GRANICA "PRZYJAŹNI" NA ODRZE I NYSIE

Obrazek użytkownika Arnold Parszawin
Świat

     To, czy linia wyznaczona biegiem Nysy Łużyckiej i Odry będzie granicą pomiędzy Polską a islamską Europą, czy też będzie to wewnętrzna granica europejskiego kalifatu ciągle jeszcze zależy od nas. Bogu dzięki! Okazuje się, że cywilizacyjne zapóźnienie może być też błogosławieństwem.

      Obserwując powtarzające się w Europie Zachodniej islamskie zamachy i absolutny brak realnej na nie odpowiedzi, trudno żywić nadzieję, że ogłupione wizją dobrobytu tamtejsze społeczeństwa będą w stanie zdobyć się na jakiekolwiek skuteczne (czytaj: zdecydowane) kroki. W obecnej sytuacji byłoby to równoznaczne z obywatelskim buntem, obliczonym na całkowitą wymianę najszerzej pojmowanych elit: politycznych, intelektualnych, medialnych. Ze zdarzeniem o podobnej randze i skali Europa miała do czynienie po raz ostatni pod koniec XVIII w. Póki co z Zachodu nie docierają nawet nieśmiałe diagnozy, świadczące o zrozumieniu powagi sytuacji i chęci zmierzenia się z nią - dominuje, dobrze nam znany skądinąd, przekaz " i żeby ciągle było tak, jak było!". Dwadzieścia lat, przez które nasz "rodzimy" TVN zatruwa polskie umysły to zaledwie ułamek sześćdziesięciu lat wykorzystywanych przez telewizje "gównianego nurtu" w Europie Zachodniej do robienia ludziom wody z mózgu. Niestety, wiele wskazuje na to, że ostatecznie Zachód nigdy nie zdobędzie się na żadną stosowną odpowiedź oddając krok po kroku pole, również w sensie terytorialnym, islamskim fanatykom.

     Jako Polacy, ale także jako Europejczycy, musimy uczynić wszystko, by przyszły europejski kalifat nigdy nie przekroczył granicy na Odrze i Nysie. I wcale nie musi być to "granica w ogniu" - w ramach realpolitik można wyobrazić sobie nawet ustanowienie tu swego rodzaju granicy przyjaźni. Oczywiście, nie w znaczeniu, jakie nadawano jej w czasach PRL-u, myślę raczej o poprawnych stosunkach utrzymywanych w XVI w. przez Rzeczypospolitą z osmańską Turcją.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)