Takie wojsko, jacy ministrowie

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kraj
Byli ministrowie ON - nominaci postawieni na te stanowiska bez żadnego wojskowego doświadczenia (zdaję sie, że wiceminister Zemke osiągnął stopień porucznika) - piszą list otwarty pozbawiony jakichkolwiek merytorycznych treści, będący w rzeczywistości nieudolną polityczna obroną przed przypisaniem im winy za stan gotowości bojowej naszej armii. Wszystkie zarzuty stawiane w owym liście obecnemu ministrowi ON są nieistotne; informacje o rzeczywistym stanie naszego wojska są doskonale znane wszystkim zainteresowanym stronom. O wiele więcej niż powiedział min. Macierewicz można wyczytać w sztokholmskim periodyku "SIPRI" podającym wszelkie wiadomości dotyczące ilości uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Minister nie powiedział jeszcze o zaniedbaniach najbardziej istotnych (a mógł - ie zdradzając wcale wojskowej, czy państwowej tajemnicy) - o atrofii naszej MW, o ponad 10 lat opóźnionym programie śmigłowcowym, o werbalnej jedynie budowie od przynajmniej pięciu lat tarczy antyrakietowej - program WISŁA (nie idzie tutaj o tę z Radzikowa), o opóźnionym programie plot- PROGRAM NAREW, o potrzebie posiadania przynajmniej czterokrotnie większej ilości nowoczesnych samolotów (np.Turcja, czy Izrael mają ich po 400 p- my ok 50). Budżet Izraela to ok 1.3 naszego, a mają również odpowiedni sprzęt antyrakietowy i plot nie mówiąc o wojskowym przeszkoleniu całego społeczeństwa. Nawet upadająca Grecja ma wiecej samolotów niż my. 
 
       O tym wszystkim min. Macierewicz nie powiedział, a mógł.
 
 
       Pierwsze młodzieńcze memoriały w sprawach wojska pisałem już ponad 50 lat temu, ale przytoczę urywki tylko z tych, które dotyczą aktualnych problemow naszej armii. Np. na portalu Salon 24:
 
       17.09.2011 20:17 Kategoria: Polityka Odsłon: 430, 14 Komentuj
Nie pytaj, komu bije dzwon?:
 
       "... Premier naszego rządu powiedział - mnie nie jest potrzebna liczna armia. Bardzo dobrze byłoby, gdyby dodał - "tylko silna i nowoczesna". Niestety, tych słów nie dodał. Zrobił natomiast coś innego; gdy tylko objął urząd - storpedował budowę tarczy antyrakietowej w Polsce (pod pozorem wytargowania większej ilości baterii Patriot dla Polski). Nie zauważył, że sama tarcza, to już istotne podniesienie poziomu naszego bezpieczeństwa. Zmiana na stanowisku prezydenta US przypieczętowała straconą okazję. Ze swojego "resetu" Obama dość szybko sie wyleczył, nie wyleczył sie tylko nasz premier i minister spraw zagranicznych. Kolejni ministrowie ON to nieporozumienie. By znać się na wojsku i być odpowiedzialnym ministrem - trzeba sie szkolić przez kilkadziesiąt lat i przejść praktykę na pokojowych (wojennych) misjach. Tzw. "cywilna kontrola nad wojskiem ", czy armią - nie jest zapisana w konstytucji ani w ustawach. Jest to mrzonka nie mająca uzasadnienia, poza uzasadnieniem partyjniackim. W historii wojskowości i wojen były tylko dwa udane przypadki powierzenia wojska cywilowi, ale to była całkiem odmienna specyfika (to "stary tygrys" - Clemanseau i Mcnamara, chyba, że jeszcze sięgniemy po dożę Dandolo).
 
        Nie mamy systemu szkolenia rezerw, nie mamy procedur mobilizacyjnych, armia ma za mało nowoczesnych samolotów i śmigłowców uzbrojonych w inteligentne rakietki, o bezzałogowych samolotach dopiero się myśli, mamy za mało korwet rakietowych (ścigaczy). Polska zrezygnowała z posiadania operacyjno-taktycznej broni rakietowej (made in Russia) - słusznie, ale nic  w zamian; jest to wprawdzie broń ofensywna, ale o dużej sile odstraszania i stosunkowo tania, tania także w utrzymaniu. 
 
        Nasuwa się nieodparcie podobna sytuacja z okresu sejmu czteroletniego, kiedy to również uchwalono stutysięczną armię zaciężną (nie zdążono tego zrealizować). Głównym oponentem był hetman wielki koronny Ksawery Branicki, który grzmiał z trybuny sejmowej: " Po co nam zaciężna armia, panowie bracia, w razie wojennej potrzeby - jak chwycimy szable w dłoń, jak zaczniemy rąbać, to kto nam sie oprze?" Oparł się  wkrótce o kolana carycy. Państwa ościenne miały milionowe armie zaciężne. Co było później - wszyscy wiemy. Można powiedzieć - sytuacja nieadekwatna, inne czasy - oczywiście. Warto jednak pamiętać, że w niedalekiej przeszłości w Europie toczyły się krwawe wojny. Powiedzenie "niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna..." w praktyce się nie sprawdza; zresztą : "Nie pytaj, komu bije dzwon..."
 
