Równoważenie zafasadowe.

Obrazek użytkownika miarka
Idee

Agenda 2030 to "nowy uniwersalny program" dla ludzkości przyjęty na ostatnim posiedzeniu ONZ przez polityków reprezentujących państwa świata pod hasłem "zrównoważonego rozwoju".

Oznacza nowy ład organizacji życia politycznego świata przyjęty decyzją polityczną.

To zaś oznacza nielegalność tego tworu, gdyż to jest akt samouprawnienia się tej grupy polityków do decydowania o losach narodów ponad ich głowami.

Nie zmienia tego fakt, iż odbyło się to z  błogosławieństwem papieża. On to wyraźnie zrobił jako wystraszony, zastraszony, czy zaszantażowany i na pewno nie był to głos Kościoła, głos w kwestiach duchowych i moralnych, głos zobowiązujący katolików do czegokolwiek. Gdyby tak było, papież na pewno nie pominął by sprawiedliwości jako warunku nadrzędnego, żeby praworządność miała sens.

A powiedział:

„A jeżeli rozwój ma być zrównoważony , to ktoś musi nad tym czuwać...Dla mnie oczywisty wnioskiem jest, że niekwestionowana praworządność”.

Nie wyłumaczył tego „niekwestionowania”, np przez:

„Prawo najpierw musi być sprawiedliwe i moralne. Nie może wprowadzać swoich rządów, lecz być autentycznie służebnym człowiekowi.

Gdy tego nie ma, praworządność jest zbrodnią”

Nadto że:

„Zbrodniarzem jest ten, kto ją stanowi, kto ją wykonuje, kto się jej biernie podporządkowuje”.

Mówiąc to, co papież powinien powiedzieć, od razu by apelował, żeby nowe prawodawstwo, które powinno być owocem tego ONZ-owskiego tworu było od razu efektem nie tylko równoważenia wszelkich praw i obowiązków obywateli w życiu publicznym państw, ale i efektem sprawiedliwości.

Sprawiedliwości, która nakazuje dodatkowo oddawać każdemu co mu należne – tak osobom jak państwom. Nakazywać kierowanie się sprawiedliwością nie tylko w relacjach indywidualnych ludzi, ale i wspólnot ludzkich, zwłaszcza Rodzin i Narodów. 

Tlumaczyłby, że to Narody mają władzę nadrzędną nad swoimi Państwami, nad ich politykami.

I nie to jest najgorsze, że tu Narody nie były konsultowane, a to, że żyją w innych duchowościach i innych moralnościach, z których dopiero  wynika ich poczucie sprawiedliwości. A to oznacza, że najpierw trzeba się dużo napracować nad tym, żeby to poczucie sprawiedliwości było ujednolicone i od razu nakierowane na wspólne ludzkie wartości. Oczywiście z dobrem jako najważniejszą z tych wartości nadrzędnych.

Tłumaczyłby, że dopiero ujednolicone poczucie sprawiedliwości może skutkować prawodawstwem powszechnie obowiązującym.  Nadto że takie ujednolicanie odbywa się na drodze duchowej, a nie prawnej. Że tylko takie prawo może być stanowione, które zostanie uznane przez Narody jako godne i sprawiedliwe.

Rzecz się rozbija o tą wspólną moralność. Dla Narodów zaawansowanych w życiu duchowym ta moralność musi być „z najwyższej półki”. Tylko oparte na niej życie publiczne może zapewnić bezpieczeństwo osobom dojrzałym w swoim człowieczeństwie i chcącym mądrze i odpowiedzialnie pełnić swoje służby i powołania.

Inaczej dla kultur, które duchem pozostały w starożytności i pogaństwie, barbarzyńskich, gdzie liczyło się prawo siły. Im łatwo by przyszło narzucić siłą swoje „prawa”, swoje rządy bestii w ludzkiej skórze z niewątpliwym zniewoleniem, a nawet zagładą ludzi wyżej cywilizowanych.

A na to to już zgody być nie może.

W szczególności dotyczy to katolików, których normy etyczne są wysoko zaawansowane. Tu nie ma możliwości spuszczania z tonu, bo

1. nie istnieją kompromisy moralne, a

2. świadomości raz zdobytej nie da się cofnąć.

Kościół to wie, a więc papież to, co powiedział, powiedział od siebie.

