Prawo Donalda na trudne czasy…
Nie tak dawno pisałem o drugiej fazie kryzysu, która rozpoczęła się dokładnie w czasie wizyty naszego p.rezydenta na nowojorskiej giełdzie. Wystarczyło, że wizytujący Nowy Jork p.rezydent otworzył sesję giełdową Dow Jones, by od razu runęły wszystkie indeksy. Spadki były tak wielkie, że przerażeni pracownicy nowojorskiej giełdy zdecydowali się na radykalne działania, aby nie dopuścić do jeszcze większej katastrofy. I tak, nasz p.rezydent został szybko ewakuowany z giełdy i w asyście samochodów nowojorskiej policji - wywieziony na lotnisko La Guardia, gdzie czekał już przygotowany do lotu samolot, który natychmiast wzbił się w powietrze. Gdy samolot był już daleko od Nowego Jorku – gdzieś nad Atlantykiem – dopiero wtedy giełda nowojorska lekko się uspokoiła. Nie muszę dodawać, że w trybie „emergency” wydano zakaz pojawiania się naszego p.rezydenta na amerykańskiej giełdzie...
I chociaż z Tuskiem liczy się cały świat - całe szczęście, że jego piątkowe expose nie było transmitowane przez żadne zagraniczne telewizje, gdyż niechybnie mielibyśmy trzecią fazę kryzysu. A tak, doszło tylko do gwałtownych spadków na warszawskiej giełdzie, po deklaracji Tuska podwyższenia podatku od wydobycia surowców… Bo ekipa na trudne czasy, jak rząd Tuska określiła niejaka Kidawa – już sama w sobie zapowiada trudne czasy, mierzone kolejnymi wypowiedziami premiera, po których topnieć będą indeksy giełdowe. A przecież nie tylko. Tej operacji poddane zostaną także nasze portfele, skoro nikt już w tym kraju nie pyta, kiedy benzyna będzie po sześć, tylko – „kiedy będzie po siedem”? Dlaczego ? Bo to jest kolejny majstersztyk pijaru, opracowany przez Ministerstwo Prawdy, na podstawie badań zachowań wyborców, którzy zdolni są zaufać nawet katu. Ludzie zgodzą się na sześć, gdyż to jest przecież znacznie lepiej, niż przyszłe siedem…
Jak mi wiadomo, na obronę prac doktorskich oczekuje kilka prac, dotyczących sposobów zdobycia i utrzymania władzy na przykładzie Donalda Tuska. Socjolodzy zauważyli bowiem, że rządy Tuska stanowią szczytowe osiągnięcie technik Pijarowskich, co pozwala Tuskowi rządzić bez rządzenia. Ten ewenement na światową skalę – opisany w formie Prawa Donalda, może zdobyć nawet Nagrodę Nobla w dziedzinie socjotechniki. Jak mi powiedział pewien docent (ostrzący sobie zęby na Nagrodę Nobla) - Prawo Donalda polega na kilku prostych, w gruncie rzeczy zasadach, które odpowiadają na odwieczne pytania: 1. Jak zdobyć władzę ? 2. Jak uśmiercić opozycję ? 3. Jak utrzymać władzę ?
Ktoś może powiedzieć, że na te pytania odpowiedzieli już tacy „mężowie stanu”, jak Hitler – wybrany przecież w demokratycznych wyborach, czy też Stalin – który najlepiej opanował uśmiercanie opozycji, w celu zdobycia i utrzymania władzy. To prawda. Ale nierozwiązanym dotąd problemem było dostosowanie dawnych metod do czasów nam współczesnych, tj. w warunkach III RP i polskiego społeczeństwa. Ten „złoty róg” zdobył właśnie Donald Tusk, którego Prawo Donalda może przeżyć i jego twórcę. A więc ad rem, czyli do rzeczy:
Pijarowcy Tuska stwierdzili, że w warunkach ogłupionego przez 20 lat społeczeństwa, które oczekuje na cud wejścia do lepszego świata, czyli w tym przypadku do Europy – wygra tylko ten polityk, który potrafi przedstawić wyborcom największą liczbę obietnic – a najlepiej cudów, gdyż „W ogłupionym społeczeństwie nawet ci, co nie wierzą w Boga, nie przestali wierzyć w cudy”. Jest to Pierwsze Prawo Donalda.
Pijarowcy także stwierdzili, że „Dla ogłupionego społeczeństwa nie jest ważne, czy obiecane cudy się spełnią, tylko czy społeczeństwu cudy się obieca”. Jest to Drugie Prawo Donalda.
Tusk zatem nie musiał się wysilać, by spełnić jakikolwiek z zapowiedzianych cudów, gdyż brak cudów można bardzo łatwo wyjaśnić ogłupionemu społeczeństwu tekstem z Trzeciego Prawa Donalda: „Każdy ma prawo do wielkich marzeń nawet wiedząc, że się nie spełnią”.
