Nadzieja w Polonii czy Polonii nadzieja

Obrazek użytkownika Apoloniusz
Kraj

Panowie Konfederaci w ubiegły piątek (15 listopada) na najsłynniejszej w Polsce klatce schodowej skrzyknęli konferencję medialną pod tytułem: "Rząd USA zabiera emerytury Polonii". Kto nie wierzy niechaj zerknie tutaj: ]]>https://www.youtube.com/watch?v=N31KeeqvR1U]]>, natomiast komu się nie chce lub brakuje czasu niech czyta dalej.

Zaproszony ze Stanów Zjednoczonych, na tę okoliczność pan Witold Rosowski nakreślił problem Polonusów pracujących przez część swego życia w Kraju, a którzy po wyemigrowaniu do Stanów pracowali tam do czasu osiągnięcia wieku emerytalnego. Po przejściu na emeryturę okazało się, iż rząd amerykański zaniżył ich emerytury o kwotę wypłacaną w Polsce. Gość ze Stanów ma pretensję, iż on i inni działacze przez minione 4 lata dobijali się do PiS-u i za każdym razem wysyłani byli do amerykańskich władz. Chodzi o kwotę ca 300 - 400$ miesięcznie (czyli dzienna stawka pracownika), jest odbierana polskim emerytom.

To tak w skrócie naświetlenie problemu dotykającego około 100.000 Polonusów mieszkających w USA.

Nie będę komentował zasadności żądań amerykańskich obywateli skierowanych do "rządu warszawskiego" (określenie pana G. Brauna), nie będę komentował, iż 100 tysięcy obywateli wraz z ich rodzinami to jest około pół miliona potencjalnych wyborców w10 milionowej Polonii Amerykańskiej. Panowie nie informują, czy skierowali petycję do prezydenta Stanów Zjednoczonych (którą tak nieudolnie razem podpisywaliśmy przeciwko 447 - niewiele ponad 6.000 podpisów z wymaganych 100K) celem uchylenia krzywdzącej ustawy. Domniemywam, że prężna Polonia Amerykańska zrobiła co należało, lecz prezydent jak to prezydent... Ufam, iż na pewno, tak duża grupa obywateli amerykańskich korzystając ze swych konstytucyjnych praw uczyniła co w jej mocy i poruszyła niebo i ziemię, a teraz po 10 latach krzywd swoich emerytów skierowała sprawę do sądu. Amerykańskiego sądu, a gdyby tak się złożyło, że sąd nie pochylił się nad sprawą ... to wówczas w drodze ostatniej deski ratunku zwrócono się do. No właśnie, gdzie?

Co prawda nie dosłuchałem się co miałby uczynić ów "warszawski rząd" jestem dziwnie spokojny, iż gdyby to był rząd pod kierownictwem pana G. Brauna załatwiłby sprawę z marszu, nawet nie będę się wysilał na zgadywanie co i jak.

Nasuwa mi się taka smutna refleksja: czy my, tu w Polsce nie za bardzo robimy sobie nadzieje w kwestii 447 

Twoja ocena: Brak Średnia: 3.7 (3 głosy)