Mega-przekręt – czyli rekolonizacja Polski cz.6/7.

Prawdą jest, że w Polsce wiele zmieniło się na plus. Ale trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że nie wiemy, jak by wyglądała, gdyby transformacja ustrojowa nie była oparta na bandyckim rozgrabianiu majątku narodowego.
Może wyglądałaby znacznie lepiej? Dziś polskie miasta, a także wioski, są o wiele bardziej zadbane niż w okresie PRL-u. Ekonomiczna kolonizacja bowiem nie polega na tym, by zniszczyć jakiś kraj, ale by go eksploatować, a to wymaga jednak pewnego wzrostu poziomu życia. Jej efektem jest jednak stałe utrzymywanie się dystansu w rozwoju w porównaniu do krajów eksploatujących. Widać to m.in. w zarobkach pracowników. W Polsce pracownicy zarabiają nadal kilka razy mniej niż ludzie zatrudnieni w tych samych firmach, na tym samym stanowisku w krajach zachodnich, przy czym ceny wielu produktów są u nas nawet wyższe niż w krajach zachodnich, zwłaszcza towary luksusowe. Na przykład te same francuskie garnitury męskie kosztują więcej w Warszawie niż w Paryżu. Zaś w Stanach Zjednoczonych ceny wielu urządzeń elektronicznych są niższe niż u nas. W takiej sytuacji, niestety – nie ma możliwości ostatecznego zrównania poziomu życia między krajem skolonizowanym a kolonizującym.
Trzeba pamiętać, że tempo wzrostu gospodarczego np. w Niemczech wynoszące w 2010 roku 3,6% było niewiele mniejsze niż w Polsce, które wynosiło 3,9%, przy czym wzrost o 1 punkt procentowy w Niemczech przekładał się na znacznie większą wartość niż w Polsce (wartość PKB RFN w 2010 r. wyniosła 3,2 bln USD, a w Polsce - 469 mld). Ponadto według ostatnich danych, w Niemczech bezrobocie wynosi 9,3%, a w Polsce - 16,3%. Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, iż, duża część PKB Polski nie jest tak naprawdę naszym dochodem. Jeśli bowiem trafne są wyliczenia z naszego bilansu płatniczego, że średnio ok. 100 mld zł rocznie jest wyprowadzanych z Polski przez zagraniczne firmy działające w naszym kraju, to znaczy, że przez ostatnie 21 lat nie zainwestowano tych pieniędzy w Polsce.
Dla porównania, w Kanadzie istnieje zasada, że określona część zysku zagranicznego przedsiębiorstwa musi być inwestowana przez dane przedsiębiorstwo właśnie w Kanadzie. Mitem jest, że kapitał nie ma narodowości, tak jak mitem jest i to, że nie ma znaczenia, kto w Polsce jest właścicielem przedsiębiorstw. Jeśli przeanalizujemy dane na temat kapitału bankowego, to okaże się, że kraje dzielą się na państwa uzależnione od innych i kraje, od których inne są zależne. Wiele mówi pod tym względem liczba zagranicznych banków w poszczególnych państwach. W Niemczech ten udział wynosi 5%, we Francji i Holandii – 10%, we Włoszech – 9%, w Danii – 19%, a w Austrii – 21% Tymczasem całkowicie odwrotny jest ten stosunek w krajach postkomunistycznych. I tak: w Albanii wynosi on 93%, w Czechach – 96%, na Węgrzech – 94%, a w Polsce – 88%. Skąd nagle taka ekspansja banków?
Trzeba bowiem wiedzieć, że są dwie najbardziej dochodowe dziedziny prowadzenia działalności gospodarczej: bankowość i wielki handel. Obie te dziedziny w Polsce zostały prawie całkowicie opanowane przez kapitał zagraniczny. Podobnie na 100 największych przedsiębiorstw jest tylko 17 polskich. Możliwość dojścia w krajach eksploatowanych do poziomu życia w krajach eksploatujących, a takim są w stosunku do Polski przede wszystkim Niemcy, jest po prostu nierealna.
Muszę teraz przywołać ostatnie lata PRL-u, ale nie dlatego, aby zakręciła się łezka w oku z powodu tęsknoty za tamtymi czasami. Otóż Polska w ostatnich latach PRL-u zajmowała 12. pozycję na świecie pod względem wielkości produkcji przemysłowej (nie mylić z dochodem narodowym). Gdyby więc przemiany w Polsce zostały przeprowadzone w sposób racjonalny, na przykład na wzór koncepcji kanadyjskiej, dziś nasz kraj mógłby być w o wiele lepszej sytuacji. Część firm można by było przeznaczyć do prywatyzacji publicznej, dzięki czemu Polacy staliby się w większym stopniu niż dziś właścicielami państwowych jeszcze wtedy firm, co mogłoby uratować wiele z nich. Oczywiście, że część firm można by było sprzedać kapitałowi zagranicznemu, ale w taki sposób, aby uniemożliwić ich wrogie przejęcie, to znaczy jego likwidację lub zmarginalizowanie jego produkcji po zakupie dla likwidacji konkurencji.
Dziś okazało się, jak błędne i kłamliwe były słowa Balcerowicza, który wówczas twierdził, że rynek sam się wyreguluje. Ta postawa już po 6 latach sprawiła, że: „najcenniejsze segmenty rynku, najbardziej opłacalne i charakteryzujące się największą dynamiką popytu, a tym samym najbardziej dynamizujące całą gospodarkę, zostały całkowicie opanowane przez firmy zagraniczne, a krajowe przemysły przestały w tych dziedzinach istnieć”, – jak mówi raport zespołu fachowców z udziałem wybitnego ekonomisty prezesa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego prof. Zdzisława Sadowskiego.
C.d.n…
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1117 odsłon
Komentarze
Niebezpieczny
19 Lipca, 2012 - 08:37
dla Polski kierunek tzw. transformacji ustrojowej był widoczny już na początku lat dziewięćdziesiątych ub. wieku kiedy to śmiało wkroczyliśmy na drogę wiodącą do autodestrukcji.Nie dość ze zniszczono nieomal całkowicie to co stworzyły bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz i kosztem niewyobrażalnych wyrzeczeń poprzednie pokolenia to dodatkowo wpędzono kraj w spiralę niemożliwego do spłacenia zadłużenia. Dziwne że wymienionym w tekście fachowcom od ekonomii zajęło to tak dużo czasu. I to zestawienie zdjęć Edwarda Gierka i Tuska co ma piernik do wiatraka? to jak porównywać oko do d....
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=65416