Pomór generalski
„Doświadczony i kompetentny dowódca, człowiek wielkiej odwagi, prawdziwy patriota” – takimi słowami prezydent Władimir Putin pożegnał zmarłego w wieku 58 lat generała broni Igora Dymitriewicza Sierguna, szefa Głównego Zarządu Wywiadu Sztabu Generalnego Rosji. W nekrologu na stronach Ministerstwa Obrony poinformowano, że generał zmarł 3 stycznia, ale nie podano ani przyczyny śmierci, ani miejsca zgonu. Należało się domyślać, że zapewne w Moskwie, ale pojawiły się informacje, że szef GRU odszedł nie 3 stycznia lecz w Nowy Rok i nie w Rosji a w Libanie. Co tam robił i jak rozstał się z życiem na razie nie wiadomo.
Niespodziewana śmierć osoby umieszczonej tak wysoko w hierarchii rosyjskiego aparatu państwowego, człowieka o tak potężnych możliwościach zrodziła z miejsca dociekania, czy przypadkiem nie jest to element walki o władzę lub strategicznej gry politycznej. Zwłaszcza, że w Sylwestra zmarł na „zatrzymanie akcji serca” generał brygady Aleksander Szuszukin, zastępca szefa sztabu sił powietrzno-desantowych. Generał Siergun kierował „buntem” separatystów w Doniecku, których wspierali żołnierze Specnazu, zbrojnego ramienia GRU. Generał Szuszukin dowodził wojskami desantowymi „przyłączającymi” Krym do rosyjskiej macierzy. Przypadkowy zbieg okoliczności?
Generał Siergun został szefem GRU 22 grudnia 2011 roku, w dniach kiedy notowania Głównego Zarządu Wywiadu były szczególnie niskie, a post-kagiebowskie służby wdeptywały wojskowych w błoto zgodnie z procedurą obowiązującą od początków bolszewickich czasów.
Władimir Ilicz Lenin wsparł proletariacką rewolucję na trzech filarach: partii, wywiadzie wojskowym i służbie bezpieczeństwa. Odziedziczony po carskich czasach wywiad wojskowy, zwano początkowo Razwieduprem, a potem już niezmiennie GRU. Służba bezpieczeństwa co zwrot historii otrzymywała inną nazwę z czego CzeKa, NKWD i KGB są najbardziej znane. Obie służby żyły jak pies z kotem, a partia była rozjemcą. Każdy kolejny przywódca partii szczuł jedną służbę na drugą, aby żadna zanadto nie urosła w siłę.
Pod koniec sowieckiej ery Armia Czerwona wróciła z Afganistanu z przetrąconym ogonem, partyjną gerontokrację dziesiątkowała biologia i młode wilki z KGB zwietrzyły krew. Pod wodzą zaledwie 68 letniego Jurija Andropowa, który z przewodniczącego KGB przeszedł na sekretarza generalnego KPZR, rozpoczęto pierestrojkę, którą kontynuował pupil KGB Michaił Gorbaczow. Wprawdzie tracąc część imperium i z kłopotami, ale kagiebistom udało się w końcu przejąć państwowy majątek rzucając wojskowym jakieś ochłapy. Kiedy na Kremlu zasiadł swój człowiek z drezdeńskiej rezydentury Władimir Putin można było zacząć myśleć o odzyskaniu oddanych przejściowo ziem. Czeczenia, Osetia, Abchazja, Gruzja... Tutaj już nie do końca się udało.
Na Gruzji pośliznęło się GRU. Gruzini aresztowali kadrowych oficerów GRU, służba nie przewidziała, że Gruzini będą się bronić, nie ostrzegła przed polityczną interwencją na miejscu polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego wraz z prezydentami Ukrainy, Litwy, Estonii i Łotwy zaś na polu walki brak koordynacji działań i wymiany informacji doprowadził do przypadków ostrzelania i śmierci własnych żołnierzy.
