Zapomniany dowód ze Smoleńska
Pamiętam, że zaraz po katastrofie smoleńskiej przez jakiś czas krążył w sieci i wzbudzał niemałe zainteresowanie tzw. filmik Koli. Widzieli go prawie wszyscy, podejrzewam, że służby i laskoidalne komisjanty też, bo coś tam lakonicznie komentowali, że to naboje sobie strzelały jak pop-corn w ogniskach, ale... nic z tego nie wynikło. Trop wysechł. Ten filmik pokazuje w ciągu minuty i 23 sekund wrakowisko, oraz rejestruje pewne podejrzane odgłosy. Stłumione głosy ludzi, huki przypominające wystrzały, dziwne syreny. Widać płonące tu i ówdzie resztki samolotu, gdzie niegdzie, w tle, jakieś przemykające sylwetki.
Nie ma lepszych zapisów z tego miejsca zrobionych tuż po katastrofie. Może zresztą są, ale nie ujrzały światła dziennego.
Osoby starsze mogą pamiętać dwa bardzo dobre kryminały sprzed lat - "Powiększenie" (Blow-up) Antonioniego, oraz "Wybuch" (Blow out) De Palmy. Skąd nagle ta filmowa wrzutka? Otóż oba filmy, chociaż powstały w głęboko "analogowych" czasach pokazują, jak staranne badanie obrazu, lub nagrania może pokazać ukryte dowody.
W "Powiększeniu" mamy do czynienia ze zdjęciem, które po dokładnej analizie
i skonfrontowaniu z miejscem zdarzenia ukazuje ukryte dowody zbrodni. Podobnie, nagrywający odgłosy ptaszków w filmie "Wybuch" niechcąco staje się świadkiem wypadku samochodowego lecz po drobiazgowym badaniu bohater zauważa, że ma do czynienia z zamachem, ze zbrodnią.
Zarówno pierwszy jak i drugi film dotyczą badania i to żmudnego pewnego materiału wyjściowego, co prowadzi do ujawnienia pozornie niewidocznych faktów.
Jak badano film Koli? Kto to robił? Ja nie wiem. Nikt chyba nie wie. Gdzie jest dostępna konkretna analiza, sekunda po sekundzie poza amatorskimi? Nigdzie. Nawet dziwi mnie to, że ekipa Macierewicza też się tym nie zajęła. Chyba po prostu nikt nie wpadł, że trzeba zapytać... dżwiękowca. Starsi panowie nie słuchają płyt i nie interesują się nagraniami?
Są pewne programy, wcale nie takie specjalistyczne, które służą do obróbki ścieżek dźwiękowych, ich regeneracji, odszumiania, zmiany parametrów, ale i... usuwania niechcianych dźwięków. Szumów, trzasków... Tak, trzasków też.
Sam odszumiałem stare nagrania z winyli, które niemożebnie trzaskały. Pewnie większość z was nie wie, ale najlepiej robi się to... ołówkiem! Dźwięki zapisane w formacie graficznym wyglądają tak:
W tej ścieżce, nagłe i ostre szczyty to albo uderzenia w talerz perkusji, może jakiś trzask, albo i huk. I wiecie co się robi? Rozciąga się dany fragment tak, że przypomina łagodną górkę, skala sekund na dole staje się milisekundami, włącza się "edit" i wymazuje ten szczyt, łącząc ołówkiem dużo niżej powstałą przerwę. Czemu tego nie będzie słychać? Bo to tylko ułamek sekundy i ucho tego nie zarejestruje, a ponieważ to zabawa cyfrowa nie ma cięcia i klejenia taśmy, nie ma śladu po interwencji! Zresztą, usuwamy tylko ekstremum, reszta dźwięku zostaje.
I już wszystko ładnie brzmi. Podobnie, można wyczyścić czyjś głos. Nasza mowa to mały przedział pasma w Hertzach. Kilkaset Hz. Jeżeli trafimy na kilka jakichś słów, jakiś okrzyk, możemy wymazać na czas jego trwania pasmo powiedzmy 100-180 Hz i głos... znika. Albo robi się tak cichy, że niezauważony. Ale, a contrario, można taki wycinek pasma "podbić"! I mamy to dużo głośniej, wychodzi z tła. Jednak ślady zostają, ale trochę inne. Można je odnaleźć patrząc na zapis ścieżki po milisekunach. Więc można nie tylko odsłuchać materiał, ale od razu orzec czy jest autentyczny.
