"Ubóstwo inteletualne" cechą ludzi wrażliwych i bezkompromisowych

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Od kiedy Czesław Miłosz wyznał w czasie spotkania ze studentami, że jego fascynacja komunizmem w najczerwieńszym wydaniu jest wynikiem nieprawdopodobnej wprost atrakcyjności intelektualnej stalinizmu, musimy się głębiej zastanawiać na tym co czerwoni do nas mówią.

Oczywiście ta „atrakcyjność intelektualna” to taki kuferek zamknięty na tajemniczy kluczyk, podobnie jak określenie przeciwstawne czyli „intelektualne ubóstwo”. Obydwa kluczyki gdzieś zaginęły, kuferkami zaś przerzucają się dziś dyskutanci wszelkich opcji i sił oraz poglądów licząc na to, że trafiony kuferkiem w głowę interlokutor już się więcej nie podniesie.

Spróbujmy rozszyfrować co takiego kryje się za tą całą atrakcyjnością i ubóstwem. Zacznijmy od Miłosza. Ja to już oczywiście pisałem, w swojej książce pod tytułem „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie”, ale jeszcze powtórzę. Kluczem do zrozumienia psychiki i życiowych wyborów ludzi takich jak Miłosz czy Wańkowicz, nie jest klucz do biblioteki, ale do skarbczyka. Miłosz w „Rodzinnej Europie” poświęca sporo miejsca stanowi posiadania swojej rodziny, rozwodzi się nad tym jakiż on był skromny ten stan i jak mimo to uważany był za wybrańca na tle ogólnej nędzy. Mówi też oczywiście nasz wieszcz o tym, że istniały fortuny ziemiańskie, ale były to rzeczy i sprawy odchodzące w przeszłość, a to z tej przyczyny, że polscy obszarnicy nie potrafili gospodarować. Miłosz opisuje upadające majątki, opisuje przygody własnego stryja na Ukrainie, który został wyklęty rzekomo za ślub z Żydówką, a w rzeczywistości za sprzedanie majątku Rosjanom i dziwi się jakżeż ci polscy posiadacze mogą się kierować takimi niedzisiejszymi przesądami, kiedy tuż pod bokiem wyrasta nowa, prężna, „atrakcyjna intelektualnie” idea – komunizm w stalinowskim wydaniu. Nic tylko kochać.

Pisze także Miłosz o swoich wyprawach z matką do niepodległej Litwy, o chłopskich gospodarstwach, które tam ogląda, o tym jak są świetnie utrzymane i jak prosperują,w przeciwieństwie do podupadających zagród chłopskich. Mamy tu więc wyraźną opozycję; z jednej strony uboga, ale szczęśliwa polska inteligencja o szlacheckich korzeniach, dobrze prosperujący chłopi na Litwie, żydowska żona, oraz marzenia spełniane za pomocą pieniędzy ze sprzedanego majątku, oraz wznosząca się nad tym wszystkim idea komunizmu, który nadchodzi bo nadejść musi. Z drugiej zaś zakamieniali w uporze polscy obszarnicy, którzy nie potrafią gospodarować i mają jakieś wąty do handlującego ziemią wujka poety oraz jego żony, a także typowo polska, chłopska nędza. O tym pisze Miłosz.

A o czym nie pisze? O tym, że utrzymanie ziemi w polskich rękach na Ukrainie, Białorusi i Litwie po roku 1864 było więcej niż trudne, że każdy kto sprzedawał Rosjanom majątek był uważany za zdrajcę właśnie z tego powodu, że ci Rosjanie tak ustawili prawo, by pozbawiać Polaków ziemi. Nie pisze Miłosz o tym, że niepodległa Litwa i jej chłopskie, świetnie utrzymane gospodarstwa powstały z parcelacji polskiej własności. Nie pisze także o komunistycznym terrorze i obecności band dywersantów na przygranicznych terenach. Nie pisze Miłosz o drakońskich podatkach nałożonych na posiadaczy czegokolwiek w w II Rzeczpospolitej. To wszystko Miłosza nie interesuje, bo to jest według niego zbyt mało atrakcyjne intelektualnie.

I tu dochodzimy do sedna. Owa atrakcyjność intelektualna, która tak podniecała poetę Miłosza zanim stał się wrogiem komunizmu to po prostu strach i frustracja. Frustracja wynikająca ze słabej pozycji w hierarchii społecznej, z pychy, która kazała Miłoszowi wierzyć, że po przeczytaniu kilku dzieł filozoficznych i napisaniu kilku wierszy stał się wybrańcem, ze strachu wreszcie przez komunizmem i jego bojówkarzami. Nic więcej tam nie było. Sprawy te były oczywiście starannie ukryte i maskowane. Ujawniły się jednak w pełni po wojnie, kiedy ukochana przez Miłosza „intelektualnie atrakcyjna” idea zapanowała nad połową Europy.

