Seksualny rollercoaster

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Notka poniższa jest reakcją na paranoiczne skrzywienie owocujące bieżączką polityczną widoczne w salonie24. Oprócz polityki drugą ludzką namiętnośćią jest podobno seks, dlatego dla przywrócenia równowagi proponuję zmianę tematu,

Kupiłem ostatnio parę ciekawych książek,m.in. Witolda Kieżuna, "Patologia transformacji" i Cacildy Jetha oraz Christophera Ryana "Na początku był seks". Ponieważ z polityczymi tematami mam do czynienia na codzień, na pierwszy ogień poszedł "Seks".Książka kwestionuje powszechnie uznane tezy n/t rodziny, małżeństwa i seksualności. Warto kupić i UWAŻNIE przestudiować, a dlaczego, wyjaśnię za chwilę. Książka zawiera mnóstwo interesujących, szczegółowych danych, i co wydaje się mi istotne, to to,że nie te odnoszące się do seksualności są najbardziej interesujące.Ale zasadniczy zamysł autorów sprowadza się do próby udowodnienia tezy o hiperseksualnej naturze ludzkiej i zawiera wiele danych n/t rozmaitych związków i konfiguracji seksualnych w ludzkiej populacji, które rzeczywiście mogą być zastosowane do kwestionowania różnych aspektów obowiązującego w nauce paradygmatu, ale w gruncie rzeczy nic nowego nie wnoszą. Jeżeli jednak chcą Państwo dowiedzieć się skąd biorą się rozmaite nieporozumienia i niekonsekwencje w tym temacie, to ta książka jest zarazem owocem i ilustracją takich nieporozumień.

Autorzy konstatują, jako punkt wyjścia dla swoich hipotez i analizy, kryzys rodziny i małżeństwa i przypisują go nienaturalnej ich zdaniem monogamii tłumiącej właściwy naturze ludzkiej promiskuityzm i hiperseksualizm, monogamii narzuconej nam wraz z pojawieniem się rolnictwa i zmianami struktury społecznej pod jego wpływem. Przedtem, w epoce zbieracko-łowieckiej miał rzekomo panować nieskrępowany promiskuityzm, będący naturalnym sposobem życie. Być może ale co z tego, jeżeli pamietamy o zasadzie, że badając funkcję danego elementu, nie możemy badać jedynie jego wewnętrznej natury/struktury. Decydujące są bowiem relacje tego elementu z innymi elementami systemu. Natura iphona nie leży wyłącznie w jego aspekcie technologicznym lecz w relacji do innych podobnych urządzeń, w relacjach ustalonych przez badania marketingowe odnośnie podaży i popytu, w relacjach do mód i trendów popkultury.

Tak więc mam tu szereg zastrzeżeń do metodologii. Zwróćmy więc uwagę na kilka wątpliwych a czasem i sprzecznych ze sobą założeń, które nie trudno dostrzec:

1.Założenie o mitycznym naturalnym (genetycznym) promiskuityzmie panującym aż do początków epoki rolniczej

2.Założenie o sprzeczności monogamii z naturą ludzką

3.Założenie o sprzeczności kultury rozwiniętej przez rolnictwo z naturą ludzkiej seksualnośći

4.Założenie o funkcjonalności nieskrępowanego seksu jako czynnika łagodzącego i rozwiązującego konflikty interpersonalne i społeczne

5.Założenie o kulturowym represjonowaniu promiskuityzmu począwszy od epoki rolnictwa

6.Założenie ogólne o bezkonfliktowości jako o ideale

7.Założenie najważniejsze - nieujawnione - że można przy analizie pominąć wpływ aktualnej sytuacji społecznej czy nawet cywilizacyjnej na formy przejawiania się współczesnej ludzkiej seksualnośći, a to jest przecież punkt wyjścia autorów.

