Suwerenność informacyjna

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Świat

W stosunkach międzynarodowych pojęcie suwerenności państwa istnieje od bardzo dawna. W  czasach, kiedy suwerenem był monarcha oznaczała w stosunkach wewnętrznych posiadanie i sprawowanie władzy nad poddanymi, a w stosunkach międzynarodowych obejmowała uprawnienia jednego królestwa i jednego monarchy wobec innych królestw i monarchów. Kiedy republiki zastąpiły monarchie, prerogatywy suwerena przeniesiono na  państwo. W stosunkach wewnętrznych suwerenność rozumiano jako najwyższą władzę w państwie włącznie z wyborem systemu politycznego, społecznego bądź gospodarczego. Natomiast w relacjach międzynarodowych jako suwerenność rozumiano pełną niezależność i swobodę od jakiekolwiek kontroli zewnętrznej.

Dla monarchów i dla republik kluczowa była suwerenność terytorialna, czyli władza sprawowana nad ]]>terytorium]]> i naruszenie tej suwerenności uważane było i jest za casus belli, czyli uzasadnioną i w pełni usprawiedliwioną podstawę do rozpoczęcia działań wojennych. Później dołączono do niej suwerenność wód terytorialnych, a w początkach ubiegłego stulecia, po I wojnie światowej, w której nowym orężem stało się lotnictwo, również suwerenność przestrzeni powietrznej.    

Lata międzywojenne przyniosły szybki rozwój radia, pierwszego medium transgranicznego docierającego do całych społeczeństw. Państwa dysponujące silnymi nadajnikami mogły przenosić tworzone przez siebie treści na terytorium innego państwa a nadając programy o charakterze propagandowym oddziaływać na świadomość całych narodów i sterować ich zachowaniami. W imię tworzenia atmosfery wzajemnego zaufania w stosunkach międzynarodowych, Polska proponowała kilkakrotnie w Lidze Narodów opracowanie konwencji o zakazie propagandy na falach eteru. Sugestie te uznawano jednak w Genewie za utopijne i odrzucano.[1]

Propagandowe działania w eterze usiłowano paraliżować specjalnymi zagłuszarkami, ale skutki były mizerne, o czym starsze pokolenie doskonale wie z własnego doświadczenia,  bowiem mimo warkotu w radiowych głośnikach pilnie słuchało audycji „Wolnej Europy” oraz innych „wrażych” rozgłośni.

W lutym 1945 roku w magazynie Wireless World autor opowiadań fantastyczno-naukowych Arthur Clarke zaproponował światowy system komunikacji satelitarnej oparty na 3 satelitach krążących wokół ziemi w równych odległościach od siebie. Spodziewał się, że taki globalny system powstanie najwcześniej za pół wieku. Tymczasem już kilkanaście lat później, wraz z pojawieniem się pierwszego sputnika w 1957 roku, autorzy sowieccy zwrócili uwagę na możliwość „bezpośredniego nadawania programu do odbiorników w obcych krajach”. Marzył im się globalny zasięg audycji znanych w PRL pod nazwą „Z życia Związku Radzieckiego”. Niektórzy szli dalej i z entuzjazmem podkreślali, że „z pomocą dużego sputnika, program moskiewskiej telewizji będzie mógł być z łatwością transmitowany nie tylko do dowolnego miejsca w Związku Sowieckim, ale również poza jego granicami”.[2]

Trzeba było jednak poczekać jeszcze 5 lat, kiedy to przy pomocy amerykańskiego satelity komunikacyjnego Telstar przekazano pierwszy obraz telewizyjny przez Atlantyk z Europy do Stanów Zjednoczonych. Było to tak przełomowe wydarzenie, że brytyjski zespół The Tornados nagrał gitarowy utwór „Telstar”, który trafił na pierwsze miejsca list przebojów a singiel z tym utworem został sprzedany w co najmniej 5 milionach egzemplarzy.

W połowie lat 1970-tych przyszła telewizja satelitarna i suwerenność informacyjna mniej zaawansowanych techonologicznie państw zaczęła topnieć jak śnieg na wiosnę, a wraz z nią informacyjne bezpieczeństwo tych państw, które stopniowo traciły kontrolę nad tym, co obywatele oglądają i czego słuchają.