Takie to zabawy można robić, w epoce cyfrowej obróbki. Da się? Da. To czemu tego nikt nie zrobił, nie zlecił? Nie wiem.
Dlaczego to takie ważne? Gdyby odnaleźć ślady cyfrowej obróbki w zapisach z rejestratorów z mielibyśmy namacalny dowód na matactwo, bo gdyby to był "uczciwy" wypadek nikt by niczego nie fałszował. Podobnie, można potwierdzić autentyczność filmu Koli i wydobyć głosy z tła.
Ten artykuł chciałem napisać już 8 lat temu, ale wydawało mi się, że lada dzień ktoś mnie ubiegnie, albo że poda oficjalną analizę więc po co spekulować i wygłupiać się. Ale, nikt nie napisał, nikt nie zanalizował.
Dziwne, prawda?
Chyba rząd RP nie zbankrutowałby gdyby zatrudnił jakiegoś dźwiękowca, dał mu nawet 30-40 patyków żeby rozbił ten filmik na atomy?
Właściwie... ja bym to mógł wykonać. Ale kto mi da te 40 patyków? I czy nagle potem nie zapragnę wskoczyć do Wisły?
Podpowiedzcie mi, jak to zrobić; żeby ktoś wreszcie ruszył tyłek i zlecił analizę tego filmu, póki jeszcze jest. Już nie mogę znaleźć oryginału, jest tylko w youtube coś z dograną na początku muzyczką, a miejsce z którego kiedyś pobrałem plik jest martwe od... 2010 roku i film niedostępny. Chyba jednak mam go gdzieś na starym dysku, w szufladzie... Jak znajdę, wrzucę na "chmurę", dla hobbystów.
A ten w youtube jest tu: filmik Koli
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2381 odsłon
Komentarze
Muni
9 Kwietnia, 2019 - 16:40
Dobrze, że przypominasz ten filmik Koli. Owszem specjalista może rozebrać go na czynniki pierwsze, ale przecież nic nowego chyba z tego badania nie wyniknie. My wiemy, że to była zbrodnia, oni też wiedzą, lepiej od nas, ale nie nadszedł jeszcze czas na prawdę moim zdaniem. Będą zacierać ślady i mataczyć dopóki ktoś zdecyduje, że już czas ujawnić kto i dlaczego tą zbrodnie popełnił.
Nie podejrzewam, że za mojego życia to nastąpi.
Pozdrawiam.
Jerzy
Czyżby?
9 Kwietnia, 2019 - 16:54
"To czemu tego nikt nie zrobił, nie zlecił?"
Zlecił, zlecił sam A.Macierewicz do berlińskiego laboratorium i otrzymał ich analizę, z którą zapoznaje się do tej pory.
Pisał o tym Marcin Austyn w "Naszym Dzienniku" w 2012 roku:
(...)
Chodzi o amatorski film nakręcony kamerą w telefonie komórkowym, który pojawił się w internecie niedługo po katastrofie. Rosyjski autor nagrania zdołał podejść do wraku, przy którym jeszcze nie było służb ratowniczych. Na filmie widać ogniska pożaru szczątków maszyny - dymiący kadłub i rozrzucone na dużym obszarze wśród połamanych drzew części samolotu. Na filmie dobrze widać jedynie cywila, ale w oddali pojawiają się też inne sylwetki. Słychać nawoływania, komentarze autora oraz odgłosy przypominające huk wystrzałów z broni palnej.
Dotąd film na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie badała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a następnie Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Komendy Głównej Policji. Trzecią analizę zlecił Zespół Parlamentarny ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku.
