O masonach, z którymi walczymy

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Rzadko się zdarza, żeby ktoś napisał tak przepełniony hipokryzją tekst jak to się zdarzyło dziś z rana Szczurowi Biurowemu w salonie24. Wszyscy możecie to zobaczyć, bo wisi ów tekst na pudle, na samej górze i nosi uwodzicielski tytuł „Zawiedliśmy”. Pisze nam Szczur Biurowy, że jako społeczeństwo obywatelskie wydaliśmy prezydenta Kaczyńskiego na śmierć, a nasze zaniechanie są grzechem ciężkim. Ja bardzo przepraszam, ale niech Szczur Biurowy mówi za siebie. Ja z kolegą Toyahem i kolegą Kamiuszkiem od dłuższego już czasu, od apelujemy o to, żeby zmienić taktykę kampanii medialnej. Na taktykę polityczną wpływu nie mamy żadnego, więc nasze apele, nawet jeśli będą najsłuszniejsze na świecie zostaną potraktowana jak bredzenie smutnego wariata. Jeśli zaś chodzi o kampanię medialną i tak zwany PR radzimy sobie nieźle. Wszyscy to wiedzą i wszyscy to widzą. Wielokrotnie zgłaszaliśmy chęć współpracy z PiS i wielokrotnie byliśmy z tego powodu wyszydzani i ośmieszani. Ponieważ jednak za rzecz najważniejszą uważamy skuteczność, a do tego jesteśmy przekonani o swojej skuteczności nie zwracaliśmy na te szyderstwa przesadnej uwagi. Bo i po co.
W czasie kiedy Toyah, w jedyny sensowny sposób bronił prezydenta, jeszcze za jego życia, a potem po śmierci, salon i inne fora pełne były fałszywych emocji różnego kalibru. Zaczęło się od fałszywej radości z małego sukcesu jakim było zwycięstwo w wyborach 2005, potem było równie fałszywe zamyślenie nad istotą demokracji, kiedy PiS oddał władzę w roku 2007, a później był już cały festiwal fałszerstw, którego kulminacją stały się wybory w roku 2010 i przegrana Jarosława Kaczyńskiego. Wszystkie wykonane wówczas przez ludzi związanych z PiS czynności obliczone były na klęskę i pogrążenie Jarosława Kaczyńskiego. Po prostu wszystkie. Ja już nie chcę przypominać naszej wizyty w Hotelu Europejskim, gdzie Joanna Kluzik Rostkowska i jej współpracownicy robili wszystko, żeby wybory przegrać. W ludzi w tym czasie pompowano przekonanie, że im więcej demonstracji im więcej emocji, im więcej łez tym zwycięstwo jest bliższe, bo racja moralna jest po naszej stronie. I tak do dzisiaj. I na to wszystko przychodzi Szczur Biurowy i pisze „Zwiedliśmy”. Ja bardzo przepraszam, ale Szczur, czyli Maciej Świrski zajmował kiedyś bardzo poważne stanowisko w PAP. Jeśli on piastował taką funkcję, a teraz udaje blogera i pisze „zawiedliśmy”, niech się z tym apelem zwróci przede wszystkim do polityków PiS, którzy w czasach gdy potrzeba radykalnych, nie konwencjonalnych i skutecznych posunięć zachowują się jak uczniowie przed akademią pierwszomajową. Czekają, który dostanie fajniejszy kwiatek do ręki i lepszą szturmówkę. Niech Szczur zwróci się do „naszych” dziennikarzy, którzy w sytuacji kiedy wszystkie media były przeciwko PiS zajmowali się pilnowaniem standardów demokratycznych w mediach, czyli mówiąc wprost flekowaniem Kaczyńskiego na równi z innymi politykami, żeby było demokratycznie i po równo. Jeśli Szczur były wice szef PAP wypisuje takie rzeczy to znaczy, że oni tam wszyscy nie nadają się do niczego, po prostu do niczego. Gdyby się nadawali, to Szczur przedstawiłby nam plan, albo kawałek planu, albo napisał coś pocieszającego. On zaś w 10 rocznicę Katastrofy pisze „zawiedliśmy”. Co to jest? Kto zawiódł?
