Od Wielkiego Brata do Wielkiego Pedofila czyli...

Obrazek użytkownika zetjot

Hasło "Wszystko na sprzedaż" ma już bardzo długą brodę. Najpierw miało posmak ironiczny, ale nie wszyscy byli na tyle bystrzy by ironię dostrzec, natomast szybko zwietrzyli okazję do łatwych zysków no i poszły konie po betonie.

Po jakimś czasie okazało się,że hasło to łączy libertarian - naiwnych wyznawców nieograniczonego wolnego rynku, brutalny biznes poszukujący źródeł nowych dochodów jak i ideologicznych zwolenników hasła absolutnej swobody obyczajowej spod pokrewnego hasła "róbta co chceta".

Wzajemnie napędzający się proces zmian mentalnych w sytych społecznościach Zachodu, konsumpcjonizmu, marketingu i popkultury zjednoczył wszystkie te środowiska i wyposażył je we wspólną ideologię "postępu".

Doszło już nawet do tego, że UE wystąpła z pomysłem uwzględnienia dochodów ze sfer szarej strefy, takich jak pornografia czy prostytucja przy obliczaniu PKB a jeden z dziennikarzy, a późniejszy naczelny redaktor, wpływowego tygodnika "The Economist", John Micklethwaite, był współautorem książki "Czas przyszły niedokonany"/r.2000/
poświeconej "wyzwaniom i obietnicom globalizacji", w której sporo uwagi poświęcił biznesowu pornografii i prostytucji. Warto przy okazji wspomnieć książkę entuzjasty mitu nieskrępowanego wolnego rynku George'a Gildera
"Bogactwo i ubóstwo"/1993/. O Fukuyamie już nie wspomnę.

Ale historia nabrała przyspieszenia i jesteśmy właśnie w tym jej momencie, gdy zjawisko to osiągnęło apogeum natężenia, co w sposób oczywisty musiało z jednej strony doprowadzić do kryzysu ekonomicznego, a z drugiej, do powszechnego uświadomienia sobie tej tendencji i wywołania prób przeciwdziałania. Tradycyjnym przeciwnikiem takich tendencji jest Kościół Katolicki, więc nie powinno nas dziwić nasilenie walki z Kościołem pod pozorem walki z pedofilią. Ale oprócz Kościoła, wskutek trudności gospodarczych nastąpiło otrzeżwienie w niektórych kręgach intelektualnych i politycznych i zmiana stosunku do roli państwa, rynku i globalizmu.

Najbardziej spektakularną ofiarą hasła "Wszystko na sprzedaż" padła sfera seksualności. Także w tej sferze środowiska lew-lib dążą do "liberalizacji rynku" i poszerzenia dostępu do "usług seksualnych", bo popyt w tej dziedzinie może być nieograniczony i przynosić, w ich mniemaniu, niebotyczne, a własciwie - piekielne zyski. Trzeba więc tylko pomyśleć o sposobach zwiększenia podaży i w tej kwestii wywierany jest nacisk na polityków, a marnej jakości klasa polityczna ulega i zapewnia przywileje środowiskom dewiantów seksualnych, wprowadza "edukację seksualną" i ideolgię "gender" do szkół i przedszkoli, ogranicza władzę rodziców, tak by te wszystkie zabiegi prowadziły do zwiększenia swobody obyczajowej i seksualnej, a co za tym idzie zwiększonych dochodów dla zainteresowanej procederem "branży". Jeżel uwzględnimy grożący w tego typu gospodarce konsumpcjonistycznej spadek ilości miejsc pracy w konwencjonalnej gospodarce, to widać wyraźnie na jaki przepływ "siły roboczej" i dokąd, liczą ci nowi "enterpreneurzy".

Nadeszła więc pora na zmianę nazwy epoki. Do tej pory furorę robił zwrot "Wielki Brat". Proponuję bardziej adekwantny termin - "Wielki Pedofil" i co za tym idzie "Epoka Wielkiego Pedofila".

Brak głosów