Żeby te założenia poddać krytyce, trzeba najpierw odwołać się do metodologii. Otóż błąd najczęściej popełniany przy wyjaśnianiu roli danego elementu odwołuje się albo do jego genezy(wyjaśnienie historyczno-ewolucyjne) albo do jego powiązań z innymi elementami systemu, struktury czy środowiska. Tymczasem obie te perspektywy należy łączyć - bo samo wyjaśnianie historyczno-genetyczne prowadzi do ciągłej regresji w przeszłość ( skąd się wziął w przeszłości dany element ? - ano z jeszcze wcześniejszego elementu), a samo wyjaśnianie środowiskowe pomija korzenie i zmiany elementu. Wyjaśnienia roli płetw u delfinów nie dokonujemy przez odwołanie się do czynnika genetycznego w postaci wspólnej natury delfinów i ryb lecz przez odwołanie się do roli wspólnego środowiska a następnie do ewolucji gatunku pokazującej zmiany przystosowawcze pod wpływem tego środowiska. Najpierw więc badamy środowisko a następnie historię. Skąd autorzy biorą założenie o promiskuistycznej naturze seksualności ludzkiej ? Z obserwacji jedynie zjawisk kryzysowych w rodzinie i małżeństwie, a przecież to jest skutek jakiegoś aktualnie działającego czynnika czy procesu. Albo też powołują się na dane dotyczące innych gatunków naczelnych bądź na plemiona pierwotne. W taki oto sposób autorzy pomijają badania aktualnego środowiska, w jakim ludzie żyją i szukanie w nim przyczyn, a oczywisty brak danych empirycznych o zachowaniach seksualnych w epoce zbieracko-łowieckiej zastępują spekulacjami, oraz ekstrapolacjami z innych gatunków i plemion prymitywnych. A przecież nawet w owym mitycznym okresie promiskuityzmu musiały oddziaływać jakieś czynniki środowiskowe kształtujące modele zachowań.

I tak właśnie postępując, ignorują to co sami mówią we wstępie do Części III: "Nasza główna teza głosi, że ludzkie zachowania seksualne są odzwierciedleniem zarówno tendencji ewolucyjnych, jak i kontekstu społecznego." Cóż za niekonsekwencja.Warto więc wskazać na sprzeczność założeń - krytyka okresu rolniczego odbywa się w oparciu o analizę środowiskowo-strukturalnych uwarunkowań społeczności rolniczej, ktore miały jakoby zdominować i represjonować naturę ludzką i zmienić relacje między płciami. A gdzie podziało się działanie czynnika genetycznego, nagle zanikł ? Proszę też zauważyć, że za chwilę, w dalszym wywodzie zanika także odwoływanie się do czynnika środowiskowo-strukturalnego w odniesieniu do innych okresów, a zaczyna dominować czynnik promiskuityzmu, wywiedziony dość arbitralnie, jak deus ex machina.

No i wreszcie najważniejsze błędne założenie - że jeżeli zaczniemy zdejmować z człowieka kolejne warstwy naleciałości kulturowych, to dokopiemy się do prawdziwej natury ludzkiej. Czyżby powrót do Rousseau ?

Do wad tej metodologii należy doliczyć brak jakichkolweik rozważań nad przystosowawczymi aspektami kultury, którą rozwija człowiek i która rozwija człowieka, a przecież częścią kultury jest kodeks moralny, stanowiący zbiór nakazów i zakazów, który nie wziął się z niczego, a ma walor przystosowawczy i funkcjonalny.

Wizja wolnego łowcy-zbieracza, przemierzającego stepy i mnie się podoba, ale co to ma wspólnego z nauką ? Autorzy zupełnie pomijają jedną istotną kwestię - jak wyglądałaby współczesna cywilizacja oparta na kulturze zbieracko-łowieckiej. Pomijają zapewne z tego względu,że jej by po prostu nie było. Bo taka wizja wielotysięcznych hord przemieszczających się swobodnie z miejsca na miejsce wydaje się mało realistyczna. W wyniku takiego procesu interpretacyjnego może się w końcu okazać, że delfin to w gruncie rzeczy - ryba.

I jeszcze nawiążę do innych badań. Jak tezy wyznawane przez autorów mają się do wyników badań epidemiologicznych i socjologicznych wskazujących na pozytywne zdrowotne czy społeczne skutki religijności ? I co z danymi wskazującymi, że nadmierna seksualizacja współczesnego życia staje się coraz bardziej dysfunkcjonalna i społecznie destrukcyjna ? Bo albo jedno albo drugie. Co do jednego zgadzam się z autorami - że za mało się mówi i bada ten problem, ale to już kwestia hamulców narzuconych za sprawą politycznej poprawności.A jakie jest moje osobiste zdanie na temat seksualności ? A to już materiał na odrębną notkę.

Brak głosów