Jak przekonać lemingi

Nauka wskazuje, że próby przekonywania lemingów i buractwa do swoich racji na blogach, przy pomcy werbalnej dyskusji, nie mają większego sensu i faktycznie stanowią ucieczkę od realnego działania. Wiadomo przecież, że zdobywać konkretną wiedzę można na kilka sposobów- słuchając innych, ucząc się w oparciu o wiedzę teoretyczną bądź ucząc się praktycznie z własnego doświadczenia. Do emocjonalnie zaczipowanych jednostek słowa nie trafiają, bo to jest kanał komunikacyjny zbyt abstrakcyjny i racjonalny, a więc za słaby, by tego rodzaju sygnały czy bodźce słowne mogły skutecznie zadziałać.

Wiadomo nie od dziś, że trzeba to robić korzystając z innych kanałów oddziaływania na jednostkę, pozwalających przesyłać silniejsze i skuteczniejsze sygnały trafiające do umysłu bardziej bezpośrednio, niż sygnały werbalne. Stąd się bierze powiedzenie, że słowa uczą ale przykłady pociągają. Jeżeli coś powiemy małpie to ta, jeśli nie szkolona, nie zrozumie, natomiast jeśli zaczniemy działań , to małpa domyśli się, z zachowania, o co nam chodzi. Widać z tego, który kanał ma silniejsze oddziaływanie i jest efektywniejszy. Tak więc dawanie świadectwa odgrywa wększą rolę niż pouczanie, bo w reakcji na bodźce wizualne uruchamiane są neurony lustrzane i informacja dociera łatwiej i bezpośrednio.

Dlatego jeśli chcemy przekonać lemingi, to musimy nie tylko posługiwać się, jak to już wcześniej w innych notkach analizowałem, językiem popkultury, ale także regularnie i zbiorowo wychodzić w przestrzeń publiczną i tam demonstrować swoje przekonania. Internetowe wojenki i potyczki nie mają najmniejszego sensu, bo to zabawy dla chłoptasiów z podwórka. A skoro ostatnio wiele się mówi o akcji

"An apple a day helps keep Putin away"

to warto powyższe zasady zastosować w tym przypadku. Można oczywiście kupować prywatnie kilka kilo jabłek, ale znacznie większy rezonans będzie miała akcja typu flash mob w wykonaniu kilkudziesięciu osób kupujących na targowisku większą ilość jabłek. Jednostkowe to nie to samo co wspólnotowe.