Polska europejskim obszarem osadniczym?

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

          W czasach, kiedy czynny byłem w pracy na uczelni i poza nią i bywałem dość często Niemczech, słyszałem niejednokrotnie określenia Deutsches Siedlungsgiebiet. Nikt nie kwapił się z wyjaśnieniem o jaki obszar chodzi. Kiedy sugerowałem, że można tu doszukać się analogii do deutscher Lebensraum starsze osoby od tego się odżegnywały, młodsi nie wiedzieli o co chodzi. Nic dziwnego, gdyż w wizji Europy, jaką lansował Hitler chodziło o Osteuropa jako Lebensraum, sięgający aż w głąb Rosji. Ludność zamieszkująca te tereny nie była brana pod uwagę jako pełnoprawni obywatele. Miała ona być czymś w rodzaju dawnych poddanych pańszczyźnianych i być w dyspozycji nowych panów, którzy będą urządzać ów Lebensraum jako Grossdeutschland.

     Od lat siedemdziesiątych aż do zjednoczenia Niemiec Deutsches Siedlungsgebiet, to był obszar Polski nazywany Ziemiani Odzyskanymi, Zachodnimi i Północnymi. Właściwie sami Polacy nie bardzo wiedzieli jak je nazywać. „Prastare ziemie piastowskie”, to był slogan na użytek propagandy, choć merytorycznie była ta nazwa może najbardziej adekwatnym pojęciem historycznym. Obecnie niektórzy politycy niemieccy, negując reparacje należne Polsce, wskazują na ewentualność zwrotu Niemcom ziem przyznanych Polsce w 1945 roku. Zapominają, że utracili je podobnie jak Polska utraciła swe wschodnie tereny anektowane przez Sowietów.

           Prawdę mówiąc te przepychanki nie mają dziś sensu i właśnie Niemcy powinni to wiedzieć lepiej niż ktokolwiek inny. Manfred Weber podczas debaty o stanie Unii Europejskiej stwierdził, że „idea suwerenności narodowej to wioska potiomkinowska” i wezwał do dalszej centralizacji UE. Lider EPL wskazał, że przyszłość Europy leży w przekazywaniu większych kompetencji instytucjom wspólnotowym. „Wioska potiomkinowska” to synonim mistyfikacji, oszustwa i kreowania obrazu rzeczywistości zgoła odmiennego od stanu faktycznego. Taka mistyfikacja mogła być za czasów Katarzyny II, a była także w demokracjach ludowych, kiedy przyjmowano wizyty bonzów partyjnych, albo cudzoziemców, którym kazano podziwiać z daleka krajobraz skonstruowany z papier mâché. Ale trudno domyślać się co miał Weber na myśli. Wiadomo jedno: dał wyraz pogardy tak dla suwerenności jak i podmiotowości narodów zamieszkujących obszar Unii Europejskiej. Dla tych narodów powinien to być sygnał ostrzegawczy. Jednym z fundamentalnych kryteriów spójności Unii Europejskich to według Webera praworządność. Jak twierdzi: „to zapora ogniowa przeciwko przedstawicielom PiS w Polsce, którzy systematycznie atakują państwo prawa i wolne media”. Trudno wyobrazić sobie bardziej bezczelny fałsz. Nawet Goebbels by się na coś takiego nie zdobył. Niepraworządność i pogarda dla prawa to znaki rozpoznawcze reżimu Tuska zalecanego przez Webera. Jest to kryterium polityczne, a praworządność w rozumieniu Webera odnosi się do podporządkowania się prawu UE, jego zdaniem, gwarantującemu prawa człowieka i poszanowanie mniejszości, w szczególności obyczajowych. Weber, podobnie jak Tusk, uznaje prawo takie jak je interpretuje Unia Europejska. Kryterium gospodarcze wydaje się rodzić mniej znaków zapytania, choć zielony ład, a ostatnio mercosur i tu nakazują czujność. Pułapką jest kryterium praktyczne obejmujące zdolność do przyjęcia prawa unijnego i skutecznego podjęcia zobowiązań wynikających z członkostwa w UE. Weber jednoznacznie domaga się, mówiąc o przyszłości Europy, przekazywania większych kompetencji instytucjom wspólnotowym. Innymi słowy konstytucje państw członkowskich i ich tradycje się nie liczą.

