Pijany Hannibal

Obrazek użytkownika Anonymous
Historia

Jak nałogowy pijaczyna zagroził Moskwie.

Gdy armia kniazia Rużyńskiego stanęła w Tuszynie, 15 km od Moskwy, książę moskiewski Wasyl Szujski musiał się spocić ze strachu. Urodzony w 1575 roku Rużyński nie posiadał wprawdzie odpowiednich kompetencji do najwyższego dowództwa, ale oficerowie, a nawet szeregowi towarzysze kawalerii uczeni byli samodzielności i operatywności, a pozostając w stałym kontakcie bojowym z Tatarami, mistrzowsko posługiwali się improwizacją i podstępem. Nie na darmo powiadano, że król Polski jest królem królów...

Dodatkowym atutem kniazia Rużyńskiego (i powodem do strachu dla cara Szujskiego) była jego kozacka osobowość, którą nasi endecy nazwaliby zapewne „osobowością turańską”. Niestabilność emocjonalna, alkoholizm, choleryczność, brak trwalszego zakorzenienia moralnego poza lojalnością grupową (i wobec króla), zuchwałość, przekonanie o przeznaczeniu do wielkich czynów, świadomość wysokiego pochodzenia w połączeniu z niezwykłą popularnością i egalitarnym sposobem bycia, absolutna obojętność religijna, bezgraniczny spryt i diaboliczne poczucie humoru – te cechy przezierają ze wszystkich poczynań kniazia.

Przez zimę Rużyński przygotowywał swoje wojsko do wyprawy. Składało się ono z Polaków, Litwinów, Rusinów, Kozaków zaporoskich i Kozaków dońskich oraz wielu rodowitych Moskwicinów. W maju 1608 roku armia Rużyńskiego wyruszyła w stronę Bołchowa.

Bitwa rozpoczęła się 10 maja i zakończyła nazajutrz całkowitym zwycięstwem Rużyńskiego. Wkrótce potem padł Możajsk, a przerażony car Szujski zapowiedział, że wypuści z niewoli przetrzymywanych od dawna posłów Rzeczypospolitej – Aleksandra Gosiewskiego i Mikołaja Oleśnickiego. Po kolejnej zwycięskiej bitwie na gościńcu twerskim, zagrzane sukcesem wojsko założyło obóz w miejscu, gdzie rzeka Tuszyn wpływa do rzeki Moskwy, w widłach tych rzek na miejscu płaskim, lecz wyniosłym zarazem, a więc idealnym do obrony. Tymczasem Szujski skłonił ciągle jeszcze uwięzionych posłów królewskich, aby wysłali do Rużyńskiego kolejnych posłańców z perswazją, aby wojsko kniazia opuściło granice moskiewskie. Był to fortel, gdyż za tymi posłańcami cichaczem szedł już kniaź Wasyl Masalski z ogromną armią moskiewską w nadziei zaskoczenia przeciwnika.

Ale „Orużynskij” - jak zwali go Moskowianie – był nie w ciemię bity i psychikę moskiewską znał chyba lepiej, niż ktokolwiek inny w jego czasach. Odprawiwszy posłów, po zmroku postawił wojsko w stan pogotowia i pomaszerował w kierunku rzeczki Chodynki, sam idąc w hufcu środkowym. Tam też doszło do kolejnej zwycięskiej bitwy. Po triumfie nad Chodynką armię Rużyńskiego zaczęły zasilać kolejne grupy ochotników na czele z Andrzejem Młockim, Aleksandrem Zborowskim (synem Samuela!) i słynnym Janem Piotrem Sapiehą. Armia Rużyńskiego wzrosła do kilkudziesięciu tysięcy. Car Szujski ostatecznie wypuścił polskich posłów z niewoli, wraz z wojewodą Jerzym Mniszchem i jego córką, Maryną. Była ona koronowaną carową moskiewską i rychło przyłączyła się do Drugiego Samozwańca niczym do swojego prawowitego małżonka.

Tymczasem Sapieha co rychlej wyruszył pod Ławrę Świętej Trójcy w Siergiejewie, aby ją zdobyć. Po drodze nastąpili nań Moskale z wielką armią. 2 października pod Rachmańcami nieliczna armia Sapiehy zniosła nieprzyjaciela doszczętnie, goniąc i siekąc go cztery mile do przodu. Armia Sapiehy rozpoczęła oblężenie Ławry. Moskwa była osaczona i cierpiała straszliwy głód.

