Opłaty za przedszkola nie zgodne z konstytucją? „Burdello” – po polsku

Obrazek użytkownika 2-AM
Gospodarka

Paradoks jakże typowy dla Polski gdzie prawo służy tylko lepszemu samopoczuciu osobników je stanowiących. Jak donosi Gazeta Prawna (LINK) pewien obywatel z podwarszawskiej gminy po przeczytaniu szczegółowo konstytucji RP

doszedł do wniosku, że opłata za przedszkole pobierana przez samorządy (nie dotyczy to przedszkoli prywatnych) stoi w sprzeczności z zapisami w Konstytucji RP. Swoim spostrzeżeniem obywatel ten podzielił się Rzecznikiem Praw Obywatelskich.

Konstytucjonaliści przyznają, że skarga może być zasadna. Chodzi o to, że w przedszkolach odbywa się jeszcze w tym roku obowiązkowa edukacja 6-latków w ramach zerówki. Dzieci, które nie dały się spacyfikować samorządom i wyrzucić z przedszkoli do zerówek szkolnych (osławiona reforma pani Hall) edukują się ostatni rok w przedszkolnych zerówkach. W Konstytucji RP jest zapis z jednej strony, że nauka jest obowiązkowa do 18 roku życia ale poniżej jest mowa, że nauka w szkołach jest bezpłatna. Niby szkoła to nie przedszkole ale dzieci w zerówce przedszkolnej są objęte przymusem edukacyjnym, który według konstytucji jest „bezpłatny”. Należy dodać, że od przyszłego roku szkolnego tj. 2012/2013 (jeśli reforma dys(edukacji) autorstwa pani Hall nie wyląduje w koszu na śmieci gdzie jest jej miejsce) wszystkie 6-latki zmuszone będą chodzić do 1-szej klasy do szkoły (jakoś nie dowierzam tow. premierowi, że dotrzyma swoich obietnic złożonych na tydzień przed wyborami o odroczeniu o rok tego obowiązku - wszyscy pamiętają, że prominentny polityk PO Aleksander Grad na zarzut, że partia co innego obiecywała  w kampanii wyborczej a co innego robi po zwycięstwie odpowiedział w przypływie rozbrajającej szczerości: "Kampania rządzi się różnymi prawami" ).

Jednak ta sama reforma wprowadza przymusową edukacje przedszkolną (odpowiednik obecnej zerówki dla 6-laktów zwany „przygotowaniem przedszkolnym”) dla dzieci 5 letnich. Te zajęcia przymusowe póki co mają odbywać się w przedszkolach i powinny być bezpłatne jednak samorządy najpewniej nadal będą wymagały odpłatności za pobyt dzieci w przedszkolu tak samo jak dziś żądają tego od coraz mniej licznej grupy 6-latków, które przebywają w zerówkach przedszkolnych a nie w szkolnych. Tak oto okazało się po raz kolejny, że Konstytucja sobie a życie sobie. Czyli reasumując z jednej strony pod groźbą kuratora sądowego czy odebrania praw rodzicielskich państwo zmusza nas do posłania dziecka (5-letniego) do przedszkola (od roku szkolnego 2012/2013) każąc nam płacić za tą edukacje mimo, że w Konstytucji nie ma takowego „nakazu płatniczego”. Idąc tym tropem samorządy próbowały wprowadzić w przedszkolach w tym roku (2011/2012) opłaty „za nadgodziny” czyli obowiązkowe 5 godzin wynikające z programu edukacyjnego i resztę „komercyjną” o czym pisano we wpisie p.t. : Podwyżki w państwowych przedszkolach o 70%.

Wygląda więc na to, że po raz kolejny upadł mit „darmowej edukacji” (wymysł wszelkiej maści „socjalistów”, którzy chyba w życiu nie kupili dziecku podręczników, tornistra i kilku innych rzeczy niezbędnych do nauki) podobnie jak mitem i fikcją literacką jest konstytucyjny kalambur zawarty w art. 2Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.” Jak ogólnie wiadomo „ sprawiedliwość społeczna” różni się od normalnej „sprawiedliwości” mniej więcej tak samo jak krzesło i „krzesło elektryczne”.

Tu dodać należy, że w wyniku „reformy pani Hall” gdzie według zamysłów pana Boniego (TW „ZNAK”) chodzi przede wszystkim o dostarczenie jak najszybciej młodego i świeżego „mięsa armatniego” do płacenia składek ZUS, NFZ i podatków zachodzi konieczność zmiany konstytucji a art. 70 pkt. 1 gdzie mowa jest o obowiązkowej edukacji do roku 18. Skoro posyłamy dzieci do szkoły w wieku lat 6 a nie 7 a chcemy by szybciej stanęły przy maszynach i płaciły podatki (na utrzymanie pana Boniego i jego kolegów) to trzeba zmodyfikować granicę 18 lat na co najmniej lat 17 a najlepiej od razu lat 15 by zachować pozory dbałości o edukacje „młodego narybku” i będzie git dla wszystkich. Sąd Najwyższy czy Trybunał Konstytucyjny będzie miał nie lada dylemat. Będzie musiał albo zakazać pobierania opłat (biedne samorządy wyciągną rękę do pustego mieszka pani Hall) idąc w zaparte i udając, że zapisy Konstytucji gwarantującej „darmową edukacje” do 18 roku życia obowiązują, albo powiedzieć, że Konstytucja jest nic nie znaczącym świstkiem papieru (faktycznie takim jest od dość dawna) i opłaty mogą być pobierane według widzi mi się urzędników. Zaiste niezły orzech do zgryzienia będą mieli uczeni w prawie panowie i panie „profesory”.

Dla przypomnienia posłużmy się cytatem z Konstytucji RP:

Art. 70.

1. Każdy ma prawo do nauki. Nauka do 18 roku życia jest obowiązkowa. Sposób wykonywania obowiązku szkolnego określa ustawa.

2. Nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna. Ustawa może dopuścić świadczenie niektórych usług edukacyjnych przez publiczne szkoły wyższe za odpłatnością.

3. Rodzice mają wolność wyboru dla swoich dzieci szkół innych niż publiczne. Obywatele i instytucje mają prawo zakładania szkół podstawowych, ponadpodstawowych i wyższych oraz zakładów wychowawczych. Warunki zakładania i działalności szkół niepublicznych oraz udziału władz publicznych w ich finansowaniu, a także zasady nadzoru pedagogicznego nad szkołami i zakładami wychowawczymi, określa ustawa.

4. Władze publiczne zapewniają obywatelom powszechny i równy dostęp do wykształcenia. W tym celu tworzą i wspierają system ….

Brak głosów

Komentarze

wiązkowa miast być prawem .
Niemniej jesli juz taki zapis istnieje powinno się to wykorzystywac choc doswiadczenie uczy, ze rezymowi KOŃstytucjonalisci orzekną jak trzeba bęzie.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#190771