          Weber, mimo woli, zdradził faktyczne zamiary Unii, pod dyrygenturą jego samego, gdy chodzi o Parlament Unii i von der Leyen, jako przewodniczącej Komisji Europejskiej. Czyli, konkretnie Niemiec. Celem polityki tych dwóch ośrodków władzy jest walka z PiS i Węgrami, a także wykluczenie radykałów, w Niemczech AfD, we Francji Le Pen oraz wszystkich kierunków uznanych za populistyczne, skrajnie prawicowe, a w skali Unii przeciwstawiających się zniesieniu weta i przyjmowaniu uchwał zwykłą większością głosów, co Europejskiej Partii Ludowej, póki co, dawałoby możliwość narzucania Unii postanowień w istocie spełniających polityczne zamiary Niemiec.

     Mercosur pozwoli Niemcom chwycić oddech w chwiejącej się ich gospodarce, a uderzy w kraje o rozwiniętym rolnictwie, w Polskę w pierwszym rzędzie. Wchodzący w życie od przyszłego roku pakt migracyjny co najmniej zrównoważy kłopoty Niemiec ze skutkami „herzlich willkommen”. To, co mówi Weber o praworządności świadczy o tym, że albo nie zna on sposobu rządzenia w Polsce Tuska i jego kliki, albo jest bardziej skorumpowany faktem stania się kierownictwa Unii ekspozyturą interesów niemieckich niż może się wydawać.

         Jeśli EPL utrzyma się u władzy w UE, a Tusk porządzi w Polsce jeszcze dwa lata, to znienawidzona przez Webera Polska (bo nie o PiS tylko chodzi), nasycona nieproszonymi gośćmi będzie gotowa do stania się prowincją w Europie, terenem osadniczym dla każdego kto zechce być rządzony przez polskich treuhänderów i niemieckich panów.

        Doprowadzenie Polski do takiego stanu, który bez problemu pozwoli na wchłonięcie jej przez Unię pod rządami Niemiec, wymaga pewnych zabiegów, których urzeczywistnienia dokonać może jedynie Tusk, kosmopolita z nachyleniem niemieckim i ludzie bezkrytycznie mu oddani tworzący rząd RP. W zasadzie dzieło ich jest już daleko posunięte. Bankructwo Polski jest prawie pewne, degradacja rozwojowa, m. in. stagnacja gospodarcza też. Do tego dochodzi kompletny chaos na ważnym odcinku wymiary sprawiedliwości, pod kuratelą Żurka bardziej upolitycznionego niż za czasów PRL. Nadużycia takie, jak umorzenie spraw Nowaka, Giertycha, Grodzkiego, a zarazem funkcjonowanie tzw. sejmowych komisji śledczych ścigających rzekome nadużycia poprzedniej władzy, nie mówiąc o siłowym opanowaniu prokuratury, mediów i blokowaniu objęcia urzędowania przez prawnie mianowanego prokuratora Barskiego, wszystko to świadczy o rozkładzie państwa, a to z kolei pozwoli na taką rozbudowę kompetencji Unii w Polsce, że równać się będzie końcem jej suwerennego istnienia.

           Do tego dodać trzeba skutki, jakie przyniesie tzw. pakt migracyjny. Będzie to zaludnienie Polski przez różnorodny, różnokolorowy, zróżnicowany kulturowo ruch osadniczy. To będzie koniec tej Polski, jaką szczycimy się i która była mniej lub bardziej bezpiecznym domem dla pokoleń naszych antenatów. Jak ta Polska będzie się nazywać? Trudno odgadnąć. Może tak jak sobie zażyczą nowi jej mieszkańcy. Albo też Niemcy. Mają do wyboru nazwy już wypróbowane: jakieś gubernatorstwo, marchia, albo, jak chce Gustav Kossinna, zniemczony Mazur (+1931) w swej książce: Das Weichselland: ein uralter Heimatboden der Germanen. Wydana 1940 !!!.

         Historii nie można wymazać, tak jak fundamentu nie można wyłuskać spod budowli. To daje promyk nadziei, że kolejny skok Niemiec na cudze się nie powiedzie. Ale co zrobić z tą jedną trzecią mieszkańców Polski, którzy pod wodzą takich ludzi jak Tusk, Sikorski – mniejsze figury pomijam – pracują nad zasypaniem naszej historii i tożsamości. Czy na pewno wiedzą kim będą jako jedni z wielu „osadników” tego Europejskiego Terenu Osadniczego – Europeisches Siedlungsgebiet?


 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)

Komentarze

Wyjść z niszcącej Polskę rosyjsko-niemiecko-lewackiej UE

Jeszcze przed wejściem do UE przestępcy oraz mafiozi z krajów zachodnich we współpracy z sowieckimi zbrodniarzami w UB, SB czy WSI rabowali Polskę, m.in. oszukując i za bezcen prywatyzując i likwidując znaczną część przemysłu - jak np. cukrownie - w zarządzanej przez sowiecką mafię PRL-bis.