Gruzińska kompromitacja miała daleko idące reperkusje. Czystka była brutalna a sępy rzuciły się na padlinę. Z ponad setki generałów GRU zostało tylko 20. Resztę przeniesiono do innych jednostek lub skłoniono do przejścia w stan spoczynku. Z centrali zwolniono lub przeniesiono około tysiąca oficerów. Rezydentury zagraniczne zdziesiątkowano. W niektórych zostawiono tylko samotnego attaché wojskowego. Siedem podległych GRU brygad Specnazu albo wcielono do różnych formacji wojsk lądowych albo rozwiązano. Część radiowywiadu wojskowego przekazano Federalnej Służbie Bezpieczeństwa. Rozważano nawet połączenie GRU ze służbą wywiadu zagranicznego SWR lub zdegradowanie Głównego Zarządu Wywiadu do szczebla zwykłego zarządu i ograniczenie personelu o połowę. Nie zdecydowano się jednak na tak drastyczne warianty.
W domiar niełaski szefowi wywiadu wojskowego cofnięto przywilej składania raportów bezpośrednio prezydentowi i na czele GRU postawiono niczym nie odznaczającego się jednogwiazdkowego generała brygady Igora Sierguna. Gazeta Komsomolskaja zwróciła wówczas uwagę, że jeszcze nigdy szefem wywiadu wojskowego nie mianowano oficera tak niskiego stopnia.
Siergun udowodnił, że chociaż niski stopniem umie lawirować w korytarzach władzy. Powoli i umiejętnie odbudował znaczenie GRU w oparciu o tworzone wewnątrz służby koncepcje wojny hybrydowej, które kamuflowano jako obronę przed zagrożeniem „wielowektorowym” w odróżnieniu od jasno zdefinowanego przeciwnika. Powoli odzyskał dla GRU siedem odebranych brygad Specnazu. Wykorzystał też do maksimum argument zapewnienia bezpieczeństwa zimowym igrzyskom w Soczi oraz „olimpijskie” fundusze i sformował ósmą - 100 samodzielną brygadę specjalnego przeznaczenia a także 25 samodzielny pułk specjalnego przeznaczenia. Pierwsza jednostka otrzymała zadanie testowanie nowego uzbrojenia i wyposażenia planowanego dla rosyjskich wojsk oraz sprawdzanie w praktyce nowych założeń taktycznych. Druga jest podobno elitarną jednostką w pełni zawodową, chociaż nie do końca wiadomo co w rosyjskim wojsku uznaje się za służbę zawodową.
Równolegle z formowaniem nowych jednostek, Siergun przygotowywał koncepcyjnie, sprzętowo i szkoleniowo GRU, a przede wszystkiem jego jednostki Specnazu, do działania w warunkach wojny zwanej asymetryczną, nielinearną lub hybrydową będącej połączeniem tradycyjnej wojny energetycznej z wojną informacyjną. Podstawą były cztery zadania sformułowane w lutym 2013 roku przez szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, generała armii Walerija Wasiliewicza Gierasimowa:
- Specnaz prowadzi głębokie i płytkie rozpoznanie pola walki,
- wykorzystując szybkość, maskowanie i zaskoczenie Specnaz działa jako lekkozbrojna szpica otwierająca drogę silniej uzbrojonym jednostkom,
- Specnaz prowadzi działania anty-partyzanckie na własnym terenie oraz dywersyjne na terenie przeciwnika,
- Specnaz prowadzi działania polityczne, propagandowe i wywiadowcze z dziedziny tak zwanych „środków aktywnych”, czyli dywersję i wojnę informacyjną.
Gierasimow uzasadniał ten nowy podział zadań faktem , że „stale rośnie rola nie-wojskowych środków osiągania celów politycznych i strategicznych”, które to środki „są często skuteczniejsze niż siła oręża”.
Słodki czas odwetu przyszedł dla GRU podczas operacji ukraińskich. Federalna Służba Bezpieczeństwa spartaczyła przedstawiane prezydentowi analizy. Nie przewidziała szybkiego upadku administracji prezydeta Wiktora Janukowycza, powstania pro-europejskiego i pro-natowskiego rządu w Kijowie, a później przekazała Putinowi, że Ukraińcy tylko czekają aż ich wyzwoli z okowów faszyzmu.