Napisałem kilkanaście tekstów o polityce prezydenta i o polityce wobec prezydenta, były wśród nich także teksty krytyczne. To samo robił Toyah i w mniejszym stopniu Kamiuszek. Nasza postawa kwitowana była zawsze w jednakowy sposób. Mówiono: to są blogerzy. Nie, nie jesteśmy blogerami. Ja jestem autorem książek i wydawcą, a tamci dwaj to pisarze. Chciałem zwrócić uwagę na rzecz następującą. Kiedy ktoś mówiąc o nas i naszej pracy używa słowa „blogerzy”, to ma to wyraźny odcień lekceważenia. Kiedy to samo słowo używane jest w odniesieniu do Szczura Biurowego, bo on przecież też jest blogerem, ma ono wówczas charakter podnoszący jego wiarygodność. Oto samotny bloger z mikrofonem naprawia rzeczywistość i zwalcza zło. A brodę ma co najmniej taką samą jak Wernyhora. Czy teraz już wiecie kto zawiódł? Jeszcze nie? To wam powiem wyraźnie. Zawiedli ludzie, którym się wydawało, że będzie łatwo, że polityka w Polsce po roku 2005 to ta sama karuzela stanowisk, z którą mieliśmy do czynienia od roku 1989, wzbogacona o jakiś medialny folklor. Zawiedli ludzie, którzy przyjmując różne fałszywe pozy, jak Szczur, czekali aż układ się zmieni i oni będą znów mogli wypłynąć na sam środek basenu i tam wylegiwać się w słońcu na wielkiej, gumowej, żółtej kaczce. Okazało się jednak, że sprawy mają się inaczej. Okazało się, że samolot z prezydentem może spaść na ziemię, a wszyscy znajdujący się w nim ludzie mogą zginąć. Czy z tej tragedii ktoś wysnuł jakiś sensowny wniosek? Nie. Dlaczego? Otóż dlatego, że ulubionym sportem elit politycznych prawicy jest podniecanie się w grupie jakimiś dramatycznymi wydarzeniami. I z tym mamy do czynienia nieprzerwanie od trzech lat. Nikt nie myśli o tym, by odwrócić wektor tego straszliwego zdarzenia, wszyscy myślą o tym, by zachować o nim pamięć. Tak jakby można było o tym zapomnieć.
Tymczasem sprawy przebiegają dokładnie tak jak to opisywałem już kilkakrotnie: jeśli ktoś aranżuje takie zdarzenie jak Smoleńsk, to wszystkie reakcje publiczności są przez niego przewidziane i zapisane po stronie aktywów. Każda demonstracja, każda płacząca staruszka i każda flaga, którą machamy, jest ich sukcesem. Teraz zaś po trzech latach upamiętniania, telewizja polska, gdzie wyemitowano film Anity Gargas, podniosła sobie oglądalność za pomocą śmierci prezydenta. I wszyscy uznali to za sukces, bo wszyscy wierzą, że jak się komuś pokaże porozrywany samolot to widok ten wstrząśnie nim tak, że przeżywszy wstępne katharsis pobiegnie on demonstrować na ulice swojego miasta. Nie pobiegnie, możecie być spokojni. Filmy bowiem nie służą do wyprowadzania ludzi na ulice, one służą do zatrzymywania ich w domu i to jest proste jak włos Mongoła. Tylko komuś wyjątkowo naiwnemu wydawać się może, że emisja tego czy innego filmu może coś zmienić. Ona może zmienić jedynie coś w telewizji. Nigdzie więcej. Fakt zaś, że Anita Gargas zgodziła się na emisję tego filmu bez swojego udziału w dyskusji uważam za szczyt idiotyzmu. Nie błąd, nie pomyłkę ale szczyt idiotyzmu. Nie można bowiem grać w grę, w której zasady ustala przeciwnik, nie można jeszcze przy tym rezygnować z uczestnictwa w najważniejszej rozgrywce przysyłając na zastępstwo Karnowskiego, a potem dziwić się, że sprawa jest przegrana i znów nic nie wyszło. To nie jest żaden sukces, to jest kolejna porażka, która będziemy musieli przełknąć. I niech mi nikt nie mówi, że Krzemiński i Wroński dostali histerii i przez to jest nadzieja, że zwyciężymy. Oni właśnie tam po to przychodzą, żeby dostawać histerii. Po nic więcej. To podnosi oglądalność tych programów.
A teraz Szczur, który jest w samym środku tego wszystkiego wychodzi i mówi „zawiedliśmy”. Odwal się Szczurze, dobrze...