Mniej więcej w tym samym czasie rozpoczęła się międzynarodowa debata na forum UNESCO poświęcona suwerenności informacyjnej i obronie przed medialną hegemonią, to znaczy sytuacją, kiedy jedno państwo różnymi sposobami kontroluje media innego państwa, a co za tym idzie ma w dużym stopniu kontrolę na wiedzą i świadomością jego mieszkańców.[3]  Opracowanie definicji suwerenności informacyjnej nie było łatwe, ale zgodzono się, że jest to ta część ogólnej suwerenności państwa, która odnosi się do informacji. Definicję suwerenności państwowej formułowano wówczas jako „najwyższą władzę w procesie podejmowania decyzji o wadze państwowej oraz w utrzymaniu porządku w państwie”, a zatem przez analogię w stosunkach wewnętrznych suwerenność informacyjną definiowano jako najwyższą władzę w polityce informacyjnej państwa oraz w utrzymaniu porządku informacyjnego wewnątrz państwa. W stosunkach międzynarodowych za suwerenność informacyjną uznano pełną równość prawną państw w sferze informacyjnej, wolną od kontroli zewnętrznej w zakresie swobody produkcji i wykorzystania informacji.

Debata w UNESCO zakończyła się solenną deklaracją , ale zanim wstępnie zaczęto uzgadniać praktyczne sposoby dostosowania zasad suwerenności informacyjnej do nadawania i odbioru programów telewizji satelitarnej, to pojawił się nowy wymiar – cyberprzestrzeń, a wraz z nią infosfera.[4] Przy czym, jako cyberprzestrzeń należy rozumieć globalny system powiązanych ze sobą komputerów, jak również całą sieciową infrastrukturę, bazy danych oraz całość hardwaru i softwaru składających się na to, co określa się popularnie mianem Sieć. W niektórych definicjach do cyberprzestrzeni zalicza się też systemy telekomunikacyjne, sieci zamknięte i dedykowane, na przykład: sieci sterowania przesyłem energii elektrycznej, gazo i ropociągami, sieci obsługujące transakcje finansowe, ruch kolejowy i drogowy, pocztę, policję, wojsko, łączność, itp. W sumie, cyberprzestrzeń, to całość powiązań sieciowych zarówno w rozumieniu cywilnym jak wojskowym.

Infosfera jest pojęciem szerszym niż cyberprzestrzeń, bowiem oprócz niej obejmuje systemy informacyjne, które nie wchodzą w skład Sieci. Przykładowo, w sferze cywilnej, są to media drukowane i elektroniczne, biblioteki, muzea, galerie sztuki, a w sferze wojskowej ośrodki dowodzenia i łączności, systemy i służby rozpoznania, wywiadu, kontrwywiadu, itp.[5] Również w przypadku infosfery można mówić o hegemonii informacyjnej, kiedy jedno państwo kontroluje nie tylko media, ale również zawartość bibliotek, sferę sztuki a nawet – drogą polityki historycznej - wiedzę o przeszłości innego państwa. 

O ile cyberprzestrzeń jest raczej hardwarem i obejmuje informacyjną infrastrukturę i technologię, o tyle infosferę można określić jako „informacyjne środowisko” lub jako „wyróżniającą się domenę opartą na informacji”.[6] Przy założeniu, że infosfera jest domeną[7], można mówić o suwerenności oraz bezpieczeństwie tej domeny, a państwo nią władające ma prawo bronić tej suwerenności i troszczyć się o swoje bezpieczeństwo w infosferze. Wiele państw czyni to energicznie i dlatego mówi się teraz otwarcie o pierwszej globalnej wojnie światowej w cyberprzestrzeni i szerzej o wojnie informacyjnej w infosferze. W połowie marca brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson, zarzucił Rosji „udział w cyberwojnie” i ostrzegał, że Moskwa jest zdolna uciec się do „wszelkich brudnych chwytów”, byle tylko zakłócić demokratyczne procesy w krajach Zachodu.[8]  Kilka tygodni wcześniej jego rządowy kolega, minister obrony sir Michael Fallon twierdził, że Moskwa „przekształciła dezinformację w uzbrojenie” i używa teraz „cyber-oręża”, aby w innych państwach „zakłócić działanie infrastruktury krytycznej oraz demokratycznej maszynerii” i tym sposobem „rozszerzać swoją strefę wpływu, destabilizować kraje i osłabiać ich sojusze.” Jako przykład podał przypadki z dwóch minionych lat, kiedy to Rosja zaatakowała cyberprzestrzeń Stanów Zjednoczonych, Francji, Niemiec, Holandii, Bułgarii i Czarnogóry.[9]

Od niedawna Kreml nie kryje się z tym, że uznaje cyberprzestrzeń i infosferę za nowe pole walki. W ostatnim tygodniu lutego minister obrony Siergiej Szojgu ujawnił w Dumie Państwowej, że Rosja od czterech lat posiada „wojska operacji informacyjnych”.  Był skąpy w szczegółach, ale poinformował, że są one „efektywne” w działaniach „zwanych kontrpropagandą” oraz same prowadzą propagandę, która musi być „rozumna, kompetentna i skuteczna”.[10] Według polityków rosyjskich nowy  rodzaj wojsk utworzono oczywiście w celach obronnych przed cyberatakami, a jego żołnierze to „eksperci w ujawnianiu zagranicznego sabotażu w mediach elektronicznych, papierowych i telewizyjnych”. Jeden z deputowanych do Dumy w generalskich pagonach podkreślił, że nowe wojska mają „przeciwdziałać zakusom przeciwnika w infosferze”.