        
             11.01.2012 22:14 Kategoria: Polityka Odsłon: 521 
Dezynwoltura premiera:
 
             Pkt 2 artykułu 26 Konstytucji RP stanowi:                                                                                                                                    "Siły Zbrojne zachowują neutralność w sprawach politycznych oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli".
 
        "... otóż pokutuje w narodzie pogląd, wyniesiony z najwcześniejszych czasów powstającego PRL, kiedy to " Nie matura, lecz chęć szczera zrobią z ciebie oficera", a Stefania Grodzieńska śpiewała "Inne czasy, proszę pani, inne czasy - dzisiaj w wojsku także masy...". W odróżnieniu od owych "mas" - w przedwojennej Polsce - wojsko stanowiło pewien rodzaj arystokracji; było przegięcie w drugą stronę. Opowiadał mi Józef Wyszomirski - bezpośredni obserwator ułańskich przejawów fantazji - że budziło to sprzeciw rzeczywistej inteligencji (do której bezprzecznie się zaliczał). Ale po wojnie tak rzeczywiście było i było wiele dziesiątek lat jeszcze później. Było to jednak udziałem nie tylko tej społecznej grupy. W ogromnej mierze dotyczyło prokuratorów właśnie, którzy jeszcze w latach sześćdziesiątych byli mianowani bez prawniczego wykształcenia, a różne poważne stanowiska w centralnych instytucjach (także w terenie) zajmowali ludzie z wątpliwym świadectwem szkoły podstawowej - liczyły się zgoła inne kwalifikacje.
 
       Zmieniło się dużo od tych czasów; teraz  - by stać sie słuchaczem szkoły oficerskiej - dobrze jest się legitymować ukończonymi studiami. By stać sie kompetentnym dowódcą - trzeba kilkanaście lat studiować na różnych uczelniach wojskowych (także zagranicznych), odbyć wiele ćwiczeń poligonowych, a najlepiej zdobyć kilkuletnie doświadczenie na polu walki. By stać sie kompetentnym ministrem ON - trzeba prócz tego jeszcze wykazać się teoretycznym i praktycznym przygotowaniem w działalności ekonomiczno-menedżerskiej. Jest kilku wysokich rangą wojskowych, którzy takie warunki spełniają. Nie spełnia ich jednak aktualnie postawiony na stanowisku ministra ON Siemoniak. Przed nominacją na to stanowisko - powinien teoretycznie i praktycznie zgłębiać wojskowe sprawy - przynajmniej kilkanaście lat.
 
        Postawienie takiego ministra na resort ON w ramach "cywilnej kontroli nad wojskiem" - przypomina postawienie półanalfabety na stanowisko rektora uniwersytetu. Nie jest to niestety odosobniony przypadek dezynwoltury premiera w poważnych sprawach państwowych.
 
 
        11.01.2012 22:14 Kategoria: Polityka Odsłon: 521 0 Komentuj
Dezynwoltura premiera
 
         Pkt 2 artykułu 26 Konstytucji RP stanowi:                                                                                                                                    "Siły Zbrojne zachowują neutralność w sprawach politycznych oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli".
 
          
           "... prócz nominowanego "politycznego" ministra w armii są bardzo kompetentni wojskowi, dobrze wykształceni, otrzaskani w operacjach wojennych i co nie mniej ważne - doświadczeni w działaniach logistycznych. Najwięcej zła wynika z decyzji podejmowanych w najwyższych kręgach MON - sezonowo mianowanych przez aktualną władzę. Tym ludziom coś się wydaje i to forsują - niestety - współczesna armia to struktura niezmiernie skomplikowana i bez znajomości możliwości technicznych i operacyjnych nowych generacji uzbrojenia - nie ma możliwości podejmowania optymalnych decyzji. Wiedza o tym wymaga wielu lat zaangażowania w studiowanie i analizowanie - to ogromna gałąź nauki. Jest rzeczą zrozumiałą, że minister musi się opierać na opiniach znawców przedmiotu; nikt nie wie wszystkiego; nie może jednak być całkowitym dyletantem. Z tego punktu widzenia - nie podzielam teorii "cywilnej kontroli nad wojskiem". Powinna być natomiast na szczeblu państwa opracowana ogólna doktryna wojenna przyjęta w konwencji ponadpartyjnej i konsekwentnie realizowana, która nie mogłaby być zburzona jednym widzi mi się kolejnego ministra.
 
Są oczywiście w historii wyjątkowe zdarzenia, kiedy cywil stawał na czele i wygrywał takim sztandarowym przykładem jest "stary tygrys" - Clemanceau, który powiedział "wojna jest zbyt poważną sprawa, by powierzać ją wojskowym" - stanął na czele i można powiedzieć, że "wygrał" I WW. Drugim cywilem, który "wygrał" był McNamarra, który otoczył się "cudownymi dziećmi" (komputerowcami) i zrobił porządek w molochu, jakim był Pentagon, ale oczywiście - nie dowodził na żadnej wojnie.
 