Włączyłem dziś rano komputer, a tam, na portalu Wirtualna Polska widać olbrzymi baner z wizerunkami pary prezydenckiej oraz rzadkim laskiem brzozowym w tle. Banner reklamował kolejny film, który podniesie oglądalność telewizji Puls, o o tę stację teraz chodzi. I tak to śmierć prezydenta stała się towarem, sprzedawanym na prawo i lewo. A winni tego są ludzie tacy jak Szczur Biurowy, którym zdawało się, że wystarczy przebrać się za opozycjonistę, pochodzić trochę z mikrofonem żeby realizować misję. Otóż nie wystarczy, bo misja polega na czymś innym. Polega mianowicie na stworzeniu w ukryciu takie organizacji, która ujawniona w odpowiednim momencie odniesie sukces polityczny i korzystając z przysługujących sobie praw pozamiata po ludziach, którzy zaśmiecili Polskę. Jeśli nie potraficie tego zrobić, jeśli nie zależy wam na tym, a chcecie jedynie oglądać filmy albo demonstrować to wina jest po waszej stronie.
I nie mówcie mi, że stworzenie takiej organizacji jest niemożliwe. Możliwe jest nawet odtworzenie w ukryciu całego imperium, a co dopiero zbudowanie jakiejś organizacji sieciowej. Ktoś powie, że ona już jest, bo są Kluby GP i jest PiS. No tak, ale organizacje te nie służą sukcesowi, ale lansowaniu produktów wytwarzanych przez zawodowych przegrywaczy, którzy właśnie na poczuciu zmasowanej klęski budują swój osobisty sukces i inaczej nie potrafią. I nie łudźcie się, że kiedykolwiek się nauczą. To się nie stanie nigdy. Po prostu nigdy. Przed nami droga po równi pochyłej, aż do momentu, w którym ktoś wyprodukuje komiks o prezydencie Kaczyńskim, a sfinansuje to IPN, w ramach walki o wolną Polskę. Róbcie tak dalej, a potem płaczcie, że jesteście biedni i że zawiedliście, ale ode mnie i moich kolegów odchrzańcie się z łaski swojej i nie nazywajcie nas blogerami, bo słowo to pasuje jak ulał to takich ludzi jak Szczur, jak dziennikarze z prawicy i jak politycy PiS.
Nie raz słyszałem, o tym, że prezydent zginął dlatego, że ludzie z loży zwanej przeze mnie brim bram, brum, nie ostrzegli go, a mogli ponoć to zrobić. Ja nie wiem jak było, bo nie zajmuję się tropieniem masonów, a sposób w jaki o przedstawiam relacje pomiędzy bytami politycznymi jest raczej opisowy niż wskazujący. Nie mogę się jednak powstrzymać od pewnego komentarza, który dotyczy poniekąd także mojej nowej książki. Oto trafiła do mych rąk fascynująca i nieznana zupełnie polskiemu czytelnikowi książka Zdzisława Hermana Scheuringa zatytułowana „Czy królobójstwo?”Opisuje ona dość dokładnie okoliczności śmierci Stefana Batorego, autor zaś z wielkim zacięciem i pasją doszukuje się tropów masońskich w każdej właściwie organizacji, która wówczas miała wpływ na politykę. Od sejmu polskiego począwszy na wysłannikach Walsinghama do Polski kończąc. Rozważania te raz są spójne, a raz nie. Nie wpływa to jednak na jakość wrażeń płynących z lektury, bo jest ona naprawdę fascynująca. Zdzisław Herman Scheuring zaczyna swoje śledztwo od różokrzyżowców, co jest dla każdego, nawet mniej zorientowanego tropiciela masonów, raczej oczywiste. Jedno mnie tylko dziwi, otóż takie nazwisko jak Wilhelm z Rożemberka wymienia autor może dwa, a może trzy razy i pisze o tym czeskim magnacie, z charakterystycznym dla Polaków lekceważeniem. Wilhelm z Rożebmerka, przedostatni Pan na Krumlowie, z różą i niedźwiedziami w herbie, dziedzic fortuny przewyższającej dochodami majątki habsburskie, człowiek za którym ciągnie się najbardziej nośna czeska legenda, podanie o Panach z różą, umyka oczom polskiego autora. To jest proszę państwa dość charakterystyczne, nie tylko dla pisarzy, nie tylko dla tropicieli masonów i różokrzyżowców, nie tylko dla Szczura Biurowego. Musimy naprawić sobie te nasze okulary, a może wtedy uda nam się wreszcie coś wygrać.

