Krótko
Obecny świat przygotowuje się do wielkiej rozgrywki o panowanie lub utrzymanie dominacji nad światem. Przeciwników jest dwóch: USA i Chiny, reszta to, mniejsze lub większe, przystawki. Trump mówiąc o Kanadzie, myśli tak samo, jak Niemcy i Francuzi o Europie Środkowo-Wschodniej. Przyłączenie Kanady zwiększa potęgę Stanów Zjednoczonych, a topniejące lody w Grendlandii wyrysowują nowe szlaki handlowe i umożliwiają wydobycie lub blokowanie innym dostępu do metali rzadkich. Natomiast liderzy Unii Europejskiej do dyspozycji mają tylko Europę Środkową i światowy eksport swoich produktów. Trump ma wizję, Europa tonie w marazmie.
Zarówno Stany, jak i Chiny zbierają siły do ostatecznej rozgrywki. Stany są państwem morskim (stąd dominacja mentalności handlowej, również w kulturze), Chiny lądowym. USA chcą opanować światowy handel, z którego żyją i utrzymać tzw. linie Spykmana, a wiec tereny przybrzeżne na wszystkich kontynentach; celem Chin jest zablokowanie i przejęcie portów w całej Eurazji i zamknięcie Amerykanów na ich kontynencie. Gdyby podział wpływów w świecie miał charakter dwubiegunowy, dogadanie się obu mocarstw nie byłoby problemem. Problemem jest rysujący się podział wielobiegunowy. I to właśnie on sprawia, że globalizacja staje się przeżytkiem – szczególnie w wersji europejskie.
Na plan pierwszy wyłania się wizja Huntingtona, która przyszły podział świata widziała według istniejących cywilizacji. Globalizacja przegrywa dlatego, że okazała słabsza niż globalne trendy tożsamościowe i narodowe. Natomiast konflikt amerykańsko-chiński zaczyna wyrysowywać nowy Limes, który będzie biegł od Izraela poprzez Turcję, Rumunię, Polskę i Finlandię… i tu jeszcze nie wiadomo czy uda się uchronić Litwę, Łotwę i Estonię? Ukrain jest terenem przetargowym, ponieważ nie należy do żadnej organizacji. Jutro (18.03.25) rozpoczynają się dłuższe rozmowy Trumpa z Putinem – czym się skończą, tego jeszcze nie wie nikt. Zakończą się albo klęską Ukrainy, albo jej dozbrojeniem i dotkliwymi sankcjami dla Moskwy, a więc próbą wymuszenia na Rosjanach ustępstw.
Tak więc wstępny plan nowego podziału świata jest już zarysowany, jakim kształtem się zakończy, ze względu na brak faktów dokonanych, trudno przewidzieć. „Przystawki” bronią się: Rosja, za pomocą Niemiec, chce skaperować Europę przeciwko Chinom; Amerykanie liczą na odciągnięcie Federacji Rosyjskiej od Pekinu, co praktycznie jest niemożliwe; Niemcy i Francja dążą do wypchnięcia Stanów Zjednoczonych z Europy, Turcja będąca na obrzeżach Europy już zdobywa swoją pozycję lidera regionalnego, a Polska zaczyna przyglądać się sojuszowi z Finlandią i Szwecją, spoglądając nieśmiało na Turcję. Ale to nie koniec oddziaływania kinetycznego wektorów sił: Amerykanie nie dopuszczą do połączenia się Niemiec z Rosją, tak samo, jak Chińczycy nie pozwolą na zbytnie wzmocnienie się Rosji. I tak mniej więcej wygląda ogólny zarys geopolityczny toczącej się powszechnych politycznych zmagań. Indie, Japonia, Australia, to osobne światy, które tak czy siak będą musiały do kogoś należeć. Wszystko jest w grze. Decydować będą: wyobraźnia, świadomość, jasność wytyczonego celu, poczucie tożsamości, spójność kulturowa i pieniądze.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 155 odsłon
Komentarze
moje trzy grosze
18 Marca, 2025 - 11:57
Liderzy Unii Europejskiej zamiast wizji mają halucynacje, które opierają o sojusz z liderami aktualnie knującymi na Kremlu. Ten sojusz „wielkich Europejczyków“ cementowany już był za kanclerza Schrödera, prezydenta Chiraca i KGB-owca Putina, podczas kolektywnego szczytowania w Kaliningradzie dnia 03.07.2005 roku. Kanclerzowa Merkel przez 16 lat też uparcie nacierała na Moskwę, względem utrwalenia wzajemnych dyspozycji.
USA już mają opanowany światowy handel, który w 50% dokonywany jest w US-dolarach. Inne waluty (jeny, euro, itd.) nie przekraczają 3% obrotów i nie zanosi się tu na większe przetasowania. Podobnie jak dolara amerykańskiego, tak również języka angielskiego nie da się zastąpić na światową skalę żadnym innym językiem. Najwięcej publikacji fachowych wydawanych jest właśnie w tym języku. Cała branża turystyczna działa w oparciu o angielski, itd. Obcy język jest nośnikiem innej kultury i innych wartości, co stanowi zagrożenie dla dyktatorów i ich systemów totalitarnych. USA napędzane są optymizmem, a Chiny i Rosja strachem i energią kryminalną.
Globalizacja faktycznie przegrywa z tożsamością narodową, tak jak sztuczny język esperanto przegrał z naturalnymi językami. Produkt zastępczy może być wyjątkiem, a nie zasadą. Chińska ekspansja działa dobrze na papierze, ale w realnym świecie natrafia na opór, gdyż tam gdzie wdepnie, nic już więcej lokanego, własnego nie rośnie. Z tego samego powodu rozleciał się Kraj Zdrad. UE powtarza ten sam błąd, a my płacimy za to słone rachunki. Europejskie państwa graniczące z Rosją powinny budować własny blok, bo mają w tym wspólny interes. To podstawa budowania zaufania w oparciu o te same wartości, takie jak poszanowanie wolności indywidualnej, własności prywatnej i rządów prawa nad rządami ideologów. Powodzenie ma to, co przynosi trwałe korzyści.
Europejskie państwa graniczące z Rosją
18 Marca, 2025 - 12:24
nie stworzą żadnego wspólnego bloku, ponieważ są w 100% zinfiltrowane przez obce służby. Z mediami włącznie.
Czesław2