Ziemie wschodnie i zachodnie Polski

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Idee

 

Dorastałem i wychowywałem się w zachodniej Polsce, ale od 40 lat mieszkam w jej części wschodniej. Przed dwoma tygodniami wybrałem się na długi reportaż w rodzinne strony. Spotykałem się tam z wieloma, różnego poziomu i wykształcenia, ludźmi. Przed kilku dniami wróciłem i przyszedł czas na refleksje. Swoje wrażenia chciałem ująć w kilku punktach:

- Jako naród nie rozumiemy się. Nasze oczekiwania to połączenie mieszanki obcej propagandy, własnego chciejstwa i niemocy z brakiem wyznaczonego azymutu przez państwo. Brak zrozumienia w dużej mierze generuje miałkość powojennych elit i brak zdecydowania państwa.

- Trzecia RP, przez 30 lat swojego istnienia, nie zdołała wypracować ani hasła, ani idei, wokół której moglibyśmy się zjednoczyć i zacząć tworzyć wspólnotę. Na zachodzie Polski mieszka ludność z płytkimi korzeniami kulturowymi, która wciąż szuka swojego miejsca; na wschodzie, rdzenna, która na zasadzie „zasiedzenia” nie musi tracić energii na egzekwowanie swoich praw.

- Zapoczątkowana przez Platformę Europejską regionalizacja kraju postępuje. Jej napędem może być niechęć wśród części społeczeństwa do wszystkiego co polskie. Największe zagrożenie w tym względzie istnieje w dużych miastach całej Polski, w których przeważa ludność napływowa.

- Zdobycze najnowszej cywilizacji zagospodarowujemy dość sprawnie, ale nie potrafimy korzystać z dobrobytu; dobrobyt nas rozkleja i wręcz ogłupia. Brak pracy formacyjnej i celu.

- Najstarsze pokolenie (dziewięćdziesięciolatkowie) żyje jeszcze cieniem wartości, które wypracowała II RP; średnie – rozumuje kategoriami egoistycznymi, choć zapiera się że tak nie jest, chce brać nie dając nic od siebie, płacenie podatków uważa za patriotyzm; najmłodsze – jest wyzwolone niemal z wszystkiego i myśli, że tak będzie do końca świata i dzień dłużej. Między poszczególnymi pokoleniami nie ma łączności, ani nawet potrzeby jej zaistnienia. Taki podział jest bardziej zauważalny na ziemiach odzyskanych, niż we wschodniej części kraju.

- W zachodniej i północnej Polsce (ziemie odzyskane), w sposób podprogowy, reaktywuje się Prusy. Tam władze regionalne, jak i pozostali mieszkańcy, mają bliżej do Berlina, niż Warszawy. Tam biernie czeka się na niemieckie pieniądze i niemiecki porządek, ale mało kto na dłuższą metę zaakceptuje Niemców. Tu, w Polsce wschodniej, narasta strach przed nieprzewidywalnością przyszłych scenariuszy politycznych. Tu najbardziej odczuwa się słabość państwa i niepewność sojuszy. Mało kto już dzisiaj zdaje sobie sprawę, że ziemie odzyskane stanowią obszar 1/3 terytorium Polski i są wciąż terenem do odzyskania – na kilka sposobów. To właśnie tam, a nie na wschodzie Polski zadecyduje się przyszły los naszego państwa i naszych granic. Odwrotnie, niż dawniej.

- Poziom intelektualny Polaków ciągle się obniża. Na tym tle rzuca się w oczy chocholi taniec elegantów wystrojonych za publiczne pieniądze, którzy mają niewielkie pojęcie o państwie. Z ich mowy bije poczucie tymczasowości, brak troski o los państwa i kult pieniądza. A więc coś, co nas w przeszłości zawsze drogo kosztowało.

- Państwo nie jest w stanie wyznaczyć i wyegzekwować czerwonej linii, której przekroczenie oznacza nieuchronną karę. Brak takich prerogatyw to sygnał słabości wysłany w polityczny eter świata. Żyjemy nie w Polsce, lecz w sztucznie przez siebie stworzonych światach, identyfikujemy się z nimi i bronimy jak niepodległości… Bez sensu.

Wymienione punkty, to niekompletne wypisy z obrazu wolności, który nas wymalował, zniewolił i spetryfikował po 1989 r. W rozmowach prywatnych, i tego nie wolno pominąć, spotyka się przekonaniem, że posolidarnościowe rządy robią wrażenie, jakby źródło polskiej władzy nie mieściło się w Warszawie. Więcej, polskim parlamentarzystom wydaje się, iż przemawiają do narodu, a wyborców szlag trafia, bo zostali postawieni przed faktem wyboru pomiędzy mizerią a tandetą. Nikt też nie chce przyjąć do wiadomości podstawowej prawdy, że im wyższy ogólny poziom edukacji społecznej i wykształcenia, tym łatwiejszy do zrealizowania jest postęp i skuteczniejsza zapora przed chorą rywalizacją o władzę. Dobre wykształcenie i świadome poczucie odpowiedzialności za państwo, za swoją kulturę, a więc i rodzinę, w sposób naturalny eliminują niewiedzę, naiwność i lenistwo.

I na koniec, trudno oprzeć się wrażeniu, że zmarnowano 30 lat szans na transformację w Polsce. Nie sposób też ukryć wrażenia, że zaistniałe przemiany w większym stopniu służyły blokadzie wszystkiego, co prawdziwą Polskę tworzy i rozwija. Ta przykra konstatacja wychodzi z politycznego rachunku: ma – winien.

Brak głosów