Prigożyn w świetle wyborów

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Kraj

 

 

W ostatnim czasie Prigożyn swoją popularnością przyćmił samego Putina. Cały świat, wszyscy, pytają co on robi i gdzie jest? Jeden człowiek i tak piorunująca kariera. Kakofonia. Każda stacja i rozgłośnia medialna, ściga się z drugą, wszyscy chcą coś powiedzieć, wszyscy mówią i przepowiadają, ale tak naprawdę jedno jest pewne, że nic nie wiemy. Warto też zauważyć, że perspektywa, do jakiej odnoszą się dyskutanci nie sięga dalej, niż do Stalina. A przecież Rosja/Związek Sowiecki/Rosja, to wciąż to samo. Rosja w skali powojennej owszem jest nieprzewidywalna, ale w perspektywie, powiedzmy trzystuletniej, powtarzalność zjawisk, aż bije po oczach.

Nie chcę się wymądrzać, bo ekspertem od spraw rosyjskich nie jestem, ale ta trzystuletnia perspektywa podpowiada, że coś takiego, jak marsz na Moskwę, w warunkach porosyjskich i posowieckich w Rosji nie jest możliwy. Prigożyn nie jest szaleńcem. Jeżeli ten fakt nastąpił, to mamy do czynienia albo z ustawką, albo z zadziwiającą desperacją, cudem, i wyjątkową karnością: kilkadziesiąt tysięcy podkomendnych ruszyło w nieznane za swoim wodzem. Jeżeli ustawka, to możemy mieć do czynienia albo z rozszerzeniem teatru działań wojennych, albo ze zmuszeniem Białorusi do włączenia się w wojnę lub przetarcie drogi do przesmyku suwalskiego. Jeżeli marsz na Moskwę rzeczywiście był aktem desperacji i rzeczywiście po drodze nastąpiło jakieś porozumienie, to Prigożyn, chcąc ratować skórę, musiał zaproponować Putinowi coś tak atrakcyjnego, że darował mu winę zdrady – co jest mało prawdopodobne. Co to więc mogło być? Tak czy inaczej…

W Polsce idą wybory a PiS, ja dawniej zaczyna jednoczyć Rosję z Niemcami. Dlatego, że się stawia. Każdy poważny polityk, który na trzeźwo obserwuje europejską scenę polityczną nie może zamknąć uszu na to, co powiedzianych Manfred Weber, prezydenta Europy. Powiedział, że „Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce”. Może oznaczać to, że strefa zgniotu ponownie zostanie poddana ciśnieniu z obu stron. Rozszerzenie teatru działań poprzez terytorium Białorusi może dotyczyć również Polski, bo likwidacja PiS oznacza likwidację problemu Pribałtyki i samej Ukrainy. W Stanach też szykuje się zmiana władzy i być może podsunięcie rozwiązania nowej ekipie w Białym Domu okaże się wystarczającą przynętą. W takiej sytuacji Prigożyn może zostać prawdziwym Europejczykiem i bohaterem nowego świata. Sprowokuje Polaków na zaporze granicznej z Białorusią, zaczną strzelać i cała europejska antypolska fama czekająca na nasze potknięcia, propagandowo rozniesie nas w pył. W te „klocki” jesteśmy wyjątkowo mizerni. Wielokrotnie postulowałem powołanie gazety państwowej, która otworzy wiele dróg polskiej dyplomacji i w świadomości europejskiej zainstaluje polskie stanowisko polityczne. Nie ma gazety, nie wybrzmiewa nasz głos i jesteśmy niemi. Proponowałem też otworzenie muzeum polskiej demokracji – a więc sztandarowej wartości polskiej kultury, do którego zapraszany powinien być każdy oficjel, który odwiedza Polskę. Zmiana władzy w Polsce może oznaczać dogadanie się nie tylko Rosji z Niemcami, ale również spokój w całej Europie. Anglosasi, jak to Anglosasi, przychodzą i odchodzą. Amerykanie wstrzymują dostawy kroplówki w postaci broni na Ukrainę, polska leży na łopatkach i w Europie jest, jak było. W Polsce koniec z dotacjami, bieda sprzed 2015 roku wyłazi na ulicę, a Polacy gromadnie wyjeżdżają na szparagi. Czy może być lepiej?

Podsumowując: narracja Polaków jest już nie z tej epoki (śmieszą przymiotnikowe, prymitywne dodatki do Putina, tak jakby to tylko Putin był zbrodniarzem, bandytą itd., a nie od wieków cała Rosja), tak samo, beznadziejna jest polska scena polityczna, która w tym demokratycznym chaosie sama siebie zaorze. Polskie społeczeństwo również nie jest przygotowane ani na pokój, ani na wojnę; świadomość przeciętnego Polaka, jak to ktoś określił, oscyluje pomiędzy zyskiem za wszelką cenę a viagrą. Rząd nie posiada odpowiednich narzędzi na obronę swojego państwa, stoi na pasku UE, czyli Niemiec i w szachu własnego sadownictwa. Nie może np. wprowadzić stanu wyjątkowego, bo jeszcze zbyt mocno kojarzy się z 1981 r. i sprzeciwiłaby się temu UE. Pozbawieni wyobraźni stoimy więc w miejscu i czekamy, aż ktoś spuści nam tęgie manto i zabierze wszystko to, co wypracowaliśmy, zwłaszcza po 2015 r. I niech ktoś z opozycji nie myśli, że ominie go wspólny los.

Jest jednak pewna nadzieja. W tym demokratycznym chaosie wyłaniają się głosy trzeźwe i pełne rozsądku. Znając mechanikę selekcji negatywnej, wkrótce i one zostaną zneutralizowane. I po raz drugi słyszę głos mojego nieodżałowanego znajomego, który powiedział, że najbliższe wybory pokażą, czy Polacy będą musieli oberwać po d. i placach, aby zrozumieli, że trzeba cofnąć o dwieście lat wcześniej i od nowa zacząć kroczyć tą samą drogą, którą szli ich dziadkowie-powstańcy. Jest jednak jakaś Pierwsza Kadrowa tego, co powinno nastąpić 30 lat wcześniej. Pojawiła się po wybuchu wojny na Ukrainie.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (7 głosów)