Internetowe złudzenia czyli internetowi proletariusze oraz...
... internetowa żulia albo ludożerka.
Wczoraj wziąłem udział w Marszu w Gdańsku, ale nie o Marszu chciałbym tu mówić, lecz o specyficznych
"ciekawostkach" z nim związanych. Gdy Marsz dotarł pod pomnik pomordowanych stoczniowców, jeden z mieszkańców najbliższego bloku otworzył okno, wystawił aparaturę i puścił swoje discopolo by umilić wiec zebranym. Swoiste rozumienie demokracji. Po powrocie do domu zajrzałem na portal trojmiasto.pl by sprawdzić relację i przyjrzałem się komentarzom internautów. Tam też stek bluzgów i swoiste rozumienie demokracji. To nie jacyś proletariusze internetu jak pisze Hubert Salik w swoim artykule, to czysta żulia, ludożerka. Czyli prawdziwy dorobek III RP. Warto jednak przeczytać tekst artykułu, bo choć zawiera prawdziwe dane, to podstawowe założenie jest fałszywe.
W środę, 14.11 Rzepa opublikowała artykuł Huberta Salika "Proletariusze internetu",
http://www.rp.pl/artykul/951500.html
świadczący, iż autor, przez nieostrożność, wpadł w pułapkę, którą sam stworzył. Tekst poświęcony jest zjawiskom dewaluacji wiedzy i obnżenia się rangi zawodów zajmujących się rozpowszechnianiem wiedzy, co, jak utrzymuje autor, jest skutkiem rozpowszechnienia się internetu. Pozornie, przedstawione fakty, a są to realne fakty, zdają się potwierdzać tezy autora. Jest to jednak jedno z typowych, związanych z technologią, złudzeń.
Technologia, a więc i internet, sama w sobie żadnych problemów nie rozwiązuje, oferuje jedynie potencjalne
możliwości rozwiązywania problemów z jednej strony, z drugiej jednak strony stwarzająć możliwość nieprzewidywalnych komplikacji. To nie internet doprowadził bowiem do dewaluacji wiedzy - odpowiadają za to tworzone pod wpływem rozmaitych ideologii i złudzeń rozwiązania instytucjonalne. Pewne założenia ideologiczne i ekonomiczne doprowadziły do negatywnych bądź pozornych zmian w systemie edukacji - zmieniono strukturę modelu edukacji,zmieniono programy , wyrzucając lektury i ograniczając naukę historii, wprowadzono testy, generalnie doprowadzając do upadku jakichkolwiek standardów i zrezygnowano z funkcji wychowawczych szkoły. Dopiero na ten stan rzeczy wtórnie nałożyło się rozpowszechnienie internetu i kolejne złudzenia.
Autor ponadto padł ofiarą braku fundamentalnych rozróżnień terminologicznych. Mówiąc o " informacji" posługuje się językem potocznym co w przypadku kwestii wiedzy i nauki prowadzi do zamieszania i rozpowszechniania kolejnych złudzeń. Tymczasem należy odróżnić "informację" od "surowych danych". Informacja w ścisłym znaczeniu to nie dane o ilości mieszkańców Krakowa czy Łodzi. Informacja to różnica między jednym a kolejnym stanem opisywanego przy pomocy danych obiektu, które pokazują spadek ilości mieszkańców miast, co można przypisać, dzięki kolejnym analizom, albo wyludnianiu albo przeprowadzce mieszkańców do stref podmiejskich. Tak więc informacja to obiekt relacyjny, to opis zależnośći między faktami, czy danymi.
Dlatego nie można uznać internetu za źródło informacji. Internet jest jedynie technologicznym środkiem, dającym łatwiejszy, tańszy dostęp do zgromadzonych w sieci danych. Dostęp zyskujemy do danych, nie do informacji. Informacje zyskujemy dopiero po przetworzeniu danych, bo przecież wszyscy powinni znać termin "komputer - środek przetwarzania danych". Dlatego człowiek, ktory ma w głowie zbiór danych a nie potrafi określic zależności czy relacji między faktami, nie może być uznany za człowieka wykształconego. Zaletą internetu jest dopiero to, że daje dostęp do znacznie poszerzonych baz danych i stwarza mozliwość prawdziwemu intelektowi znalezienia nowych relacji nie tylko między pojedyńczymi faktami lecz między tak powiększonymi agregatami danych. Internet sam w sobie pełni rolę jedynie powiększonej i szybszej pamięci. Ale oprócz pamięci potrzebny jest system operacyjny do przetwarzania danych w pamięci zawartych, czyli do poszukiwania relacji czy zależności.
Sam autor także w pewnym momencie dochodzi do tego wniosku mówiąc o "substytucie wiedzy", dodając, że w wiedzy chodzi nie o znajomość jakichś faktów lecz o świadomość zależności między nimi i że internet daje "internautom złudne poczucie wiedzy o wszystkim". Ale mleko się rozlało, w momencie gdy autor pominął rozróżnienie między "informacją" w sensie ścisłym a danymi. A po drugie, internet to tylko narzędzie, takie samo jak nóż, który można użyć w kuchni ale można nim także zabić.
Warto sobie uświadomić rolę technologii w naszym życie , czytając wydaną kilkanaście lat temu książkę Johna
Naisbitta i współpr. " High Tech, high Touch".
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 614 odsłon