Co łykną a co wyplują

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Kraj

 

Jedna data – 15.05.2021, ta sama sobota, podobne godziny, dwóch przeciwstawnych sobie panów i dwa przemówienia. Pierwszy został wybrany prezesem PiS z ogromną demokratyczną przewagą głosów; drugi miał wrócić w glorii, a stanowisko szefa PO otrzymać na złotej tacy, skończyło się na pełniącym obowiązki przewodniczącego. Pierwszy pełnił rolę gospodarza i wygłosił spokojne przemówienie do narodu, drugi swoje brutalne wystąpienie zdobywcy wygłosił do rządnych władzy, których jedynym celem jest obalenie PiS. Pierwszy odwołując się do realizowanego programu może korygować błędy, drugi swym przemówieniem i wyświechtanymi hasłami chciał wskrzesić partyjnego trupa. W normalnej sytuacji byłby to kabaret. Sytuacja jednak normalna nie jest.

Problem w tym, że obydwie rywalizujące z sobą partie PO i PiS obiecują społeczeństwu dobrobyt – pierwsi za pomocą maksymalnego ograniczenia roli państwa, a praktycznie wyprzedaży, która prowadzi do jego likwidacji, drudzy przy pomocy rosnącego socjalu, który ogranicza innowacyjność Polaków. Żadna z nich nie zdefiniowała czym jest ten tak mityczny dobrobyt? Jakie warunki musi spełnić kultura, państwo, naród i rodzina, aby mógł być on trwałym? Tak, właśnie: kultura, państwo, naród i rodzina – i to prawdopodobnie w takiej kolejności. Kultura, bo wyznacza ramy naszych możliwości i przygotowania, a także specyfikę, której nie sposób pominąć. Państwo, bo musi zabezpieczyć zewnętrzne flanki, zbudować odpowiednią strukturę przemysłową i odpowiednio silną armię, musi wykształcić właściwą administrację i przygotować społeczeństwo do wspólnoty. Naród, bo jest całością i suwerenem. A rodzina, bo jest tego wszystkiego beneficjentem i jej zadaniem jest dbanie o prokreację i zdrowy rozwój własnych dzieci: rodzice dają życie, w zamian otrzymują miłość i obowiązki. To wszystko jest „naczyniem połączonym”.

Na czym więc polega ten mityczny dobrobyt, nie na Zachodzie, lecz w Polsce? W każdym bądź razie nie gwarantuje go ani gospodarka, ani pieniądze. Gospodarkę można dość łatwo zniszczyć lub po prostu przejąć, a pieniądze ukraść. Zabezpieczeniem jest wspólna aksjologia. To dopiero ona gospodarkę zakorzenia w świadomości społecznej i daje poczucie własności, a także zobowiązuje do nieskrępowanej innowacji. Bez poczucia odpowiedzialności za swój kraj i swoją własność, ów dobrobyt będziemy mogli tylko wąchać przez szybkę. Ale oprócz aksjologii, dobrobyt wymaga zaufania do państwa i władzy, wymaga „pewności jutra”, braku niespłacalnego zadłużenia, ale przede wszystkim długotrwały dobrobyt opiera się na poczuciu wspólnoty miejsca, wspólnoty czasu i wspólnoty potrzeb. Jeżeli nawet te warunki zostaną spełnione, a nawali aksjologia, wszystko legnie w gruzach, bo dobrobytu nie będzie komu bronić lub zniknie, jak kamfora. To świadomość decyduje o trwałym dobrobycie i sensie pracy, trwałości szans i zdolności do jego budowania lub odtwarzania. Innymi słowy, to kapitał własny, majątek lub lokaty gwarantują „pewność jutra” i poczucie stabilizacji, ale ten materialny dobrobyt opiera się na filarze wspólnej aksjologii. I niech teraz każdy we własnym imieniu odpowie sobie, czy żyje w dobrobycie, czy też wisi na łasce zadłużenia? Czy w naszym położeniu geopolitycznym, wciąż pomiędzy Rosją a Niemcami, mamy szanse na jakikolwiek dłuższy dobrobyt? Czy swoje gwarancje warto lokować w antypisie lub niewydolnym socjalu, czy też, jak nasi przodkowie przez 1000 lat, w patriotyzmie, a więc nieustannym dbaniu o własny interes, choć w przeszłości różnie to bywało? I trzeba dodać, że patriotyzm, to wyższe uczucie, które przez szkołę pruską i komunizm zostało zinterpretowane, jako wymachiwanie szabelką. Faktycznie, jest formą zdrowego rozsądku, który żyje w każdym szanującym się narodzie i państwie.

Wracając do dwóch przemówień, niech każdy odtworzy je raz jeszcze i na spokojnie rozważy, czy warto burzyć, czy warto budować?

A jeżeli budować, to budować musimy, nie za pomocą partii, lecz wspólnie. Jarosław Kaczyński mówił o zmianach statutowych PiS, może warto je bardziej uspołecznić? Bo oprócz sądownictwa i szkolnictwa jest ogromna praca do zrobienia w dziedzinie aksjologii. Aksjologii! To zaniedbania w tej dziedzinie daje PiS-owi tak małe, w stosunku do wkładu, przełożenie wyborcze. W tym wrzasku medialnym po prostu się nie rozumiemy. A dowodem tego niezrozumienia jest stosunek do Donalda Tuska. Jego przyjazd związany jest z pobudzeniem maksymalnych emocji, a więc czegoś, czego najmniej dziś potrzebujemy. W dojrzałym społeczeństwie jego przemówienie zostałoby po prostu zignorowane i na tym by się wszystko skończyło. Ponadto większość komentarzy skupia się na domniemanym starciu dwóch „gigantów”, przy czym sprawa jest wybitnie międzynarodowa. Ringiem stała się Polska, a my Polacy zamiast bronić swojej racji stanu, stajemy się kibicami w obcej sprawie. I tu, jak w pustej beczce, aż dudni od braku aksjologii, wspólnego rozumienia naszych spraw. Czyżby dla zabawy i igrzysk gotowi jesteśmy rozwalić własne państwo? Zbliża się „godzina zero” i w najbliższym czasie okaże się co łykniemy, a co wyplujemy? I jakie mamy szanse na dobrobyt?

Brak głosów