Ot, wygłosił co mu kazali.

Podobnie i z politykami. Oni nie wsłuchiwali się w głos ducha swoich Narodów, ich kultury, moralności i sprawiedliwości.

Ot, zostali zastraszeni lub przekupieni – może nie tyle w ramach korupcji materialnej, czy w ramach osłony dla wszelkich ich osobistych postępowań nieetycznych, przestępstw i patologii, nadawanych sobie przywilejów i immunitetów mocą przez siebie samych stanowionego prawodawstwa, ale przede wszystkim przekupieni w ramach korupcji politycznej – gwarancji poparcia w ich utrzymywania się u władzy tak ich, jak i osób przez nich protegowanych.

To, co proponuje Agenda 2030 to ma być rozwój wszelkiego idiotyzmu w polityce,

bo zapomnieli wpisać, w jakim kierunku ma się ten nasz świat, a dokładniej to ład życia publicznego jako oczywisty cel polityki rozwijać.

Poza tym nie ma określenia, czy „zrównoważony” to ma się opierać choćby o tą „praworządną równowagę” praw i obowiązków. Nie ma tego,  bo np. nic nie ma o tym, że chcą się brać za wszelkiego typu pasożytów, czy np. homoseksualistów.

Czyżby więc to „zrównoważenie” odnosiło się do jakiejś zakulisowej równowagi między twórcami tego „nowego ładu”, a więc było wyrazem nowej antyludziej ideologii, o której wszyscy mają bez przerwy mówić, ale nikt nie może jej zrozumieć, bo wszystko co powie będzie mogło być zanegowane przez tych, co sterować mają wszystkim zza kulis, zza fasady, zza iluzji dla naiwnych?

A na to to już zgody być nie może.

Mało tego, potrzebne by były jeszcze nowe setki tysięcy biurokratów, „autorytetów” i PR-owców już zadbają o to, żeby wszystko co rządy państw robią wpisywało się w cele programu ZR. To by znaczyło ogrom nowych podatków. Słowem – miałaby to być nowa kosztowna ideologia mająca ustanawiać totalitarną władzę – i to jak każda dyktatura poza jakąkolwiek kontrolą, bo przecież w jej samokontrolę wierzyć nie można. Nie można też wierzyć w żadną jej odpowiedzialność – bo i przed kim, jak nie ma wspólnoty. Społeczność międzynarodowa by miała sens, ale już z jej nadnarodową czapką sensu żadnego nie ma. To  by oznaczało „odpowiedzialność przed swoją czapką, cokolwiek by to miało znaczyć.

A na to zgody być nie może.

Odpowiedzialność to mamy w sobie. Tyle wolności, ile odpowiedzialności.

Agenda 2030 szykuje nam totalne zniewolenie.

A na to zgody być nie może.

Ponad to wszystko jest  jeszcze wielkie podejrzenie, że robią z nas idiotów.

Nawet papież, który niewątpliwie miał przedstawioną listę celów „zrównoważonego rozwoju” musiał to zauważyć, że tu nie wchodzi w rachubę nawet praworządność (do praworządności dodał wywracające wszystko słówko „niekwestionowana”).

Otóż całe to ich „równoważenie”, które chcą nam „ofiarować”, to nic innego jak ręcznie sterowana przez wybranych iluzja sprawiedliwości. Tam, gdzie będzie się pojawiał się krzyk o sprawiedliwość planują używać mamidła, że jak zrównoważone to już dobrze, a oni już wiedzą, co jest zrównoważone. I nie ważne, że za chwilę przyjdą inni z łapówką do biurokraty, żeby „równoważyć w ich stronę” i będzie nowe równoważenie – nie w imię sprawiedliwości, tylko interesu „równoważących” tak bezpośrednio, jak i zafasadowo.

Bo równoważenie może być i wewnątrzsystemowe – wtedy to selekcja, czyli pełnia faszyzmu. 

 

Wtedy świat jest tylko dla „nadludzi”,  dla zamkniętej sceny politycznej, a reszta jest „równana w dół” na zasadzie: „zrównać inteligenta z robotnikiem, robotnika z chłopem, a chłopa z ziemią”. Wszak bieda ma być zlikwidowana, a wszystko na to wskazuje, iż „równoważenie” ma sprzyjać „prywatyzacji zysków, a uspołecznianiu strat”, oraz „związkowi korporacji prywatnych i państwa” i to w wersji, gdzie nad państwem są jeszcze zakulisowe rządy JUŻ PONADNARODOWEJ organizacji ONZ, też zrsztą sterowanej zakulisowo.

