Cieślik i doktryna Mosleya

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Niewielu to pamięta, ale Wielka Brytania także miała swojego faszystę niejakiego Mosleya. Był to człowiek o porządnych koneksjach, arystokrata i patriota. Miał jednak to do siebie, że nie lubił Żydów i wzywał publicznie do ich eksterminacji. Czynili to także jego agitatorzy, którzy przemawiali gdzie popadło, byle tylko zdobyć zaufanie obywateli imperium. Szczególnym zainteresowaniem agitatorów arystokraty Mosleya cieszyły się dzielnice robotnicze, gdzie jak wiadomo mieszka sporo osób niezadowolonych ze swojej sytuacji i szukających jakiegoś wyjaśnienia tych wszystkich kłopotów w jakich się znaleźli. Najlepiej wyjaśnienia prostego, a jeszcze lepiej wprost winnego. Na znalezienie sporej grupy takich niezadowolonych liczył Mosley, ale się przeliczył.

Do stałych elementów w przemowach agitatorów mosleyowskich należała odpowiedzialność zbiorowa Żydów za całe zło na tym świecie. Szczególnie zaś za terroryzm w Palestynie, które była w tamtych czasach pod brytyjskim protektoratem. Żydzi nie lubili Anglików i czasem do nich strzelali, a czasem dźgali ich nożami i vice versa, o czym dziś niewielu już pamięta. Mosley wykorzystywał te napięcia w swojej propagandzie, ale z miernym skutkiem. Nieoceniony Antoni Słonimski twierdzi, że działo się tak dlatego iż Brytyjczycy mają wrodzone poczucie humoru i silny zmysł krytyczny. Stąd nie dali się nabierać na tanie chwyty agitatorów. W swoim, jakże pięknym i ciepłym „Alfabecie wspomnień” przytacza Słonimski taką oto anegdotę, przepisuję wprost:

Słyszałem w Hyde parku agitatora mosleyowskiego, który wykorzystując krwawe starcia w Palestynie, podjudzał przeciwko Żydom: „Tam Żydzi zabijają waszych mężów, ojców i synów, a wy tutaj handlujecie z nimi i mordercom ściskacie ich skrwawione ręce! Hańba!” Z tłumu odezwał się jakiś starszy robotnik: „Chwileczkę, panie, to nie są ci sami, bo albo tu handlują, albo tam się biją. A jeśli pan jest zwolennikiem odpowiedzialności zbiorowej to może byśmy pana powiesili za zbrodnie Hitlera? Ten żart rozładował atmosferę.

Tak to właśnie było. Dzisiaj argumentów analogicznych do tych, które stanowiły treść wystąpienia mosleyowskiego agitatora użył Mariusz Cieślik z „Newsweeka”. Wzywa on nas wprost do tego, byśmy wzięli na siebie część odpowiedzialności za holokaust, ponieważ – tak jak twierdzi Gross, a Cieślik się z nim zgadza – Polacy wzbogacili się na majątku Żydów.

Otóż, łaskawy panie Cieślik, moja rodzina się nie wzbogaciła, jesteśmy tak samo biedni jak byliśmy dawniej, a jeśli wzbogaciła się pańska rodzina, to proszę oddać pieniądze zrabowane przez pańskich przodków Żydom i prosić ich o wybaczenie. Może pana nie powieszą. Odpowiedzialność zbiorowa bowiem nie istnieje, a jeśli istnieje to w systemach takich jak ten stworzony przez Hitlera w Niemczech.

Myślę, ponadto, że ego pana Cieślika już dawno zatraciło kontakt wzrokowy z matką Ziemią i szybuje gdzieś w stratosferze dusząc się rozrzedzonym powietrzem. Nie może być inaczej. No chyba, że Cieślik jest zawodowym prowokatorem. A tego się przecież po dziennikarzach „Newsweeka” nie spodziewamy, prawda? Jeśli pan Cieślik pisząc te swoje historyjki przekonany jest, że ktoś potraktuje je inaczej niż ja daje dowód głębokiego niezrozumienia polskich realiów i niedoszacowania potencjału intelektualnego Polaków. Ale czego innego można się spodziewać, jak się siedzi w jednym pokoju ze Śmiłowiczem? Nie wiem, czy w redakcji Newsweeka dobiera się specjalnie takich ludzi, czy może jest to przypadek, że obok siebie siedzą tam panowie Śmiłowicz, Maziarski, Cieślik i chyba Osiecki, ale pewności nie mam. Może być to okrutny żart losu, albo samego Pana Boga, ale przypuszczam, że zadziałała tu zwyczajna protekcja.

Wzywam więc redakcję „Newsweeka” do przemawiania we własnym imieniu, a nie w imieniu innych obywateli naszego kraju. Wzywam także pracujących tam dziennikarzy do rozliczenia się z błędami, zaniechaniami i zbrodniami własnych przodków jeśli takie były i o przekazanie ukradzionych Żydom sum na ręce Jana Tomasza Grossa. To powinno wreszcie oczyścić atmosferę w Polsce. Odpowiedzialność za zbrodnie ponoszą ci, którzy ich dokonali, jeśli zaś kogoś dręczy sumienie z powodu przeszłości, niech się wyspowiada i prosi o wybaczenie rodziny ofiar. Odwagi panie Cieślik! Nie wszystko stracone.

 

Brak głosów