WOŚP, czyli baloniki ratują życie

Obrazek użytkownika Rybitzky
Kraj

Sukces Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy łatwo wyjaśnić. Często mówi się o tym, iż Polacy mają problem z systematycznym działaniem, za to świetnie sobie radzą w wypadku potrzeby „pospolitego ruszenia”. I takie „pospolite ruszenie” to właśnie WOŚP.

Można mieć wątpliwości czy Owsiak jest całkowicie bezinteresowny i czy nie przemyca jakiejś zgubnej ideologii. Nie zmienia to faktu, że dzięki Orkiestrze dzieją się rzeczy dobre, które bez niej po prostu by się wydarzyły.

Najlepiej widać to na przykładzie wczorajszego przebiegu Orkiestry we Wrocławiu. Kluczowym punktem była Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej. Dla niej zbierano pieniądze i tam obywały się profilaktyczne badania dzieci.


Tu ważna uwaga. Do Kliniki można przyprowadzić dziecko do przebadania w każdej chwili. Tyle tylko, że rodzice tego nie robią. Często przychodzą dopiero wówczas, gdy jest już za późno.

Wczoraj na badania przyszło wyjątkowo wiele osób. Jak powiedziała dyrektor Kliniki, większość z nich zrobiła to tylko dlatego, że pod kliniką stał „Bajkobus” i rozdawano baloniki oraz lizaki. Rodzice chcieli zafundować za darmo zabawę swoim dzieciom, a tylko przy okazji niektórzy zaprowadzili je do lekarza.

Okazało się, iż co najmniej u dwadzieściorga dzieci rozpoznano podejrzane objawy. Jedno od razu zatrzymano w szpitalu. U setek innych maluchów znaleziono różnego rodzaju schorzenia. Na przykład płaskostopie niemal uniemożliwiające chodzenie.

Gdyby nie baloniki Orkiestry te dzieci nadal by cierpiały czy nawet umierały. Głównie z powodu totalnej głupoty i beztroski własnych rodziców. Owszem, tych ludzi trzeba było przyciągnąć na „spęd” (jak określają niektórzy) – by ocalić ich dzieci.

Moim zdaniem nawet jeśli Owsiak dorobił się na Orkiestrze „złotych melonów”, nawet jeśli kasę zagarniają artyści lub producenci fajerwerków – to nic to nie znaczy wobec uratowania życia choćby i jednego dziecka.

Brak głosów