Niechaj język giętki…. (czyli o analfabetyzmie powszednim)

Obrazek użytkownika Piana
Kultura

Do napisania tej notatki skłoniły mnie doświadczenia zawodowe. Pracuję w firmie, gdzie kontakt z klientem jest bardzo częsty i nierzadko odbywa się on przy pomocy maili. Czytanie owych maili nieraz stawia moje włosy (na szczęście jeszcze są) dęba. Sposób pisania jest po prostu koszmarny. Nie chciałbym w chwili obecnej robić dokładnej analizy, ale w skrócie można powiedzieć tak: niechlujnie i z mnóstwem błędów.
Warto się chwilę zastanowić skąd to się bierze. Dlaczego ludzie wysyłają śmieci (inaczej owych listów nazwać nie można)? Równie dobrze mogliby zrobić kupę na wycieraczkę przed własnym mieszkaniem. Efekt jest dokładnie taki sam – ogólne zniesmaczenie.
Na mieście swego czasu powiadali, iż likwidacja analfabetyzmu była błogosławieństwem dla ludzkości. Nieprawda. Dzięki temu zalewa nas bezgraniczne szambo. To, że ktoś potrafi składać litery razem, to nie znaczy jeszcze, że umie pisać, ani tym bardziej formułować w języku pisanym własne myśli. To już wyższa szkoła jazdy i nie każdy to potrafi.
Zastanowić się należy, dlaczego ludzie nie trenują, nie doskonalą się w pisaniu. Dzieje się coś wręcz przeciwnego – ulegają postępującej prymitywizacji. Inaczej mówiąc staczają się w rozwoju z szybkością śnieżnej lawiny. Mam na ten temat swoją opinię.
Otóż, ludzie lubią być modni, snobować się, dowartościowywać się poprzez bycie trendi-dżezi-kul. Co jest na topie to już inna kwestia. Dodatkowo także snobują się, co (wbrew pozorom) ma swoje dobre strony. Ludzie pragną wówczas być lepsi, niż są. Dążąc do elity, staramy się przejmować ich zwyczaje. Tu jednak jest zgrzyt, jak to mawiają Anglosasi, „big problem”. Problemem są właśnie elity, a raczej ta zbieranina miernot, co takową elitę udaje. Ujawnione taśmy Michnika czy Gudzowatego pokazują nam ich poziom (gdyby zastosować porównanie do jeziora, to jest to poziom mułu). Język elit III RP to zwykły slang, jakim posługują się bandyci, przy których snobowanie się na francuszczyznę z końca XVIII wieku wygląda przy tym jak wykwintna kolacja w Maryjocie do odgrzanego w mikrofalówce bigosu w barze dworcowym w Bydgoszczy.
Na aukcjach, od wielu zresztą lat, listy słynnych ludzi uzyskują całkiem spore kwoty. Intryguje mnie, czy przedstawiciele elit III RP piszą pomiędzy sobą listy, czy tylko ograniczają się do sms-ów w stylu A. Halbera („chwała nam i naszym kolegom, ch… precz”)?
Reasumując – obecnie poprawne pisanie nie jest Trendi-dżezi-kul. Nie jest też oldskulowe czy jak mu tam, ani tym bardziej elitarne.
Nie wymagam jednak, aby co druga osoba przejawiała zdolności literackie. Wystarczyłaby mi likwidacja błędów ortograficznych i tzw. literówek. Najśmieszniejsze jest to, że większości tych błędów da się uniknąć. Współcześnie praktycznie każdy komputer ma wbudowaną podstawową korektę (różnej maści ofisy, gadulce, czy fajerfoksy). Nie jest sztuką włączyć taką kontrolę i przed wysłaniem wiadomości sprawdzić jeszcze raz podkreślone wyrazy. To jednak wymaga czasu („czas ciągle goni nas…”) oraz dobrej woli i szacunku dla odbiorcy. Z tym jest jednak obecnie bardzo ciężko – taka jest moja końcowa konkluzja.
PS1. O spustoszeniu, jakie czyni wśród młodych umysłów idiotyczny serial adresowany do niedorozwiniętych umysłowo ludzi o nazwie „Włatcy móch” to już nawet nie ma co się rozpisywać, bo temat był wielokrotnie wałkowany.
PS2. O „zmianach” w języku mówionym, a szczególnie o jego wulgaryzacji i zdziecinnieniu (o dziwo idzie to w parze) postaram się napisać już innym razem.

Brak głosów

Komentarze

   Stwierdzenie to jest truizmem - nauka sprawnego posługiwania się językiem wymaga łącznie: dobrych nauczycieli, dobrych wzorców, cierpliwości ze strony ucznia i czasu. Wiedziano o tym w starożytności, w systemie trivium i quadrivium zwracano uwagę na umiejętności językowe, w nowożytności różne systemy szkolne kładły akcent na opanowanie języka, tak było w klasycznych gimnazjach etc.
   Zastanówmy się, ile procent uczniów w szkole może liczyć na to, że znajdą się w systemie, gdzie te warunki są spełniane.
Chyba niewielki. A czasy są takie, że rola języka rośnie. Język odgrywa większą rolę dzisiaj. Tym bardzie dziwi, że na lekcjach języka zredukowano rolę wypracowania, gdzie przy opisie sytuacji, trzeba mieć odpowiedni zasób słów, znać składnię, co wymaga wysiłku. Zastępowanie tego testami językowymi, gdzie nie trzeba wysilać się by znaleźć odpowiednie słowa, a jedynie wybierać spośród podanych zestawów gotowych sformułowań, nie wykształca pożądanych umiejętności.
    Prymitywizm językowy nie jest tylko polską specjalnością. Czytałem opracowanie na temat niskich kompetencji językowych inżynierów niemieckich. Systematyczni i dociekliwi profesorowie niemieccy biją na alarm. Twierdzą, że prymitywizm językowy inżynierów, na pewnym etapie hamuje rozwój całych branż technicznych.
    Z mojego doświadczenia wiem jedno - precyzyjne napisanie pisma do kontrahenta sprawia, że nie ma on problemów ze zrozumieniem jego treści i nie musi marnować czasu na dodatkowe dociekania moich intencji.
pzdr
Milton
Vote up!
0
Vote down!
0
#27000