Samodzielnie uratuję Drogę Mleczną!
Jestem zdeklarowanym wegetarianinem – to znaczy nie jem mięsa tak pomiędzy 10 w nocy a szóstą rano. No, chyba że trafi się wesele lub balanga całonocna – wówczas daję sobie dyspensę i cnoty nie tracę. Ha! Swoim bohaterskim, pro-ekologicznym działaniem, jako prawdziwy pionier i awangarda ludzkości („Wyklęty powstań ludu Ziemi!”) przeciwdziałam nadciągającej zagładzie Drogi Mlecznej, która już za chwileczkę, już za momencik (pewnie za kilka lub kilkadziesiąt miliardów lat) zostanie wchłonięta przez jedną z perfidnych Czarnych Dziur. Proszę zatem o odznaczenie za mój bohaterski czyn (abym się wnukom mógł pochwalić, jak mój śp. Dziadek, co to w Batalionach Chłopskich walczył) i dotację – konto podam zainteresowanym.
Ktoś powie, że to bzdura i bredzę. Bzdury? Brednie? Skoro tak, to co powiedzieć o telewizyjnych aŁtorytetach popierających idiotyczną (to najdelikatniejsze określenie, jakie odnajduję) akcję „Godzina dla Ziemi” (brzmi to prawie jak „Godzilla dla Ziemi” – kolejna ambitna produkcja japońskiej kinematografii), to dlaczego, ja nie mogę urządzać własnej – ratując Drogę Mleczną? No właśnie dlaczego?
Krąży opinia, iż współczesny świat chodzi na psy i że mężczyzn już nie ma. Coś w tym jest. Wszystkie akcje typu dzień ziemi, dzień bez samochodu, dzień bez (za przeproszeniem) pierdzenia, godzina bez światła, minuta bez oddychania sprawiają dziwne znajome wrażenie i efekt tych wszystkich śmieszno-żałosnych akcji jest z góry wiadomy do przewidzenia. Posłużę się cytatem z klasycznego wiersza, bo już zostało to lepiej spuentowane.
„No, ale cóż, kiedy ryby
Działały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak”.
Teraz będzie na poważnie.
Wyłączyć światło na godzinę? Dlaczego tylko na godzinę i tylko światło? Bądź twardzielem – eko-matole i wykręć wszystkie żarówki! Sprzedaj lodówkę, komputer i sprzęt audio-video. Uważasz, że za dużo jest ludzi na świecie, grozi nam przeludnienie i dlatego trzeba zabijać nienarodzone dzieci i niedołężnych starców? Daj przykład debilu i sam się powieś na gałęzi. Nie będę za tobą płakać. Dzień bez samochodu? Tylko dzień? Miej jaja mega-mózgu i oddaj auto na złom. Bujaj się głąbie w śmierdzących i brudnych autobusach, czy też niedogrzanych lub rozgrzanych niczym piec (Dżem po głowie krąży) trzydziestoletnich pociągach.
Te akcje to coś jak orkiestra Owsiaka. Dasz pięć złotych jeden z drugim i już czujesz się lepiej. Przylepisz sobie baranie na czole nalepkę i już masz zaliczona charytatywność na cały rok. Czujesz się lepiej, jesteś trendi-dżezi-kul i o to tobie chodzi. Gówno prawda – życie to nie akcje ogłoszone przez media, to zwykła szara codzienność, gdzie nikt tobie nie mówi co masz robić. I pewnie nie wiesz co masz ze sobą zrobić? Użyj tego, co masz pod czaszką, to naprawdę nie boli.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1111 odsłon
Komentarze
Piana,mięso na noc to morderstwo!Nasza ciocia zawsze nam mówiła,
27 Lutego, 2010 - 23:59
że mięso na noc to samobójstwo!
wesele i balanga to oczywista wyjatek1
Tylko patentowany cymbał, palant, prostak Gore, no i miłośnik Owsiaka nie jadłby mięsa w noc weselno-balangową!
pzdr
antysalon
Dobre 10 !
28 Lutego, 2010 - 00:23
Te wszystkie dni ...zesranego wróbelka i pamięci o roztopionym biegunie, przypominają mi trochę PRL
i te ich akcje na rzecz taką a sraką idt.
Dzisiaj w EU widzę również powrót do świętowania dni...
wolnych od myślenia:)
Na trzy cztery kupa ludzi z różnych krajów nakręcona tendencyjnymi mediami koncentruje w jeden dzień swoją zagubioną gdzieś w otchłani resztkę świadomości na bardzo z gruntu rzeczy ciekawymi szczegółami, które tak na codzień zwisają im do kolan.
pzdr
chris
zdecydowany, a w .... zesrany wróbelek, ciesz się z medalu Juaty
28 Lutego, 2010 - 00:29
pzdr
antysalon
No
28 Lutego, 2010 - 00:39
cieszę się, cieszę:)
pzdr
chris
Zdecydowany amator
28 Lutego, 2010 - 10:48
Krzysztof J. Wojtas
Zdecydowanie protestuję przeciwko wikłaniu moich ukochanych wróbelków w szachrajstwa żadnych władzy i pieniedzy obrońców bezmyślnego myślenia.
Wróbelki są małe, ładne i bardzo wesołe - to świadczy, że nie popierają akcji w/w przeciwnikow przyrody.
Jestem za zwiększeniem używalności koni, bo tylko w ten sposób można poprawić zaopatrzenie wróbelków w niezbędne środki pokarmowe.
Hough
Krzysztof J. Wojtas
Krzysztofie J.W.
28 Lutego, 2010 - 11:31
Jako, że imiennik,
to odpowiem tak.
Faktem jednak jest,
że przy niskich przelotach potrafią czasami,
no może oka od razu nie wybiją,
ale poirytować tego i owegu dwunożnego,
który podziwiając ich śmieszny i trochę nerwowy lot zadarwszy głowę do góry,
obdarowany zostanie ich przedwszczorajszym obiadkiem.
Przynależą do polskiej ziemi podobnie jak Bociany,
i absolutnie nic do nich nie mam.
A nawet przeciwnie już od zawsze mnie śmieszą i również lubię to narwane towarzystwo,
tym bardziej się dziwię,
gdy ci specjaliści od tworzenia fatamorgany
biorą sobie do dyspozycji,
by się podeprzeć w tych idiotyzmach
najprzeróżniejsze zjawiska
i jeżeli
wróbelka jeszcze nie zniewolili dniem takim a takim,
to zapewne niedługo to nastąpi.
Co do koni,
to jestem za a nawet za!
Hough-powiedziałem!
chris
Wspieram akcję waszmościów
1 Marca, 2010 - 14:07
A oto hasło:
Wróbelki na ziemię, eko puszerzy na gałęzie!
______________________________________
"Cała władza rządzących elit opiera się głównie na jednym - umiejętnie wpajanym ludziom i nieustannie podsycanym strachu. Jeśli chcemy stać się prawdziwie wolni, musimy przede wszystkim uwolnić się od wszelkiego strachu, przestać słuchać suflerów i zacząć
"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."