- Otrzymaliśmy opinię i zapoznajemy się z nią. Porównujemy ją z informacjami, jakie dotąd zostały podane do wiadomości publicznej w tej sprawie - mówi Antoni Macierewicz, poseł PiS, szef Zespołu. Jak zaznaczył, z odczytu rozmów utrwalonych na blisko 1,5-minutowym nagraniu wynika, że ustalenia Zespołu w istotnych punktach są bardzo interesujące, ale wymagają one jeszcze spokojnej analizy. - W niektórych wypadkach treść nagrań jest na tyle szokująca, że wymaga spokojnej i dogłębnej analizy, by nie popełnić błędu, który miałby olbrzymie konsekwencje - zauważył poseł.
Jak ustaliliśmy, z najnowszej analizy wynika, że zarejestrowane zostały tylko rozmowy w języku rosyjskim oraz że w czterech przypadkach można mówić o odgłosach, które nie rodzą wątpliwości, że są to strzały z broni palnej. Macierewicz nie chciał ujawnić, kto dokonał analizy nagrania. Zdradza jedynie, że prace prowadzone były w Niemczech. - Analiza jest bardzo szczegółowa i zawiera informacje, których nie uwzględniły ekspertyzy ABW i CLK. Z tego względu zanim przedstawimy nasze wnioski opinii publicznej, musimy bliżej się przyjrzeć temu materiałowi. Obecnie zestawiamy te wszystkie informacje i myślę, że wkrótce przedstawimy nasze wnioski - dodał parlamentarzysta.
Jak przyznał, osoba przekazująca nagranie Zespołowi określiła, jakiego użyto oprogramowania do odzyskania pierwotnego brzmienia nagrania. W efekcie uzyskano materiał lepszej jakości niż ten znany z internetu. Także autentyczność nagrania jest sprawą pewną. - Oryginalność tego nagrania nie podlega żadnej wątpliwości, zarówno ścieżki dźwiękowej, jak i ścieżki wideo. Przekazany nam film jest nieporównywalnie jaśniejszy, bardziej wyrazisty niż wszystkie dotychczas widziane przeze mnie kopie tego materiału - dodał Antoni Macierewicz.
Pierwszą analizę nagrania wykonali eksperci ABW już 19 kwietnia 2010 roku. Badano sześć wersji filmu. Dokonano korekcji nagrań w celu uzyskania najlepszej jakości dźwięku, wyrazistości i zrozumiałości mowy. Ustalono wówczas, że na nagraniu pojawiają się krótkie wypowiedzi mężczyzn i kobiety mówiących po rosyjsku oraz wypowiedzi mężczyzn w języku polskim. Ustalono, że analiza odgłosów przypominających wystrzał nie może być wiarygodna ze względu na zbyt dużą liczbę niewiadomych parametrów, a film został wykonany za pomocą urządzeń amatorskich. Nie podano jednak w wątpliwość autentyczności materiału. Drugiego badania filmu dokonało CLK, które uznało, że w nagraniach nie ma ani jednego słowa wypowiedzianego w języku polskim, wszystkie słyszalne słowa wypowiadane są po rosyjsku, a ich treść nie wskazuje na to, by odnosiły się do zdarzeń innych niż te, które zaistniały bezpośrednio po katastrofie. CLK nie miało wątpliwości, że nagranie wiernie dokumentuje wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku. Ponadto nie wykluczono, że dźwięki, które słychać na nagraniu, mogą być hukiem wystrzałów.
(...)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120229&typ=po&id=po07.txt
no właśnie
9 Kwietnia, 2019 - 22:07
Niby coś jest, ale nic w powszechnym obiegu nie ma. Macierewicz mówi, że zbyt szokujące... no to czego oczekiwał w prawdzie? Że będzie miła? Chyba nie. Dobrze też, żeby było konkretnie podane jakiego programu użyto do analizy, a tego nie wiemy. To może być jakaś amatorka. Nawet kiedy mandat dostajemy z radaru to podane są nazwy i numery urządzenia. A tu, że ktoś coś odczytał, coś jest "zgodne" z czymś tam... Powinno się opublikować transkrypt w prasie i wszystko jest wtedy czyste. Nie podoba mi się to, filmik może być dowodem na bona-fide działania, ale może być przeciwnie, powyższe konkluzje rozmywają i bagatelizują wagę tego dowodu pod pozorem powaznej analizy. Jest to wyrażnie schowane do szuflady.