W przeciwieństwie do FSB wywiad wojskowy nie produkował prognoz zachowań ukraińskiego społeczeństwa lecz przygotował „spontaniczne bunty” wsparte natychmiast przez żołnierzy Specnazu w mundurach bez odznak. Siergun i Szuszukin odegrali kluczowe role w opanowaniu Krymu i ziem wschodniej Ukrainy. Sierguna wpisano nawet na listę osób objętych sankcjami Unii Europejskiej. Bruksela argumentowała, że „ponosi odpowiedzialność za działania funkcjonariuszy GRU we wschodniej Ukrainie” i być może to, że stał się swego rodzaju celebrytą nie spodobało się na Kremlu. Niektórzy analitycy sądzą, że GRU zagalopowało się, że Putin nie pragnie odłączenia wschodniej Ukrainy, którą Specnaz gotów był podać mu na tacy. Chce anektować całą Ukrainę, a więc w Donbasie ma gnić. Konflikt ma się tlić, ma drenować fundusze rządu w Kijowie i wolę walki Uraińców, ma się znudzić zachodnim politykom i znużyć światową opinię publiczną aż Ukraina dojrzeje i sama wpadnie w ręce Kremla. W Moskwie uznano, że do takiego podsycania konfliktu lepiej nadają się metody FSB oparte na werbowaniu agentury wewnątrz obozu przeciwnika.
Być może wojskowi nie zrozumieli, że ich czas minął. Wiadomość o śmierci Aleksandra Szuszukina, były ukraiński minister spraw zagranicznych Wołodymyr Ohryzko skwitował krótko: „generał dużo wiedział. Typowa czystka w stylu KGB. To początek”. Trzy dni później opublikowano komunikat o śmierci Igora Sierguna. Kto go teraz zastąpi? Duże szanse ma podobno jeden z jego zastępców, awansowany 11 grudnia na generała dywizji Aleksiej Giennadijewicz Diumin, który przez wiele lat służył w Służbie Bezpieczeństwa Prezydenta, najbardziej elitarnej jednostce w elitarnej Federalnej Służbie Ochrony, która jest rosyjskim odpowiednikiem polskiego BOR. Diumin należy do najbliższego otoczenia Putina. Chronił go osobiście nie odstępując na krok, grał z prezydentem w hokeja w tej samej drużynie podczas pokazowych rozgrywek rosyjskich VIP-ów, ma daczę po sąsiedzku z prezydencką rezydencją w okolicach Wałdaju.
Gdyby Diumin objął teraz GRU, ze świetnie wyszkolonymi brygadami Specnazu, byłoby to świadectwem, że Putin czegoś się obawia i obsadza służby specjalne ludźmi bliskimi, których lojalności osobistej, a nie tylko instytucjonalnej, jest absolutnie pewien. W przypadku próby przewrotu pałacowego, dowodzone przez zaufanego człowieka elitarne jednostki wyszkolone do działań w warunkach niekonwencjonalnych, które do tego przeszły niedawno chrzest bojowy, są atutem nie do przecenienia.
Nie ulega wątpliwości, że w korytarzowych manewrach towarzyszących obsadzaniu stanowiska szefa tak kluczowej instytucji jak Główny Zarząd Wywiadu Sztabu Generalnego Rosji Diumin ma chyba najlepszą, jak to mówią w Moskwie, kryszę, czyli polityczny parasol ochronny. Niewiadomo jednak, jak jego kandydatura zostanie przyjęta wewnątrz GRU. Nie ma on za sobą, ani służby w linii, ani na szpiegowskim froncie. Był ochroniarzem, czyli w rozumieniu zawodowych wojskowych wykidajłą. Nie wiadomo też, czy będzie potrafił kontrolować koronkowe operacje wywiadowcze i czy znajdzie w sobie dość odwagi, żeby zanosić prezydentowi nie tylko dobre wiadomości, lecz także złe ale prawdziwe.
Premiera w Warszawskiej Gazecie
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2665 odsłon