Mitologia i leśna gospodarka
"Nie było nas, był las, nie będzie nas...", to stare porzekadło nie oddaje niestety całej sprawy gospodarki leśnej. Właśnie gospodarki, tzn. rozumnego podejścia do tego naturalnego rezerwuaru natury, zdrowia, przyrody, gdzie w symbiozie żyją rośliny i zwierzęta, a także... człowiek.
Te pożądane dobrodziejstwa jednak mogą być większe lub mniejsze i nie zależy to tylko od powierzchni zalesienia. W dużym stopniu zależy to właśnie od leśnej gospodarki. Ostatnio toczy się w kraju zawzięta dyskusja na temat racjonalności poczynań władz sprawujących pieczę nad lasami i na temat problemu wycinania drzew poza nimi. Nagromadziło sie wiele mitów w tej mierze. Chwalebnym odruchem ludzi obdarzonych społecznikowska misja jest obrona drzew przed ich wycinką, obrona przed wycinka drzew będących pomnikami przyrody, lub ozdoba parków i zieleńców miejskich. To zrozumiałe i godne pochwały. Jednak niektórzy "ekolodzy" zabarwiają szlachetną (co do zasady) walkę o przyrodę czynnikiem politycznym. Proszę jednak o pewną refleksję.
Na wstępie - zawsze warto użyć argumentów rzeczowych (liczbowych). Otóż - zalesienie Polski (ok 30 %) powierzchni pokrywa się mniej więcej z zalesieniem Europy, ale duży wpływ na ten wskaźnik mają ogromne słabo zaludnione, ale dobrze zalesione tereny Rosji na północnym wschodzie Europy oraz Skandynawia. Znacznie gorszymi wskaźnikami legitymują się państwa Zach, Europy, a to z tamtych ośrodków płyną pod adresem Polski zarzuty o ponadnormatywnej wycince drzew, o niszczeniu pierwotnych puszcz.
Z wyliczeń wynika np., że planowana zwiększona wycinaka drzew w Puszczy Białowieskiej (ze względu na przeciwdziałanie inwazji kornika drukarza) obejmie dużo poniżej 10 % drzewostanu i tylko nieznacznie przekroczy ilość pozyskiwanego drewna licząc w m3 w ciągu roku. - Te dane można z łatwością sprawdzić w informacjach zamieszczonych w internecie.
Twierdzenie, że należy pozostawić walkę ze szkodnikami samej naturze świadczy niestety o dość niskiej wiedzy na temat współczesnej gospodarki leśnej. Oczywiście - pozostawia się pewne fragmenty dziewiczych lasów jako ścisłe rezerwaty, ale służy to wyłącznie celom naukowym i jest całkowicie sprzeczne z racjonalną leśną gospodarką. Proponuję zwiedzenie takiego rezerwatu (jest np. szlak turystyczny poprowadzony przez rezerwat "północny stok Babiej Góry"). To bardzo przykry widok, owszem rosną tam olbrzymie świerki, ale znacznie więcej stoi różnej wielkości martwych drzew, a przede wszystkim najwięcej jest leżących w różnym stanie rozkładu w różnej wielkości pni martwych drzew. Owe powalone drzewa tylko częściowo są martwe - w nich wrze intensywne życie wszelkiego rodzaju owadów żyjących tą drzewna padlina. To po prostu intensywna hodowla szkodników drzew. Natura sama sie obroni, ale koszty tej obrony są ogromne i gdyby pozostawić nasze lasy w tej formie (rezerwatu) - wówczas wspomniane na wstępie dobrodziejstwa byłyby zredukowane przynajmniej o 90 %.
Pozostaje jeszcze aspekt ekonomiczny - oczywiście nasze lasy to narodowe bogactwo. Ale jedynie skuteczna terapię w stosunku do zagrożonej choroba Puszczy Białowieskiej tłumaczyć potrzebą uzyskanie funduszy na realizację programów wyborczych PIS, to grube i prymitywne nadużycie. Nawet ogromna PB, to jednak niewielki ułamek polskich leśnych zasobów. Można byłoby zwiększyć wyręb z innych terenów o promil i pozostawić PB nietkniętą. To są "polityczne argumenty", których nie należy mylić z argumentami.