Wszystko szło ku dobremu; niestety w marcu 1609 roku Rużyński został postrzelony z łuku. Wzmogła się u księcia choroba alkoholowa. Niewykluczone, że po wyciągnięciu strzały pozostały w ciele Rużyńskiego jej odłamki, które sprawiały mu ból. Odtąd książę coraz częściej bywał pijany, a komendę nad wojskiem przejął ataman kozacki Iwan Zarudzki.

3 lipca 1609 roku w wielkiej bitwie pod Moskwą nagle doszło do załamania morale i niemal pewne zwycięstwo wymknęło się z ręki Sarmatom. Gdyby nie przytomność umysłu Zarudzkiego, bitwa skończyłaby się klęską. W tymże lipcu Zborowski odniósł świetne zwycięstwo pod Twerem, lecz wkrótce Skopin Szujski zaskoczył go na leżach, zadając mu znaczne straty. Sapieha nie zdołał zdobyć Ławry Troickiej w Siergiejewie. Wkrótce też dotarła do wszystkich wiadomość, że król Zygmunt III Waza wypowiedział wojnę carowi Szujskiemu.

Żołnierze Rużyńskiego zaczęli się obawiać, że z wejściem wojsk królewskich sprawa Samozwańca upadnie, a wraz z nią przepadnie obiecany żołd. Rużyński jednak w płomiennym przemówieniu wmówił żołnierzom, że król z pewnością wypłaci im zasłużone pieniądze i że nie należy zwracać się przeciwko naturalnemu panu. Książę Roman zaproponował sprzedanie samozwańca w zamian za żołd u króla. Propozycja dość niegodziwa, ale wojsko w lot podchwyciło tę ideę. Zawiązano więc zaraz konfederację, obiecując stać przy Samozwańcu „niezłomnie” i oczekiwać zapłaty od króla.

Zaczynały się najtrudniejsze dni w życiu kniazia Rużyńskiego. Początkowo Sapieha nie chciał przystąpić do konfederacji. To rozwścieczyło Rużyńskiego, który „naszedł na szałas jego mości z dobytą bronią”. Szczegółów tego zajścia nie znamy, ale ostatecznie pułk Sapiehy przyłączył się do konfederacji. Tymczasem na miejsce przybyli królewscy posłowie – Krzysztof Zbaraski i Stanisław Stadnicki. Konfederaci frymarczyli zasługami swoimi, posługiwali się też prawami carowej Maryny jako argumentem w negocjacjach. Samozwańca rychło przestano w ogóle brać pod uwagę, a Rużyński nazywał go „moskiewskim sukinsynem”. Nic dziwnego, że w noc z 6 na 7 stycznia 1610 roku Samozwaniec uszedł z Tuszyna w towarzystwie kozaków dońskich i kilku wiernych mu Polaków. Zaraz po ucieczce burza rozszalała się w obozie. Mieszkanie Dymitra splądrowano, odnalazłszy w nim podobno Talmud, liczne hebrajskie rękopisy i dokumenty spisane alfabetem hebrajskim – tu kamyczek do ogródka zwolenników „judeosceptycyzmu”. Obrzucono inwektywami kniazia Rużyńskiego, obarczając go winą za ucieczkę Samozwańca. Maryna buntowała swoich zwolenników, a w końcu uciekła. Wojsko księcia wpadło w wielkie rozprzężenie. Podczas zebrania koła generalnego zwolennicy Maryny dowodzeni przez Tyszkiewicza wystrzelili z rusznic wprost do księcia Rużyńskiego. Książę wyszedł cało z tej zawieruchy, ale wzajemne zaufanie przepadło bezpowrotnie. Koniec końców uchwalono wymarsz do Wołoka, gdzie też wojsko miało się w zgodzie rozejść i każdy miał pomaszerować gdzie mu się podoba. Wymarsz w tym kierunku był zapewne zainspirowany przez Rużyńskiego, który do ostatnich chwil działał na korzyść króla: Wołok to jedno z miast, zamykających armii Szujskiego drogę do Smoleńska.

