Nowoczesność w praktyce
Czy chcemy być nowocześni? Głupie pytanie. Nowoczesność to wyzwanie epoki, to szczytny cel, to istota życia. Nie wiemy co prawda gdzie owa nowoczesność leży, ale to nieistotny szczegół. Można by zacytować klasyka i powiedzieć, że cel jest niczym i ważny jest ruch, więc idźmy razem ku nowoczesności!
Do zajęcia się sprawą nowoczesności skłoniła mnie sama minister Szumilas, gdy w niedawnym wywiadzie ukazała Urbi et Orbi swoją mądrość w stwierdzeniu:
„Z pewnością szkoła będzie dbać o świat wartości, uczyć o Mieszku I, Bolesławie Chrobrym, Kazimierzu Wielkim i innych ważnych postaciach i zdarzeniach. Jednak nie może być skansenem, dlatego powinna korzystać z nowoczesnych technologii.”
Sensu ma to mniej więcej tyle, co stwierdzenie „tak, będziemy nauczać twierdzenia Pitagorasa, ale uczniowie powinni nosić trampki na WueFie”. Jak widać nie mamy tu do czynienia z wybitnym umysłem. Zostawmy może jednak biedną panią minister, która powinna zająć się raczej uprawą ogrodu pod Gliwicami. Żal oczywiście biednych roślinek, ale to z pewnością mniejsze straty niż edukacyjne spustoszenie.
Mnie jednak zastanowiło użycie słowa „nowoczesność” i jego znaczenie. Siedzę od dłuższego czasu, ale nic do głowy nie przychodzi. Czy można utożsamiać nowoczesność z nowymi technologiami? Niekoniecznie, bo po pierwsze małpy też potrafią obsługiwać ajpady, a po drugie technologie można używać np. na Antarktydzie i sama Antarktyda nie stanie się przez to nowocześniejsza.
Podświadomie wyczuwałem drugie dno. Można dojść do jedynego słusznego wniosku: słowo nowoczesność jest jak współczesny komunizm. To klucz-wytrych używany przez różnej maści lewicową hołotę w celu otumanienia biednych ludzi. Chodzi o to, aby wmówić wszystkim, że tak jest trendi-dżezi-kul i musisz skakać z nami, bo inaczej zostaniesz nazwany kontrrewolucjonistą, zaplutym karłem reakcji (to kiedyś), wsteczniakiem, ksenofobom, homofobem (cokolwiek by te określenia miały znaczyć). Coś jak „jedz gówno – miliardy much nie mogą się mylić”.
Zadajmy sobie pytanie - co konkretnie było komunizmem? Odpowiedź jest bardzo prosta - to, co partia ogłosiła na danym etapie. Warto przypomnieć, że największe spory państwa socjalistyczne prowadziły właśnie z innymi państwami socjalistycznymi. Kogo, jak nie starych bolszewików, Stalin rozwalił jako pierwszych po dojściu do władzy? Kto Gomułkę zamknął po wojnie za kratami za prawicowe odchylenie?
Podobnie współcześni lewicowcy nie proponują nam też konkretnego wzorca nowoczesności. Czegoś, co można by się sprawdziło w przeszłości i można by uznać za wzór. To błąd. Przecież istniało już swego czasu państwo będące spełnieniem lewicowych ideałów. Tym państwem jest oczywiście III Rzesza. No, może wszystkich ideałów do końca, ale wówczas były inne czasy, inna mądrość etapu i takie tam.
W tym momencie wychodzi zupełna hipokryzja lewicowców, którzy odrzucają to dziedzictwo nazywając „prawicowym”. Jak widać, uchwały Kominternu obowiązują do dziś. Przypatrzmy się nowoczesności w III Rzeszy. Mieliśmy zatem legalna aborcję, eutanazję, eugenikę. Do tego walka z Kościołem Katolickim. Prawa zwierząt. Ekologii może jeszcze nie do końca, ale była intensywna promocja lasów jako starogermańskiego symbolu. Papierosy to zło wcielone. Państwo jako instytucja nadzorująca życie od narodzin do śmierci. Indoktrynacja w szkołach. Likwidacja przeciwników politycznych. Wszystko w wyjątkiem eugeniki (dziś jest lekko passe) mieści się w lewicowych ideałach. Przemocy masowej na razie nie ma na współczesnej liście, ale w każdej chwili może być dołożona. Czy czegoś nie pominąłem?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1143 odsłony