W czasach kiedy Miłosz był uważany za dobrze zapowiadającego się młodego poetę, majątek babki jego przyszłego kolegi Konstantego Jeleńskiego zamienił się już w popiół. Spłonęła między innymi spora, kilka tysięcy tomów licząca biblioteka, do której starsza pani, dobrze pamiętająca powstańców w konfederatkach, sprowadzała sobie dzieła awangardowych pisarzy, między innymi książki Wirginii Woolf. Pisze o tym sam Jeleński we wstępie do swoich „Szkiców”. Po czym porzuca temat, bo nie jest on wystarczająco „atrakcyjny intelektualnie” i przez resztę stron zajmuje się fenomenem Gombrowicza, który także uważał ludzi takich jak babka Jeleńskiego za „mało atrakcyjnych intelektualnie”. I jeśli to nie jest obłęd pomieszany ze strachem i frustracją to ja nie wiem jakimi jeszcze dosadniejszymi słowami można by go opisać.

Mamy więc z grubsza załatwioną sprawę „intelektualnej atrakcyjności”, która na naszych oczach przemieniła się w najnędzniejszy koniunkturalizm podszyty strachem. I tak sobie myślę, jaka w tych ludziach musiała być pycha, skoro wybrali to co wybrali. Bo wybór mieli, jeszcze mieli. Pokolenia, które przyszły po nich nie miały już tego komfortu.

Zajmijmy się teraz „intelektualnym ubóstwem”. Ktoś ostatnio na moim blogu napisał, że ziemiaństwo polskie musiało zginąć bo było „nieatrakcyjne intelektualnie”. Odsyłam do wstępu, który napisał Jeleński w swoich „Szkicach”, nic więcej nie mam do dodania.

„Ubóstwo intelektualne” jest jednak argumentem w dyskusji także dzisiaj. Pojęcie to ma swoje źródło w tych odległych czasach, kiedy to przeżarci ambicją i zaczadzeni głupotą studenci wierzyli w to, że uda im się zbudować lepszy świat. Wystarczy, że spłonie kilka bibliotek. Podnoszenie tego argumentu dziś ma dokładnie taką samą funkcję – wskazanie wroga, który zasługuje na pogardę i nie nadąża za zmieniającymi się czasami. Argument ten ma oczywiście także przykryć nicość tych, którzy go używają. Dlatego też powinniśmy go traktować jak nobilitację, bo jak przypuszczam „ubóstwo intelektualne” zostało podobnie jak w początku lat dziewięćdziesiątych „frustracja” zaadaptowane na potrzeby propagandy przez jakichś przebiegłych inaczej funkcjonariuszy.

Ostatnio użył tego argumentu przeciwko mnie Waldburg, z którym kiedyś miło się gadało, do momentu kiedy nie zacząłem pisać tekstów politycznych. Waldburg nie mógł uwierzyć, że ktoś popierający PiS może jednocześnie pisać tak jak ja. To mu się nie mieściło w głowie, bo wiadomo „ubóstwo intelektualne”. On mi je zarzuca także dziś, po dwóch latach blogowania i czytania moich tekstów. Ma to swoje źródło w tym nieszczęsnym konkursie, który ogłoszono w salonie w zeszłym roku. Pamiętacie? Było kilka kategorii, a ja początkowo nie załapałem się do żadnej. Mimo ilości notek, komentarzy i odsłon, nie było mnie w żadnej kategorii. Machnąłem ręką. Czytelnicy jednak się o mnie upomnieli. Dosyć skutecznie, bo Igor Janke wpuścił mnie od konkursu w kategorii „blog literacki”. Spośród ponad 600 wtedy, napisanych przeze mnie notek wybrano taką, która już przez sam tytuł skazana była na porażkę. Tekst nazywał się „Czego nas uczy Maria Rodziewiczówna”. Był więc typowym dla polskiego oszołoma wykwitem „intelektualnego ubóstwa”. Oczywiście wygrałem. W dodatku dramatycznie wprost wysoko. Na drugim miejscu był Waldburg ze swoim tekstem o grobie Marleny Dietrich. Tak, tak Waldburgu, nie da się tego nijak ukryć; Maria Rodziewiczówna pokonała Marlenę i to jakim stosunkiem głosów. I tego kochany ukryć się nie da, tak samo jak ty nie potrafisz ukryć swojej frustracji, którą w duchu nazywasz „atrakcyjnością intelektualną”. Powiem ci z doświadczenia, że lepiej zawsze patrzeć prawdzie w oczy. Rodziewiczówna wygrała z Marleną – podkreślam. To jest proszę Państwa duża rzecz. I trudna do ukrycia.

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można nabyć moje książki „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie” oraz „Dzieci peerelu” i „Pitaval prowincjonalny” - ostatnie już egzemplarze. Jest tam oczywiście ta historia, która dała mi zwycięstwo w konkursie i inne lepsze, jest tam także tekst, którym wygrałem konkurs wydawnictwa 'Arcana” na najlepszy felieton opisujący stosunki polsko - rosyjskie w roku 2010. Zapraszam.

Brak głosów