16 marca 1610 roku „drugą stolicę” Moskowii podpalono, zabierając jednak artylerię. 18 marca wojsko dotarło do Wołoka, gdzie doszło do kolejnej zwady Rużyńskiego z towarzystwem choragwi Bartosza Rudzkiego; znów o mało nie przyszłoby do starcia, przyjaciele krewkiego Rużyńskiego odprowadzili go na bok, ale tak nieszczęśliwie, że książę spadł po schodach urażając sobie ów postrzelony strzałą bok. Załamany ogólnym rozkładem dawniej zwycięskiej armii Rużyński dostał gorączki i z początkiem kwietnia 1610 roku zmarł.

Wiktorii kłuszyńskiej nie dożył. Nie ulega jednak wątpliwości, że w skali strategicznej był jej współautorem, niezasłużenie lekceważonym przez pyszałkowatego Żółkiewskiego w jego znanym dziełku pt. Początek i progres wojny moskiewskiej. W dziełku tym czytamy, że Rużyński „niemal zawżdy był pijany”, przeczytamy o jego konfliktach z Sapiehą, ale w innym miejscu przyznaje hetman, że w wojsku Samozwańca, ze śmiercią kniazia „tym większa stała się konfuzja”. Faktem jest, że książę Roman przez dwa lata trwożył i nękał państwo moskiewskie i wpędził armię Szujskiego w swego rodzaju „sarmacki kompleks”, który bardzo dopomógł husarzom Żółkiewskiego pod Kłuszynem. Moskale przestali po prostu wierzyć w możliwość zwycięstwa z Polakami w bitwie polowej!

Ten „pijaczyna nałogowy” (jak nazwał go jeden z historyków) zasługuje na pomnik i na nazwanie jego imieniem choćby małej uliczki w każdym polskim i ukraińskim mieście i miasteczku. Jest wspólnym bohaterem obu narodów. Cześć Jego Pamięci!


Jakub Brodacki


PS. Mogliby nasi ONR-owcy za wzór brać księcia Romana i za wschodnią granicą sprawić co dobrego dla Rzeczypospolitej...

Podaję link do prezentacji multimedialnej o dymitriadach:

 

http://www.youtube.com/watch?v=DQR8Wdbvhvo&list=PLqyvpi_tT1Rq6APXFTXjx5Q6dNZnLrDrB&feature=mh_lolz

Oraz link do nieco rozszerzonej wersji tekstu: http://podstrzechy.wordpress.com/2012/11/16/pijany-hannibal/

0
Brak głosów

Komentarze

Fajny tekst.

Jako były historyk starożytny muszę dodać, że czarny PR, który Rzymianie zafundowali Hannibalowi, przerastał o niebo to, co spotkało kniazia ;-)

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#307008

Człowiekiem który na stos rzucił swój życia los. Próbował uratować swoja Ojczyznę i prawie mu się udało.

Ceterum censeo Moscoviam delendam esse, że sparafrazuję słowa jego przeciwników ;-)

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#307009

Katon się znalazł :-)))

PS. Ale w rzymskim katalogu win Hannibala nadużywania win nie było... ;-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#307010

No i znowu zadam Ci trudne pytanie: czy w Afryce w ogóle rosło wino?

Nota bene Rużyński uzywał chyba głównie miodu, bo wódka była jeszcze słabo rozpowszechniona w tym czasie.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#307012

Oj, Alchymisto ;-))). Wino w amforach rosło np. na Sycylii i na Płw. Iberyjskim, gdzie Kartagina mocno była osadzona ;-).
W basenie Mare Nostrum to kłopotów z winem nie było... ;-)
A z tą wódką to nie wiem... W obozach wojskowych to chyba nie brakowało. Dobrze robiła i na zdrowie trudami wojny nadwyrężane, i na morale... ;-))) Esp(i)rit de corps :-)))

Vote up!
0
Vote down!
0
#307020

Że spokojni i cisi, po laury zwycięzcy nie sięgają...
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Tylko ta myśl ma wartość, która przekona kogoś jeszcze

#307082

A kto konkretnie?

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#307085

Bezkręgowcy i pakciarze wojen nie wygrywają.
Ten był pijakiem, cholerykiem ale i
SKUTECZNYM ZWYCIĘZCĄ.
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Tylko ta myśl ma wartość, która przekona kogoś jeszcze

#307090

Święta prawda. A najlepsze jest to, że robił to na włąsny koszt, więc miał większa motywację do zwycięstwa. Tak jak konkwistadorzy...

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#307109