Głos wyborczy dla dzieci ?

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Jeszcze niedawno, gdy usłyszałem o zgłaszanych przez lewicę postulatach o obniżaniu wieku głosowania, to zareagowałem pukaniem się w głowę, bo postulat miał wydźwięk wyraźnie ideologiczny. I nadal jestem temu przeciwny. Więc nie spodziewałem się, że zmienię zdanie. Zmiana ta nie została jednak podyktowana jakimś nagłym olśnieniem pozwalającym dostrzec ukryty pozytywny aspekt propozycji, lecz tym, że problem został ustawiony strukturalnie zupełnie inaczej.

Słyszeliście Państwo o pomyśle, który omawiał Tomasz Terlikowski, by dzieciom, niezależnie od ich wieku, nadać prawa wyborcze, które realizowaliby jednak ich rodzice ? Pomysł miał oczywiste zalety, głównie demograficzne, ale nie byłem , z powodu wyzej wskazanego nastawienia, specjalnie przekonany.

Co mnie przekonało ? Otóż przeczytałem książkę renomowanego niemieckiego psychiatry i neurobiologa Manfreda Spitzera, poświęconą krytyce złudzeń związanych z zastosowaniem komputerów dla podwyższenia poziomu edukacji. Istnieją poważne badania wskazujące na szkodliwość stosowania komputerów i internetu w procesie nauki ale, co Spitzera dziwi, brak reakcji władz, szczególnie niemieckiego ministerstwa edukacji na te fakty. W oparciu o swoje badania i liczne wystąpienia w roli eksperta, Spitzer stwierdza, że politycy zupełnie ignorują potrzeby dzieci. To nastawienie polityków wydaje się w obecnym systemie zupełnie racjonalne, bo niby dlaczego mieliby się dziećmi przejmować, kiedy one nie głosują.

To stawia pomysł omawiany przez Terlikowskiego w zupełnie nowym kontekście i nadaje mu zupełnie inny sens, bo pozwala przełamać tę polityczną blokadę i zmusza polityków do zajęcia się potrzebami dzieci, dając rodzicom świetne narzędzie nacisku na polityków, zmuszające ich do uwzględnienia interesu całych rodzin, w tym dzieci. Ostatecznie to rodzice wiedzą najlepiej czego ich dzieci potrzebują. I w tym momencie przypomniały mi się głosy innych naukowców, wskazujące na szkodliwe trendy konsumpcjonizmu, związane z produkcją i sprzedażą produktów i opakowań szczególnie szkodliwych, jeśli chodzi o dzieci. Jeżeli uważnie się przyjrzymy tym problemom, to rzeczą oczywistą jest, że należy się im zdecydowany priorytet, bo zdrowie i edukacja naszych dzieci zadecydują o ich osobistej pomyślności w życiu dorosłym i o przyszłości całego kraju.

W związku z tematem polecam dwie lektury:
Manfred Spitzer " Cyfrowa demencja. W jaki sposób pozbawiamy rozumu siebie i swoje dzieci" oraz " Jak uczy się mózg"
Joel Bakan "Dzieciństwo w oblężeniu, łatwy cel dla wielkiego biznesu"

Twoja ocena: Brak Średnia: 3.6 (6 głosów)

Komentarze

Żyjemy w świecie, w którym coraz częściej „myśli” za nas ... komputer. Fakt ten jest groźną pułapką i jednym z większych niebezpieczeństw współczesnego, wirtualnego życia. I jeśli my, dorośli w większości to sobie uświadamiamy, to co innego jest z dziećmi. One myślą sobie: „po co mam tam coś zapamiętać, skoro mogę sobie wszystko, co chcę, tak łatwo wyguglować.”

 

Tymczasem wiadomo, że w nieużywanym mózgu połączenia nerwowe przestają być stymulowane i następuje degradacja neuronów. Konsekwencji nie trzeba długo szukać. Następuje u człowieka redukcja zdolności poznawczych i pojawiają się postępujące problemy z pamięcią. Towarzyszy temu również zespół deficytu uwagi.

 

Z drugiej strony - i jest to bardziej ogólne - jeśli przesadzamy z czymkolwiek, nie możemy oczkiwać dobrych rezulatów ...

 

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0

kassandra

#1437743