Najszerzej zadania wojsk operacji informacyjnych przedstawił rektor Akademii Problemów Geopolitycznych, generał Leonid Iwaszow, według którego będą one prowadzić „istotne analizy geopolityczne, będą wykrywać kierunki informacyjnych ataków, będą przygotowywać kontruderzenia”.

W opinii Iwaszowa nowe wojska muszą być „silne przede wszystkim potęgą mózgów i znajomością techniki”. Muszą się w nich znaleźć ludzie, którzy wiedzą jak przekonywać liderów politycznych obcych państwa, jak dotrzeć z informacją do ich establishmentów, a przede wszystkim „jak zanieść naszą prawdę do mas”. Takich zadań nie mogą wykonywać zwykli wojskowi. Zostaną one powierzone „doświadczonym analitykom oraz wybitnym przedstawicielom środowiska dziennikarskiego” – mówił Iwaszow podkreślając otwarcie, że „trzeba zmusić Zachód do defensywy”.[11]  

Jest więc pole walki, są wojska, postawiono im zadania, konfrontacja trwa. W cyberprzestrzeni, a tym bardziej w infosferze, nie ma geograficznych granic, nie ma granic na lądzie, na morzu, czy w powietrzu. Polem walki jest ludzka świadomość i tradycyjnie rozumiana suwerenność państwa zanika, a raczej przeobraża się w sumę suwerenności myśli i ocen jego obywateli. Swoboda państwa od zewnętrznej kontroli zależy w coraz większym stopniu od indywidualnego oporu obywateli stawianego umiejętnie podsuwanym fałszywym narracjom. W szerzącej się gwałtownie cywilizacji kłamstwa, zwanego eufemistycznie post-prawdą, eksperci od zarządzania postrzeganiem podsuwają ludziom sfabrykowaną rzeczywistość. Nie zamierzają zanosić im faktów i prawdy. Narzucają im „naszą prawdę”,  aby zniewolić narody i zapędzić je do własnej strefy wpływów.

 

[1] Cruickshank, Charles, The Fourth Arm, Oxford, Oxford University Press, 1981, str. 11.

[2] Cyt. za: Nordenstreng Kaarle, Schiller Herbert I., (red.), National Sovereignty and International Communication, New Jersey, Ablex Publishing, 1979, str. 129

[3] Por. Wenxiang, Gong, Information Sovereignty Reviewed, Intercultural Communication Studies, t. XIV, nr. 1, 2005, str. 119

[4] Arquilla John, Ronfeldt David, The Emergence of Noopolitik: Toward an American Information Strategy,  Santa Monica, RAND, 1999, str. 16.

[5] Brzeski, Rafał, Wojna informacyjna – wojna nowej generacji, Komorów, Antyk, 2014

[6] Cooper Jeffrey, The Emerging Infosphere, McLean, Center for Information Strategy and Policy, Science Applications International Corporation, 1997, str. 3, 27.  

] domena – przestrzeń kontrolowana przez władającego nią

[8] UK political parties warned of Russian hacking threat: report, Reuters, 12 marca 2017 r.

[9] MacAskill, Ewan, NATO must defend western democracy against Rusian hacking, say Fallon,  The Guardian, 3 marca 2017 r.

[10] Adamczyk, Ed, Russia has a cyber army, defense minister acknowledges, UPI, 23 lutego 2017 r. Por. Szojgu raskazał o zadaczach wojsk informacjonnych opieracji, RIA Novosti, 22 lutego 2017 r.

[11] W Rosiji sozdany wojska informacjonnych opieracji, Kommiersant.ru, 22 lutego 2017 r. ]]>http://www.kommersant.ru/DOC/3226925]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (13 głosów)

Komentarze

Witam

 

Bardzo cenny artykuł i dobrze napisany.

Gratuluję!

 

Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1536024

dla tych,którzy doskonale zdają sobie sprawę z tego,ze trwa wojna dezinformacyjn i nie tylko w realu

ale,szczególnie w internecie

ukłony

Vote up!
6
Vote down!
0

gość z drogi

#1536034