Armia stoi przed mnogimi problemami; są problemy osobowe wojska; jest za dużo generałów, obserwuje sie ucieczkę z armii wyszkolonych fachowców - szczególnie pilotów. Jest zbyt dużo garnizonów (co kosztuje) niepotrzebnie przesuwa się jednostki do mniej atrakcyjnych miejsc (bez wystarczającego uzasadnienia taktycznego); np. pułk plot. z Elbląga do Gołdapi (Elbląg ma świetne zaplecze koszarowe). Nie brane są pod uwagę istotne problemy kadrowe, co już rodzi problemy z naborem.
Istnieje pilna potrzeba narodowej debaty nad kształtem naszej armii. W tej chwili realizuje się niedojrzałą opinię premiera Tuska w tej mierze. Mianowicie wygłosił on tezę, że obecnie nikt nie dybie na nasze granice - po co nam więc liczna i silna armia. Przypomnę, że podobna opinię wygłaszał w Sejmie Czteroletnim hetman Ksawery Branicki - "po co nam zaciężna armia - w razie wojennej potrzeby - jak chwycimy za szable, jak zaczniemy rąbać, to kto nam sie oprze".(Polska stała nierządem i pospolitym ruszeniem). Sąsiedzi mieli milionowe armie. Branicki zamiast za szablę - chwycił kolana carycy... Oczywiście, dalej idące skojarzenia nie są uprawnione i czasy są inne. Jednakże, we współczesnej Europie całkiem w naszych czasach były krwawe wojny. Pomoc wynikająca z zapisów w pakcie NATO, w najlepszym wypadku będzie spóźniona. W ramach NATO mamy także obowiązki; niestety - pomimo zaangażowania w misjach - jesteśmy ciągle słabym ogniwem paktu. Nasze nakłady na wojsko to 252 dolary na 1 mieszkańca, przeciętna w NATO to prawie 1000 dolarów (w US 1835 dol.)
           Stutysięczna armia, to byłoby wystarczające, gdyby była odpowiednio wyposażona, gdyby rzeczywiście istniały dobrze wyszkolone siły rezerwowe (ale nie 20 tys. tylko przynajmniej 50 tys.). Nie można też zupełnie rezygnować z wojskowego przeszkolenia szerszych rezerw i zarzucić wszelkie plany mobilizacyjne. Stan osobowy najpotężniejszych armii świata sukcesywnie maleje, ale w korelacji z wojenną skutecznością uzbrojenia. Technika determinuje skład armii. Jak zwykle nie nadążamy; we wrześniu 39 r. - najlepsza konna armia świata nie dała rady lotnictwu i czołgom (przyznał to - już po klęsce Rydz-Śmigły). Obecnie mamy za słabe lotnictwo; samolotów bojowych powinno być przynajmniej dwa razy więcej, zresztą ponad połowa z naszego stanu to samoloty prod. rosyjskiej w tym przestarzałe SU-22. Marynarka wojenna jest słaba i niepotrzebnie forsuje sie wyposażenia jej we wielki kosztowne fregaty; obecnie powinniśmy sie skupić na akwenie Bałtyku i marynarkę wyposażyć w korwety (ścigacze rakietowe) - zamiast 5 korwet i 3 niszczycieli powinniśmy mieć ich przynajmniej 25. Nie posiadamy praktycznie żadnej obrony przeciwrakietowej (z winy premiera Tuska). W dalszym ciągu nie docenia sie u nas śmigłowców i wyposażenia w nowoczesną broń rakietową do zwalczania celów naziemnych i powietrznych.
Paradoksem jest przy tym wszystkim, że Polska posiada wszechstronny przemysł zbrojeniowy produkujący uzbrojenie na najwyższym światowym poziomie. Wytwarzamy świetną broń strzelecką i artyleryjska, czołgi i wozy bojowe, sprzęt radiolokacyjny. Zaniedbana została produkcja lotnicza i nie nadążamy za producentami inteligentnych generacji rakiet. Ale nie musimy rozwijać sie we wszystkich kierunkach, dbać natomiast powinniśmy o te sektory, w których utrzymujemy się w światowej czołówce. To zadanie nie tylko dla armii, także dla rządu...
 
 
       
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (10 głosów)

Komentarze

Silna , doskonale wyposażona , i przede wszystkim POLSKA armia, to podstawa bezpieczeństwa Polski . I nie należy się przejmowac pogróżkom Rosji , czy niechęcią i sprzeciwom Niemiec, - my róbmy swoje. Ze słabym nikt sie nie liczy. Żeby  napaść na  silnego, każdy się głęboko zastanowi. A  w przypadku napaści nie beędziemy bezradnie lizać butów napastnikom , tylko  wybijemy im zęby.

Vote up!
4
Vote down!
0
#1513327

Witaj! Doskonale,ale dorzucę! Kilka tyś. wywalić sowiecką agenturę z armii i spółek skarbu państwa! Pozdrawiam!

Vote up!
4
Vote down!
0

ronin

#1513335