Gospodarkę leśna prowadzoną obecnie w Polsce oceniam bardzo wysoko - może nawet najwyżej wśród europejskich państw
Niezależnie od powyższych rozważań - jako zapalony wędrowiec od kilkudziesięciu lat po polskich (i nie tylko) lasach - miałbym jednak kilka zastrzeżeń do naszej gospodarki leśnej. Uważam, że należałoby ją zintensyfikować i dla dobra Polaków osiągnąć lepsze wyniki ekonomiczne. Rzecz jasna bez szkody dla wszystkich pożądanych walorów lasu. Nie wnikając w szczegóły dotyczących metod wyrębu i zalesiania uważam, że nie prowadzi sie w odpowiedniej intensywności "prześwietlania" samosiejów i młodników, to opóźnia i zmniejsza możliwości przyrostu drewna. Rzecz nie tylko w intensywności tych zabiegów, ale odpowiedniej terminowości. Zbyt często obserwuje się gęste młodniki, w których jest spory procent stojących martwych drzewek. Oczywiście - potrzebny jest tu solidny rachunek ekonomiczny - na ile i w jakim stopniu te zabiegi (które jednak kosztują) przekładają się na pożądane efekty i co za tym idzie - na ile można pozostawić taką "konkurencję" między drzewami - im samym. W moim najgłębszym przekonaniu i po wspomnianych kilkudziesięciu latach obserwacji i setek rozmów z leśnikami - taka racjonalna "uprawa" lasu mogłaby nawet wielokrotnie zwiększyć możliwość przyrostu drewna.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1423 odsłony
Komentarze
W zasadzie się zgadzam, ale...
18 Marca, 2017 - 15:03
Zgadzając się ogólnie z większością tez Autora, mam następujące uwagi:
Po pierwsze, umówmy się że czymś innym jest las (w domysle - mniej czy bardziej naturalny) a czymś zupelnie innym "uprawy leśne". Ta druga kategoria traktowana jest jako obiekt gospodarki, pewnego rodzaju uprawy lasu. Lasów naturalnych jest w Polsce szczątkowa ilość - sądzę że widziałem takie jedynie na niewielkich obszarach Tatr. Na Babiej Górze nie byłem. Puszczę Białowieską znam słabo ale z literatury wnioskuję że również w niej tylko fragmenty są naturalne. Reszta to zapewne dawne (w tym średniowieczne) użytki rolne i nieużytki, zarośniete na skutek sukcesji naturalną. Sukcesja naturalna nie powoduje jednak że wyrosły las staje się już w pierwszym pokoleniu naturalny. Jest to stan chwiejnej równowagi, w tej fazie podatny na przykład na masowe występowanie tak zwanych "szkodników upraw leśnych". Nie wiem czy wiadomo, jak długo musi następować taka sytuacja aby wreszcie las można było nazwać "naturalnym". Przypuszczam że bardzo długo; być może dłużej niż prowadzi się na świecie badania naukowe w tym kierunku. Podobnie jest w lasach stref tropikalnych (zwłaszcza Ameryka Południowa, Afryka) gdzie po wycięciu cennych gospodarczo drzew zieleń odradza się szybko, ale nie jest to już taki sam las jak dawniej.
Piękny, jednakowo wysoki, zdrowy las z wielkimi zielonymi drzewami, mnóstwem jadalnych grzybów i takimż poszyciem jest tylko leśną uprawą. Las naturalny to właśnie las wielogatunkowy z drzewami we wszystkich klasach wieku, w tym z dużą ilością rozkładających się drzew martwych. W tym środowisku żyje wiele zwierząt - bezkręgowców - których próżno by szukać w "uprawie leśnej". Swiadczących o bioróżnorodności. Nie jest on jednak naturalny.
A co do tak zwanych "ekologów" - no cóż, ich wiedza o lesie nie wydaje mi się powalająca. I przez to nie są dla mnie zbyt wiarygodni.
O korniku drukarzu: nie jestem specjalistą ale o ile wiem "katastrofa" dotyczyć może raczej lasów Puszczy Białowieskiej lub ich fragmentów będących jednogatunkowymi borami świerkowymi. Do tego dotyczy drzew żywych. Być może istnieje sens aby w perspektywie dziesięcioleci starać się tak zmieniać skład drzewostanu Puszczy, aby pozwolić mu zbliżyć sę do stanu naturalnego, zamieniając nienaturalne skupiska jednogatunkowe na wielogatunkowe, zwiększając tym samym ich odporność na "inwazje szkodników".
O martwym drewnie: jest w lesie niezbędne jako środowisko życia wielu gatunków istot żywych (przy tym wcale nie szkodników). Jest oczywiste, że jednowiekowa, jednogatunkowa "uprawa leśna" pozostawiona sama sobie po pewnym czasie zacznie produkować nadmierną w stosunku do naturalnej ilość martwego drewna. Czy to oznacza klęskę? Nie sądzę. Po długim odpowiednio czasie, system powinien wrócić do równowagi.
Może z lasem jest jak z organizmem człowieka: należy żyć "naturalnie", ale czasami konieczna jest interwencja lekarza...