Mazurek i Zaremba - niepoprawni optymiści
Napisałem odręcznie dłuższy tekst, ale ponieważ mój wzrok odmawia współpracy z klawiaturą, muszę go skrócić do samej esencji.
Jeden z moich ulubionych publicystów, Robert Mazurek, słusznie narzeka na łamach "Rzepy" i "Uważam rze" na stan polskiej publicystyki i ciężki los publicysty starającego się zachować bezstronność, ale błędnie postrzega źródło problemu. Publicystyka służy wymianie poglądów i dyskusji a do dyskusji potrzeba dwóch stron. Strona mainstreamowa, po której dominuje giewu i michnikowszczyzna, nie jest zainteresowana jakąkolwiek wymianą poglądów i dyskusją, ich interesuje jedynie władza. Oni mają swój repertuar aksjomatów i postulatów ideologicznych, które chcą wdrożyć i realizować a nie o nich dyskutować.
Po stronie prawicowo-konserwatywnej odbywają się tradycyjne dyskusje, spotkania, wykłlady, po stronie lewej dyskusji brak, zastępuje ją przemoc instytucjonalna wobec adwersarzy, bo publicyści zamienili się w funkcjonariuszy Ministerstwa Prawdy a ich przekaz ogranicza się do instrukcji, donosów i inwektyw.
Mazurek nie jest odosobniony w swojej, chwalebnej zresztą, naiwności. Jeszcze bardziej niezmordowanie od lat stara się dyskutować Piotr Zaremba, ale z tego wychodzi zwykle niestety tylko monolog.
Ale wyobraźmy sobie, że dyskusja jest możliwa, ale jak ją prowadzić, jeśli treści serwowane w mainstreamie np.
dotyczące patriotyzmu, nic sobą merytorycznie nie reprezentują - to zbiór frazesów, kalk, klisz i przeinaczeń. Nie
da się dyskutować z mainstreamem, można go jedynie rejestrować,krytykować i obśmiewać, tak jest głupi, po prostu głupi. Liczyć na jakąkolwiek merytoryczną wymianę zdań nie ma co. Ale nie oznacza to,że Mazurek i Zaręba powinni zaprzestac swoich prób. Różnorodność i dobra wola są pożądane.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 555 odsłon