To wszystko zaś oznacza że oni nie zamierzają formułować jakichś spójnych praw, tylko wszystko zawłaszczać jeszcze głębiej jak już mają zawłaszczone i wszystko łatać pod doraźne interesy swoich kacyków.

Ludzie to nie stada zwierząt.

 A na to to już nie tylko że nie może być naszej ludzkiej zgody, a już  musi być powszechny sprzeciw, bunt i powszechna odmowa uczestnictwa w tym szykowanym kolejnym, totalitarnym obłędzie nawet ludobójstwie pod „ładniej” brzmiącą nazwą „depopulacji” na gigantyczną skalę.


 

3
Twoja ocena: Brak Średnia: 2.6 (5 głosów)

Komentarze

Dodam jeszcze, że nasz tak chwalony prezydent Duda, który niewątpliwie dobrze znał cele tej sesji ONZ zachował tu milczenie wobec Narodu, nie pozwalając mu się wypowiedzieć.

Zarazem trzeba mu przyznać i zasługę, gdyż opowiedział się jednoznacznie za „siłą prawa”, a przeciw „prawu siły”. To się już daje wytłumaczyć, że „siła prawa” to płynie z jego sprawiedliwości i moralności, a „prawo siły”, to szukanie jakiejś iluzorycznej, ideologicznie motywowanej, kompromisowej w kwestiach moralnych, a więc niedopuszczalnej z punktu widzenia zdrowego rozsądku „równowagi z szeroko pojętymi barbarzyńcami”,  także z tego powodu, iż bezsens szukania „równowagi z barbarzyńcami”, jeżeli celem ma być rozwój.

Tylko pytanie: ilu tak zrozumiało jego wypowiedź?

miarka

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1494858

to odrzuciło w przedbiegach, bo siła prawa nie obowiązuje w żadnej innej cywilizacji oprócz łacińskiej. A tam byli głównie ci ,którzy wyznają właśnie zasadę przeciwną...barbarzyńcy:-) .Pozdrawiam

Vote up!
4
Vote down!
0

Verita

#1494859

"siła prawa nie obowiązuje w żadnej innej cywilizacji oprócz łacińskiej".

 Myślę, że tak źle to nie ma. Jest wiele cywolizacji. Natomiast te główne to rzeczywiście opierają się głownie na literze prawa.

 

Pozdrawiam

miarka

Vote up!
0
Vote down!
0
#1494864

twoja wspaniała analiza i wyjaśnienie. Ale większość ludzi nie chce tego widzieć i wiedzieć. Zamyka oczy ,uszy i usta. Jak te trzy małpki. Obok wilk na kacapy ubolewa nad tym ,że większość społeczeństwa nie wie wogóle kto to jest Sumliński. Przykre to bardzo ale wynika ,myślę, nie tylko z lenistwa ale i ze strachu, z braku właściwych postaw moralnych wobec sytuacji gdy trzeba się zachować właściwie. Co bądziemy daleko szukać. Popatrzmy na Niepoprawnych. Pozdrawiam.

Vote up!
4
Vote down!
0

Verita

#1494862

"Ale większość ludzi nie chce tego widzieć i wiedzieć. Zamyka oczy ,uszy i usta. Jak te trzy małpki".

To jest wojna złych ludzi przeciwko nam dobrym. Sczególnym obiektem ataku są nasza świadomość i wolna wola. Ich oręż to zdrada i sabotaż, oraz siły dezinformacji i demoralizacji. Również bieda, walka o byt, które odciągają od trzeźwego osądu rzeczywistości. Dlatego wielu z nich nie należy się dziwić. Postępują zgodnie z zasadami, by najpierw przeżyć i obronić swoje powołania i swoje miłości, zaś służby zostawiają na dalszą kolejność. To nie są ludzie straceni dla Polski.

Można mieć jedynie pretensje do tych, co się sprzedali, poszli na leo ofiarowanych im "praw" i  przyjemności, albo w ogóle łatwo dali ogłupić i nie wracają do rozumu. Bo po co im?

 

Pozdrawiam

miarka

Vote up!
1
Vote down!
0
#1494866