Ludzie dobrzy
Mówimy: „kiedyś byli dobrzy ludzie”. Lecz co to znaczy „kiedyś”? Nie znaczy, że przed tysiącem, czy chociażby przed kilku wiekami, bo mniej więcej w takich kategoriach jest to odbierane. Rzecz w tym, że owo „kiedyś” oznacza nie tak dawno, bo pokolenie lub dwa wstecz – pokolenie naszych ojców, dziadków lub pradziadków. Tak, to było pokolenie dobrych ludzi. Wielu z nas miało z nimi kontakt i doskonale pamięta sposób ich zachowania. Oni rozumieli się wzajemnie, wzajemnie sobie pomagali i szanowali się. Dzięki temu wielu z nich przeżyło II wojnę, a wspólna solidarność, wspólny opór i wzajemny szacunek pozwoliły znacznie zmniejszyć liczbę ofiar. Po wojnie, dla większości wówczas młodych, był to świat niezrozumiały; było to wstecznictwo, zacofanie i Bóg wie co jeszcze. Wartości pokolenia dziadków niewielu wówczas doceniło.
Skoro wyjaśniliśmy sobie pojęcie „kiedyś”, to spróbujmy określić co to znaczy „ludzie dobrzy” ? Mój Dziadek-legionista mówił, że dobrzy ludzie wyginęli w I wojnie światowej. Byłem młody i nie zastanawiałem się na tym stwierdzeniem, ponadto myślałem, na podstawie czego można wysnuwać takie wnioski? Dziadek zmarł w 1987 r. Gdy niedawno usłyszałem kolejny raz to stwierdzenie, zacząłem się zastanawiać, nad jego sensem. Jeżeli to prawda, to również II wojna, która była logicznym ciągiem pierwszej, musiała dokonać podobnego spustoszenia. Dobrzy ludzie to więc ci, którzy nie zawahali się stanąć w obronie zasad, kultury i państwa, to ci którzy nie poszli na współpracę, nie szukali własnego zysku kosztem innych, wykazali się człowieczeństwem w nieludzkich czasach, a nawet ryzykowali własnym życiem za wspólną sprawę i niepodległość.
Skąd się brali Ci ludzie? Najkrócej mówiąc – z polskiej kultury. To ona była przekaźnikiem i rozsadnikiem narodowych zachowań i polskiego charakteru narodowego. Powszechnie mówi się, że była naiwna. Bardzo ryzykowne to stwierdzenie, choć w pewnych obszarach, trudno zaprzeczyć. Gdy uogólnimy lub poprzestaniemy na tym stwierdzeniu, bo szybko okaże się, że powielamy komunistyczne i faszystowskie sądy oraz wyświechtane kalumnie. Jeżeli nawet taka była, to należałoby zapytać dlaczego? I to jest praca dla historyków, socjologów i psychologów, która, mimo 30 lat okrzyczanej wolności, leży odłogiem. Nasza humanistyka zajmuje się rzeczami trzeciorzędnymi, a nie odpowiada na podstawowe pytania, od których zależy nasza przyszłość.
I teraz nieco konkretów. Faktem jest, że idea Rzeczypospolitej Obojga Narodów w XVIII załamała się, ale faktem jest też, że w tymże samym wieku uchwalono Konstytucję 3 Maja, która ją naprawiła. A więc załamała się czy też nie; była naiwna czy też nie była? Niestety, państwa sąsiednie okazały się już zbyt silne i zgodnie dokonały trzech kolejnych rozbiorów. Jako mocarstwo było nieuważne i dopuściło do wyrośnięcia ponad miarę trzech przyszłych zaborców. Po utracie państwowości zostaliśmy kompletnie sami. Nastąpił okres próby wytrzymałości i poczucia spójności kulturowej Polaków.
Stara Rzeczpospolita rozpadała się na oczach wszystkich i wówczas nastąpił taki moment, w którym wszystko musiało zacząć się do nowa. I właśnie w tym momencie musiała odezwać i włączyć się kultura polska, a więc ten zbiór doświadczeń, który miał moc jednoczenia się narodu, jego myśli i dążeń. Od nowa musieliśmy się zadeklarować, od nowa policzyć i wszystko zacząć budować od początku – nie posiadając własnego państwa, nie mając własnego sądownictwa, ani własnych uczelni. Jedynym kapitałem, jaki nam pozostał była tradycyjna warstwa kulturotwórcza, a więc szlachta, potem inteligencja, która miała już różny skład społeczny, ale wciąż ten sam wzorzec kulturowy. Jedyną wówczas polską uczelnią pozostała kultura i warstwa kulturotwórcza. Dobroć ówczesnych ludzi brała się ze wspólnej pracy i wspólnego wysiłku na rzecz dobra wspólnego, na rzecz Ojczyzny. Dziś to jest trudne do wyobrażenia, ale ta szlachetność odbijała się również na twarzach XIX-wiecznych ludzi. Gdy przeglądamy albumy z tamtych lat, uderza duża ilość szlachetnych rysów, jakaś prawdziwość i naturalność bijąca nie tylko od szlachty, ale również zwykłych chłopów.
Dlaczego była naiwna? A czyż ptaszek w klatce nie musi zachować pokory, wymuszonej naiwności i uległości wobec swojego pana? Jest uzależniony bowiem od jego kaprysu. Pan może mu dać jeść, ale też nie musi, bo nie wiąże go żadne prawo, co najwyżej obyczaj dobrych manier. Jeżeli ptaszek nie będzie śpiewał według oczekiwań, zostanie wypuszczony na wolność, a tam czekają na niego wróbelki. Tak samo Polacy będąc pozbawieni swojego państwa byli skazani na obce prawo, które bardzo dbało, aby z okupowanego narodu wyciągnąć, jak najwięcej korzyści dla siebie. Zdeklarowani Polacy musieli więc walczyć na dwa fronty: opierać się zaborcy i bronić własnej kultury i narodu. Ta walka wyrabiała charaktery, ale też pogłębiała specyfikę poszczególnych polskich dzielnic. Jak pod koniec XIX w. w Wielkopolsce zrodziła się solidarna walka głównie na poziomie chłopskim, to na byłych Kresach oparła się o szlachtę. Obydwie wymagały dużego wysiłku. Obydwie wyrabiały ową szlachetność ludzką, która po odzyskaniu niepodległości zaczęła budować nowe państwo. I w tym okresie opracowano nie tylko najlepszą polską szablę w dziejach, ale również najlepszy typ obywatela, najlepszy system szkolnictwa, w ciągu jednego pokolenia dorównaliśmy poziomem technicznym Europie zachodniej i w ciągu jednego pokolenia odbudowaliśmy niepodległą polską świadomość narodową. Właśnie ten proces, ten ogromny wysiłek tworzył ludzi dobrych, ludzi rozumiejących się i mających wspólne plany i znający swoją prawdę.
Dobrych ludzi jeszcze sporo zostało po zakończeniu ostatniej wojny i komunistycznych czystkach, lecz przeciwko nim wojna trwa nadal.
Dziś człowiek rodzi się, żyje i umiera w kłamstwie. Kłamstwo tworzy ludzi złych, mimo że bardzo chcieliby zapewne być dobrymi.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 11 odsłon