Ponieważ ja nie mogę się powstrzymać przed publikowaniem polemik, takich jak powyżej, ale także innych, nie ukrywam, że III tom Baśni jak niedźwiedź jest ich pełen. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl Informuję również, że wyczerpał się przedwczoraj nakład tomu II baśni i można go jedynie, póki co, szukać po księgarniach lub w sklepie www.multibook.pl , ewentualnie w księgarni http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ Przypominam także, że od 11 do 14 kwietnia trwają w Warszawie, w Arkadach Kubickiego pod Zamkiem Królewskim Targi Wydawców Katolickich, będę tam razem ze swoimi książkami. Zapraszam.

Brak głosów

Komentarze

Reasumując:

Jeśli zaś chodzi o kampanię medialną i tak zwany PR radzimy sobie nieźle. Wszyscy to wiedzą i wszyscy to widzą. (..)

Chciałem zwrócić uwagę na rzecz następującą. Kiedy ktoś mówiąc o nas i naszej pracy używa słowa „blogerzy”, to ma to wyraźny odcień lekceważenia. Kiedy to samo słowo używane jest w odniesieniu do Szczura Biurowego, bo on przecież też jest blogerem, ma ono wówczas charakter podnoszący jego wiarygodność.(..)
Fakt zaś, że Anita Gargas zgodziła się na emisję tego filmu bez swojego udziału w dyskusji uważam za szczyt idiotyzmu. Nie błąd, nie pomyłkę ale szczyt idiotyzmu. Nie można bowiem grać w grę, w której zasady ustala przeciwnik,(...)

(..)misja polega na czymś innym. Polega mianowicie na stworzeniu w ukryciu takie organizacji, która ujawniona w odpowiednim momencie odniesie sukces polityczny i korzystając z przysługujących sobie praw pozamiata po ludziach, którzy zaśmiecili Polskę. Jeśli nie potraficie tego zrobić, jeśli nie zależy wam na tym, a chcecie jedynie oglądać filmy albo demonstrować to wina jest po waszej stronie.)...)

I nie mówcie mi, że stworzenie takiej organizacji jest niemożliwe. Możliwe jest nawet odtworzenie w ukryciu całego imperium, a co dopiero zbudowanie jakiejś organizacji sieciowej. Ktoś powie, że ona już jest, bo są Kluby GP i jest PiS. No tak, ale organizacje te nie służą sukcesowi, ale lansowaniu produktów wytwarzanych przez zawodowych przegrywaczy, którzy właśnie na poczuciu zmasowanej klęski budują swój osobisty sukces i inaczej nie potrafią. I nie łudźcie się, że kiedykolwiek się nauczą. To się nie stanie nigdy. Po prostu nigdy. (..)

Jeśli zaś chodzi o kampanię medialną i tak zwany PR radzimy sobie nieźle. Wszyscy to wiedzą i wszyscy to widzą. (..)

Vote up!
0
Vote down!
0

Nie jestem pewien czy podążam we właściwym kierunku , więc na wszelki wypadek nie zbaczam z kursu.

#350055

kto w historii zwyciężał i takiego poprzyjmy z całej siły. Oczywiście pod warunkiem, że jest patriotą.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#350057

Ja wiem, że ciężko się powstrzymać.

Jednak czasem warto.

Wtedy, być może staniesz się pisarzem.

jwp

Vote up!
0
Vote down!
0

jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

#350075

...to byłaby świadkiem we "własnej sprawie". Ona zrobiła dokument i odsunęła się na bok, a niech opiniotwórcy i spece, a nawet i osoby, którym "wydaje się, że specami są" się wypowiedzą.
Cały film, to jest jej wypowiedź...

Vote up!
0
Vote down!
0
#350104

Z jednej strony masz rację, ale z drugiej... W dyskusji brał udział Wroński a jego koleś z "czerskiej braci" Konstanty Gebert był "komentatorem" w niby-dokumencie NG.

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>Bechis</p>

#350131