przeciągu zaledwie 20 lat kraj zbudował nowy port Gdynię i Centralny Okręg Przemysłowy, lecz co najważniejsze scalił i ujednolicił rozerwany na trzy części kraj. W wolnej Polsce wyrosło nowe pokolenie Kolumbów, którzy podczas II wojny światowej dawali przykład bezprecedensowego męstwa, jeśli wspomnieć tylko Westerplatte, Katyń, Powstanie Warszawskie 1944, Lenino, Tobruk, Monte Cassino, Osuchy, Wał Pomorski. Ogromne ciepienia Narodu przpięczętowali swoją chwalebną, męczeńską śmiercią rodacy ze wszystkim ziem Rzeczypospolitej Polskiej, w tym z Wołynia i Kresów. Setki tysięcy na zawsze zostało w śniegach syberyjskiej Tajgi. Dymiły kominy obozów w Oświęcimu i w Majdanku, krwawiła obficie Zamojszczyzna. Męczeństwo naszych rodaków w latach 30-tych za sowiecką granicą, wpisuje się na zawsze w dzieje naszej ojczyzny.
Ruch pracy pozytywnej w Polsce zrodził niezliczone zastępy świętych i błogosławionych, którzy przyszli ku ludziom z naszej ziemi i z naszego narodu, Tych znanych z papieskich ołtarzy i Tych znanych wyłącznie Bożej Opatrzności. Gdybym chciał Ich wszystkich wymieniać z nazwiska i tytulów, ten komentarz nie miałby końca, ale na pewno nie zgrzeszę, jeśli przywołam tu św. Jana Pawła II, św. Faustnę Kowalską, św. Maksymiliana Maria Kolbe, św. Brata Alberta, Sługę Bożego Kard. Stefana Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia oraz zupełnie nieznanego ks Antoniego Dąbrowskiego ps. "Rafał", kapelana 27 Wołyńskiej DP AK, zamęczonego po wojnie przez UB.
Modlitwy i szczere łzy, ale także ciężką pracę naszego Narodu, usłyszano i dostrzeżono w samym Niebieskim Jerusalem i stamtąd, skąd zawsze niezawodna nadzieja, zeszła ku nam jak słońce Najświętsza Maryja Panna, która od 27 czerwca do 16 września przychodziła ze swoim orędziem do polskich dziewczynek w Gietrzwałdzie na Warmi setki razy. Lecz ilu z nas pamięta o tamtych dniach pięknych, o tym orędziu skierowanym do naszego Narodu: odmawiajcie różaniec! Maryja Królowa Polski jest i dziś przy naszym Narodzie, którym się opiekuje szczególnie na dobre i złe. Ponadto Matka Boga pozwala przyjść do siebie każdemu, kto tego pragnie, ma szczere i czyste serce!
Sławomir Tomasz Roch
Znów ciężarówką rozjeżdżał niwinnych ludzi
20 Grudnia, 2016 - 09:02
Makabryczny atak! Tym razem w stolicy Niemiec w Berlinie. Policja podała, że terrorysta (wszystko na to wskazuje): „Kierowca ciężarówki, którą w poniedziałek wieczorem wjechał w Berlinie w tłum ludzi działał celowo.”.
W poniedziałek wieczorem ciężarówka na polskich numerach rejestracyjnych wjechała w tłum ludzi na terenie jarmarku świątecznego w okolicach dworca ZOO w Berlinie. Policja ogłosiła także na Twitterze: „Nasi śledczy zakładają, że celowo wjechano ciężarówką w tłum zgromadzony na kiermaszu bożonarodzeniowym na Breitscheidplatz”.
Według ostatniego bilansu zginęło co najmniej 12 osób, a 48 zostało rannych, w tym część ciężko. Podczas próby ucieczki policja aresztowała mężczyznę podejrzanego o kierowanie pojazdem. Według agencji dpa to Pakistańczyk lub Afgańczyk, który w lutym został zarejestrowany w Niemczech jako uchodźca. Według dziennika "Tagesspiegel" mężczyzna znany był policji, ale nie z powiązań z terroryzmem, lecz drobnych przestępstw. Niemieckie radio RBB podało natomiast, że mężczyzna miał przekroczyć niemiecką granicę 31 grudnia 2015 roku w Bawarii. Jak podano dostał się do Niemiec przez miasto Pasawa w południowo-wschodniej części kraju. Zmieniał też swoją tożsamość.
Artykuł opublikowany na stronie: http://naszdziennik.pl/swiat/172705,chcial-zabic-ludzi.html
Sławomir Tomasz Roch