Ten rabunek trwa do dzisiaj. Przedsiębiorstwa czy banki należące do kompanii z EU oszukiwały na kosztach i nie wolno było nakładać na nie podatków, bo UE zabroniła. Wiele produktów w zachodnich sieciach było droższych w Polsce niż w UE, albo często były to produkty z taką samą marką - lecz gorszej jakości.

UE częściowo finansowała stadiony tzw. Orliki, z których część miała rakotworczą sztuczną trawę. Itd. itp. Wybudowano wiele innych niepotrzebnych obiektów...

Kary w wysokości miliardów złotych były bezprawnie nakładane przez bolszewię, zdegenerowane lewactwo i mafie w UE i Niemczech jako "kary z TSUE" czy niewypłacanie środków z KPO...

Jak pokazują afery w UE z łapówkami m.in. od rosyjskich zbrodniarzy Putina - bolszewia i ruska agentura w UE nie przejmuje się tym, że są przestępcami. Łapówkarze dalej bezkarnie działają w UE i nie ponoszą żadnych konsekwencji. Muszą tylko bardziej uważać od kogo i jak biorą nowe łapówki...

Vote up!
1
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1670195

" To, co mówi Weber o praworządności świadczy o tym, że albo nie zna on sposobu rządzenia w Polsce Tuska i jego kliki, albo...". Sposób rządzenia Tuska w Polsce zna Weber  znakomicie, bo centrum dowodzenia i "reżyserka" jako miejsce, jest zapewne w ambasadzie niemieckiej. Nie na darmo rok-dwa (?) przed wyborami w 2023 r ambasadorem został były zastępca niemieckiego wywiadu, wnuk czy syn, już nie pamiętam, chyba syn,  jednego z adiutantów Hitlera. Do czasu dojścia PiSu do władzy Niemcy "się czaili", by wszystko wyglądało jako "demokracja".  Na trzecią kadencję nie kontrolowanego przez siebie  rządu nie mogli sobie pozwolić, już chociażby ze względu na gospodarcze sukcesy i plany naszego poprzedniego rządu, m.in CPK, zadziałali wprost, bezczelnie i na rympał, nie kryjąc się z tym. Jak zwykle pouczający tekst. 

Vote up!
1
Vote down!
0

BogdanJanLipowiczSkaut

#1670203

Nazwy się zmieniają, a projekt wciąż ten sam. Ten projekt tak długo pozostanie dla Niemców fatamorganą, jak długo Polacy będą dumni ze swojego pochodzenia i świadomi swojej historii narodowej. Polskiego genu nie udało się nikomu jak dotąd unicestwić i stąd to u naszych imperialistycznych sąsiadów przekonanie, że trzeba nas wymieszać z wszelkimi przybłędami z całego świata. Im mniej w Polakach Polaków, tym trudniej nam będzie obronić ojczyznę przed odwiecznymi zakusami byłych okupantów. I o to tu chodzi. Mamy stać się mniejszością we własnym kraju, a nasz kraj ma zostać zaludniony przez „tutejszych” z unijnego mianowania.

Weberowi Manfredowi nie ma co się dziwić, że głupoty wygaduje, bo oni tam wszyscy od pokoleń tak już mają, to jest podstawa ich tożsamości narodowej. Te ciągłe pouczanie innych narodów jak żyć mają, moralizowanie, wywyższanie się, zmuszanie do szczęścia, tak jak oni go rozumieją, jest tak bardzo niemieckie, jak Currywurst i kufel piwa. „Idea suwerenności narodowej to wioska potiomkinowska,” chyba z wyjątkiem tylko tej w Bawarii, skąd on sam pochodzi. Niemcy inwestują ogromne pieniądze w pielęgnację i rozwój własnej kultury, a innym wciskają taką sztuczną, „ogólnoeuropejską tożsamość”, made in Germany. Po co?

Niemcy zwalczają każdy rząd w Europie, który deklaruje suwerenność narodową swojego kraju. A robią to coraz brutalniej, jakby świadomi, że czas im ucieka na podbój Europy poprzez instytucje UE. Tusk ze swoją szajką przekształca Polskę w niemiecką kolonię, a z innym państwami pójdzie Niemcom już dużo łatwiej. Nam też już czas ucieka na skuteczny turnig point, na kultywowanie naszej prawdziwej, odwiecznej, pięknej tożsamości narodowej. Potrzebna jest mobilizacja i pospolite ruszenie. Trzeba zdążyć, zanim Niemcy po raz kolejny zbratają się z Rosją, co jest tylko kwestią czasu. Nie dajmy sobie odebrać Polski!

Vote up!
0
Vote down!
0
#1670218