"Prawo gejów do szczęścia" ???

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

To nie tytuł z magazynu satyrycznego. To wygląda na sporządzony z pewną powagą artykuł w Rzepie.A wyszło to co wyjść musiało.

Chcecie państwo sobie poużywać ? Ogromnej uciechy może wam dostarczyć tekst Roberta Biedronia w piątkowej Rzepie. Jedyne co poprawne w tekście Roberta Biedronia to ortografia i gramatyka. Semantyka jest już z innego świata.
Najpierw parę co smakowitszych wyimków z artykułu:

"Nie możemy dopuścić do faworyzowania obywateli pozostających w związkach różnopłciowych."

"Państwo powinno obywatelowi gwarantować prawo do szczęscia bez dyskryminacji."

"Prawica musi przejść swoistą emancypację - od otwartej nienawiści do sób homoseksualnych, poprzez pobłażliwą akceptację, po przejęcie postulatów ruchu gejowsko-lesbijskiego i ich poparcie."

"W brazylijskim parlamencie przedstawiono projekt zmian do konstytucji chroniących prawo do szczęścia."

No to teraz możemy sobie zanucić stary szlagier Andrzeja Dąbrowskiego:

"Do komunizmu jeden krok
Jeden jedyny krok nic więcej
do komunizmu jeden krok
trzeba go zrobić jak najprędzej."

Każdemu według potrzeb i szczęście na talerzu. A to dzięki wiekopomnym przemyśleniom pana Biedronia.

"Prawo do szczęścia"
Tego typu infantylne zwroty i banały mozna pleść u cioci na imieninach po paru głębszych. To,że tego typu dywagacje mogą się pojawić na forum publicznym, w wypowiedziach premiera czy na łamach poważnej prasy uważam za skandal, za mega-skandal. Zaburzenia hormonalne jako pretekst do żądań zagwarantowania szczęścia. Skoro osobom niepełnosprawnym seksualnie przyznajemy przywileje to czemu osobom niepełnosprawnym ruchowo czy umysłowo nie przyznać prawa do prowadzenia TIRów. Co by powiedzieli na to pozostali użytkownicy dróg ? Kiedyś jako drogę do szczęścia proponowano dyktaturę proletariatu, obecnie związki partnerskie. Cała nadzieja w tym,że tym razem będzie to chwilowy kaprys
ulotnej poppolityki.

Panu Biedroniowi życie polityczne z Zyciem kuchennym się pomyliło.Niestety w życiu społecznym nie da się użyć miksera i zrobić koktail wieolowocowy w barwach tęczy. Jedni próbowali i skończyło się fatalnie.
Równość wobec prawa dotyczy sfery politycznej czyli obronności, policji i podatków i odnosi się do poszczególnych obywateli działających swobodnie jako podmioty polityczne w ramach ograniczonych moralnością, obyczajem i prawem (w tej kolejności ważności).
Natomiast aspekty ich życia pozapolitycznego w tym biologicznego są poza zasięgiem prawa i polityki. A jesli uwzględnimy ,że rodzina i małżeństwo są instytucjami i to znacznie starszymi niż polityka i prawo to obraz staje się jasny. Są to instytucje naturalne , pierwotne, z góry zdeterminowane a nie pozostające w sferze dowolności poddawanej swobodnej regulacji, gdy tymczasem państwo jest instytucją wtórną, powołaną przez rodziny do pomocy i ochrony.

Kierunki zależnośći panu Biedronowi kompletnie się pokićkały. Pomysł, by państwo powołało nową, konkurencyjną wobec małżeństwa instytucję jest więc pomysłem nadającym się co najwyżej do kabaretu. Małżeństwo jest po to, by mogło rozwinąć się w rodzinę i mnożyło potomstwo, więc rzeczą naturalną jest to, że rodziny powołując państwo dbają zarówno o swoje własne interesy jak i o wspólny interes obronny całej wspólnoty. Żadne inne instytucje-podróbki nie mają waloru pierwotności i funkcjonalności właściwego rodzinie i małżeństwu.

Rzeczą dodatkowo zabawną jest to,że szuka się pretekstu i usiłuje się sformalizować związki nieformalne, które ludzie nawiązują w obawie przed związkami formalnymi. I te związki miałyby być zalegalizowane na zasadzie analogii do małżeństw w sytuacji gdy jakiejkowiek analogii brak, jako że związki nieformalne i dewiacyjne wymogu analogii do małżeństwa i rodziny rodzącej potomstwo nie spełniają.

Popatrzmy na tą biegunkę ideową i klimat w jakim się ona pojawia z jeszcze innej strony, by dowód był niepodważalny. Związki partnerskie i jednopłciowe mają się do rzeczywistości społecznej i standardów dokładnie tak jak ostatnie koncerty opolskie nawiązujące do przebojów lata z radiem do wykonań oryginalnych. Wyraźnie widać w koncertach niskie standardy wokalne u aktualnych wykonawców nie umywających się do i tak zgrzebnych bo peerelowskich oryginałów. Postpeerel jest pod każdym względem nędzną a przy tym komiczną imitacją peerelu, pociągniętą po wierzchu cienką warstwą politury konsumpcjonistycznej.

Brak głosów