Nazwaliśmy go "Puchacz" (2/4)

Obrazek użytkownika Obserwator
Blog

 Naturalną rzeczy koleją, po lecie przyszła jesień. Trójka kociąt, dzięki intensywnej pomocy naszego najmłodszego, okrzepła, zaś kocica do tego stopnia przywykła do nas, że w trakcie jedzenia pozwalała się nawet dotknąć. Nie to, żeby zaraz głaskać, ale delikatne podrapanie między uszami nie kończyło się już krwawą pręgą na ręku. Przynajmniej nie za każdym razem.

            Natomiast kocięta najwyraźniej różniły się opinią na nasz temat. O ile czarno-biały kocurek oraz kociczka zachowywały szlachetny dystans, o tyle drugi samczyk w trakcie jedzenia podchodził całkiem blisko, potrafił się otrzeć o nogi, a głaskany po głowie mruczał rozgłośnie, ocierając się pyszczkiem o palce.

            Wszystkie trzy kociaki miały ładną sierść, ale tylko czarny pozwalał się głaskać po swoim aksamitnym, gęstym i lśniącym futerku. Oczy miał po matce, wielkie zielone ślepki, które, wzorem wszystkich kotów, przymykał mrucząc. Łatwo było go odróżnić od kocicy i siostry, bo pomimo że były już tej samej wielkości, jedynie on bezgłośnie potrafił zamiauczeć, pokazując czerwony języczek i białe ząbki, co było doskonale widać nawet z naszego piętra. Wkrótce wiadomo było, że jak pojawił się na trawniku czarny kłębek cienia ze znikającą maleńką, czerwoną plamką, to znaczy że kocurek poczuł głód i czeka na coś konkretnego.

 

            Korzystając z tego, że piwnica, którą dysponowaliśmy dzięki naszemu sąsiadowi, miała okienko, zbudowaliśmy kociej rodzinie coś w rodzaju klatki z przedsionkiem, zajmującej całą wnękę okna wewnątrz komórki. Wyjąłem oryginalną szybę i wstawiłem specjalnie zamówioną nieco krótszą, zaś powstały otwór przysłonięty został kotarą.

            Już po kilku dniach kocica zrozumiała, że proponuje się jej własne M-4 i przeniosła się razem z młodymi, dzięki czemu karmienie kotów stało się prostsze, no i przestały się wreszcie szwendać po ulicy.

            Co prawda wśród sąsiadów natychmiast podniosły się głosy, że będzie smród, sikanie po piwnicy itd., ale wizja lokalna na miejscu zbrodni uspokoiła przedstawicieli wspólnoty, jako że możliwości wyjścia z klatki do piwnicy po prostu nie było.

            Opozycja z czasem przycichła, przy czym zaobserwowaliśmy dziwne zjawisko – głośno oponowali prawie wszyscy, ale również prawie wszyscy koty dokarmiali. Pełne i zdecydowane wsparcie uzyskaliśmy jednak od wielu osób, przy czym najbardziej pomagała nam przy dożywianiu futerkowców nasza cudowna sąsiadka z dołu. Cudowna nie dlatego, że kupowała żarcie dla kotów, ale dlatego, że po tylu zalaniach mieszkania ile nam wyszło przez te dwadzieścia parę lat, każdy inny człowiek zatłukłby nas gumowym kijem, zwłoki spalił, prochy rozrzucił i jeszcze zatańczył na naszym grobie. A ta święta kobieta nie tylko nam to darowała, ale jeszcze chyba nas ciągle lubi.

 

            Zima minęła kotom spokojnie, choć „Mały” zostawił dzieciaki w klace i wyniósł się z powrotem pod transformator. Chyba dlatego, że kociaki rosły jak na drożdżach i robiło się ciasno, a zima była łagodna. Niemniej do miski się stawiała.

Kociaki ciągle rosły, ale o ile czarny kocurek robił się coraz bardziej oswojony, o tyle czarno-biały i kociczka wystawiały pyszczki poza klatkę tylko w celu wiadomym, a każde poruszenie czegokolwiek w zasięgu wzroku powodowało gwałtowną rejteradę.

            Dni robiły się coraz dłuższe, aż któregoś dnia skonstatowałem, że kocica robi się grubsza. Wkrótce okazało się, że robi się jeszcze grubsza, aż w końcu pogoniła dzieciaki z klatki w piwnicy i rozgościła się w niej na dobre.

            Kociaki oszalały. Próbowały wdzięczyć się do matki, tulić do niej, przymilać, ale wszystko na próżno. Jeszcze jako-tako tolerowała czarnego, natomiast dwa pozostałe nie miały u niej żadnych względów.

Żal było patrzeć, jak nie wiedzą co ze sobą zrobić całymi dniami. Na noc szły pod transformator, do starego gniazda, ale w dzień uparcie wracały, aż wreszcie zaczął przychodzić tylko czarny kocurek. Biało-czarnego nasz syn namierzył na odległym podwórku, o kociczce słuch zaginął.

 (cdn jutro)

Brak głosów

Komentarze

Nie wiem, czy w ten weekend, ale przeczytam dalsze części na pewno.

Miłego dnia, czas znikać :)

Vote up!
1
Vote down!
-2
#321489

Taki przypadek miałem kiedyś w swoim bloku
Mimo to działając wspólnie dokonaliśmy demokratycznego kroku
Zebraliśmy podpisy i Spółdzielnia zrobiła nam budę
Ale po odłączeniu ogrzewania przychodzą z trudem
W zimie woda zamarza więc szukają pomieszczenia
Gdzie mogą przebywać spokojnie po posiłku zjedzenia
Jeśli są możliwości powinniśmy zabrać do mieszkania
Wtedy jest radość z kocich figlów oglądania
Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
-2

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#321559