Przejdźmy teraz do „uśmiercania opozycji” , co jest warunkiem wygrania kolejnych wyborów, po fiasku wszystkich zapowiedzianych cudów w pierwszej kadencji. To jest właśnie przepis na wybór „mniejszego zła” w sytuacji „uśmierconej” opozycji. Opisuje to Czwarte Prawo Donalda: „Nic tak lepiej nie wybije zębów opozycji, jak oskarżenie jej, że wybijała zęby”.
Teraz rozumiecie te wszystkie powołane komisje sejmowe, które przez cztery lata szukały dowodów na „wybijanie zębów” przez PIS. Choć niczego nie udowodniono - całe gówno z tych procesów przylepiło się do PIS i do oskarżonych o „wybijanie zębów” członków PIS-u. Ale jest i Piąte Prawo Donalda, dotyczące obrzucania opozycji gównem: „Jeśli chcesz obrzucić kogoś gównem, zrób to z miłością, gdyż miłość ci wszystko wybaczy”. Nie muszę więc nikomu tłumaczyć, po co Tuskowi była potrzebna „polityka miłości” i szafarze „miłości”….
To, co obserwujemy teraz, to jest już realizacja Siódmego Prawa Donalda, gdyż przed wyborami zastosowano Szóste Prawo: „Przed nadchodzącym krachem mów zawsze, że krach byłby większy, gdyby rządziła opozycja”. Teraz Tusk w swoim expose wypowiedział Siódme Prawo Donalda, polegające na zasadzie: „Zanim zastosujesz ostre cięcia obiecaj, że nie będą one dotyczyć najuboższych, gdyż im nie pozostaje nic innego, jak wierzyć w kolejne cudy”.
Niedowiarkom przypominam, jak Tusk z Rostowskim zapewniali, że podwyżka VAT nie spowoduje wzrostu cen żywności, a zatem nie dotknie najuboższych. Ale mogli pleść takie brednie, gdyż wynika to z Ósmego Prawa Donalda: „Wzrost cen żywności jest możliwy tak długo, jak długo ludzie będą jedli”.
Realizacja wszystkich Praw Donalda jest możliwa w III RP tylko dlatego, że nikt nie zapyta, skąd się wzięli ci najubożsi, skoro – według poprzednich obietnic – wszystkim miało się żyć lepiej? Na to pytanie odpowiada Dziewiąte Prawo Donalda: „Obiecaj, że wszystkim będzie się żyło lepiej, gdyż zawsze znajdziesz kogoś, komu się żyje lepiej”.
Na koniec Dziesiąte Prawo Donalda: „Gdy stracisz władzę na skutek krachu zapamiętaj, że możesz ją odzyskać, gdy krach minie - obiecując nowe cudy”. Wtedy pijarowcy zalecają powrót do Pierwszego Prawa Donalda. I tak wkoło Macieju……
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2166 odsłon
Komentarze
Kapitan Nemo
19 Listopada, 2011 - 01:04
Witaj,
ciekawe czy Prawa Donalda znajdą takie miejsce w historii jak Murphy`ego. A przecież je przegoniły w cuglach.
Pozdrawiam
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
Prawo Donalda na trudne czasy
19 Listopada, 2011 - 05:28
Boże, jakież to genialnie proste! I pomysleć że tylu ludzi, ponoć zdolnych i wykształconych musiało się przez wieki trudzić a tu taki tusk (co to oznacza w języku Kaszubów?) wyprowadził prosty wzór na zdobycie i utrzymanie władzy. Ale mamy w końcu do czynienia z człowiekiem nieprzeciętnym, geniuszem Kaszub właśnie. No to teraz już tylko krok od powszechnego szczęścia.
I tylko jedno pytanie, jako niepoprawnego niepoprawnego mnie nurtuje: Jak długo ludzie będą jeszcze jedli?
Re: Prawo Donalda na trudne czasy…
19 Listopada, 2011 - 14:48
Nic dobrego
Spotyka pewnie każdego
dzień o nazwie "Nic dobrego".
Świat w tym dniu jest tak ponury,
że mysz nawet ze swej dziury
czubka nosa nie wychyli,
Człowiek widzi, że się mylił
we wszystkich swoich prognozach
i tylko wycięta brzoza
dręczy pytaniem - Dlaczego?
Dni o nazwie "Nic dobrego"
mnożą się w mym kalendarzu.
Losie! Dobrych dni szafarzu!
Ulitujże się nareszcie!
Słyszę wciąż o manifeście,
który nic nie obiecuje.
W nosie ma to, jak się czujesz
pozbawiony wszelkich szans.
Człowiek wpadł już w jakiś trans.
"Nic dobrego" go przygniata.
Zapowiada się na lata
i umacnia się tu wszędzie.
W sejmie, w rządzie, na urzędzie.
Wpełza do twojego domu.
Chciałbyś jakoś dobru pomóc,
ale straszą, że nie wolno!
Ta, co chciała już być wolną
nie potrafi dziś zwyciężać.
Ogromny układów ciężar
przygniata prawie każdego.
I ten wiersz to nic innego
niż wielka unyńska chandra.
Niech zarazi się nią banda,
co ten los nam zgotowała!
Kibiców chce! - Nie ma! Wała!
Marek Gajowniczek