Czy z okazji mistrzostw rządowi przysługują wakacje?

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kultura

Serce rośnie jak się widzi dziesiątki tysięcy Polaków - wszyscy w narodowych barwach, wszyscy śpiewający hymn, śpiewający: Polska - biało-czerwona. Chciałoby sie powiedzieć za poetą "Są w Ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli...". Wszyscy opętani jednym pragnieniem,- musimy wygrać, musimy wyjść z grupy, pokażemy tym tam ruskim, niemieckim baorom, makaroniarzom, czy żabojadom - gdzie raki zimują. Tak myślimy, chociaż w rzeczywistości lubimy tych wszystkich naszych przeciwników i ich kibiców. Wiadomo emocje, poczucie narodowej więzi i dumy. Taka impreza, o takim międzynarodowym wydźwięku, to rzeczywista okazja do budowania patriotycznych postaw w społeczeństwie.

W obiektywnych kategoriach wygląda to nieco inaczej; teraz rządzą emocje, graja nasi chłopcy. Całkiem inaczej to wyglądało w innych latach, kiedy nasza drużyna nie kwalifikowała się do rozgrywek, kiedy nie byliśmy ich organizatorami. Nie życzę oczywiście odpadnięcia Polski z dalszych rozgrywek, ale gdyby tak sie stało - to emocje błyskawicznie opadną, narodowe święto i wspólne przeżywanie radości zostanie zredukowane do znacznie węższej liczby kibiców.

Niezależnie od dalszego biegu mistrzostw - nie wszyscy się emocjonują do tego stopnia, by ubiegać sie o bilety, by okupować strefy kibica; większość woli oglądać imprezę w TV, to o wiele wygodniejsze i nie absorbuje tyle czasu. Niektórzy zresztą wolą inne jeszcze rozrywki niż kibicowanie. Kibicowanie nie ma nic wspólnego z czynnym uprawianiem sportu; tzn. ma, o tyle, o ile aktywizuje młodzież do jego uprawiania, ale ja takiej prostej zależności nie widzę.

K. Szczuka widzi w kibicowaniu męski szowinizm, że to typowa męska rozrywka i kobiety nie muszą sie do tego przyłączać, ani w tym partycypować. Nie znam oryginału jej wypowiedzi, ale po raz pierwszy w jakimś stopniu zgadzam się z tą panią. To znaczy - nie uważam że zainteresowania determinuje wyłącznie płeć; linia podziału przebiega chyba gdzie indziej. Typowy kibic - to oczywiście młody mężczyzna - z różnych grup społecznych, myślę jednak że w przewadze nie są tam zamiłowani w penetrowaniu uczonych ksiąg gryzipiórki. Oczywiście znam wybitnych profesorów, dla których kibicowanie swojej drużynie (na stadionie), to najlepsza niedzielna rozrywka.

Jestem jednak przekonany, że większość społeczeństwa kibicuje piłce nożnej tylko w przypadku, gdy nasza drużyna ma w zasięgu mistrzostwo świata, czy olimpiady i oczywiście w tego rodzaju rozgrywkach jak obecne (pierwszy i chyba ostatni raz). Więcej ludzi uprawia sport niż mu kibicuje. Więcej ludzi aktywnie spędza wolny czas wyżywając sie w innych rodzajach sportu niż piłka. Piłka nożna, która wzbudza takie emocje, nie bardzo nadaje się jako masowy sport służący podniesieniu stanu zdrowia społeczeństwa; jest sportem urazogennym, ograniczonym głównie do męskiej młodzieży (poza wyjątkami), jest kłopotliwy, gdyż wymaga sporego boiska, i przynajmniej kilkuosobowej drużyny. Znacznie bardziej efektywne, wszechstronne i dostępne są inne rodzaje sportu - np. narciarstwo, footing, pływanie, górskie wędrówki, jazda na rowerze itp.

Piłka nożna (ta wyczynowa) nie może sobie poradzić z problemem stadionowej chuliganerii; wręcz można powiedzieć, że w mało rozpoznany sposób stanowi w istocie hodowlę chuliganerii. Takie imprezy, jak obecna wymagają już dziesiątek tysięcy policjantów, służb antyterrorystycznych, nawet ochrony z powietrza wojskowych samolotów i śmigłowców - to wszystko kosztuje już zbyt drogo.

Jeżeli uświadomimy sobie, że w każdy letni weekend przemierza trasą do Morskiego Oka trzykrotnie więcej ludzi niż zgromadził stadion Narodowy w dniu otwarcia Euro 2012 i nie potrzeba tam żadnego policjanta i ci ludzie korzystają dla swojego zdrowia bardzo dużo, to naprawdę daje to do myślenia. Jeśli do tego dodać równie oblężoną Dolinę Kościeliską i Chochołowską i inne bardziej ambitne trasy, to nawet nie potrzeba się zbyt wysilać w tym myśleniu. Dodam jeszcze, że zapobiegliwy góralski ludek daje sobie doskonale radę z całą logistyką, której zakres o wiele przerasta wszystko, co jest związane z Euro 2012 - bez miliardowego wsparcia rządu, to dojdziemy do przekonania, że poza inwestycjami drogowymi - wszystko inne, to tylko igrzyska - niekoniecznie najlepsze dla zdrowia fizycznego narodu. Nie neguję korzyści dla zdrowia psychicznego. Ale znajmy proporcję.

Brak głosów